Chciałbym podziękować paru osobom za pomoc przy pisaniu tej powieści i wszystkich innych książek.
Pragnę podziękować Sandrze Henra — tak, Sandy, zabiłem cię, ostatecznie i nieodwołalnie — i Dougowi Millerowi za dobre pomysły, a także Bobowi Hollingsworthowi, Tony’emu Trimble i Johnowi Mullinsowi za naprawdę świetne opowieści. Pisanie polega na syntezie otaczającego świata, dlatego trudno jest dobrze pisać bez korzystania z doświadczeń innych. Wszyscy ci ludzie wzbogacili moje życie, każdy z nich w inny, niepowtarzalny sposób.
Jak już napisałem w dedykacji, dziękuję wszystkim Ćmom Barowym. Wydawnictwo Baen ma bardzo aktywne forum internetowe, zwane Barem Baenu. My, jego członkowie — gdyż uważam się za jednego z nich — nazywamy się Ćmami Barowymi.
Ćmy Barowe nie dawały mi spokoju od chwili wydania mojej pierwszej książki, Pieśni przed bitwą. Byłem Ćmą, zanim jeszcze postanowiono ją wydać, i wszyscy moi kumple zupełnie dobrowolnie zajęli się jej promocją. To było tak, jakbym miał dwa tysiące przedstawicieli handlowych; jestem pewien, że to właśnie Ćmy Barowe bardziej niż cokolwiek innego przyczyniły się do znaczącego sukcesu, jaki odniosły moje książki.
Chciałbym podziękować kilku z nich; wymienię ich w zupełnie przypadkowej kolejności.
Morgenowi dziękuję za to, że był jedną z pierwszych przyjaznych twarzy, Deannowi mimo Balu DaGiN. Genghisowi Kratmanowi, najmłodszemu stażem autorowi wśród Ciem, za to, że jest dla mnie jak brat. Katie/Indze za to, że zawsze miały ochotę pobawić się w groupies. Wymanowi za to, że zawsze spieszył z pomocą. Skimpy’emu (sic!) za to, że często go nie było.
Chciałbym również podziękować ekipie technicznej: Conradowi, Philowi, Dougowi i Kenowi Burnside’owi za to, że wykrzesali trochę logiki z mojego bezmyślnego entuzjazmu.
Dziękuję także Russowi Islerowi i Dariusowi Garsysowi za to, że zamienili moje opisy w prawdziwe, oddychające, żywe przedmioty.
Chciałbym zwłaszcza podziękować Joemu Buckleyowi i Glennis LeBlanc za to, że byli moimi pierwszymi czytelnikami w branży i znosili różne moje wygłupy.
Och, chciałbym też jeszcze raz podziękować mojej żonie Karin za to, że wytrzymywała ze mną, kiedy goniły mnie terminy.
Oczywiście zapomniałem o pewnych ludziach, którzy mieli duży wkład w powstanie tej książki; wszystkich, których pominąłem, przepraszam za to, że to zrobiłem. Postaram się wam to wynagrodzić w następnych książkach.