Rozdział 42

Przymus

Ianowi ze zdziwienia opadła szczęka.

– Co?

– Wyjaśnię ci to za chwilę. To nieuczciwe, ale… proszę. Pocałuj mnie.

– Nie poczujesz się źle? Melanie nie będzie zła?

– Ian! – ponagliłam. – Proszę cię!

Zdezorientowany, objął mnie w pasie i przycisnął do siebie. Twarz miał tak zatroskaną, iż bałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Nie była mi w tej chwili potrzebna romantyczna atmosfera, ale być może jemu owszem.

Nachylił się ku mnie, instynktownie zamykając oczy. Przywarł do mnie na chwilę ustami, po czym cofnął twarz, by spojrzeć na mnie tym samym zatroskanym wzrokiem.

Nic.

– Nie, Ian. P o c a ł u j mnie. Naprawdę. Tak jakbyś c h c i a ł oberwać w twarz. Rozumiesz?

– Nie. Co się dzieje? Najpierw mi powiedz.

Położyłam mu ręce na szyi. Czułam się dziwnie, nie byłam pewna, jak się do tego zabrać. Uniosłam się na palcach i jednocześnie przyciągnęłam jego głowę, sięgając ust.

Gdzie indziej, wśród innego gatunku, nie poszłoby mi tak łatwo. Inny umysł nie uległby tak szybko pragnieniom ciała. Inne gatunki miały lepiej uporządkowane priorytety. Lecz Ian był człowiekiem i nie mógł nie zareagować.

Przycisnęłam usta do jego ust, jeszcze mocniej przytrzymując go za kark, gdyż w pierwszej chwili próbował się odsunąć. Przypomniałam sobie rytm, w jakim poruszały się nasze usta za pierwszym razem, i próbowałam to powtórzyć. Kiedy je otworzył, ogarnęło mnie przyjemne uczucie triumfu. Złapałam zębami jego dolną wargę, a wtedy z gardła wyrwał mu się cichy, gwałtowny odgłos zaskoczenia.

Potem już nie musiałam nic robić. Ian jedną ręką przytrzymał mi twarz, a drugą położył na plecach, przyciskając mnie do siebie tak mocno, że zapierało mi dech. Oboje dyszeliśmy, nasze oddechy się mieszały. Poczułam, jak opiera mnie piecami o ścianę, żeby przywrzeć do mnie jeszcze mocniej. Byliśmy ze sobą scaleni od stóp do głów.

Tylko nas dwoje – tak blisko siebie, że stanowiliśmy jedność.

Tylko my.

Nikt więcej.

Sami.

Ian sam wyczuł, że mam dość. Musiał się tego spodziewać – miał jednak silniejszą wolę, niż przypuszczałam. Gdy tylko rozluźniłam ręce, odsunął się powoli, nie odrywając jednak twarzy – stykaliśmy się koniuszkami nosów.

Opuściłam ramiona, a wtedy on odetchnął głęboko. Po chwili poluzował ręce i położył mi je lekko na ramionach.

– Wyjaśnij mi – powiedział.

– Nie ma jej – wyszeptałam, ciągle łapiąc oddech. – Nie mogę jej znaleźć. Nawet teraz.

– Melanie?

– W ogóle jej nie słyszę! Powiedz, jak mam teraz wrócić do Jamiego? Pozna, że kłamię. Jak mam mu powiedzieć, że straciłam jego siostrę? Ian, on jest chory! Nie mogę mu tego powiedzieć! Załamie się i nie wyzdrowieje. Nie…

Ian przycisnął mi palce do ust.

– Cii. Spokojnie. Zastanówmy się. Kiedy ostatnio ją słyszałaś?

– Po tym, jak zobaczyłam… to w szpitalu. Próbowała ich bronić… i wtedy na nią nawrzeszczałam… i… przegoniłam. I od tamtego czasu się nie odezwała. Nie mogę jej znaleźć!

– Cii. Spokojnie. Zastanów się, na czym ci najbardziej zależy. Wiem, że nie chcesz zmartwić Jamiego, ale on i tak z tego wyjdzie. Więc pomyśl – czy nie byłoby lepiej, choćby dla ciebie, gdybyś…

– Nie! Nie mogę pozbyć się Melanie! Nie mogę. To by było złe. Sama stałabym się wtedy potworem!

– Okej, okej! Okej. Cii. Czyli musimy ją znaleźć? Potaknęłam rozpaczliwie głową. Wziął kolejny głęboki oddech.

– W takim razie… potrzebujesz silniejszych doznań?

– Nie wiem, co masz na myśli. Obawiałam się jednak, że wiem.

Całowanie się z Ianem było jedną rzeczą – może nawet przyjemną, gdyby nie cały ten stres – ale posunąć się jeszcze dalej… Czy mogłam? Melanie byłaby wściekła, gdybym tak się obeszła z jej ciałem. Czyżbym to właśnie musiała zrobić, żeby ją odzyskać? Ale co z Ianem? To było nieuczciwe również wobec niego.

– Zaraz wracam – obiecał. – Nie ruszaj się stąd.

Przycisnął mnie do ściany dla podkreślenia wagi swych słów, po czym pobiegł tam, skąd przyszliśmy.

Niełatwo było spełnić jego prośbę. Miałam ochotę popędzić za nim, zobaczyć, co robi, dokąd biegnie. Musieliśmy o tym porozmawiać, potrzebowałam to przemyśleć. Nie było jednak czasu. Jamie czekał na mnie z pytaniami, na które nie mogłam mu odpowiedzieć. Nie, wcale nie czekał na mnie, tylko na Melanie. Jak mogłam do tego dopuścić? Co, jeśli zniknęła na zawsze?

Mel, Mel, Mel, wracaj! Melanie, Jamie cię potrzebuje. Nie mnie – ciebie. Jest chory, Mel. Słyszysz? Jamie jest chory!

Ale mówiłam do siebie. Nikt mnie nie słyszał.

Ręce trzęsły mi się ze strachu i zdenerwowania. Nie mogłam tu czekać w nieskończoność. Miałam wrażenie, że wzbierająca panika zacznie mnie zaraz rozdymać, aż w końcu pęknę.

Wreszcie usłyszałam kroki. I głosy. Ian nie był sam. Zgłupiałam.

– Pomyśl o tym jak o… eksperymencie – mówił Ian.

– Zwariowałeś? – odparł Jared. – To jakiś chory żart?

Poczułam skurcz w żołądku.

Silniejsze doznania. A więc t o miał na myśli.

Krew napłynęła mi do twarzy, gorącej jak czoło Jamiego. Chciałam uciekać, schować się gdzieś, lepiej niż ostatnio, tak by już nigdy mnie nie odnaleziono, choćby nawet szukali mnie tysiącem latarek. Ale nogi mi się trzęsły i nie mogłam się ruszyć.

Ian i Jared ukazali się w grocie, w której krzyżowały się korytarze. Twarz Iana była pozbawiona wyrazu, trzymał Jaredowi dłoń na ramieniu prowadząc go do przodu, prawie popychając. Jared patrzył na niego oczami pełnymi złości i zwątpienia.

– Tędy – powiedział Ian, pchając go w moją stronę.

Przylgnęłam plecami do ściany.

Jared ujrzał moją zażenowaną twarz i zatrzymał się.

– Wando, co jest grane?

Posłałam Ianowi krótkie, lecz pełne wyrzutu spojrzenie, po czym spróbowałam popatrzeć Jaredowi w oczy.

Zabrakło mi jednak odwagi. Utkwiłam wzrok w jego stopach.

– Straciłam kontakt z Melanie – szepnęłam.

– Co!?

Pokiwałam smutno głową.

– Jak to? – zapytał gniewnie.

– Nie jestem pewna, jak to się stało. Kazałam jej się uciszyć… ale zawsze wraca… do tej pory zawsze wracała… Nie słyszę jej… a Jamie…

– Zniknęła? – W jego głosie dało się słyszeć cierpienie.

– Nie wiem. Nie mogę jej znaleźć.

Głęboki oddech.

– O co chodzi Ianowi? Chce, żebym cię pocałował.

– Nie m n i e – powiedziałam tak cicho, że ledwie się słyszałam. – Ją. Nic jej tak bardzo nie wzburzyło jak to, że nas pocałowałeś. Na nic innego tak gwałtownie nie zareagowała. Więc może… Albo nie. Nie musisz. Sama jej poszukam.

Ciągle patrzyłam na jego stopy, dzięki czemu widziałam, jak robi krok w moją stronę.

– Myślisz, że jak ją pocałuję?…

Nie byłam w stanie nawet kiwnąć głową. Przełknęłam ślinę.

Znajome dłonie dotknęły mojej szyi i zsunęły się po niej do ramion. Serce waliło mi tak głośno, że zaczęłam się zastanawiać, czy go nie słyszy.

Czułam zażenowanie. Zmusiłam go, by mnie dotknął. Co, jeśli pomyśli, że to zwykła sztuczka, podstęp?

Zastanawiałam się, czy Ian ciągle tam jest, czy się nam przygląda. Jak bardzo go to boli?

Jared przesunął jedną dłonią wzdłuż mojej ręki aż do nadgarstka; jego dotyk zostawiał za sobą smugę ognia. Drugą chwycił mnie delikatnie za brodę i uniósł mi twarz. Wyprzedzałam myślami każdy jego ruch.

Przywarł gorącym policzkiem do mojego i szepnął mi na ucho:

– Melanie. Wiem, że tam jesteś. Wróć do mnie.

Powoli cofnął policzek i obrócił twarz tak, że zetknęliśmy się ustami.

P r ó b o w a ł pocałować mnie delikatnie. Czułam, że się stara. Lecz tak jak poprzednim razem, nic mu z tego nie wyszło.

Poczułam ogień wszędzie, ponieważ Jared nagle był wszędzie. Wodził rękoma po mojej skórze, wzniecając pożar. Całował każdy skrawek mojej twarzy. Poczułam, jak uderzam plecami o ścianę, ale nie czułam bólu, jedynie ogień.

Moje dłonie zaplątały się w jego włosy i próbowały go przyciągnąć, tak jakbyśmy mogli być jeszcze bliżej. Moje nogi zacisnęły mu się wokół bioder. Nasze języki tańczyły wokół siebie. Szalone pożądanie wypełniło mi cały umysł.

Oderwał ode mnie usta i przystawił mi je z powrotem do ucha.

– Melanie Stryder! – zagrzmiał. – Nie opuścisz mnie! Przecież mnie kochasz? Pokaż mi, że mnie kochasz! Pokaż! Mel, do cholery! Wracaj!

Znowu natarł na mnie ustami.

Ach, jęknęła cichutko Melanie.

Nie byłam w stanie jej przywitać. Płonęłam.

Ogień dotarł do niej, do odległego zakamarka, w którym leżała zgaszona, na wpół żywa.

Moje dłonie zacisnęły się na koszulce Jareda i zadarły ją do góry. Nie mówiłam im, co mają robić, same wpadły na ten pomysł. Czułam na plecach jego ręce, ich rozżarzony dotyk.

Jared? – szepnęła. Próbowała się zorientować w położeniu, ale nasz wspólny umysł był całkiem zdezorientowany.

Poczułam, jak twarde mięśnie jego brzucha przygniatają mi dłonie.

Co? Gdzie… Melanie powoli dochodziła do siebie.

Oderwałam usta od jego warg, by zaczerpnąć powietrza, a wtedy zaczął obsypywać płomiennymi pocałunkami moją szyję.

Jared! Jared! NIE!

Pozwoliłam jej zawładnąć ramionami, gdyż tego właśnie chciałam, choć teraz ledwie zdawałam sobie z tego sprawę. Dłonie na jego brzuchu nagle stwardniały. Palce zaczęły wpijać mu się w ciało, po czym odepchnęły go najmocniej, jak mogły.

– NIE! – wykrzyknęła Melanie przez moje usta.

Jared pochwycił jej ręce i od razu przycisnął mnie do ściany, nim zdążyłam upaść. Uginały się pode mną nogi, tak jak reszta ciała ogłupione sprzecznymi sygnałami.

– Mel? Mel!

– Co ty w y r a b i a s z?

Jared wydał jęk ulgi.

– Wiedziałem, że dasz radę! Ach, Mel!

Pocałował ją znowu, w usta, w których odzyskała czucie, i obie mogłyśmy skosztować łez cieknących mu po policzkach.

Ugryzła go.

Odskoczył od nas, a ja osunęłam się bezwolnie na podłogę.

Roześmiał się.

– Cała ona. Moja Mel. Masz ją tam ciągle, Wando?

– Tak – wydyszałam.

Co to miało być, do cholery? – srożyła się Melanie.

Gdzie byłaś? Masz pojęcie, przez co przeszłam, próbując cię zaleźć?

No właśnie widzę, jak cierpiałaś.

O, uwierz mi, że będę cierpieć, zapewniłam. Czułam, że to się zbliża. Tak jak ostatnio…

Wertowała moje myśli najszybciej, jak się dało. Jamie?

Właśnie próbuję ci to powiedzieć. On cię potrzebuje.

To dlaczego nie jesteśmy z nim?

Może dlatego, że jest chyba jeszcze za mały, żeby oglądać takie rzeczy.

Nadal grzebała w mojej pamięci. No proszę, z Ianem też. Dobrze, że mnie przy tym nie było.

Tak się martwiłam. Nie wiedziałam, co robić.

Dobra, chodźmy. Szkoda czasu.

– Mel? – zapytał Jared.

– Jest ze mną. Jest wściekła. Chce się zobaczyć z Jamiem.

Jared objął mnie w pasie i pomógł mi wstać.

– Możesz sobie być wściekła, Mel, tylko nie odchodź.

Jak długo mnie nie było?

Cale trzy dni.

Przycichła nagle. Gdzie byłam?

Nie wiesz?

Nie pamiętam… nic nie pamiętam.

Przeszły nas dreszcze.

– Wszystko w porządku? – zapytał Jared.

– Powiedzmy.

– To ona do mnie wcześniej mówiła? Wtedy na głos?

– Tak.

– Czy… możesz jej pozwolić powiedzieć coś jeszcze?

Westchnęłam. Byłam wyczerpana.

– Mogę spróbować. – Zamknęłam oczy.

Możesz mnie obejść? – zapytałam. Możesz się do niego odezwać?

Yyy… Jak? Gdzie?

Próbowałam przywrzeć do wnętrza głowy.

– Dawaj – mruknęłam. – Tędy.

Melanie starała się przedostać, ale na próżno.

Wtem poczułam na ustach wargi Jareda. Podniosłam gwałtownie powieki, przerażona. Jego oczy również były otwarte, przyglądały mi się z odległości dwóch centymetrów.

Melanie szarpnęła głową do tyłu.

– Co robisz! Nie dotykaj jej!

Uśmiechnął się, po swojemu mrużąc oczy.

– Cześć, skarbie.

To nie jest śmieszne.

Próbowałam złapać oddech.

– To jej nie bawi.

Nadal jedną ręką obejmował mnie – nas – w pasie. Wyszliśmy na skrzyżowanie tuneli, ale nikogo tam nie było. Ian zniknął.

– Ostrzegam cię, Mel – żartował Jared, nie przestając się szeroko uśmiechać. – Lepiej nigdzie nie odchodź. Nie wiem, do czego mogę się posunąć, żeby cię odzyskać.

Poczułam niepokój w żołądku.

Powiedz mu, że go uduszę, jeśli jeszcze raz cię tak dotknie. Tym razem jednak ona także żartowała.

– Teraz grozi ci śmiercią – powiedziałam. – Ale to chyba taki dowcip.

Roześmiał się, udając ulgę.

– Jesteś zawsze taka poważna, Wando.

– Wasze żarty nie są zabawne – odrzekłam pod nosem. W każdym razie nie były dla mnie.

Jared znowu się zaśmiał.

Jest ci przykro, spostrzegła Melanie.

Postaram się, żeby Jamie nic nie zauważył.

Dziękuję, że mnie uratowałaś.

Nie pozbędę się ciebie, Melanie. Przykro mi, że to wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. Dziękuję.

– Co mówi?

– Właśnie się… pogodziłyśmy.

– Dlaczego nie mogła się odezwać, kiedy chciałaś jej na to pozwolić?

– Nie wiem, Jared. Chyba nie ma dość miejsca dla nas obu. Nie potrafię całkiem usunąć jej się z drogi. To jak… nie jak wstrzymywanie oddechu. Raczej jak zatrzymywanie bicia serca. Nie mogę przestać istnieć. Nie umiem.

Zabolało mnie, gdy nic nie odpowiedział. O ile byłby szczęśliwszy, gdybym jednak znalazła jakiś sposób na to, by zniknąć.

Melanie chciała… nie tyle zaprzeczyć, co mnie pocieszyć. Szukała słów, które uśmierzyłyby moje cierpienie, ale nic jej nie przychodziło do głowy.

Ian byłby zrozpaczony. I Jamie. Jeb też by za tobą tęsknił. Masz tu tylu przyjaciół. Dzięki.

Cieszyłam się, że wracamy do naszego pokoju. Musiałam jak najszybciej zająć czymś myśli, żeby się nie rozpłakać. Nie czas użalać się nad sobą, pomyślałam. Jest tyle ważniejszych spraw niż moje delikatne serce.

Загрузка...