Luty
Nowe próby z planszetą i filiżanką. Ruchy E. E. w transie są gwałtowne i nieskoordynowane. Filiżanka przesuwa się z litery na literę bardzo szybko, tak że czasem nie można za nią nadążyć. Ortografia jest niestała, podobnie jak gramatyka. Zmiany w pisowni są tym częstsze, im częściej pojawia się nowy,,spirit”. W ciągu seansu pojawia się ich kilkanaście. W tym Goethe, Nefretete, Neron, cesarz Barbarossa. Ich wypowiedzi nie są warte wzmiankowania i można je nazwać całkowitym bełkotem.
Później nastąpiła próba automatycznego pisania. Pod dłoń z ołówkiem pozostającej wciąż w transie E.E. podłożono kartkę. Z początku ruchy były gwałtowne – ołówek dziurawił kartkę lub pozostawiał ostre zygzaki. Jednak po pewnym czasie z tego mazania zaczęły wyłaniać się litery. Najpierw wyglądały dziecinnie, były duże i nieporadne. Potem zaczęły się robić mniejsze i pewniejsze.
E.E. siedzi przy stole. Prawa ręka oparta jest o stół i ta pisze. Lewa strona ciała jest zwiotczała. Głowa, z zamkniętymi oczyma, pochylona w lewo, ramię bezwładne. Usta blade, rozchylone, suche. Powieki czasem gwałtownie drżą, gaiki oczne się poruszają.
Pierwszym napisanym słowem jest:,,Pytaj”. Pytanie zapoczątkowuje swoisty dialog.
– Kim jesteś?
– Jestem.
– Jak się nazywasz?
Milczenie.
– Czy chcesz, żebyśmy ci dali imię?
– Tak.
– Czy jesteś mężczyzną, czy kobietą?
– Kobietą – (po długim milczeniu).
– Będziemy cię więc wzywać imieniem Pola. Gdzie teraz jesteś?
– Tutaj.
– Gdzie to jest?
– Nigdzie.
– Czy żyłaś już na ziemi?
– Nie.
– Czy będziesz żyć?
– Nie.
– Kim więc jesteś?
– Jestem.
Podobnie enigmatyczny dialog odbył się jeszcze raz ze,,spiritem”, którego ochrzczono Janem. Warto wspomnieć, że imiona obu postaciom nadawała pani E., matka pacjentki.
Po seansie E.E. jest małomówna i zmęczona. Całkowita amnezja tego, co działo się przez ostatnie dwie godziny. Ból głowy i oczu. Tętno w normie. Po jej wyjściu uczestnicy seansu żywo dyskutują.