29. ODESZLI, ALE PAMIĘĆ O NICH POZOSTAŁA

Miałem jeszcze jedną rzecz do załatwienia w Ilium. Chciałem zrobić zdjęcie grobu starego Hoenikkera. Wróciłem więc do swego pokoju, stwierdziłem, że Sandra sobie poszła, wziąłem aparat fotograficzny i wsiadłem do taksówki.

Nadal padał mokry śnieg, szary, dokuczliwy. Pomyślałem sobie, że w tym śniegu nagrobek może być bardzo fotogeniczny i może się nawet nadać na obwolutę mojej książki.

Na cmentarzu dozorca powiedział mi, jak trafić na działkę rodziny Hoenikkerów.

— Trafi pan łatwo — powiedział. — Stoi tam najwyższy pomnik.

Dozorca nie skłamał. Pomnik stanowił alabastrowy phallus wysokości dwudziestu stóp i na trzy stopy gruby. Był cały oblepiony śniegiem.

— Na Boga! — krzyknąłem, wysiadając z taksówki z aparatem fotograficznym w ręku. — Pomnik bardzo odpowiedni dla ojca bomby atomowej! — I wybuchnąłem śmiechem.

Poprosiłem taksówkarza, żeby stanął obok pomnika, tak aby zdjęcie dawało wyobrażenie o jego rozmiarach. Poprosiłem go też, żeby odgarnął śnieg zakrywający nazwisko zmarłego.

Zrobił to, o co go prosiłem.

I wtedy na kolumnie ukazało się wypisane sześciocalowymi literami, jak Boga kocham, słowo MATKA.

Загрузка...