46. BOKONONISTYCZNY SPOSÓB NA CESARZA

Zapytałem Mintonów o sytuację prawną Franklina Hoenikkera, który, będąc grubą rybą w rządzie “Papy” Monzano, był jednocześnie poszukiwany przez policję Stanów Zjednoczonych.

— Ta sprawa została zamknięta — powiedział Minton. — On nie jest już obywatelem Stanów Zjednoczonych, a tam, gdzie teraz przebywa, robi dużo dobrego, więc wszystko jest w porządku.

— Więc on zrezygnował z obywatelstwa?

— Każdy, kto deklaruje posłuszeństwo obcemu rządowi, służy w obcej armii lub obejmują stanowisko w rządzie obcego państwa, traci automatycznie obywatelstwo. Proszę przeczytać swój paszport. Nie można wdawać się w takie jak Frank romanse z innymi państwami i nadal korzystać z opieki Wuja Sama.

— A jak stoją jego sprawy na San Lorenzo?

Minton zważył w dłoni maszynopis, którym się, tak z żoną zaczytywali.

— Jeszcze nie wiem. Autor tej książki twierdzi, że nie najlepiej.

— Co to za książka?

— Jest to jedyna naukowa praca na temat San Lorenzo.

— Z ambicjami naukowymi — powiedziała Claire.

— Z ambicjami naukowymi — powtórzył Minton. — Nie została na razie opublikowana. To jest jeden z pięciu egzemplarzy.

Podał mi maszynopis, zapraszając, żebym go sobie przejrzał.

Otworzyłem maszynopis na stronie tytułowej i stwierdziłem, że nosi on tytuł San Lorenzo. Kraj, historia, ludzie. Autorem był Filip Castle, syn Juliana Castle, zajmujący się hotelarstwem, syn wielkiego altruisty, do którego właśnie jechałem.

Potem otworzyłem maszynopis na — chybił trafił. Przypadkiem trafiłem na miejsce, gdzie była mowa o wyjętym spod prawa świętym mężu wyspy, Bokononie.

Widniał przede mną cytat z Księgi Bokonona. Słowa te wyskakiwały z tekstu i zapadały głęboko w serce. I spotykały się tam z jak najlepszym przyjęciem.

Słowa te były parafrazą sugestii Jezusa, aby oddać cesarzowi to, co cesarskie.

W wersji Bokonona brzmiało to tak:

“Nie zwracajcie uwagi na cesarza. Cesarz nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co się rzeczywiście dzieje.”

Загрузка...