Doktor von Koenigswald, z ogromnym oświęcimskim deficytem w swoim rachunku dobrych uczynków, był drugą ofiarą lodu-9.
Mówił właśnie na temat stężenia pośmiertnego.
— Rigor mortis nie następuje w ciągu kilku sekund — wyjaśniał. — Odwróciłem się od “Papy” dosłownie na chwilę. Bredził…
— Co mówił?
— O bólu, lodzie, Monie… różne rzeczy. I nagle powiedział: “Teraz zniszczę cały świat.”
— Co chciał przez to powiedzieć?
— To jest formułka, jaką bokononiści wypowiadają, kiedy popełniają samobójstwo.
Von Koenigswald podszedł do miednicy z wodą, aby umyć ręce.
— Kiedy znowu spojrzałem na niego — mówił doktor z rękami nad miednicą — już nie żył i był sztywny jak posąg, tak jak pan go teraz widzi. Dotknąłem palcami jego warg. Było w nich coś dziwnego.
Zanurzył ręce w wodzie.
— Ciekawe, jaka substancja… — pytanie zawisło w powietrzu.
Von Koenigswald podniósł ręce i woda z miednicy uniosła się wraz z nimi. Nie była to już woda, lecz półkula lodu-9.
Doktor dotknął końcem języka błękitnobiałej tajemnicy.
Jego wargi pokryły się szronem. W jednej sekundzie zamarł na kamień, zachwiał się i runął.
Błękitnobiała półkula rozbiła się. Odłamki lodu rozsypały się po całej podłodze.
Skoczyłem do drzwi i zacząłem wzywać pomocy.
Zbiegli się żołnierze i służba.
Rozkazałem im sprowadzić natychmiast Franka, Newta i Angelę.
Po raz pierwszy zobaczyłem lód-9.