67. NIE MA GŁUPICH!

“Papa” nie umarł, w każdym razie nie wtedy.

Zabrała go wielka czerwona karetka pogotowia.

Mintonowie odjechali do swojej ambasady amerykańską limuzyną.

Newta i Angelę odwieziono inną limuzyną do domu Franka.

Państwo Crosby i ja odjechaliśmy do hotelu Casa Mona jedyną w San Lorenzo taksówką, roztrzęsionym chryslerem z 1939 roku, przypominającym karawan. Po obu bokach pojazdu widniał napis: “Przedsiębiorstwo Transportowe Castle’a”. Taksówka należała do Filipa Castle’a, właściciela hotelu Casa Mona i syna stuprocentowo bezinteresownego człowieka, z którym miałem przeprowadzić wywiad.

Zarówno państwo Crosby, jak i ja byliśmy do głębi poruszeni. Dręczyły nas pytania, na które chcieliśmy jak najszybciej otrzymać odpowiedź. Oni chcieli wiedzieć, kto to jest Bokonon. Oburzała ich sama myśli, że ktoś może przeciwstawiać się “Papie” Monzano.

Ja natomiast nie wiadomo dlaczego poczułem, że muszę się natychmiast dowiedzieć historii stu męczenników za demokrację.

Pierwsi otrzymali odpowiedź państwo Crosby. Ponieważ nie rozumieli miejscowego dialektu, musiałem służyć im za tłumacza. Zasadnicze pytanie, jakie Crosby zadał kierowcy, brzmiało:

— Kto to jest, do diabła, ten szczyl Bokonon?

— Bardzo zły człowiek — odpowiedział kierowca. W jego wykonaniu brzmiało to: “Parrso sly clofiek.”

— Komunista? — spytał Crosby, kiedy mu przetłumaczyłem odpowiedź.

— Oczywiście.

— Czy ma jakichś zwolenników?

— Co proszę?

— Czy są tacy, którzy się z nim zgadzają?

— Nie, panie — odpowiedział kierowca skwapliwie — nie ma głupich.

— Dlaczego go do tej pory nie złapali? — dopytywał się Crosby.

— Trudno go znaleźć — odpowiedział kierowca. — Bardzo sprytny człowiek.

— Ktoś przecież musi go ukrywać i karmić, inaczej dawno już by go złapano.

— Nikt go nie ukrywa, nikt go nie karmi. Nie ma głupich.

— Jest pan pewien?

— No pewnie — odpowiedział kierowca. — Każdy, kto nakarmi tego starego wariata, każdy, kto go przenocuje, pójdzie na hak. Nikt nie chce iść na hak.

Загрузка...