Dyk voś, nieviadomy pakivaŭ Ivanu palcam i prašaptaŭ: „Cicha!”
Ivan zviesiŭ nohi z łožka i pryhledzieŭsia. Z bałkona asciarožna zaziraŭ u pakoj paholeny, ciomnavałosy, z vostrym nosam, ustryvožanymi vačyma i sa zviešanaj na łob pasmaj vałasoŭ čałaviek prykładna hadoŭ tryccaci vaśmi.
Pierakanaŭšysia, što Ivan adzin, i prysłuchaŭšysia, tajamničy naviedvalnik asmialeŭ i ŭvajšoŭ u pakoj. Tut Ivan ubačyŭ, što pryšelec apranuty ŭ balničnaje. Na im była bializna, čaraviki na bosuju nahu, na plečy nakinuty rudy chałat.
Pryšelec padmirhnuŭ Ivanu, schavaŭ u kišeniu zviazak klučoŭ, šeptam spytaŭsia: „Možna prysiesci?” — atrymaŭ zhodu kiŭkom hałavy i ŭmasciŭsia ŭ kresła.
— Jak vy siudy trapili? — padparadkujučysia znaku suchoha palca, šeptam spytaŭsia Ivan. — Na bałkonnych rašotkach zamki.
— Rašotki na zamkach, — pacvierdziŭ hosć, — dy Praskoŭia Fiodaraŭna, — dobry, ale niaŭvažlivy čałaviek. Ja ŭkraŭ u jaje miesiac tamu zviazak klučoŭ i takim čynam atrymaŭ mahčymasć vychodzić na ahulny bałkon, a jon idzie vakol usiaho budynka, i ciapier ja mahu naviedvać susiedziaŭ.
— Kali vy možacie vychodzić na bałkon, to vy možacie i ŭciačy. Ci vysoka? — pacikaviŭsia Ivan.
— Nie, ja nie mahu ŭciačy adsiul nie tamu, što vysoka, a tamu, što mnie ŭciakać zusim niama kudy. — I pasla paŭzy jon dadaŭ: — Značyć, siadzim!
— Siadzim, — adkazaŭ Ivan, uzirajučysia ŭ karyčnievyja, nadta niespakojnyja pryšelcavy vočy.
— Aha… — tut hosć raptam zatryvožyŭsia, — ale vy, spadziajusia, nie bujny? A? Bo ja, viedajecie, nie lublu šumu, baraćby, hvałtu i astatniaha ŭ hetym rodzie. Asabliva nienavisny mnie ludski kryk, ci heta kryk ad pakut, złosci, ci niejki inšy kryk. Supakojcie mianie, skažycie, što vy nie bujny?
— Učora ŭ restaracyi ja adnamu typu ŭ mordu zasviaciŭ, — mužna pryznaŭsia paet.
— Za što? — stroha spytaŭ hosć.
— Kali ščyra, to i biez pryčyny, — zbiantežana adkazaŭ Ivan.
— Nieparadak, — asudziŭ Ivana hosć i dadaŭ: — Akramia taho, što heta za słoŭcy: u mordu zasviaciŭ? Nieviadoma, što ŭ čałavieka, morda ci tvar. Mabyć, usio ž tvar. Tamu, viedajecie, kułakami… Nie, heta vy kińcie raz i nazaŭsiody.
Hosć pasvaryŭsia na Ivana takim čynam i spytaŭ:
— Prafiesija?
— Paet, — čamuści nieachvotna pryznaŭsia Ivan.
Pryšelec zasmuciŭsia.
— Voj, jak mnie nie šancuje! — uskliknuŭ jon, ale tut ža spachapiŭsia, paprasiŭ prabačennia i spytaŭ: — A jak vaša prozvišča?
— Biazdomny.
— Voj, voj… — skazaŭ hosć i pamorščyŭsia.
— A vam što, maje vieršy nie padabajucca? — zacikaviŭsia Ivan.
— Žach, jak nie padabajucca.
— A što vy čytali?
— Nijakich ja vašych vieršaŭ nie čytaŭ! — niervova ŭskliknuŭ hosć.
— Dyk čamu ž vy havorycie?
— Nu, a što tut takoha, — adkazaŭ hosć, — byccam ja inšych nie čytaŭ? Miž inšym… Chiba što cud? Dobra, ja hatovy pavieryć. Dobryja vašy vieršy, skažycie sami?
— Pačvarnyja! — raptam smieła i ščyra pryznaŭsia Ivan.
— Nie pišycie bolej! — paprasiŭ umolna pryšelec.
— Abiacaju i klanusia! — uračysta pramoviŭ Ivan.
Klatva była zamacavana pociskam ruk, i ŭ hety čas u kalidory pačulisia miakkija kroki i hałasy.
— Cicha, — prašaptaŭ hosć, vyskačyŭ na bałkon i zamknuŭ za saboju rašotku.
Zazirnuła Praskoŭia Fiodaraŭna, spytała, jak Ivan siabie adčuvaje i jak choča spać — u ciemry ci sa sviatłom. Ivan paprasiŭ sviatło pakinuć, i Praskoŭia Fiodaraŭna pajšła, pažadaŭšy chvoramu spakojnaje nočy. I kali ŭsio scichła, znoŭ viarnuŭsia hosć.
Ion šeptam paviedamiŭ Ivanu, što ŭ 119-ty pakoj pryviezli novieńkaha, niejkaha taŭstuna z čyrvonym tvaram, jaki ŭvieś čas marmyča pra niejkuju valutu ŭ vientylacyi i klaniecca, što ŭ ich na Sadovaj pasialiłasia niačystaja siła.
— Puškina łaje, jak tolki moža, i ŭvieś čas kryčyć: „Kuralesaŭ, bis, bis!” — havaryŭ hosć i tryvožna pierasmykaŭsia ŭsim ciełam. Potym supakoiŭsia i skazaŭ: — A ŭvohule, boh z im, — i praciahvaŭ hutarku z Ivanam: — Dyk z-za čaho vy trapili siudy?
— Z-za Poncija Piłata, — pachmura pahladzieŭ dołu i adkazaŭ Ivan.
— Jak?! — zabyŭšy pra asciarožnasć, kryknuŭ hosć i zakryŭ sabie rot rukoj. — Nievierahodnaje supadziennie! Prašu, malu, raskažycie!
Ivan čamuści adčuvaŭ davier da nieznajomaha, spačatku niasmieła, zaikajučysia, a potym upeŭniena pačaŭ raskazvać pra ŭčarašniuju historyju na Patryjarchavych sažałkach. Sapraŭdy, udziačnaha słuchača zajmieŭ Ivan Mikałajevič u asobie tajamničaha złodzieja klučoŭ! Hosć nie rabiŭ Ivana varjatam, vykazvaŭ vialikuju cikaŭnasć da raskazanaha i na praciahu apaviadannia pryjšoŭ u zachaplennie. Jon čas ad času pierapyniaŭ Ivana vokličami zachaplennia:
— Nu, nu! Dalej, dalej, prašu vas. Ale tolki dziela ŭsiaho sama sviatoha na sviecie, nie prapuskajcie ničoha!
Ivan nie praminaŭ ničoha, jamu samomu było hetak lahčej raskazvać, i pakrysie dabraŭsia da taho imhniennia, kali Poncij Piłat u biełaj mantyi z kryvavym padbojem vyjšaŭ na bałkon.
Tady hosć malitoŭna skłaŭ ruki i prašaptaŭ:
— Vo, jak ja ŭhadaŭ! Vo, jak ja ŭsio ŭhadaŭ!
Apisannie žachlivaje smierci Bierlijoza słuchač supravadziŭ zahadkavaj zaŭvahaju, a vočy ŭ jaho złosna ŭspychnuli.
— Ab adnym škaduju, što na miescy hetaha Bierlijoza nie było krytyka Łatunskaha albo litaratara Mscisłava Łaŭroviča, — i adčajna, ale cicha ŭskryknuŭ: — Dalej!
Kot, jaki płaciŭ kanduktarcy, nadzvyčaj razviesialiŭ hoscia, i jon ažno dušyŭsia ad cichaha smiechu, hladzieŭ, jak, uschvalavany pospiecham svajho raskazu, Ivan padskokvaŭ na čaćviareńkach, pakazvaŭ kata z hryŭniaj kala vusoŭ.
— I voś, — pasla taho jak raskazaŭ pryhodu ŭ Hrybajedavie, Ivan zakončyŭ sumna i zatumaniena, — ja i apynuŭsia tut.
Hosć spačuvalna pakłaŭ ruku na plačuk biednamu paetu i skazaŭ:
— Niaščasny paet! Ale vy sami, hałubok, va ŭsim vinavaty. Nielha było pavodzić siabie z im hetak razbeščana i navat nachabna. Voś vy i majecie. I treba skazać, što z hetaje situacyi vy jašče dobra vyrabilisia.
— Dy chto jon, urešcie? — uzbudžana patros kułakami Ivan.
Hosć pahladzieŭ na Ivana i adkazaŭ pytanniem:
— A vy nie raschvalujeciesia? My ŭsie tut ludzi nienadziejnyja… Vyklikaŭ doktara, ukołaŭ i roznaje turboty nie budzie?
— Nie! Nie! — uskliknuŭ Ivan. — Skažycie, chto jon taki?
— Nu, dobra, — adkazaŭ hosć i važka i razdzielna pramoviŭ: — Učora na Patryjarchavych sažałkach vy sustrelisia z satanoj.
Ivan nie raschvalavaŭsia, jak i abiacaŭ, ale byŭ nadzvyčaj uražany.
— Nie moža hetaha być! Jaho nie isnuje.
— Zlitujciesia! Kamu-kamu heta havaryć, a vam… Vy byli, mabyć, adzin z pieršych, chto ad jaho paciarpieŭ. Siedzicie, jak sami razumiejecie, u psichijatryčnaj balnicy, a ŭsio daŭnajecie, što jaho niama. Sapraŭdy, dziŭna heta!
Zbity z pantałyku Ivan zamoŭk.
— Jak tolki vy pačali jaho apisvać, — praciahvaŭ hosć, — ja ŭžo pačaŭ zdahadvacca, z kim vy ŭčora mieli honar havaryć. I ja ščyra dziŭlusia z Bierlijoza! Nu, vy čałaviek nieadukavany, — tut hosć znoŭ paprasiŭ prabačennia, — ale toj, jak ja čuŭ pra jaho, usio ž niešta čytaŭ! Pieršyja vykazvanni hetaha prafiesara razviejali ŭsie maje sumnienni. Jaho nielha nie paznać, moj darahi! Darečy, vy… vy mnie vybačajcie, ale ja nie pamylajusia, vy čałaviek nieadukavany?
— Niesumnienna, — zhadziŭsia Ivan.
— Nu voś… hetaja asoba, pra jakuju vy raskazvali… roznyja vočy, brovy! Darujcie, mahčyma, vy navat i opiery „Faŭst” nie słuchali?
Ivan čamuści strašenna zbiantežyŭsia i pačyrvanieŭ, pačaŭ štości marmytać pra niejkuju pajezdku ŭ sanatoryj u Jałtu…
— Nu voś, niama ničoha dziŭnaha! A Bierlijoz mianie ŭražvaje. Jon čałaviek nie tolki načytany, ale navat i chitry. Chacia, kab abaranić jaho, ja mahu skazać, što, viadoma, Vołand moža zaćmić vočy i chitrejšamu čałavieku.
— Jak? — u svaju čarhu ŭskryknuŭ Ivan.
— Cicha!
Ivan z razmachu šlopnuŭ siabie pa łbie i zašypieŭ:
— Razumieju, razumieju. U jaho litara „V” była na vizitnaj kartcy. Aia-iaj, voś dyk štuka! — jon pamaŭčaŭ krychu ŭschvalavana, pahladzieŭ na miesiac, jaki płyŭ za rašotkaju, i zahavaryŭ: — Dyk jon, vychodzić, sapraŭdy moh być u Poncija Piłata? Jon užo tady naradziŭsia? A mianie varjatam nazyvajuć! — dadaŭ Ivan i aburana pakazaŭ na dzviery.
Horkaja marščyna abaznačyłasia la hub u hoscia.
— Budziem hladzieć praŭdzie ŭ vočy, — i hosć paviarnuŭ svoj tvar da latučaha skroź vobłaka načnoha sviaciła. — I vy, i ja — varjaty, što prytvaracca! Razumiejecie, jon vas uzrušyŭ — i vy zvichnulisia, tamu što ŭ vas, mabyć, dla hetaha padychodziačaja asnova. Ale toje, pra što vy raskazvajecie, niesumnienna było na samaj spravie. Dy heta takaja niezvyčajnasć, što navat Stravinski, hienijalny psichijatr, vam, viadoma, nie pavieryŭ. Jon ahladaŭ vas? (Ivan kiŭnuŭ.) Vaš subiasiednik byŭ u Piłata i na sniedanni ŭ Kanta, a ciapier jon naviedaŭ Maskvu.
— Dyk jon tut čortviedama čaho narobić! Jak-niebudź jaho treba złavić? — nie zusim upeŭniena, ale ŭsio ž padniaŭ hałavu ŭ novym Ivanie Ivan raniejšy, jašče nie da kanca dabity.
— Vy ŭžo pasprabavali, i chopić z vas, — iranična adhuknuŭsia hosć, — inšym taksama sprabavać nie raju. A toje, što navytvaraje, u hetym nie sumniavajciesia. Aj, aj! Ale jak škada, što spatkalisia z im vy, a nie ja! Choć usio i pierahareła i vuhołle zašareła popiełam, ale ŭsio ž klanusia, što za hetuju sustreču ja addaŭ by zviazak klučoŭ. Ja žabrak!
— Našto jon vam?
Hosć doŭha sumavaŭ, pierasmykaŭsia ŭsim ciełam, ale narešcie zahavaryŭ:
— Bačycie, davoli dziŭnaja historyja, ja siadžu tut z-za taho, što i vy, mienavita z-za Poncija Piłata, — tut hosć spałochana azirnuŭsia i skazaŭ: — Sprava ŭ tym, što hod tamu ja napisaŭ raman pra Poncija Piłata.
— Vy piśmiennik? — zacikaŭlena spytaŭsia paet.
Hosć paciamnieŭ z tvaru, pahraziŭ Ivanu kułakom, potym skazaŭ:
— Ja majstar, — jon staŭ surovym i dastaŭ z kišeni chałata zusim zašmalcavanuju čornuju šapačku z vyšytaj na joj žoŭtym šoŭkam litaraj „M”. Jon nadzieŭ hetuju šapačku, pakazaŭsia Ivanu i ŭ profil, i ŭ fas, kab dakazać, što jon — majstar. — Jana svaimi rukami pašyła jaje mnie, — tajamniča dadaŭ jon.
— A jak vaša prozvišča?
— U mianie bolej niama prozvišča, — z čornaju pahardaju adkazaŭ dziŭny hosć, — ja admoviŭsia ad jaho, i naohul ad žyccia. Zabudziem pra jaho.
— Dyk vy chacia pra raman skažycie, — dalikatna paprasiŭ Ivan.
— Kali łaska. Maja historyja sapraŭdy nie zusim zvyčajnaja, — pačaŭ hosć.
…Historyk zhodna adukacyi, jon jašče hod nazad pracavaŭ u adnym z maskoŭskich muziejaŭ, akramia taho, zajmaŭsia pierakładami.
— Z jakoje movy? — zacikaŭlena spytaŭsia Ivan.
— Ja viedaju piać moŭ, akramia rodnaje, — adkazaŭ hosć, — anhielskuju, francuzskuju, niamieckuju, łacinskuju i hreckuju. Nu, jašče krychu čytaju pa-italansku.
— Bač ty! — zajzdrosna šapnuŭ Ivan.
Žyŭ historyk adzinoka, rodnych nie mieŭ nidzie i znajomych u Maskvie taksama. I, ujavicie sabie, adnojčy vyjhraŭ sto tysiač rubloŭ.
— Uiavicie majo zdziŭlennie, — šaptaŭ hosć u čornaj šapačcy, — kali ja ŭsunuŭ ruku ŭ koš z brudnaju bializnaju i hladžu: na joj toj ža numar, što ŭ haziecie! Ablihacyju, — rastłumačyŭ jon, — mnie ŭ muziei dali.
Pasla vyjhryšu sta tysiač zahadkavy Ivanaŭ hosć zrabiŭ tak: nakupiŭ knih, pakinuŭ svoj pakoj na Miasnickaj…
— U-u, praklataja jama! — praburčaŭ hosć.
…I naniaŭ kvateru ŭ zabudoŭščyka ŭ zavułku la Arbata…
— Vy viedajecie, što takoje — zabudoŭščyki? — spytaŭsia hosć u Ivana i sam rastłumačyŭ: — Heta nievialikaja hrupa žulikaŭ, jakaja niejkim čynam ucaleła ŭ Maskvie…
Naniaŭ u zabudoŭščyka dva pakoi ŭ padvale maleńkaha domika ŭ sadzie. Słužbu ŭ muziei pakinuŭ i pačaŭ vydumlać raman pra Poncija Piłata.
— Ach, heta byŭ kazačny čas, — šaptaŭ raskazčyk, i vočy ŭ jaho bliščali, — zusim asobnaja kvatera, i jašče piaredni pakojčyk, a tam rakavina z vadoju, — čamuści z asablivym honaram padkresliŭ jon, — maleńkija akiency nad samymi chodnikami, jakija iduć da varotcaŭ. Nasuprać, kroki za čatyry, pad płotam bez, lipa i klon. Aj, aj, aj! Zimoj ja vielmi redka bačyŭ u akiency čyje-niebudź čornyja nohi i čuŭ chrumst sniehu pad imi. A ŭ piečcy ŭ mianie viečna pałaŭ ahoń! Ale raptoŭna pryjšła viasna, i skroź tumannyja šyby ŭbačyŭ ja pierš hołyja, a potym apranutyja ŭ zielaninu kusty bezu. I voś tady, minułaju viasnoju, adbyłosia niešta namnoha bolš cudoŭnaje, čym suma ŭ sto tysiač rubloŭ. A heta, pahadziciesia, vialikija hrošy.
— Heta praŭda, — zhadziŭsia Ivan, jaki ŭvažliva słuchaŭ.
— Ja adčyniŭ akienca i siadzieŭ u druhim, zusim maleńkim pakojčyku, — hosć pačaŭ admiervać rukami, — aha… voś kanapa, a nasuprać druhaja kanapa, a miž imi stolik, na im cudoŭnaja načnaja lampa, a da akienca bližej knihi, tut maleńki piśmovy stolik, a ŭ pieršym pakoi — vialiki pakoj, čatyrnaccać mietraŭ, — knihi, knihi i piečka. Aj, jakaja ŭ mianie była mebla!
Niezvyčajna pachnie bez! I hałava maja robicca lohkaja ad stomlenasci, i Piłat padlataŭ da kanca…
— Biełaja mancija, čyrvony padboj! Razumieju! — uskliknuŭ Ivan.
— Zusim pravilna! Piłat padlataŭ da svajho kanca, i ja ŭžo viedaŭ, što apošnija słovy ramana buduć: „…piaty prakuratar Judei, konnik Poncij Piłat”. Nu, viadoma, ja vychodziŭ pahulać. Sto tysiač — vializnaja suma, i ŭ mianie byŭ cudoŭny šery harnitur. Išoŭ u jaki-niebudź niedarahuju restaracyju. Na Arbacie była cudoŭnaja restaracyja, nie viedaju, ci josć jana ciapier.
Tut vočy ŭ hoscia šyroka raspluščylisia, i jon praciahvaŭ šaptać, hledziačy na poŭniu:
— Jana niesła ŭ rukach zusim drennyja, tryvožnyja žoŭtyja kvietki. Čortviedama jak ich zavuć, ale jany čamuści pieršyja zjaŭlajucca ŭ Maskvie. I hetyja kvietki vielmi vyrazna vidnielisia na čornym jaje viasnovym palito. Jana niesła žoŭtyja kvietki! Niadobry koler. Jana zaviarnuła z Cviarskoje vulicy ŭ zavułak i tut azirnułasia. Nu, Cviarskuju vy viedajecie? Pa Cviarskoj išli tysiačy ludziej, ale ja ručajusia, što ŭhledzieła jana tolki mianie adnaho i pahladzieła nie skazać kab tryvožna, a navat niejak baluča. I mianie ŭraziła nie hetak jaje pryhažosć, jak niezvyčajnaja, nikim niazviedanaja adzinota ŭ vačach!
Padparadkujučysia hetamu žoŭtamu znaku, ja taksama skiravaŭ u zavułak i pajšoŭ pa jaje sladach. My išli pa zvilistym ciesnym zavułku moŭčki, jana pa adnym baku, ja — pa druhim. I nie było, ujavicie, u zavułku ni dušy. Ja pakutavaŭ, tamu što mnie zdałosia, što z joj nieabchodna zahavaryć, i bajaŭsia, što nie zmahu pramović i słova, a jana pojdzie, i ja nikoli bolej jaje nie spatkaju.
I, ujavicie, raptam zahavaryła jana:
— Vam padabajucca maje kvietki?
Ja cudoŭna pamiataju, jak prahučaŭ jaje hołas, nizki davoli, sa zryvam, i, jak heta ni niedarečna, zdałosia, što recha ŭdaryła ŭ zavułku i adbiłasia ad brudnaje žoŭtaje sciany. Ja chutka pierajšoŭ na jaje bok, nabliziŭsia i adkazaŭ:
— Nie.
Jana pahladzieła na mianie zdziŭlena, a ja raptam i zusim niečakana zrazumieŭ, što ŭsio žyccio lubiŭ voś hetuju žančynu! Voś dyk štuka, ha? Vy, viadoma, skažacie, varjat?
— Ničoha ja nie havaru, — uskliknuŭ Ivan i dadaŭ: — Prašu, dalej!
I hosć praciahvaŭ:
— Aha, jana pahladzieła na mianie zdziŭlena, a potym spytałasia:
— Vy naohul nie lubicie kvietki?
U jaje hołasie, jak mnie zdałosia, była varožasć. Ja pajšoŭ pobač z joju, starajučysia isci ŭ nahu, i, nadziva, nie adčuvaŭ siabie niajomka.
— Nie, ja lublu kvietki, ale nie hetakija, — skazaŭ ja.
— A jakija?
— Ja ružy lublu.
Tut ja paškadavaŭ, što skazaŭ takoje, tamu što jana vinavata ŭsmichnułsia i kinuła svaje kvietki ŭ kanavu. Krychu razhubleny, ja ŭsio ž padniaŭ ich i padaŭ joj, ale jana ŭsmichnułasia, nie ŭziała kvietki, i ja panios ich u rukach.
Hetak išli niejki čas moŭčki, pakul jana nie vyrvała kvietki z maich ruk i nie kinuła ich na bruk, potym usunuła svaju ruku ŭ palčatcy z rastrubam u maju, i my pajšli dalej pobač.
— Dalej, — skazaŭ Ivan, — i nie prapuskajcie, kali łaska, ničoha.
— Dalej? — pierapytaŭ hosć. — Što ž, dalej vy možacie i sami ŭsio ŭhadać. — Jon raptam niečakana vycier slazu pravym rukavom i pradoŭžyŭ: — Kachannie zjaviłasia nam, jak z-pad ziamli vyskakvaje zabojca ŭ zavułku, i spapialiła nas abaich.
Hetak bje małanka, hetak pracinaje finski nož!
Jana ž, darečy, scviardžała potym, što heta praŭda, što kachali my adno adnaho daŭnym-daŭno, ale nie viedali adno adnaho, nikoli nie bačylisia, i što jana žyła z druhim čałaviekam, i ja tam tady… z hetaj, jak jaje…
— Z kim? — spytaŭsia Biazdomny.
— Z hetaj… nu… z hetaj, nu… — adkazaŭ hosć i zapstrykaŭ palcami.
— Vy byli žanaty?
— Aha, voś ja vam i pstrykaju… Na hetaj… Varačcy, Maniečcy… nie, Varačcy… jašče sukienka pałasataja… muziej… chacia ja nie pamiataju.
Dyk voś, jana havaryła, što z žoŭtymi kvietkami ŭ rukach jana vyjšła ŭ toj dzień, kab ja jaje narešcie znajšoŭ, i kali b heta nie zdaryłasia, jana atruciłasia b, tamu što žyccio ŭ jaje było pustoje.
Tak, kachannie pranizała nas imhnienna. Ja viedaŭ pra heta ŭ toj samy dzień, užo praz hadzinu, kali my apynulisia nieŭprykmiet la Kramloŭskaje sciany, na nabiarežnaj.
My razmaŭlali hetak, byccam razvitalisia tolki ŭčora, byccam viedali adno adnaho mnoha hadoŭ. My damovilisia spatkacca zaŭtra tam, na Maskvie-race, i sustrelisia. Travieńskaje sonca sviaciła nam. I chutka, chutka stała hetaja žančyna majoj tajnaju žonkaju.
Jana prychodziła da mianie kožny dzień, a čakać jaje ja pačynaŭ zranku. Čakannie hetaje ŭvasablałasia ŭ pierastaŭlannie na stale pradmietaŭ. Za dziesiać chvilin ja siadaŭ da akienca i pačynaŭ prysłuchoŭvacca, ci nie hruknuć stareńkija varotcy. I jaki kurjoz: da spatkannia z joj u naš dvoryk mała chto prychodziŭ, a dakładniej, nichto nie prychodziŭ, a ciapier mnie zdavałasia, što ŭvieś horad nakiravaŭsia siudy. Hruknuć varotcy, hruknie serca, i, ujavicie, na ŭzroŭni majho tvaru za akiencam abaviazkova niečyja brudnyja boty. Tačylščyk. Nu, kamu patrebny tačylščyk u našym dvary? Što tačyć? Jakija nažy?
Jana zachodziła praz varotcy adzin raz, a ŭdaraŭ serca ja adčuvaŭ nie mieniej čym dzieviać. Ja nie chłušu. A potym, kali prychodziŭ pryznačany čas i strełka pakazvała poŭdzień, jano navat i nie pierastavała bicca da taho času, pakul biez stuku, amal biasšumna nie raŭnialisia z aknom tufli z čornymi zamšavymi nakładkami-bantami, sa stalovymi spražkami.
Časam jana zatrymlivałasia la druhoha akienca, pahrukvała naskom u škło. U adno imhniennie ja apynaŭsia la akna, ale tuflik znikaŭ, čorny šoŭk, jaki zasłaniaŭ sviatło, znikaŭ, — ja išoŭ joj admykać.
Nichto nie viedaŭ pra našu suviaź, za heta ja ručajusia, chacia tak nikoli nie byvaje. Nie viedaŭ jaje muž, nie viedali znajomyja. U starym asabniačku, dzie mnie naležaŭ hety padval, viedali, viadoma, bačyli, što prychodzić da mianie niejkaja žančyna, ale imia jaje nie viedali.
— A chto jana takaja? — spytaŭsia Ivan, strašenna zacikaŭleny luboŭnaju historyjaj.
Hosć zrabiŭ žest, jaki abaznačaŭ, što jon nikoli i nikomu pra heta nie skaža, i praciahvaŭ svoj raskaz.
Ivan daviedaŭsia, što majstar i nieznajomka pakachali adno adnaho hetak mocna, što stali zusim nierazłučnyja. Ivan vyrazna ŭiaŭlaŭ užo i dva pakojčyki ŭ padvale asabniačka, u jakich zaŭsiody było pryciemna z-za kustoŭ bezu i z-za płota. Čyrvonuju abšarpanuju meblu, biuro, na im hadzinnik, jaki zvinieŭ praz kožnaje paŭhadziny, i knihi, knihi ad pafarbavanaje padłohi da zakuranaje stoli, i piečku.
Ivan daviedaŭsia, što jaho hosć i tajnaja žonka ŭžo ŭ pieršyja dni pryjšli da vyvadu, što zvioŭ ich na rahu Cviarskoje sam los i što stvorany jany adno dla adnaho naviek.
Ivan daviedaŭsia z hoscievaha raskazu, jak bavili dzień zakachanyja. Jana prychodziła i spačatku padviazvała fartuch, u vuzkim piarednim pakojčyku, dzie znachodziłasia taja samaja rakavina, jakoj čamuści hetak hanaryŭsia biedny chvory, na draŭlanym stale zapalvała hazavuju plitku i hatavała stravu i staviła jaje ŭ pieršym pakoi na avalnym stale. Kali išli travieńskija navalnicy i la samych padslepavatych voknaŭ šumna imčała da padvarotni vada z pahrozaj zatapić apošni prytułak, zakachanyja zapalvali ŭ piečcy i piakli bulbu. Ad bulby išła para, pryharełaja čornaja bulbianaja skarynačka čarniła palcy. U padvalčyku čuŭsia smiech, drevy ŭ sadzie skidali złomanyja halinki i sukviecci. Kali skončylisia navalnicy i prajšło dušnaje leta, u vazie zjavilisia doŭhačakanyja abaimi ružy.
Toj, chto nazvaŭ siabie majstram, pracavaŭ, a jana zapuskała ŭ vałasy tonkija, z vostra natočanymi paznohciami palcy, pieračytvała napisanaje, a skončyŭšy, šyła voś hetuju samuju šapačku. Časam jana prysiadała la nižnich palic abo stajała na kresle la vierchnich i anučkaju vycirała sotni pylnych pieraplotaŭ. Jana abiacała jamu słavu, jana padhaniała jaho i voś tady i pačała nazyvać jaho majstram. Jana čakała hetych paabiacanych užo apošnich słoŭ pra piataha prakuratara Judei, naraspieŭ i hučna paŭtarała asobnyja skazy, jakija joj padabalisia, i havaryła, što ŭ hetym ramanie jaje žyccio.
Ion byŭ dapisany ŭ žniŭni miesiacy, byŭ addadzieny niejkaj nieviadomaj mašynistcy, i taja pieradrukavała jaho ŭ piaci ekziemplarach. I narešcie pryjšoŭ čas, kali daviałosia pakinuć tajny prytułak i vyjsci ŭ žyccio.
— I ja vyjšaŭ u žyccio, trymajučy jaho ŭ rukach, i tady majo žyccio skončyłasia, — prašaptaŭ majstar i apusciŭ hałavu, i doŭha chistałasia žurbotnaja čornaja šapačka z litaraj „M”. Jon pavioŭ dalej svoj raskaz, ale toj zrabiŭsia krychu błytanym. Možna było zrazumieć tolki, što z Ivanavym hosciem adbyłasia niejkaja katastrofa.
— Ja ŭpieršyniu trapiŭ u litaraturny sviet, ale ciapier, kali ŭsio ŭžo skončyłasia i maja pahibiel vidavočnaja, uspaminaju pra jaho z žacham! — uračysta prašaptaŭ majstar i padniaŭ ruku. — Tak, jon nadzvyčaj uraziŭ mianie, aj, jak uraziŭ!
— Chto? — ledź čutna šapnuŭ Ivan, bajučysia pierabić uschvalavanaha raskazčyka.
— Dy redaktar, ja ž havaru pra redaktara. Aha, jon pračytaŭ. Jon hladzieŭ na mianie, niby ŭ mianie ščaka raspuchła ad flusu, niejak kasavuryŭsia ŭ kut i byccam chichiknuŭ. Jon biez patreby kamiačyŭ manuskrypt i navat krachtaŭ. Pytanni, jakija jon mnie zadavaŭ, zdalisia mnie varjackimi. Nie havaryŭ ničoha pra sutnasć ramana, a pytaŭsia ŭ mianie, chto ja taki i adkul uziaŭsia, ci daŭno ja pišu i čamu pra mianie ničoha nie było čuvać raniej, i navat zadaŭ, pa-mojmu, zusim idyjockaje pytannie: chto heta padbuchtoryŭ mianie napisać raman na hetu dziŭnuju temu?
Narešcie jon mnie nadakučyŭ, i ja spytaŭsia ŭ jaho ŭ łob — budzie jon drukavać moj raman ci nie budzie.
Tut jon zamitusiŭsia, pačaŭ pra niešta marmytać i zajaviŭ, što sam vyrašyć hetaje pytannie nie moža, što z maim tvoram pavinny paznajomiccca inšyja siabry redkalehii, asabista krytyki Łatunski i Aryman i litaratar Mscisłaŭ Łaŭrovič. Jon paprasiŭ mianie pryjsci praz dva tydni.
Ja pryjšoŭ praz dva tydni, sa mnoj havaryła niejkaja dziavula z kasymi ad pastajannaj chłusni vačyma.
— Heta Łapšonnikava, sakratar redakcyi, — z usmieškaju skazaŭ Ivan, jaki dobra viedaŭ toj sviet, pra jaki hetak hnieŭna havaryŭ jaho hosć.
— Mahčyma, — adrezaŭ toj, — dyk voś, u jaje ja atrymaŭ svoj raman, užo dobra zašmalcavany i rastrapany. Starajučysia nie sustrakacca pozirkami, Łapšonnikava paviedamiła mnie, što redakcyja maje materyjałaŭ na dva hady napierad i tamu pytannie ab nadrukavanni majho ramana adpadaje, jak jana skazała.
— Što ja pamiataju pasla hetaha? — marmytaŭ majstar i paciraŭ skroniu. — Aha, apałyja čornyja pialostki na tytulnym liscie i jašče vočy majoj siabroŭki. Tak, hetyja vočy ja pamiataju.
Raskaz Ivanavaha hoscia rabiŭsia ŭsio bolš błytanym, usio bolš uznikała niedahavorak. Jon havaryŭ niešta pra kasy doždž i adčaj u padvalnym prytułku, pra toje, što chadziŭ jašče niekudy. Šeptam uskrykvaŭ, što jon jaje, jakaja padachvočvała jaho na baraćbu, ni ŭ čym nie vinavacić, nie, nie vinavacić!
— Pamiataju, pamiataju hety praklaty ŭkładny list u hazietu, — marmytaŭ hosć i abmaloŭvaŭ u pavietry hazietny list, i Ivan zdahadaŭsia z dalejšych błytanych skazaŭ, što niejki inšy redaktar nadrukavaŭ vialiki ŭryvak z ramana taho, chto nazvaŭ siabie majstram.
Z jaho słoŭ, nie bolej jak praz dva dni ŭ druhoj haziecie zjaviŭsia artykul krytyka Arymana, jaki nazyvaŭsia „Vorah pad kryłom u redaktara”, u im havaryłasia, što Ivanaŭ hosć, vykarystaŭšy niaŭvažlivasć i nieadukavanasć redaktara, zrabiŭ sprobu praciahnuć u druk apałohiju Isusa Chrysta.
— A, pamiataju, pamiataju! — uskryknuŭ Ivan. — Ale ja zabyŭ vaša prozvišča!
— Nie budziem čapać majo prozvišča, paŭtaraju, jaho bolej niama, — adkazaŭ hosć. — Sprava nie ŭ im. Praz dzień u druhoj haziecie za podpisam Mscisłava Łaŭroviča zjaviŭsia druhi artykul, dzie aŭtar jaho prapanoŭvaŭ udaryć, i jak sled udaryć, pa piłatčynie i pa tym bahamazie, jaki ŭzdumaŭ praciahnuć (znoŭ hetaje praklataje słova!) jaje ŭ druk.
Asłupianieły ad hetaha słova „piłatčyna”, ja razharnuŭ treciuju hazietu. Tut byli dva artykuły: adzin Łatunskaha, a druhi — padpisany litarami „N.E.”. Zapeŭnivaju vas, što tvory Arymana i Łaŭroviča možna ličyć tolki žartam u paraŭnanni z napisanym Łatunskim. Dastatkova vam skazać, što nazyvaŭsia artykul „Vajaŭničy staravier”. Ja hetak zachapiŭsia čytanniem artykuła pra siabie, što navat nie zaŭvažyŭ, jak jana (dzviery nie byli zamknionyja) paŭstała pierada mnoj z mokrym parasonam u rukach i z mokrymi hazietami. U jaje ŭ vačach byŭ ahoń, ruki dryžali i byli chałodnyja. Spačatku jana kinułasia całavać mianie, potym achrypłym hołasam, stukajučy kułakom pa stale, skazała, što atrucić Łatunskaha.
Ivan niejak zbiantežana pakrachtaŭ, ale ničoha nie skazaŭ.
— Nadyšli zusim čornyja dni. Raman byŭ napisany, rabić bolš nie było čaho, i my aboje žyli tym, što siadzieli na dyvanku pierad piečkaj i hladzieli na ahoń. Chacia ciapier my časciej razłučalisia. Jana pačała chadzić na prahułku. A sa mnoj zdaryłasia pryhoda, jak heta było niaredka ŭ maim žycci… U mianie raptam zjaviŭsia siabra. Tak, tak, ujavicie sabie, ja naohul nie schilny zbližacca z ludźmi, maju hetakuju djabalskuju schilnasć: sychodžusia z ludźmi ciažka, niedavierlivy, padazrony. I — ujavicie sabie, pry ŭsim hetym abaviazkova mnie ŭ dušu pranikaje chto-niebudź niepradbačany, niečakany i z vyhladu čortviedama na kaho padobny, i jon mnie bolš za ŭsich i spadabajecca.
Dyk voś, u tuju praklatuju paru adčynilisia varotcy našaha sadzika, dzianiok, jašče pamiataju, byŭ hetaki pryjemny, vosieński. Jaje nie było doma. I praz varotcy ŭvajšoŭ čałaviek, jon zajšoŭ u dom pa niejkaj spravie da majho zabudoŭščyka, potym zajšoŭ u sad i niejak vielmi chutka paznajomiŭsia sa mnoj. Nazvaŭsia jon žurnalistam. Spadabaŭsia jon mnie hetak, što ja dasiul, ujavicie, časam uspaminaju pra jaho i sumuju biez jaho. Dalej — bolej, jon pačaŭ zazirać da mianie. Ja daviedaŭsia, što jon chałasciak, što žyvie pobač prykładna ŭ hetakaj samaj kvatercy i što jamu ciesna tam, i šmat inšaha. Da siabie jon čamuści nie klikaŭ. Žoncy majoj jon nie spadabaŭsia nadzvyčaj. Ale ja zastupiŭsia za jaho. Jana skazała:
— Jak sabie chočaš, ale hety čałaviek robić na mianie ŭražannie sama niadobraje.
Ja zasmiajaŭsia. Aha, a za što, ułasna, jon mnie spadabaŭsia? Sprava ŭ tym, što čałaviek biez siurpryza znutry, u svaim kuferačku, nie cikavy. Hetaki siurpryz u svaim kuferku Ałaizij (ia zabyŭsia skazać, što majho novaha znajomaha zvali Ałaizij Maharyč) — mieŭ. Kankretna, nidzie da hetaha ja nie sustrakaŭ i nie ŭpeŭnieny, što jašče sustrenu takoha razumnaha čałavieka, jak Ałaizij. Kali ja nie razumieŭ sensu ŭ jakoj-niebudź hazietnaj zamietcy, Ałaizij rastłumačvaŭ jaje mnie litaralna za adnu chvilinu, i było vidać, što tłumačyć jamu było zusim prosta. Hetaksama i žycciovymi zjavami i prablemami. Ale mała i hetaha. Začaravaŭ mianie Ałaizij svaim apantanym zachaplenniem litaraturaj. Jon nie supakoiŭsia da taho času, pakul nie ŭhavaryŭ mianie pračytać jamu moj raman ad pačatku da kanca, pryčym pra raman jon adhuknuŭsia vielmi dobra, ale z nievierahodnaj dakładnasciu, byccam prysutničaŭ pry hetym, raskazaŭ pra ŭsie zaŭvahi redaktara, što datyčyli hetaha ramana. Jon traplaŭ dakładna. Akramia hetaha, jon zusim pierakanaŭča rastłumačyŭ mnie, i ja zdahadvaŭsia, što jon nie pamylajecca, čamu moj raman nie moža być nadrukavany. Jon havaryŭ prosta: razdziel voś hety isci nie moža…
Artykuły nie kančalisia. Z pieršych ja smiajaŭsia. Ale čym bolej ich zjaŭlałasia, tym bolej mianialisia i maje adnosiny da ich. Druhaja stadyja była — zdziŭlennie. Niešta na redkasć falšyvaje i niaŭpeŭnienaje adčuvałasia litaralna ŭ kožnym radku kožnaha z hetych artykułaŭ, niahledziačy na ich pahrozlivy i ŭpeŭnieny ton. Mnie ŭsio zdavałasia, što aŭtary hetych artykułaŭ havorać — i ja nie moh pazbavicca hetaha adčuvannia, — nie toje što chočuć skazać i što lutasć u ich ad hetaha. A potym, ujavicie sabie, pryjšła i treciaja stadyja, stadyja strachu. Nie, nie ad samich artykułaŭ, zrazumiejcie, ale strach z-za inšych, jakija nie majuć adnosin da ramana, rečaŭ. Hetak, da prykładu, ja pačaŭ bajacca ciemry. Adnym słovam, pačałasia stadyja psichičnaje chvaroby. Varta mnie było pierad snom patušyć lampu ŭ maleńkim pakojčyku, jak pačynała zdavacca, što praz akienca, choć jano było i maleńkaje, ułazić niejki sprut z vielmi doŭhimi i chałodnymi ščupalcami. I spać mnie daviałosia sa sviatłom.
Maja kachanaja vielmi zmianiłasia (pra spruta ja joj, viadoma, nie havaryŭ, ale jana bačyła, što sa mnoj niešta niadobraje), pachudzieła i pabialeła, pierastała smiajacca i ŭsio prasiła ŭ mianie prabačyć joj za toje, što jana raiła mnie, kab ja nadrukavaŭ uryvak. Jana havaryła, kab ja kinuŭ usio, pajechaŭ na poŭdzień da Čornaha mora, patraciŭ na heta hrošy, jakija zastalisia ad sta tysiač.
Jana vielmi nastojvała, a ja, kab nie spračacca (niešta padkazvała mnie, što jechać da Čornaha mora nie daviadziecca), abiacaŭ joj zrabić heta na dniach. Ale jana skazała, što sama voźmie mnie bilet. Tady ja dastaŭ usie svaje hrošy, tysiač dziesiać, i addaŭ joj.
— Našto hetak mnoha? — zdziviłasia jana.
Ja skazaŭ niešta pra toje, što bajusia zładziejaŭ i prašu patrymać hrošy da majho adjezdu. Jana ŭziała ich, pakłała ŭ sumačku, pačała całavać mianie i havaryć, što joj było b lahčej pamierci, čym pakidać mianie ŭ takim stanoviščy adnaho, ale jaje čakajuć, jana nie moža nie padparadkavacca hetaj nieabchodnasci, što jana pryjdzie zaŭtra. Jana ŭprošvała mianie nie bajacca ničoha.
Heta było nadviačorkam, u siaredzinie kastryčnika. I jana pajšła. Ja loh na kanapu i zasnuŭ z niezapalenaj lampaju. Pračnuŭsia ja ad adčuvannia, što sprut tut. Vobmackam u ciemry ja ledźvie zmoh zapalić lampu. Kišenny hadzinnik pakazvaŭ dzvie hadziny nočy. Ja loh zachvarełym, a pračnuŭsia zusim chvory. Ja zrabiŭsia čałaviekam, jaki ŭžo nie vałodaje saboj. Ja ŭskryknuŭ, u mianie zjaviłasia dumka ŭciakać da niekaha, chacia b da majho zabudoŭščyka navierch. Ja zmahaŭsia sam z saboju, jak ašaleły. U mianie chapiła siły dabracca da piečki i zapalić drovy. Kali jany zatraščali i až zabryńčali dzviercy, mnie zrabiłasia krychu lahčej… Ja kinuŭsia ŭ piaredni pakoj, zapaliŭ sviatło, znajšoŭ butelku biełaha vina, adkarkavaŭ jaje i pačaŭ pić vino z rylca. Ad hetaha strach krychu pryhłuch, i, urešcie, ja nie pabieh da zabudoŭščyka i viarnuŭsia nazad da piečki. Ja adčyniŭ dzviercy hetak, što žar pačaŭ apalvać mnie tvar i ruki, i šaptaŭ:
— Zdahadajsia, što sa mnoj zdaryłasia biada. Pryjdzi, pryjdzi, pryjdzi!
Ale nichto nie pryjšoŭ. U piečcy roŭ ahoń, u vokny łupiŭ doždž. Tady zdaryłasia apošniaje. Ja dastaŭ z šuflady takija ciažkija spisy ramana i čarnavyja sšytki i pačaŭ palić ich. Heta strašenna ciažka rabić, tamu što spisanaja papiera haryć nieachvotna. JA, łamajučy paznohci, razdziraŭ sšytki, staviŭ ich pamiž palenami i kačarhoju razvarušvaŭ listy. Časam popiel pieramahaŭ mianie, dušyŭ połymia, ale ja zmahaŭsia, i raman z upartym supraciŭlenniem usio ž hinuŭ. Znajomyja słovy milhali pierada mnoj, žaŭcizna niaŭmolna paŭzła znizu ŭhoru pa staronkach, ale słovy ŭsio ž prastupali na ich. Jany znikali tolki tady, kali papiera čarnieła, i ja z lutasciu dabivaŭ jaje.
U hety čas u akno niechta pačaŭ cichieńka drapacca. Serca majo padskočyła, i ja apusciŭ apošni sšytak u ahoń i padbieh admykać dzviery. Cahlanyja prystupki viali z padvała da dzviarej na dvor. Spatykajučysia, ja padbieh da dzviarej i cicha spytaŭsia:
— Chto tam?
I hołas, jaje hołas, adkazaŭ mnie:
— Heta ja.
Nie pamiataju, jak ja spraviŭsia z łancužkom i klučom. Jak tolki ŭvajšła, jana adrazu ž prypała da mianie, usia mokraja, z mokrymi ščokami i rastrapanymi vałasami. Jana ŭsia kałaciłasia. Ja moh tolki pramović adno słova:
— Ty… ty? — i hołas moj abarvaŭsia, my pabiehli ŭniz.
Jana vyzvaliłasia ŭ piarednim pakoi ad palito, i my chucieńka ŭvajšli ŭ pieršy pakoj. Jana cicha ŭskryknuła i hołymi rukami vykinuła z piečki na padłohu apošniaje, što tam zastavałasia, pačak, jaki ŭžo zaniaŭsia znizu. Dym napoŭniŭ pakoj adrazu. Ja nahami zataptaŭ ahoń, a jana ŭpała na kanapu i zapłakała adčajna i niastrymna.
Kali jana zacichła, ja skazaŭ:
— Ja ŭznienavidzieŭ hety raman, i ja bajusia. Ja chvory. Mnie strašna.
Jana ŭstała i zahavaryła:
— Boža, jaki ty chvory! Za što, za što heta? Ale ja vyratuju ciabie, ja ciabie vyratuju! Što ž heta takoje?
Ja bačyŭ jaje apuchłyja ad dymu i sloz vočy, adčuvaŭ, jak chałodnyja ruki hładziać moj łob.
— Ja ciabie vyleču, vyleču, — marmytała jana i ŭpivałasia mnie ŭ plečy, — ty adnoviš jaho. Čamu, čamu ja nie pakinuła sabie adzin ekziemplar!
Jana askaliłasia ad złosci, niešta jašče havaryła niezrazumiełaje. Potym scisnuła huby i pačała zbirać i razhładžvać abharełyja arkušy. Heta byŭ niejki razdziel z siaredziny ramana, nie pamiataju jaki. Jana akuratna skłała abharełyja listki, zaharnuła ich u papieru, zviazała stužkaj. Jana avałodała saboj i dziejničała rašuča. Jana zapatrabavała vina, vypiła i zahavaryła spakojna.
— Voś jak davodzicca płacić za chłusniu, — havaryła jana, — i bolej ja nie chaču łhać. Ja zastałasia b u ciabie zaraz, ale mnie nie chočacca heta rabić takim čynam. Ja nie chaču, kab u jaho ŭ pamiaci zastałosia, što ja ŭciakła ad jaho nočču. Jon nikoli nie zrabiŭ mnie ničoha błahoha. Jaho vyklikali niečakana, u ich na zavodzie pažar. Ale jon chutka vierniecca. Ja pahavaru z im zaŭtra ranicaj, skažu, što ja kachaju druhoha, i nazaŭsiody viarnusia da ciabie. Skažy mnie, moža, ty nie chočaš hetaha?
— Biednaja maja, biednaja, — skazaŭ ja joj, — ja nie dapušču, kab ty heta zrabiła. Mnie budzie drenna, i ja nie chaču, kab ty hinuła razam sa mnoj.
— Tolki heta pieraškoda? — spytałasia jana i nabliziła svaje vočy da maich.
— Tolki heta.
Jana strašenna ažyviłasia, prypała da mianie, abviła šyju rukami i skazała:
— Ja hinu razam z taboju. Ranicaj ja budu ŭ ciabie.
I voś apošniaje, što ja pamiataju ŭ svaim žycci, heta — pałoska sviatła z piaredniaha pakoja i ŭ hetaj pałoscy sviatła jaje latučuju pasmačku, jaje bieret i jaje poŭnyja rašučasci vočy. Jašče pamiataju jaje čornuju postać na parozie ŭ dzviarach i bieły pakunak.
— Ja pravioŭ by ciabie, ale niama siły viarnucca nazad, ja bajusia.
— Nie bojsia. Paciarpi niekalki hadzin. Zaŭtra ranicaj ja budu ŭ ciabie. — Heta byli jaje apošnija słovy ŭ maim žycci. — Cicha, — raptam pierapyniŭ sam siabie chvory i padniaŭ vialiki palec, — niespakojnaja sionnia miesiačnaja noč.
Ion znik na bałkonie. Ivan čuŭ, jak prajechali kalosiki pa kalidory, niechta słaba ŭschlipnuŭ ci ŭskryknuŭ.
Kali ŭsio zacichła, hosć viarnuŭsia i paviedamiŭ, što 120-ty pakoj atrymaŭ žychara. Pryviezli niejkaha, jon prosić, kab jamu viarnuli hałavu. Abodva subiasiedniki tryvožna pamaŭčali, ale supakoilisia i viarnulisia da pierapynienaha apaviadannia. Hosć tolki adkryŭ rot, ale nočka sapraŭdy była niespakojnaja. Hałasy jašče byli čuvać na kalidory, i hosć pačaŭ havaryć Ivanu hetak cicha na vucha, što toje, što jon raskazaŭ, stała viadoma tolki adnamu paetu, za vyklučenniem chiba tolki pieršaha skaza:
— Praz čverć hadziny pasla taho, jak jana pakinuła mianie, mnie ŭ akno pahrukali…
Toje, pra što raskazvaŭ chvory na vucha, vidać, vielmi chvalavała jaho. Sutarhi čas ad času prabiahali pa tvary. U jaho ŭ vačach płavali i ŭspychvali strach i lutasć. Raskazčyk pakazvaŭ rukoju niekudy na poŭniu, jakaja daŭno pajšła z bałkona. Tolki tady, kali pierastali čucca zvonku ŭsialakija huki, hosć adchiliŭsia ad Ivana i pačaŭ havaryć hučniej.
— Aha, dyk voś, u siaredzinie studzienia, nočču, u tym samym palito, ale z adarvanymi huzikami, ja tuliŭsia ad choładu ŭ maim dvoryku. Zzadu ŭ mianie byli hurby, jakija pachavali bezavyja kusty, a napieradzie i ŭnizie — słabieńka asvietlenyja, zaštoranyja akiency majoj kvatery, ja prypaŭ da adnaho z ich, prysłuchaŭsia — u maich pakojach ihraŭ patefon. Heta ŭsio, što mnie ŭdałosia pačuć. Ale ŭbačyć ničoha nie moh. Ja pastajaŭ krychu i vyjšaŭ za varotcy ŭ zavułak. U im hulała miacielica. Sabaka, jaki kinuŭsia pad nohi, spałochaŭ mianie, i ja pierabieh na druhi bok vulicy. Choład i strach, jakija zrabilisia maimi spadarožnikami, davodzili mianie da adčaju. Isci mnie nie było kudy, i prasciej za ŭsio było kinucca pad tramvaj na toj vulicy, kudy vychodziŭ moj zavułak. Zdalok ja bačyŭ hetyja napoŭnienyja sviatłom, abledzianiełyja skrynki i čuŭ ich miarzotny skryhat na marozie. Ale, darahi moj susied, usia štuka ŭ tym, što strach vałodaŭ kožnaju kletačkaju majho cieła. I hetak ža, jak i sabaki, ja bajaŭsia tramvaja. Tak, horšaj za maju chvarobu ŭ hetym budynku niama, zapeŭnivaju vas.
— Ale ž vy mahli paviedamić joj, — skazaŭ Ivan, spačuvajučy biedałahu, — akramia taho, u jaje ž vašy hrošy? Jana ž ich, viadoma, zachavała?
— Nie sumniavajciesia, viadoma zachavała. Ale vy, vidać, mianie nie razumiejecie? Albo, pravilniej, ja straciŭ byłuju zdolnasć apisvać što-niebudź. Mnie, darečy, nie nadta hetaha škada, bo mnie bolej heta nie spatrebicca. Pierad joj by lehła, — hosć sviata pahladzieŭ u načnuju ciemru, — lehła b piśmo z varjackaha doma. Chiba ž možna pasyłać piśmy, kali ŭ ciabie taki adras? Dušeŭnachvory? Vy žartujecie, moj darahi! Nie, zrabić jaje niaščasnaju, na heta ja niazdolny.
Ivan nie zmoh zapiarečyć, ale maŭklivy Ivan spačuvaŭ hosciu, pieražyvaŭ za jaho. A toj kivaŭ ad pakutlivych uspaminaŭ hałavoju ŭ čornaj šapačcy i havaryŭ:
— Biednaja žančyna. Darečy, u mianie josć spadziavannie, što jana zabyła pra mianie!
— Ale ž vy možacie vylečycca… — niasmieła skazaŭ Ivan.
— Ja nievylečny, — spakojna adkazaŭ hosć, — kali Stravinski havoryć, što viernie mianie da žyccia, ja jamu nie vieru. Jon humanny čałaviek i prosta choča suciešyć mianie. Nie havaru, što mnie nie palahčeła namnoha. Aha, dzie ja spyniŭsia? Maroz i hetyja latučyja tramvai. Ja viedaŭ, što klinika hetaja ŭžo adčyniłasia, i praz uvieś horad piaškom pajšoŭ da jaje. Varjactva! Za horadam ja, mabyć, zamiorz by, ale vyratavała vypadkovasć. Niešta sapsavałasia ŭ mašynie, ja padyšoŭ da šafiora, heta było kiłamietry čatyry za zastavaju, i, na majo zdziŭlennie, jon paspahadaŭ mnie. Mašyna jechała siudy. I jon pavioz mianie. Ja adkupiŭsia tolki tym, što admaroziŭ palcy na levaj nazie. Ale ich vylečyli. I voś čacviorty miesiac ja tut. I viedajecie, ja zrazumieŭ, što tut davoli dobra. Nie treba na mnohaje zamachvacca, darahi moj susied, dalboh! Ja voś, naprykład, chacieŭ abjechać uvieś ziamny šar. Ale, akazvajecca, mnie heta nie sudžana. Ja baču tolki maleńki kavałačak hetaha šara. Dumaju, što heta nie sama lepšaje, što josć na im, ale, paŭtaraju, što heta nie tak užo i drenna. Voś pryjdzie leta da nas, na bałkonie zaŭiecca plušč, jak abiacaje Praskoŭia Fiodaraŭna. Klučy dali mnie prastoru. A nočču budzie poŭnia. A, jana ŭžo pajšła! Sviažeje. Noč pieravaliła za poŭnač. Mnie para.
— Skažycie, a što było dalej z Iiešua i Piłatam, — paprasiŭ Ivan, — ja chaču ŭsio viedać.
— Aj, nie, nie, — chvaravita pierasmyknuŭsia i adkazaŭ hosć, — ja nie mahu biez dryžykaŭ uspaminać moj raman. A vaš znajomy z Patryjarchavych zrabiŭ by heta lepš za mianie. Dziakuj za havorku. Da sustrečy.
I pakul Ivan uspieŭ apamiatacca, rašotka z cichim zvonam začyniłasia, i hosć znik.