ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY

Spokój. Musi zachować spokój i pozwolić, żeby płyn wniknął w jego żyły. Niech zdziała te swoje cuda. Czuł już z wolna jego moc.

Nie potrzebował więcej fizycznej siły. Kobieta była drobna i lekka. W pobliżu wciąż rozlegały się krzyki i hałasy, nikt nie zwróci uwagi na szelest liści i trzask gałęzi.

Musi się jednak pospieszyć. Musi znaleźć bardziej odosobnione miejsce. Słońce wpadało już za budynki. Nie zostało mu wiele czasu, żeby wszystko przygotować, w tym i siebie. Tego wieczoru będzie inaczej. Czuł to. Tego wieczoru nastąpi wreszcie to, na co czekał. Po prostu to wiedział.

Zatrzymał się i odwrócił, patrząc na półnagie ciało kobiety, ciągnącej za sobą nogami liście i chrust. Uśmiechnął się, widząc, że jej odkryta pierś unosi się lekko w słabym oddechu, ledwie dostrzegalnym. To dobrze. Ona wciąż żyje. Zaczął dalej ciągnąć. Tak, był zupełnie pewny, że to się zdarzy tego wieczoru. Tego wieczoru nareszcie to zobaczy.

Загрузка...