47. DYNAMICZNE NAPIĘCIE

Książka Filipa Castle tak mnie wciągnęła, że nawet nie uniosłem głowy, kiedy wylądowaliśmy na dziesięć minut w San Juan na Porto Rico. Nie uniosłem głowy nawet wówczas, gdy ktoś za mną szepnął zbulwersowany, że do samolotu wsiadł liliput.

W chwilę później rozejrzałem się, szukając wzrokiem liliputa, ale nie zobaczyłem go. Zobaczyłem natomiast przed parą Crosbych nową pasażerkę: platynową blondynkę o końskiej twarzy. Miejsce obok niej wyglądało na puste, ale równie dobrze mógł tam siedzieć liliput.

Wówczas jednak pochłaniało mnie całkowicie San Lorenzo. Kraj, historia, ludzie i nie rozglądałem się dłużej za liliputem. Lilipuci są rozrywką dobrą w chwilach beztroski i spokoju, a ja byłem nie na żarty poruszony teorią Bokonona na temat tego, co nazywał “dynamicznym napięciem”, jego nauką o bezcennej równowadze pomiędzy dobrem a złem.

Kiedy po raz pierwszy natknąłem się w książce Filipa Castle na termin “dynamiczne napięcie”, uśmiechnąłem się z wyższością. Według młodego Castle’a było to ulubione określenie Bokonona, mnie zaś wydawało się, że wiem coś, czego nie wiedział Bokonon, mianowicie, że określenie to zostało rozpowszechnione przez Charlesa Atlasa, prowadzącego korespondencyjne kursy kulturystyki.

Jednak czytając dalej przekonałem się, że Bokonon wiedział doskonale, kto to jest Charles Atlas. Był nawet absolwentem jego kursów.

Charles Atlas wychodził z założenia, że muskulaturę można rozbudowywać bez pomocy hantli i sprężyn, przeciwstawiając po prostu jedne grupy mięśni innym.

Bokonon wychodził z założenia, że dobre społeczeństwa można budować przez samo przeciwstawianie dobru zła i podtrzymywanie nieustannego napięcia między nimi.

W książce Castle’a przeczytałem też pierwszy wiersz, czyli “Calypso” Bokonona. Brzmiał on następująco:

“Papa” Monzano to wcielenie zła,

Lecz gdyby go nie było, kimże byłbym ja?

Gdyby nie było “Papy”,

Jakże by uwierzono,

Że tak dobry, tak bardzo dobry

Jest ten stary nicpoń Bokonon?

Загрузка...