Raffaella parkuje samochód na podwórku przed budynkiem. Ich garaż stoi otwarty. Claudio jeszcze nie wrócił. Patrzy na zegarek. Jest północ. Wszystko wskazuje na to, że partyjka bilardu się przeciągnęła… Cóż, skoro jest z tego praca, więc nie ma co narzekać. Zamyka samochód i spogląda w górę. Światło w pokoju Babi wciąż się jeszcze pali. Raffaella idzie w stronę wejścia na klatkę. Nie wie, jak to się dzieje, ale ostatnimi czasy ciągle jest lekko podenerwowana. Może to dlatego, że martwi się zbyt wieloma rzeczami naraz. Alfredo nadal przesiaduje ukryty w ogrodzie, tuż za rośliną. Kiedy ją dostrzega, robi krok w tył, zaszywa się wśród zieleni, w mroku parku. Raffaella słyszy chrzęst pękającej gałązki. Odwraca się gwałtownie.
– Czy ktoś tam jest?
Alfredo wstrzymuje oddech. Zastyga nieruchomo, jak sparaliżowany. Raffaella w popłochu szuka kluczy w torebce, znajduje, otwiera drzwi na klatkę i czym prędzej je za sobą zamyka. Alfredo się odpręża. Wzdycha z ulgą i znów zaczyna normalnie oddychać. Nie, tak dłużej być nie może. Ale jeśli to, co słyszał, jest zgodne z prawdą, to już w ogóle nic tak dłużej być nie może.
– Babi, jesteś w domu? – Raffaella widzi przymknięte drzwi i smugę światła, która sączy się z jej pokoju. – Można?
Babi leży na łóżku. Przegląda czasopisma.
– Cześć, mamo. Przepraszam, nie słyszałam, jak przyszłaś. Popatrz, właśnie wybrałam coś takiego, i jak ci się to podoba? – Pokazuje jej kilka zdjęć.
– Bardzo. Strasznie się przestraszyłam. Usłyszałam jakiś hałas w zaroślach przy wejściu na klatkę i zlękłam się nie na żarty.
– Ach, nic się nie przejmuj. To Alfredo.
– Alfredo?!
– Tak, już od dwóch dni ukrywa się tam po nocy.
– Ależ tak nie wolno, tylko ludzi straszy. A poza tym w przyszłym tygodniu zaprosiłam do nas na kolację przyjaciół. Wielu z nich go zna, co też sobie pomyślą, kiedy go zobaczą w takim stanie?
– A co cię to obchodzi. – Ale widząc, że Raffaella obstaje przy swoim, Babi ciągnie dalej: – Dobra. Jeśli w przyszłym tygodniu też tak będzie, to z nim porozmawiam. Okay, mamo? – Kładzie przed nią jeszcze jedno pismo. – No i sama popatrz, wreszcie się zdecydowałam, Smeralda trochę mi w tym pomogła. Weźmy te: kłosy zboża i ziarno, tym bardziej że przynoszą szczęście, okay?
– Tak, ale…
– Nie, mamo. Wyszłaś z domu i poszłaś sobie pograć, tak było. Koniec, decyzja zapadła, tak? W przeciwnym razie nigdy nie ruszymy Z miejsca. Przysięgam, jestem ledwo żywa, mam wrażenie, jakby wszystko ciągle było w proszku, zlituj się…
Raffaella patrzy na nią i się uśmiecha.
– Dobrze, Babi, uważam, że doskonale się nadają. – Widzi, jak się uspokaja, jakby kamień spadł jej z serca.
– Naprawdę?
– Tak, naprawdę.
– Nie mówisz tego tylko po to, żeby mi sprawić przyjemność?
– Nie, naprawdę, te są rzeczywiście najpiękniejsze.
Babi rozpromienia się na nowo. Raffaella wobec tego też postanawia sprawić sobie mały prezent.
– Posłuchaj, Babi, chciałam cię o coś zapytać.
– Tak, słucham.
– Pamiętasz tamten dzień, kiedy tata miał się spotkać ze Stepem i powiedzieć mu, żeby zostawił cię w spokoju?
– Mamo, wciąż jeszcze myślisz o tamtej sprawie? To było przecież ponad dwa lata temu, teraz mamy taką ważną rzecz na głowie, a ty wciąż zawracasz sobie głowę historią sprzed lat?
– Wiem, wiem, ale wcale o tym nie myślę, tyle tylko że chciałabym zaspokoić zwykłą ciekawość. Właśnie, może pamiętasz, czy oni aby tamtego wieczoru przypadkiem nie grali w bilard?
– Tak, oczywiście, pamiętam, że grali i co więcej, nawet wygrali! Dwieście euro, o ile się nie mylę.
– A z kim wtedy byli?
Babi przygląda się bacznie swojej matce. Widzi, że jest jakaś dziwna, zamyślona. Babi się uśmiecha, kręcąc głową.
– Mamo, myślisz, że w twoim wieku wypada, byś dawała się wkręcać i robiła się zazdrosna… no co ty, mamo!
– Przepraszam, masz rację. Tylko że ojciec kupił kij do bilardu nie tak dawno temu. Chociaż wygląda na to, że dał go komuś w prezencie.
– No i wybacz, ale co w tym złego? A poza tym tamto miejsce, gdzie wtedy grali, chyba zostało już nawet zamknięte!
Raffaella, słysząc to, uspokaja się na dobre.
– W porządku, masz rację. No, to w takim razie teraz pokaż mi resztę tych pięknych rzeczy, które już wybrałaś. – Rozkłada gazetę. Babi pokazuje jej takie, które sama uznała za najładniejsze.
– No więc te ogromnie mi się podobają, ale coś mi się zdaje, że kosztują fortunę.
Dokładnie w tej samej chwili w drzwiach staje Daniela.
– Mamo, muszę z tobą porozmawiać.
– O Boże, zupełnie nie słyszałam, że wchodzisz, strasznie mnie przestraszyłaś. Co wyście wszyscy się na mnie uwzięli dziś wieczór! W każdym razie nie teraz, Danielo, bo akurat musimy podjąć decyzję w kilku bardzo istotnych kwestiach.
– To, co mam do powiedzenia, jest o wiele ważniejsze. Jestem w ciąży!
– Co takiego? – Raffaella podrywa się z łóżka, a Babi tuż za nią. – Czy to jakiś żart?!
– Nie. To prawda.
Raffaella łapie się za głowę, zaczyna krążyć po pokoju. Babi opada na łóżko.
– I to akurat teraz…
Daniela patrzy na nią oniemiała.
– Hę, akurat teraz, akurat teraz… co ty nie powiesz. Wybacz, że wybrałam akurat ten moment!
Raffaella podchodzi i nią potrząsa.
– Ale jak to możliwe? Nawet nie miałam pojęcia, że spotykasz się regularnie z jakimś konkretnym chłopakiem! – I po chwili uświadamia sobie, że odnosi się do niej zbyt obcesowo. Więc rozluźnia uścisk, puszcza jej ręce, które opadają bezwiednie wzdłuż ciała i ją głaszcze. – Bardzo mnie zaskoczyłaś. A on, to kto?
Daniela patrzy na matkę, a następnie na Babi. Obydwie czekają na jej odpowiedź. One również mają rozdziawione usta, zastygły w tym nieznośnym oczekiwaniu, dokładnie tak samo jak Giuli. Ale one lepiej to przyjmą. Przynajmniej moja matka. Jej reakcja z pewnością będzie dla Giuli prawdziwym zaskoczeniem. Wiem o tym.
– Właśnie, mamo, bo widzisz… jest taki mały problem… to znaczy dla mnie to właściwie nie jest problem, no, i mam nadzieję, że dla was też nie będzie.
Dokładnie w tym momencie na półpiętro budynku dotarł Claudio. Zobaczył samochód Raffaelli i Babi też, zaparkowane, a nawet vespę. Wszyscy są w domu. Powinny już spać. Jego wieczór był wprost idealny… co tam, lepiej. Tamten film o bilardzie, o Spaccone i Scuro z Nutim to przy tym pikuś. To była najpiękniejsza partia bilardu, jaką rozegrał w całym swoim życiu. Ale nie udaje mu się dokończyć myśli, bo czyjś krzyk zakłóca jego wieczór. Krzyk w samym środku nocy, niczym wycie syreny albo alarm. Gorzej. To wrzask Raffaelli. Claudio robi przegląd wszelkich możliwości: zadzwonili z hotelu, bo za bardzo dokazywaliśmy, widziała nas jakaś przyjaciółka, która skrycie jej nienawidzi i dlatego wszystko wyśpiewała, zatrudniła detektywa za jakieś marne pieniądze, a ten przed momentem doręczył jej zdjęcia. Nie przychodzi mu do głowy nic poza ucieczką. Już za późno. Raffaella go dostrzega.
– Claudio, chodź tu natychmiast, chodź tutaj! – Raffaella nie przestaje wydzierać się jak opętana. – Chodź natychmiast i posłuchaj, co się stało!
Claudio nie ma pojęcia, co robić. Posłusznie ulega, całkowicie podporządkowany temu krzykowi, który go paraliżuje, odbierając mu jakąkolwiek zdolność reagowania, pozbawia go wszelkiej pewności, udaremnia ewentualną próbę obrony.
– Więc chcesz usłyszeć, co się takiego stało? Daniela jest w ciąży!
Claudia ogarnia uczucie ulgi. Patrzy na nią. Daniela milczy. Ma spuszczony wzrok. Ale Raffaella jeszcze nie skończyła.
– Poczekaj, dobrze, tylko poczekaj! To jeszcze nie wszystko! Chcesz poznać ciąg dalszy? Jest w ciąży i nawet nie wie z kim!
W tym momencie Daniela unosi wzrok i patrzy na Claudia, błagalnie, spragniona jakiegokolwiek gestu przebaczenia, odrobiny uczucia, przejawu solidarności, jakiegokolwiek wsparcia. Jest jeszcze Babi, która patrzy na siostrę z obrzydzeniem, myśląc, że ta z premedytacją postanowiła zepsuć jej ten ważny moment. I Raffaella, która stoi po drugiej stronie pokoju. Ona też się spodziewa, że Claudio coś zrobi. Da córce w twarz, wydrze się na nią, cokolwiek. Ale Claudio jest totalnie wyczerpany. Nie wie, co ma powiedzieć, co myśleć. W jakiejś mierze mu ulżyło. Przez chwilę obawiał się, że go nakryła. Więc postanawia załatwić to po linii najmniejszego oporu, chociaż zarazem jest pewien, że przyjdzie mu za to płacić przez całe lata.
– To ja się kładę. Przepraszam, ale na dodatek przegrałem jeszcze w bilard.