KLUB OCALONYCH

Jillian Hayes jest de facto liderką grupy – wyjaśnił Fitz, gdy jechali przez labirynt wąskich jednokierunkowych uliczek charakterystycznych dla East Side. – Jej siostra była trzecią ofiarą gwałtu, miała dziewiętnaście lat. Była na drugim roku w Brownie. Zmarła w trakcie napaści z powodu alergicznej reakcji na lateks.

– Myślałem, że ofiary oddawały krew – mruknął Griffin.

Fitz łypnął na niego z ukosa, zaskoczony, że tak dużo wie.

– W trakcie śledztwa ustaliliśmy, że zarówno pierwsza ofiara, Meg Pesaturo, jak i trzecia, Trisha Hayes, oddały krew w ośrodkach na terenie kampusu wkrótce przed gwałtem.

– Czyli Trisha Hayes oddała krew, mimo że była uczulona na lateks?

– Tak. Według zeznań Kathy Hammond, która pobierała od niej krew, Trisha poinformowała ją o swojej alergii i pani Hammond założyła winylowe rękawiczki. Uczulenia na lateks zdarzają się coraz częściej. Większość szpitali, punktów krwiodawstwa i zrzeszeń pielęgniarek domowych ma na składzie także inne rodzaje rękawiczek.

– Czy na karcie krwiodawcy znajduje się informacja na temat tej alergii?

Fitz zrozumiał, do czego Griffin zmierzał, i z żalem pokręcił głową.

– Nie. A szkoda. Gdyby udało nam się udowodnić, że Como wiedział o tym przed dokonaniem gwałtu, oskarżylibyśmy go o morderstwo. Zamiast tego musieliśmy się zadowolić nieumyślnym spowodowaniem śmierci.

– Szkoda – zgodził się Griffin, po czym zerknął bez celu w boczne lusterko. Zobaczył coś białego i zmrużył oczy, żeby się lepiej przyjrzeć, właśnie gdy Fitz ruszył do przodu.

– W każdym razie – mówił dalej Fitz – Jillian Hayes miała się spotkać z siostrą o siódmej i pójść z nią na kolację, ale się spóźniła. Dotarła na miejsce około ósmej. Weszła do mieszkania, a gwałciciel skoczył na nią od tyłu. Sprał ją na kwaśne jabłko, zaczął dusić. Bóg jeden wie, co by było, gdyby sąsiad z góry nie usłyszał hałasów i nie zadzwonił po policję. Eddie uciekł, kiedy usłyszał syreny. Jillian podpełzła do łóżka, gdzie znalazła ciało siostry związane lateksowymi opaskami.

– To był jego podpis?

– Tak, lateksowe opaski. Na wszystkich trzech ofiarach. Było ich dziesięć. Jedna jako knebel, jedna na oczy, po dwie na każdy nadgarstek i na każdą nogę. Więzy na kończynach zaciskały się, gdy ofiara próbowała się szarpać. Gdy jednak leżała spokojnie… Powiedzmy, że Eddie miał specyficzne poczucie humoru.

– Zakładam, że po telefonie sąsiada mundurowi natychmiast przeczesali całą okolicę. Nie natknęli się na Eddiego?

– Nie. Nie mieli zresztą żadnego rysopisu. Jedyną ofiarą, która widziała napastnika, była Carol Rosen, ale w pokoju było za ciemno, żeby mogła mu się dobrze przyjrzeć. Pierwsza dziewczyna, Meg Pesaturo, nie pamięta nawet samego gwałtu, więc nie mogła się na nic przydać. Może Trisha Hayes go widziała, ale zmarła nie odzyskawszy przytomności, więc nie mogła złożyć zeznań. A jej siostra, Jillian, została zaatakowana, kiedy w mieszkaniu było już zupełnie ciemno, więc też nie potrafiła podać żadnych szczegółów. Innymi słowy, rzuciliśmy na ulice wszystkie siły, jakie mieliśmy do dyspozycji, ale Eddie albo gdzieś się zaszył, albo nie stracił zimnej krwi. Nikt go nie zatrzymał.

– Zdaje się, że facet był bardzo inteligentny albo miał wielkiego farta – mruknął Griffin i odwrócił się do Fitza. – Widzisz tę białą furgonetkę cztery samochody za nami? Tę z anteną satelitarną na dachu.

Fitz zerknął w lusterko.

– Widzę.

– Coś mi się zdaje, że to reporterzy Kanału Dziesiątego.

Fitz przez chwilę przyglądał się furgonetce.

– Ożesz kurna – warknął. – Chyba masz rację. Twoi wielbiciele, Griffin?

– Wątpię, żeby byli tu z mojego powodu. Przecież to ty prowadziłeś sprawę Gwałciciela z Miasteczka Uniwersyteckiego. Ergo ty powinieneś wiedzieć najlepiej, gdzie znaleźć jego ofiary.

Cholerne pijawki. Człowiek myśli, że dwa trupy w jeden dzień zajmą ich uwagę. Ale gdzie tam. Chcą wytropić chociaż jedną z kobiet. Żeby podetknąć jej pod nos ten cholerny mikrofon i zapytać: „Hej, ofiaro numer dwa, człowiek, który cię zgwałcił, został właśnie zastrzelony i pobrudził cały chodnik. Co zamierzasz teraz zrobić? Polecieć do Disneylandu?”

Bez ostrzeżenia skręcił ostro w prawo. Ford taurus – taki sam, jakim jeździł Griffin, lecz w znacznie gorszym stanie – jęknął w proteście. Fitz zignorował skrzypienie kierownicy i drgania podwozia; dał gaz do dechy i wjechał na krawężnik. Samochód wtoczył się na chodnik, po czym wylądował z łoskotem z powrotem na asfalcie.

Griffin chwycił się deski rozdzielczej, a potem spojrzał w lusterko.

– Ciągle mamy ich na ogonie.

– Tak ci się tylko wydaje.

Fitz ruszył w wąską uliczkę, skręcił w lewo, wjechał na parking, wykręcił w prawo, wcisnął się w kolejną boczną uliczkę, a potem odbił ponownie w lewo. Nieźle, pomyślał Griffin. Lecz wtedy furgonetka, niczym wielki biały rekin, znowu pojawiła się w lusterku.

– Maureen – mruknął Griffin. – Mścisz się za utratę kasety?

– Nie zaprowadzę żadnego pieprzonego reportera do moich kobiet – warknął Fitz. – Nie ma mowy.

Griffin odebrał to jako radę, by czym prędzej chwycić rączkę nad drzwiczkami. Nie pomylił się. Fitz wyłączył syrenę, przejechał na czerwonym świetle, nawet nie próbując przyhamować, i niemal rozbił wóz o tył śmieciarki. Nie należąc, jak widać, do ludzi, którzy rozpamiętują cudowne ocalenia od wypadków, po prostu dodał gazu, przemknął jak rakieta na następnym czerwonym świetle, wykonał gwałtowny skręt w lewo, przejechał cztery przecznice, a potem odbił w prawo, by w końcu zatrzymać samochód na chodniku.

– To będzie musiało wystarczyć – oznajmił, ciężko dysząc i posapując. Wciąż zaciskał dłonie na kierownicy. Jego oczy płonęły dzikim blaskiem.

Griffin zdecydował nie puszczać jeszcze rączki.

– Już ich nie widzę – stwierdził.

– Nie przestawaj się rozglądać.

– Tak jest, Wasza Królewska Mość.

– Nie cierpię dziennikarzy – warknął Fitz.

– Hej, czy to nie magazyn „People”?

Czasopismo wysunęło się spod fotela Griffina. Fitz sięgnął po nie, zabrał z podłogi i rzucił na tylne siedzenie.

– Tak, wiem – wyręczył go Griffin. – Kupujesz ten chłam tylko dla obrazków.

– Nie dla obrazków – sprostował Fitz. – Dla krzyżówki. Odczekali jeszcze kilka minut. Gdy wóz transmisyjny wciąż się nie pojawił, Fitz powoli wyjechał z powrotem na ulicę. Ruch był tu znacznie mniejszy, znajdowali się w spokojnej, cichej okolicy. Optymista zauważyłby, że uciekli od szalonego zgiełku w centrum. Pesymista dorzuciłby jednak, że mieli teraz znacznie dalej do celu. No cóż. Griffin był pewien, że wykorzystają ten czas i spokojną atmosferę, żeby się lepiej poznać. Przeciągnął się i rozmasował szyję.

– No dobrą na czym skończyliśmy? – zapytał Fitz, który zaczął wreszcie dochodzić do siebie.

– Jedna ofiara z amnezją dwie pozostałe nie widziały gwałciciela, bo było za ciemno – przypomniał Griffin. – Skoro nie mieliście rysopisu, to skąd wiedzieliście, że to był Como?

– Na początku nie wiedzieliśmy. Musisz zrozumieć, że to nie było takie sobie zwykłe śledztwo w sprawie seryjnego przestępcy. Nasza pierwsza ofiara, Meg, na nic się nie przydała z powodu amnezji na skutek wstrząsu psychicznego. Dziewczyna nie pamięta ataku, nie pamięta dnia ataku ani, skoro już o tym mowa, prawie niczego ze swojego życia sprzed ataku…

– Nie pamięta swojego życia? – wtrącił się Griffin, nie kryjąc zdumienia. – Myślałem, że amnezja spowodowana traumatycznym przeżyciem oznacza, że ofiara wyrzuca z pamięci tylko to przeżycie. W jaki sposób przestała nagle pamiętać całe życie?

Fitz wzruszył bezradnie ramionami.

– Skąd mam, do cholery, wiedzieć? Może Meg nie podobało się to, co przedtem przeżyła, i jej podświadomość po prostu skorzystała z okazji, żeby wykasować wszystko, jak leci. A może jej mózg nie jest najlepszy w rozróżnianiu sytuacji. Czort wie. W każdym razie lekarz przysięga, że jej amnezja jest prawdziwa, jej rodzice mówią że amnezja jest prawdziwa, i ona sama zdaje się myśleć, że jej amnezja jest prawdziwa. Przez ostatni rok przepytywałem Meg ze dwadzieścia razy i nie dała mi ani jednego powodu, by w to wątpić. Więc jeżeli dziewczyna udaje, to musi być cholernie dobrą aktorką.

– No, no – powiedział Griffin.

– No – zgodził się Fitz. – Tak czy siak, stan Meg bardzo utrudnił śledztwo związane z pierwszym gwałtem. Próbowaliśmy wyciągnąć coś od jej współlokatorki, Vickie, ale dziewczyna wiedziała tylko tyle, że kiedy wróciła do domu o drugiej w nocy, Meg leżała przywiązana do własnego łóżka. Dowody rzeczowe okazały się równie bezużyteczne: żadnych śladów włamania żadnych włosów, włókien ani odcisków palców.

Tak naprawdę po pierwszym ataku mieliśmy tylko jedną zagubioną studentkę, jedną wstrząśniętą współlokatorkę, dziesięć kawałków lateksu i próbkę DNA, która nie była zgodna z żadnym DNA z bazy danych przestępców seksualnych.

– Sprawdziłeś lateks?

– Jasne, że tak. To był jedyny cholerny trop, jaki miałem. Zleciłem analizę chemiczną, porównanie marek produktu, porównanie partii towaru, badanie ilości i rodzaju talku na opaskach. Szczerze mówiąc, dowiedziałem się o lateksie więcej niż bym, kurwa, chciał. I wszystko na nic. Problem polega na tym, że sposób, w jaki się to cholerstwo produkuje, praktycznie uniemożliwia stwierdzenie, z której partii pochodzi produkt, a więc także kto i kiedy je sprowadził i sprzedał. Trzy tygodnie po ataku śledztwo utknęło w miejscu. Mogliśmy tylko walić głową w mur.

– Serio? A co na to wujek Meg, Vinnie?

Fitz parsknął śmiechem.

– A więc już o nim słyszałeś. Wujek Vinnie to zabawny facet. Raz przyszedł do mojego biura. Chciał się dowiedzieć, czy przypadkiem nie ukrywam przed rodziną jakichś informacji. Na przykład mógłbym mieć jakiegoś podejrzanego. No i gdybym, powiedzmy, znał jakieś nazwisko, to Vinnie zna inne nazwisko, które mogłoby się zająć tym moim i zaoszczędzić trochę pieniędzy podatników.

– Na swój sposób Vinnie jest pożytecznym gościem.

– No – zgodził się Fitz, a potem westchnął. – Pewnie powinniśmy złożyć mu wizytę. Ale szczerze mówiąc, wątpię, żeby wujek Vinnie zdecydował się na snajpera czającego się na dachu cholernego sądu. Coś takiego zwraca na siebie uwagę, a nie wydaje mi się, żeby Vinniemu zależało na rozgłosie. Osobiście stawiałem na to, że Eddie znajdzie się pod więziennym natryskiem i przydarzy mu się jakiś wypadek, w którym brałaby udział na przykład jego wątroba i jakiś kawał żelastwa. A tu nic z tych rzeczy. Człowiek uczy się całe życie.

– Taa… – przyznał Griffin i wrócił myślą do serii gwałtów. Wciąż próbował się wczuć w tamto śledztwo i zrozumieć, w jaki sposób od jednej ofiary z amnezją udało się po dwóch miesiącach doprowadzić do aresztowania sprawcy.

– No, dobra – powiedział. – Więc po pierwszym gwałcie nie mieliście na myśli Eddiego Como. W ogóle nikogo nie mieliście.

Po pierwszym ataku po prostu kręciliśmy się w kółko. Postępowaliśmy zgodnie ze standardową procedurą. Sprawdzaliśmy jej byłych facetów i potrząsaliśmy drzewkiem z przestępcami seksualnymi: dowiedzieliśmy się, kto został ostatnio zwolniony z pierdla, kto mógłby mieszkać w okolicy itd., itp. Okazało się, że Meg właściwie nikogo nie miała, a wszyscy znani nam zboczeńcy oddawali się w tym czasie innym perwersjom. Prawdopodobnie oglądali Seks w wielkim mieście na HBO. Większość z nich ma teraz kablówkę i przez to rzadko wychodzą z domu.

– Ale wtedy wydarzył się gwałt w East Side.

– Właśnie. Cztery tygodnie po Meg Pesaturo facet napadł na kobietę w East Side.

– Czyli w zupełnie innej okolicy – zauważył Griffin.

– Ale też w pobliżu college’u – odparł Fitz, lecz po chwili pokręcił głową. – Tak, było wiele poważnych różnic. Carol Rosen jest czterdziestodwuletnią mężatką, a niestudiującym podlotkiem. Mieszka z mężem w starym wiktoriańskim domu, który w ogóle nie przypomina studenckiego mieszkanka. No i w końcu, co jest zapewne najważniejsze, poziom przemocy był w jej przypadku znacznie, znacznie wyższy. Pielęgniarka, która badała Meg, powiedziała, że na jej ciele widoczne były ślady penetracji pochwowej, a poza tym tylko lekkie obrażenia w postaci ran na kostkach, nadgarstkach i ustach, które zostały spowodowane uciskiem lateksowych opasek. Żadnych śladów bicia i żadnych sińców na szyi. W przypadku Meg Eddie po prostu dokonał gwałtu i sobie poszedł. Za to Carol Rosen ucierpiała wskutek penetracji waginalnej i analnej. Miała sińce na piersiach i pośladkach, poranioną twarz i uda. Poza tym Eddie zaczął eksperymentować z asfilaksją, ściskał jej gardło tak mocno, że zostawił siniaki na szyi. I związał ją tak mocno, że kobieta do dziś ma blizny na nadgarstkach i wokół kostek. Meg miała relatywnie szczęście. A Carol pecha.

– Ale jesteś pewien, że to był ten sam facet?

– Dziesięć kawałków lateksu – powiedział Fitz. – To samo DNA. O, tak, to był znowu Eddie.

– A gdzie się podziewał mąż, kiedy to się stało?

– Dan Rosen jest prawnikiem, zajmuje się prawem handlowym. Parę lat temu otworzył własną kancelarię i pracuje do późna w nocy. Wrócił do domu o dwunastej i zastał żonę przywiązaną do ich małżeńskiego łoża. Skontaktowaliśmy się z mundurowymi, próbowaliśmy przeczesać teren, ale znowu nie mieliśmy rysopisu i znowu nam się nie poszczęściło.

Griffin zmarszczył brwi.

– Zaraz. Pierwsza ofiara mieszkała z koleżanką, której akurat nie było do późna, druga ofiara ma męża, który także pracuje do późna. Czy to znaczy to, co myślę, że znaczy?

– Podejrzewamy, że obserwował ofiary, zanim zdecydował się na napaść – potwierdził Fitz. – Wybierał je w punktach krwiodawstwa, a potem przez jakiś czas zbierał informacje na temat ich sposobu życia, dlatego oba ataki dzieliły cztery tygodnie. W każdym razie ta teoria sprawdza się w przypadku Meg i Trish, które oddały krew. Z Carol Rosen są już kłopoty, bo ona akurat nigdy krwi nie oddawała. Dlatego uważamy, że Carol była ofiarą zastępczą. Ładna ciemnowłosa studentka w typie Eddiego mieszka zaledwie przecznicę dalej. Oddała niedawno krew w kampusie i pamięta, że tamtej nocy ktoś dzwonił do jej drzwi. Tyle że dziewczyna na nikogo nie czekała, więc nie otworzyła. Tym lepiej dla niej. A gorzej dla Carol.

– To jeszcze nie tłumaczy nieobecności męża – zauważył Griffin.

– Myślisz, że znam odpowiedzi na wszystkie pytania? Może kiedy Eddie obserwował brunetkę, zorientował się, że Carol Rosen praktycznie mieszka sama. Może zobaczył, jak otwierała okno w sypialni, które znajduje się tuż nad dachem werandy, i uznał, że nie zaszkodzi spróbować. Pewnie już się podniecił i nastawił na to, że zaspokoi swoje żądze, a tu nagle okazało się, że nic z tego. Eddie był silnym facetem, wspięcie się na werandę nie stanowiło dla niego większego problemu. A gdyby mąż był akurat w domu… prawdopodobnie Eddie uznał, że sobie z nim poradzi. W końcu była noc, a on miał w żyłach sporą dawkę adrenaliny…

– Co potem dał odczuć pani Rosen. Więc może Como nie był zadowolony ze zmiany planów. A może żądza mordu zaczęła powoli brać górę.

– Może. – Fitz łypnął z ukosa na Griffina. – Jillian Hayes także została brutalnie pobita. Jej siostra nie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Jillian nie pozwoliła mu skończyć tego, co zaczął. Po gwałcie na Carol Rosen zacząłem się obawiać, że mamy do czynienia z gwałcicielem z szybko rosnącym apetytem na przemoc. Pomyślałem, że jeżeli wkrótce go nie złapiemy, ktoś może zginąć. Niestety, stało się to prędzej, niż przypuszczałem. Eddie Como zaatakował Trishię Hayes zaledwie dwa tygodnie później. Facet nie zrobił sobie prawie żadnej przerwy.

Griffin pokiwał ponuro głową.

– Szkoda.

– Wielka szkoda – przyznał miejski glina.

– A jak w końcu udało wam się wpaść na to, że sprawca to Eddie Como?

Drogą eliminacji. Kiedy już wpadliśmy na trop punktów krwiodawstwa, poprosiliśmy Centrum Krwiodawstwa o listę osób pracujących w odpowiednich punktach. Na szczęście większość kadry stanowiły kobiety. Skoncentrowaliśmy się na facetach. Wytypowaliśmy dziesięciu podejrzanych i zaczęliśmy im się przyglądać. – Fitz zaczął wyliczać na palcach. – Po pierwsze, Eddie miał dostęp do domowych adresów dwóch ofiar, no i do lateksowych opasek. Po drugie, mimo że niezbyt wysoki, był zaskakująco silny. W szkole średniej był mistrzem w zapasach i nadal lubił bawić się hantlami. Miał metr siedemdziesiąt wzrostu i ważył pięćdziesiąt sześć kilo, ale potrafił wycisnąć sztangę o wadze siedemdziesięciu pięciu kilogramów. Facet był mięśniakiem. A kiedy pobraliśmy od niego DNA, sprawa stała się oczywista.

– W jaki sposób udało wam się zdobyć jego DNA?

Poprosiliśmy go grzecznie.

Griffin spojrzał na Fitza szeroko otwartymi oczyma.

– Poprosiliście, a on po prostu dał wam, co trzeba? Bez przepychanek z adwokatem? Bez powoływania się na piątą poprawkę?

Fitz wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.

Powiem ci o tych gwałtach coś, o czym wie niewielu ludzi. Eddie myślał, że jest sprytny. Myślał, że jest tak bardzo sprytny, że okazał się wręcz głupi. Ale po kolei. Widzisz, Eddie miał książkę o medycynie sądowej. Zdaje się, że kupił ją przez Internet. Gdy ją przeczytał, zaczął się uważać za eksperta. Trzeba zresztą przyznać, że był całkiem niezły w te klocki. Po trzech gwałtach wciąż nie mieliśmy żadnych włosów, żadnych włókien ani odcisków. Nie mieliśmy nawet śladów po narzędziach. Sądzimy, że dostawał się do środka podstępem, bo przy żadnym z ataków nie dopatrzyliśmy się śladów włamania. Więc trzeba mu przyznać: był niezły. Tyle że popełnił jeden błąd.

– Nie założył prezerwatywy?

– Otóż to. Wydawało mu się, że zna lepszy sposób. Płyn do higieny intymnej o zapachu polnych kwiatów firmy Berkely and Johnson.

– Co?

– Tak, tak. Bo widzisz, Eddie interesował się sprawą Motyki, znaleźliśmy artykuły prasowe z tego procesu w jego mieszkaniu. Pamiętasz Motykę?

Griffin musiał się zastanowić.

– W Triverton, tak? Jakiś majsterklepka, który naprawiał coś w domu jakiejś kobiety. Później się włamał, zgwałcił ją, zamordował, a ciało wrzucił do wanny z wodą.

Tak. Podczas procesu prokurator dowiódł, że Motyka myślał, że jeśli włoży ciało do wanny, zmyje swoją spermę. Oczywiście nie miał racji; znaleźli próbkę jego nasienia i teraz facet siedzi w pierdlu bez nadziei na wyjście. A to dlatego, że nasienie wnika w głąb ciała. Więc trzeba czegoś więcej, żeby się go pozbyć.

– Na przykład płukania – domyślił się Griffin.

– Tak się właśnie Eddiemu wydawało. Tyle że przekombinował. Jasne, płyn wymył z pochwy nasienie, ale wszystko wylądowało na pościeli. A kiedy pracujemy nad gwałtem, zbieramy próbki nie tylko z ciała ofiary, ale także z całego miejsca przestępstwa.

– Więc Como myślał, że znalazł idealny sposób na pozbycie się DNA, i dlatego nie protestował, kiedy poprosiliście go o próbkę. Tyle że się przeliczył.

Fitz pokiwał głową.

– Dokładnie tak.

– Facet miał całkiem niezły plan – przyznał szczerze Griffin. – Miał jakąś przeszłość przestępczą?

– Nie.

– Znęcał się nad partnerkami?

– Też nie. Prawdę mówiąc, jego obecna dziewczyna miała być kluczowym świadkiem obrony. Twierdziła, że Eddie był łagodny jak baranek. Że był taki wrażliwy, że nie potrafiłby skrzywdzić nawet muchy. A poza tym byli razem we wszystkie trzy noce, kiedy popełniono gwałty.

– Eddie miał alibi? – zdziwił się Griffin.

Fitz przewrócił oczami.

– Nie, miał dziewczynę w ciąży, która nie chciała, żeby ojciec jej dziecka trafił za kratki. Zaufaj mi, wszystko sprawdziliśmy. Nie znaleźliśmy żadnego świadka, który potwierdziłby jej zeznanie. Poza tym mieliśmy jego DNA. Jeżeli Como rzeczywiście oglądał w tym czasie Milionerów, to jakim sposobem jego DNA trafiło na niejedno, nie dwa, ale aż na trzy miejsca przestępstwa?

Griffin pokiwał głową. Fitz miał rację.

– Więc przełom nastąpił, kiedy odkryliście powiązanie między ofiarami a punktami krwiodawstwa?

– Taa.

Griffin zmrużył oczy. Dobra, teraz zrozumiał.

– A ten klub, Klub Ocalonych, pomógł wam w tym.

– Jillian Hayes wiedziała, że siostra oddała krew dwa tygodnie przed napaścią. Wspomniała o tym z powodu tych lateksowych opasek. Postanowiliśmy to sprawdzić i rzeczywiście, biedna mała Meg też oddała krew na miesiąc przed gwałtem. To był pierwszy związek między ofiarami. Potem wszystko zaczęło się kleić.

Fitz zjechał z ulicy i zaparkował na krawężniku.

– Jesteśmy na miejscu – oznajmił.

Griffin spojrzał w okno. Zatrzymali się przed wejściem do rue de Pespoir, małej modnej kawiarenki na Hope Street. Cindy lubiła rue de Pespoir. Za to Griffin wolał sąsiedni lokal, Dużą Alicję, gdzie podawano najlepsze lody w mieście.

Fitz wyłączył silnik. Teraz, kiedy dotarli na miejsce, odzyskał pewność siebie. Znowu zaczął się zachowywać jak pan na włościach: miejski detektyw na swoim terytorium.

– Zasady są takie – oświadczył. – Jako najmłodsza i najcichsza, Meg jest najsłabsza w grupie. Ale z drugiej strony, najmniej wie, więc przyciskanie jej nic nam nie da. Carol jest najbardziej wybuchowa. Wydaje mi się, że nie najlepiej sobie radzi z tym, co przeszła, a jej małżeństwo nie jest idealne. Jeżeli dobrze rozegramy tę partię, może uda nam się coś od niej wyciągnąć. Ale jest jeden problem. Jillian. To ona tam rządzi. Ona zorganizowała grupę, ona prowadzi konferencje prasowe i dyktuje warunki. Ta kobitka ma, że się tak wyrażę, jaja ze stali. Jak ją wkurzysz, rozmowa skończona. Jeśli ona nie będzie chciała rozmawiać, żadna z nich nic nam nie powie i tylko stracimy czas. Musimy więc nacisnąć Carol na tyle, żeby puściła farbę, nim Jillian się zorientuje, co się święci, i odeśle nas z kwitkiem.

– Nastawiasz się na wrogą rozmowę. – Griffin uznał, że to ciekawe, bo Fitz podobno czuł się związany z kobietami. Po roku pracy nad sprawą był ich opiekunem, strażnikiem i przyjacielem.

– Myślę, że żadna z nich nie będzie rozpaczać z powodu śmierci Eddiego – odparł Fitz. – I nawet jeśli wszystkie są niewinne, na pewno nie będzie im zależało na wyjaśnieniu jego zabójstwa. Eddie Como był szumowiną. Teraz jest martwą szumowiną. Jak myślisz, czy komuś powinno przeszkadzać, że został zamordowany?

– Uważasz, że jedna z nich wynajęła zabójcę? – zapytał bez osłonek Griffin.

Fitz westchnął.

– Żadna nie umie się posługiwać bronią palną – odparł po chwili. – Gdyby chciały się pozbyć Eddiego, musiałyby się zwrócić do kogoś o pomoc.

– Ale czy myślisz, że są zdolne do tego, żeby wynająć snajpera?

Fitz znowu się zawahał.

– Myślę, że przeżyły gwałt. I jako zgwałcone są zdolne do wielu rzeczy, o jakie by się przedtem nigdy nie podejrzewały.

– Nawet do zabicia człowieka?

– A ty nie byłbyś zdolny do czegoś takiego? Chodź. – Fitz otworzył drzwiczki. – Załatwmy to, póki nie dogonią nas dziennikarze.

Загрузка...