Nie – powiedziałam, z przerażeniem kręcąc głową. – To niemożliwe. Brandon miał taką minę, jakby mi współczuł.
– Mówię ci tylko, co przeczytałem – powiedział. – Tata był tym wszystkim mocno zmartwiony. Bo, chociaż zrobili to ci ludzie z Frontu Wyzwolenia Ziemi…
– Frontu Wyzwolenia Ziemi? Chodzi ci chyba o Front Wyzwolenia Środowiska Naturalnego – sprostowałam go.
– Wszystko jedno – powiedział. – Tak czy inaczej, uważał, że to była jego wina. Że powinien był zapewnić większe bezpieczeństwo.
– Powinien był dopilnować, żeby te ekrany były lepiej przymocowane do sufitu – orzekła Lulu.
– Ten ekran był dobrze przymocowany – zapewnił Brandon. – Nie spadłby, gdyby ten wariat z pistoletem na farbę do niego nie strzelił.
– Nie wierzę ci – powiedziałam. Brandon pokręcił głową.
– Przykro mi – odparł. – Ale to prawda. Jeśli ktoś tu jest winien, to ci frontowcy…
– Nie chodzi mi o ekran – powiedziałam, wstając z kanapy i nie wypuszczając z objęć Cosabelli. – Mówię o sobie. Czy raczej o tym, że nie… żyję.
– Och, lepiej mi uwierz – rzekł Brandon. – Emerson Watts naprawdę nie żyje. Było o tym w gazetach i na CNN, i tak dalej. Widziałem nawet nekrolog. Był w teczce z papierami u taty razem z całą resztą.
Poczułam się, jakby coś mnie przejechało. Niespecjalnie dużego.
Zwykły walec drogowy.
Lulu przestała przygryzać dolną wargę i powiedziała:
– Przykro mi, Nik. Ale moim zdaniem Brandon ma rację. Widziałam, jak ten ekran wylądował na tamtej dziewczynie… No cóż, nie wiem, jak ktoś mógłby wyjść z takiego wypadku. Ten ekran ją zmiażdżył. Jak robaka.
– Jeśli nie żyję – rzuciłam ostro, kiedy ten walec wreszcie po mnie przejechał do końca, a ja odzyskałam mowę i mogłam już zacząć chodzić w tę i z powrotem po poddaszu, co też z miejsca zaczęłam robić – to jakim cudem jestem tutaj? Jakim cudem z wami rozmawiam? Jakim cudem właśnie zjadłam pieczonego strzępiela?
– Dlatego – wyjaśniała mi cierpliwie Lulu. – Już ci powiedziałam. Doszło do zamiany ciał…
– Na litość boską! – wrzasnęłam. – Nie ma czegoś takiego jak zamiana ciał!
– Boże, niech ci będzie – powiedziała Lulu. – Nie musisz się drzeć.
– Musi być jakieś inne wyjaśnienie – powiedziałam, ciągle chodząc z kąta w kąt. – No bo, jeśli Emerson Watts nie żyje, a ja jestem Nikki Howard, to dlaczego przy moim łóżku szpitalnym przez cały czas by li rodzice Emerson Watts? Dlaczego nie było tam rodziców Nikki?
– No cóż, bo Nikki nie ma rodziców – odparła Lulu spokojnie. To znaczy, zyskała niezależność prawną w momencie, w którym podpisała pierwszy kontrakt na modelowanie.
Zatrzymałam się i wytrzeszczyłam na nią oczy.
– Co ty wygadujesz?
– Nikki nigdy nie mogła się dogadać z rodzicami – wyjaśniła Lulu. – Wiesz, że niewiele mówiłaś – to znaczy, ona mówiła – o swoich rodzicach.
– Powiedz raczej, że wcale – poprawił Brandon.
– Właśnie – powiedziała Lulu. – Nikki nie miała rodziny. To znaczy takiej, z którą utrzymywałaby kontakt. Albo o której by mówiła. Moim zdaniem – zniżyła głos do szeptu – moim zdaniem rodzice Nikki byli biedni. Tak biedni jak ludzie z przyczep kempingowych.
– Dlaczego szepczesz? – spytałam.
– No cóż – Lulu wzruszyła ramionami. – Sama nie wiem. Może… No cóż, może dlatego, że… To chyba brak klasy rozmawiać o pieniądzach. No i Nikki nigdy nie wspominała o swojej rodzinie mii o tym, gdzie dorastała, ani o niczym, co się działo, zanim przyjechała do Nowego Jorku i zrobiła karierę.
– No dobra – powiedziałam, znów zaczynając się przechadzać. Ale to i tak nie tłumaczy, co moi rodzice robili przy szpitalnym łóżku Nikki Howard.
– Może wiedzieli, że tam jest twój umysł – wyjaśniała cierpliwie Lulu. – Może jej ciało umarło, ale jej duch żyje nadal. Co, oczywiście, stawia przed nami istotne pytanie: gdzie podziała się dusza Nikki Howard? Czy gdzieś tam się błąka? Bo jeśli tak, to musimy ją złapać.
– Musimy zrobić coś innego – powiedział Brandon, kompletnie ją ignorując. – Musimy zadzwonić do Kelly i powiedzieć jej, że Nikki jest z nami na poddaszu. No i że nie ma pojęcia, że jest Nikki. A potem musimy zapytać Kelly, gdzie podziała się prawdziwa Nikki. To znaczy jej dusza.
Patrzyłam to na jedno, to na drugie i zastanawiałam się, czy to możliwe, że porwała mnie dwójka aż takich kretynów.
– Uważasz, że Kelly to zrobiła? – spytała Lulu. – Zawsze podejrzewałam, że coś jest z nią nie tak. No bo co z niej za rzeczniczka prasowa, skoro nawet nie może wcisnąć Nikki na okładkę „Sport Illustrated” do numeru z kostiumami kąpielowymi? Ciągle powtarza, że jest jeszcze mnóstwo czasu i że Nikki nie powinna się tym martwić. Ale co to za odpowiedź? Założę się o wszystko, że to Kelly kry je się za tą całą zamianą ciał…
Nie dosłyszałam odpowiedzi Brandona. Bo podniosłam rękę, że by się podrapać po głowie, i wtedy coś poczułam.
Coś poza włosami i gładką skóra.
Stanęłam przed jednym z sięgających od sufitu do podłogi okien, gapiąc się bezmyślnie na własne odbicie – czy raczej odbicie Nikki Howard – i na jaskrawe światła Manhattanu pod nami. I macałam się po głowie. Coś było nie tak. Coś…
Wreszcie znalazłam. Wzdłuż całej podstawy mojej – czy raczej Nikki – czaszki. Wystająca blizna na skórze, ukryta pod długimi jasnymi włosami. Nie bolała, ale nadal była wrażliwa na dotyk. Coś strasznego tam się stało. Coś, co zostawiło wypukłą bliznę, szeroką mniej więcej na centymetr i długą na dziesięć czy piętnaście.
Rzecz w tym, że wiedziałam, co to jest. Dokładnie wiedziałam, po tych wszystkich programach medycznych, które oglądaliśmy z Christopherem na Discovery Channel. Ktoś zrobił nacięcie u podstawy czaszki Nikki, a potem ściągnął skórę z włosami, aż obnażył białą kość.
Ale po co? Po co ktoś miałby to robić? Chyba, że…
I wtedy przypomniałam sobie coś, od czego krew mi w żyłach – w żyłach Nikki – stężała. Tamto deszczowe niedzielne popołudnie w mieszkaniu, w którym Christopher mieszkał z Komendantem, kiedy przy paczce Doritos przeszmuglowanej z Gristedes oglądaliśmy film Przeszczep mózgu: Chirurgia przyszłości nadchodzi.
Nie. Tylko nie to.
Co oni mówili w tym filmie? Wszystko mi się teraz przypominało. Mówili o przeszczepach mózgu, jakby to było coś rodem z fantastyki naukowej.
Ale naukowcy z Europy udowodnili, że da się przeszczepić mózg jako osobny organ zdrowemu zwierzęciu i utrzymać je przynajmniej przez kilkanaście dni przy życiu.
Autorzy filmu twierdzili, że jedynie względy etyczne powstrzymują rozwój tej technologii. No bo bioetycy uważają, że to niemoralne wykorzystywać ciało, w którym mózg zmarł, na użytek żyjącego mózgu.
– Niemoralne i co jeszcze? – powiedział wtedy Christopher – Mogą sobie przeszczepić mój mózg do ciała Hulka kiedy tylko im przyjdzie ochota.
Był rozczarowany, kiedy dowiedział się, że w przypadku ludzi przeszczep całego organizmu – bo tak się powinno określać transplantację mózgu – to jeszcze odległa przyszłość.
Ale, jak stwierdził, zaledwie jedno pokolenie wstecz klonowanie też wydawało się niemożliwością. Więc jak długo potrwa, zanim przeszczep całego organizmu stanie się operacją równie rutynową, co przeszczep serca?
Czy to o to chodziło? Czy stałam się pierwszą w dziejach osobą poddaną przeszczepowi całego organizmu? Czy ten ekran plazmowy uszkodził mi ciało, oszczędzając mózg? A potem doktor Holcombe usunął mój mózg i wszczepił do pierwszego ciała o zmarłym mózgu, jakie znalazło się pod ręką… Do ciała Nikki Howard, która najwyraźniej doznała jakiejś zapaści w tym samym momencie, kiedy nastąpił mój wypadek?
Nie. To było śmieszne. Po pierwsze, w ogóle niemożliwe. Czy w tym filmie nie mówili, że naukowców czeka ją jeszcze całe lata, zanim uda im się przeprowadzić taką operację na ludziach?
A po drugie… Dlaczego ktoś miałby przeprowadzić tego typu operację – o ile jednak była możliwa – żeby ratować mnie?
Ale przecież teraz pewne rzeczy, które do tej pory zbijały mnie z tropu, zaczynały układać się w logiczną całość. Dziwna reakcja Fridy – pytanie, czy to naprawdę ja. No jasne, że nie była pewna, czy to ja… Bo z zewnątrz byłam Nikki Howard, a nie siostrą, którą znała i (podobno) kochała.
A co z naleganiem doktora Holcombe'a, żebym się nie ruszała i nie siadała? To by było rozsądne w przypadku pacjenta po transplantacji mózgu.
A jego zapewnienia, że dochodzę do siebie szybciej, niż mogli oczekiwać? Przeszczepili mój mózg do cudzego ciała, a ja już mówiłam wyraźnie i (czasami) miałam kontrolę nad funkcjami motorycznymi (chociaż operację zrobili mi już miesiąc temu).
No i co z tym, że byłam jedyną pacjentką na całym piętrze, przez które wieźli mnie Lulu z Brandonem? Jasne, chcieli całą sprawę utrzymać w najściślejszej tajemnicy. Dlaczego? Może ze względu na etyczne kontrowersje, o których wspominano w filmie?
No i jeszcze to, że nagle polubiłam ryby.
Albo to, że ja, Emerson Watts, patrzyłam na świat szafirowymi oczami Nikki Howard zamiast własnymi, ciemnobrązowymi.
Mój Boże. To wszystko miało sens. To nie była żadna zamiana dusz, wbrew temu, przy czym upierała się Lulu Collins. Doktor Holcombe otworzył czaszkę Nikki Howard, wyjął jej mózg, a na to miejsce wsadził mój, podłączając wszystkie ważne nerwy, żyły i arterie, a potem zamknął czaszkę z powrotem, zaszył skórę, a włosy wróciły na swoje miejsce.
Od tej myśli ugięły się pode mną kolana. Zanim się połapałam, leżałam na białym dywanie i patrzyłam w zatroskane twarze Lulu i Brandona… A piesek Nikki Howard lizał mnie po twarzy.
– Nikki? – wołała Lulu. – Nikki, słyszysz mnie? Och, Brandon, to nasza wina. Może nie powinniśmy byli zabierać jej ze szpitala. Może ona naprawdę jest chora!
– Nikki? – Brandon leciutko uderzał mnie po twarzy. – Nikki!
– Auu – krzyknęłam, poirytowana. – Przestań mnie bić.
– Och. – Brandon opuścił rękę. – Wystraszyłaś nas. Nic ci nie jest?
– Nic mi nie jest – zapewniłam. – Pomóż mi usiąść na kanapie. Brandon pomógł mi wstać, a potem rycersko zaniósł mnie na kanapę. Kiedy już zostałam na niej ułożona, Cosabella podbiegła, wskoczyła mi na kolana i obdarzyła paroma pokrzepiającymi pocałunkami.
– Co ci się stało? – dopytywała się Lulu. – To hipoglikemia? Masz niski poziom cukru we krwi? Chcesz wypić taba czy coś? Brandon, idź i przynieś jej taba.
– Nie – zaprotestowałam słabo, nie wspominając jej, że tab nie zawiera cukru, więc raczej nie pomaga hipoglikemikom. – Nic mi nie jest. Naprawdę.
Lulu pokręciła głową.
– Brandon, przynieś tak czy inaczej. Nikki… Em… No, nie wiem, jak się nazywasz… Przepraszam cię. Bardzo cię przepraszam. Nie powinniśmy byli… Chcieliśmy ci tylko pomóc. Co mamy robić? Jak mamy ci to wszystko wynagrodzić?
– Nie trzeba – powiedziałam ze znużeniem. Bo tylko to odczuwałam. Nawet nie wściekłość na to, co mi zrobiono. Nawet nie gniew. Nawet nie zdziwienie.
Zrobili to. Po prostu to zrobili.
Byłam pierwszym na świecie pacjentem po transplantacji mózgu…
– Proszę – powiedziała Lulu. Wzięła od Brandona puszkę taba i pomachała mi nią przed nosem. – Moim zdaniem powinnaś się napić.
Napój pachniał świetnie. Co przecież nie miało sensu, skoro to coś dietetycznego. A ja nie cierpię rzeczy dietetycznych. Wzięłam puszkę, a potem pociągnęłam łyk. Tab był zimny, słodki i pyszny.
– Posłuchaj, Nikki – powiedziała Lulu. – Czy Em, Czy jak tam się nazywasz. Chcesz, żebyśmy do kogoś zadzwonili? Do twojej agentki, Rebecki? A może do Kelly? Może ona będzie umiała nam to wyjaśnić?
– Na razie do nikogo nie dzwońcie – odparłam. Nie byłam gotowa na powrót do szpitala, wiedząc to, co teraz wiedziałam. A przynajmniej byłam prawie pewna, że wiem.
Dlaczego mi nie powiedzieli? Na co oni czekali?
– Jestem naprawdę zmęczona – powiedziałam, oddając Lulu pustą puszkę. – Czy mogę tu posiedzieć i trochę odpocząć, a później zdecydować, co dalej?
– Jasne, że możesz – zawołała Lulu. – Przecież to twoje poddasze. To ja ci płacę czynsz.
– Nikki Howard – poprawiłam ją. – Płacisz czynsz Nikki Howard.
Byłam pierwszą na świecie pacjentką po transplantacji mózgu…… a ciało, w które zdecydowali się wszczepić mój mózg, należało do jednej z najsławniejszych na świecie supermodelek. Serio. Już nawet ten Hulk byłby lepszy.