JILLIAN

Griffin i Fitz poszli na górę, żeby przeszukać pokój Meg. Tom i Laurie wciąż siedzieli w salonie, wstrząśnięci.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziała z przekonaniem Jillian. – Policja jest już na właściwym tropie. Wszystko będzie w porządku.

– Meg… – wyszeptała Laurie.

– Znajdziemy ją. Pewnie wyszła tylko na chwilę, może poszła coś zjeść na mieście. – Ale to nie było w stylu Meg i Jillian zdawała sobie z tego sprawę. Grzeczna Meg zawsze mówiła rodzicom, dokąd idzie. Ostrożna Meg wolała nie być sama.

– Nie możemy pozwolić, żeby zobaczył się z Molly – mruknął Tom. – Nie możemy.

– Wszystko będzie dobrze – powtórzyła Jillian i zwróciła się do matki. – Libby, może pokażesz Tomowi zdjęcia z czasów, kiedy śpiewałaś. Muszę iść na górę i porozmawiać z sierżantem Griffinem.

Matka stuknęła palcem w książeczkę niczym żołnierz salutujący przed szturmem. Wyraz jej twarzy sprawił, że Jillian poczuła kłucie w piersi. Uśmiechnęła się do Libby i ścisnęła jej dłoń, próbując dodać jej odwagi. Zabawne, jak w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin zbliżyły się do siebie. Zabawne, jak dokładnie w tym samym czasie sierżant Griffin oddalił się od niej.

Wydawało się, że ledwo powstrzymuje wybuch gniewu. Pomyślała, że gdyby stanął naprzeciwko worka treningowego, rozniósłby go na strzępy, które potem jeszcze rozdeptałby z furią.

Powiedział, że próbował zabić Price’a podczas aresztowania. Odciągnęło go wtedy dwóch detektywów. Widząc go teraz, Jillian dziwiła się, że okazali tyle odwagi. Zastanawiała się, jak wyglądali pięć minut po starciu.

Wyprostowała się, wzięła głęboki oddech i weszła na schody.

Najpierw usłyszała głos Fitza. Był chyba w pokoju u Molly i pytał o coś Toppi. Jillian minęła tamte drzwi i weszła do sypialni Meg, gdzie znalazła Griffina, który stał przy małym, pomalowanym na biało biurku. Jego szerokie bary wypełniały całe okno, blokując dostęp światła.

Jillian stanęła w drzwiach i chrząknęła znacząco.

Griffin odwrócił się powoli; trzymał w rękach kalendarzyk Meg.

– To oficjalne policyjne dochodzenie, proszę pani. Proszę opuścić pokój.

– Nie jestem w pokoju.

– Jillian – warknął.

– Griffin – odparła i podeszła do niego. Była teraz tak blisko, że widziała, jak trzęsą mu się ręce. Jego błękitne oczy stały się prawie czarne, a szczęki zaciskały się.

– Chcieli chronić swoją rodzinę – wyszeptała łagodnie. – Laurie i Tom nie zamierzali nikogo skrzywdzić.

– Powiedz to dziesięciu innym rodzinom. Powiedz to matkom i ojcom, którzy musieli rozpoznać ciała swoich dzieci z ekranu telewizora, bo szczątki ich pociech wyglądały tak makabrycznie, że nawet doświadczonemu koronerowi robiło się słabo, gdy na nie patrzył.

– Oni nie mieli pojęcia, Griffin. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Czy dlatego tak się złościsz? Bo ich pomyłka przypomina ci o twojej własnej?

Warknął na nią. Zupełnie jakby nie był człowiekiem, ale wściekłym, dzikim zwierzęciem. Lecz w głębi tej złości dostrzegła ból. To dało jej odwagę, by wyciągnąć rękę i położyć ją łagodnie na jego piersi.

– Teraz jest inaczej. Teraz na pewno ci się uda.

– Skąd wiesz? Nigdy nie spotkałaś Price’a. Nie wiesz, jak uwielbia bawić się w kotka i myszkę. Bo to dla niego tylko tyle: dobra zabawa. Gra, która pozwala mu się rozerwać, dopóki nie wydostanie się z więzienia. A to, obawiam się, nastąpi dzisiaj o szóstej, o ile jakimś cudownym sposobem nie uda nam się rozwiązać tej sprawy.

Jillian milczała.

– Co ty możesz o tym wiedzieć? – W jego głosie zabrzmiała wrogość. – Ty i ten twój Klub Ocalonych. Powinnyście zmienić nazwę na Klub Kłamstwa. Każda coś ukrywa, a tymczasem giną ludzie, bo nie chcecie powiedzieć policji, co naprawdę wiecie.

Wciąż milczała.

– Co ty wiesz o Meg? Według rodziców była kiedyś zakochana w wielokrotnym mordercy. Skąd możesz wiedzieć, że wciąż go nie kocha? Nie przyszło ci to do głowy? Gwałt na niej był najmniej brutalny. Gwałciciel nawet jej zbytnio nie posiniaczył. Uważałyście, że miała szczęście, ale może od początku współpracowała z Price’em. Może gwałt został zainscenizowany. Tak samo jak amnezja. Może wciąż współpracują, a mała Meg właśnie w tej chwili pomaga swojemu kochasiowi.

– Nie.

– Nie? Na pewno?

– Jestem absolutnie pewna, że nie.

– Dlaczego, Jillian? Nagle odzyskałaś wiarę w ludzi?

– Tak – odparła stanowczo. Griffin zamknął oczy.

– Do kurwy nędzy – warknął.

– Wiem – szepnęła. – Wiem. Ona cię potrzebuje, Griffin. Nie wiem, gdzie jest, ale na pewno nie pomaga Davidowi Price’owi. Nie jest w zmowie z Gwałcicielem z Miasteczka Uniwersyteckiego. Jest tylko dziewczyną, której przydarzyły się w życiu dwa wielkie nieszczęścia. Najpierw uwiódł ją pedofil, a potem została zgwałcona. Gwałt na niej był najmniej brutalny, ale sam dobrze wiesz, że to częste przy pierwszym ataku. Gwałcicielowi poszło z Meg tak świetnie, że potem nawet nie próbował się hamować. No i teraz nareszcie jej całkowita amnezja nabiera sensu. Jak mogła pamiętać prawdę, skoro ostatnie lata jej życia były kłamstwem? Jej siostra jest tak naprawdę jej córką, pierwszy kochanek jest zboczeńcem i mordercą, a rodzice są także dziadkami. Na litość boską, nawet mnie trudno przyjąć do wiadomości coś takiego.

Griffin otworzył oczy i spojrzał na nią z zaciekawieniem.

– Naprawdę tak bardzo ci na niej zależy, Jillian?

– Tak – odparła szczerze. – Naprawdę.

Odłożył kalendarzyk na biurko i przez chwilę wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w biały blat. Znowu myślał o Davidzie. O czasach, kiedy się jeszcze przyjaźnili. Kiedyś naprawdę lubił Price’a. Może także miał do niego zaufanie.

– Jak się czuje Carol? – zapytał nagle.

– Dzisiaj rano odłączyli ją od respiratora. Wygląda na to, że jej ciało zaczyna powracać do życia. Oczywiście jeszcze nie wiadomo, czy do końca wyzdrowieje.

– Nie odzyskała jeszcze przytomności?

– Nie.

– A co z Danem?

– Pielęgniarka powiedziała mi, że ani na chwilę nie odstępuje łóżka Carol.

– Bo nie może – mruknął Griffin. – Gdyby wyszedł ze szpitala, kumple wujka Vinniego połamaliby mu gnaty.

– Rozmawiałam z Vinniem na ten temat. Griffin spojrzał na nią zdziwiony.

– Próbujesz zbawić świat, Jillian?

– Staram się ochraniać bliskich – odparła. – Słyszałam wprawdzie z wiarygodnego źródła, że nie zawsze się to udaje, ale uznałam, że mimo wszystko warto spróbować. Poza tym Libby mnie o to prosiła.

– Spłaciłaś dług Dana? Na prośbę matki?

– Nie. Przekonałam Vinniego, że mama poczytałaby sobie za wielką przysługę, gdyby anulował resztę długu. Libby uśmiechnęła się do niego i to wystarczyło. Potem z kolei we własnym imieniu poprosiłam, żeby Dan już nigdy nie miał możliwości pożyczyć ani centa na hazard. Vinnie uznał, że to okrutne, więc naturalnie się zgodził. – Zawahała się. – Griffin…

Spojrzał na nią wyczekująco. Wzięła głęboki oddech.

– Wiem, że nikt nie chce tego powiedzieć, ale… Może negocjacje z Price’em to najlepsze wyjście.

– Wykluczone!

– Proszę! Wysłuchaj mnie. Sam przyznałeś, że Price wie, kim jest prawdziwy gwałciciel. Jesteś tego pewien?

– Facet jest notorycznym kłamcą i krętaczem. Więc nie, nie jestem pewien.

– Ale traktujesz jego słowa poważnie.

– David wiedział o DNA – odparł Griffin. – Wiedział, że kiedy zrobimy badania próbek pobranych z mieszkania Sylvii Blaire, okaże się, że to DNA Eddiego. Jest jeszcze sprawa Meg. Wątpię, żeby wybór pierwszej ofiary był czystym zbiegiem okoliczności. No i jestem ja, detektyw, który aresztował Price’a, a teraz prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa domniemanego Gwałciciela z Miasteczka Uniwersyteckiego… A niech mnie! Zabójstwo na terenie sądu stanowego. Cholera jasna, właśnie zrozumiałem, dlaczego Eddie Como musiał zginąć.

– Dlaczego?

– Żebym to właśnie ja poprowadził śledztwo. Sąd znajduje się pod jurysdykcją policji stanowej. – Uśmiechnął się gorzko. – David przysłał mi bardzo krwawe zaproszenie do gry.

Jillian zamknęła oczy. Boże, jeszcze nigdy nie słyszała o człowieku, który byłby tak zły jak David Price. Dlatego bolało ją to, co musiała powiedzieć. Otworzyła oczy i spojrzała na Griffina.

– David Price musiał maczać w tym palce. A skoro zna nazwisko Gwałciciela z Miasteczka Uniwersyteckiego… Griffin, wiem, że nie chcesz się z nim układać. Sama boję się posyłać Molly na spotkanie z tym człowiekiem, ale, jak powiedziałeś, umierają ludzie. A jeżeli wciąż nie znasz nazwiska gwałciciela… David żąda tylko trzech godzin – wyszeptała. – Na pewno uratowanie komuś życia warte jest tego, by wypuścić Price’a na trzy godziny z więzienia. Czy nie mógłbyś przynajmniej wziąć takiej możliwości pod uwagę?

Twarz Griffina nie była już purpurowa. Teraz zrobiła się niebezpiecznie blada.

– Prasa na pewno się z tobą zgodzi – zauważył chłodno.

– Prasa nie zawsze się myli.

– Ludzie zaczną dzwonić do burmistrza, burmistrz zadzwoni do gubernatora, gubernator zadzwoni do naczelnika więzienia i David Price dostanie to, czego chce.

– Ale złapiesz gwałciciela!

Naprawdę tak sądzisz, Jillian? Skąd możemy mieć pewność, że człowiek wskazany przez Price’a jest tym, którego szukamy? Poza tym, nawet jeśli Price wskaże prawdziwego gwałciciela, to jak zbierzemy dowody przeciwko niemu? Nie mamy żadnych odcisków, żadnych włókien i żadnej próbki DNA. Moglibyśmy go aresztować, ale następnego dnia musielibyśmy go wypuścić.

– D’Amato jest dobrym prokuratorem. Na pewno wymyśli jakieś oskarżenie, żeby zyskać trochę czasu. A wam uda się znaleźć jakieś dowody. Takie rzeczy już się zdarzały.

– Na przykład wtedy, gdy policja miejska aresztowała niewinnego człowieka?

Na chwilę straciła pewność siebie. Biedny Eddie Como. Jeszcze nie zdążyła w pełni przyjąć do wiadomości, że był niewinny. Jej świadomość wzbraniała się przed tym. Ponowiła próbę:

– Aresztowanie spowoduje, że przynajmniej ruszymy z miejsca.

– Oferta Price’a jest bezwartościowa – przekonywał Griffin. – Właśnie w tym jest najlepszy. Daje ci nędzne ochłapy i każe wierzyć, że to najprzedniejsze mięso. Spójrz prawdzie w oczy, Jillian. To przestępca na miarę naszych czasów. Potrafi wykorzystać media do swoich celów.

– Te wszystkie biedne dziewczyny…

Griffin milczał. Pomyślała, że może w końcu udało jej się do niego dotrzeć. Ale wtedy się odezwał:

– Coś ci powiem, Jillian. Mało kto o tym wie. Powiem ci, ale musisz obiecać, że nigdy o tym nie wspomnisz. Zgoda?

Jillian przeszedł dreszcz. Miała wrażenie, że powinna powiedzieć „nie”. Że właśnie tak musi się czuć osoba, której diabeł zaproponował podpisanie cyrografu. Pokiwała bezsilnie głową.

– Półtora roku ternu, kiedy aresztowałem Price’a, zszedłem do jego piwnicy. Zobaczyłem dziesięć kopczyków usypanych na ciałach zamordowanych dzieci. Zobaczyłem materac, na którym je gwałcił, i narzędzia, którymi je torturował. Ale mimo to nie rzuciłem się na niego. Kazałem go skuć. Zadzwoniłem do koronera i zespołu technicznego. Zachowałem się jak profesjonalista. To było ważne aresztowanie w bardzo ważnej sprawie. I wszyscy traktowaliśmy śledztwo bardzo poważnie. – Spojrzał jej głęboko w oczy. – I wtedy Price zaczął mówić. Stał w kajdankach między Watersem i O’Reillym i opowiadał, jak podchodził do dzieci, jak je porywał, co z nimi wyprawiał. Trudno było to znieść. Wszyscy byliśmy doświadczonymi policjantami, ale to, co mówił, było porażające. Oczywiście tym samym przyznawał się otwarcie do winy, co mogło się potem przydać, więc słuchaliśmy, Waters nawet zaczął go nagrywać. Wtedy Price zmienił temat. Zaczął mówić o Cindy.

Umilkł na moment. Jillian patrzyła mu w oczy.

– W ostatnich dwóch tygodniach jej życia – podjął Griffin – było już jasne, że nie wyzdrowieje. Rak doszczętnie przeżarł jej ciało. Nie mogła mówić, nie mogła usiąść, nie mogła nawet unieść ręki. Tak jak się wcześniej umówiliśmy, zabrałem ją z powrotem do domu, kupiłem specjalne łóżko, które ustawiłem w salonie, i wynająłem pielęgniarkę z hospicjum. Cindy była jeszcze w stanie mrugać oczami i dzięki temu mogliśmy się porozumiewać. Zadawałem jej pytania, a ona mrugała raz, co znaczyło „tak”, albo dwa razy, co oznaczało „nie”. Podobnie jak ty rozmawiasz z matką. Pod koniec ze sto razy dziennie pytałem ją, czy mnie kocha, żeby tylko zobaczyć, że jeszcze mruga, że zostało w niej jeszcze odrobinę życia. Prowadziłem wtedy sprawę Cukiereczka. Większość pracy mogłem wykonywać w domu: dzwonić, odbierać telefony, czytać raporty. Ale czasami musiałem wyjść i zdarzało się, że pielęgniarka też nie mogła w tym czasie zostać z Cindy. Wtedy przychodził do niej David.

– Tak. – Pokiwał głową. – Nasz dobry, pomocny sąsiad David Price siedział przy łóżku mojej umierającej żony, kiedy byłem zajęty. Wtedy wydawało się, że to dobry pomysł.

– Więc teraz stoimy we czwórkę w tej ciemnej piwnicy, a David zaczyna szczegółowo opowiadać, co robił w te popołudnia, kiedy siedział przy Cindy. – Zauważył minę Jillian i natychmiast pokręcił głową. – Nie, nic z tych rzeczy. Cindy była dorosłą kobietą, a David gustował w małych dzieciach. Wykorzystał ją w inny perfidny sposób. Stała się jego publicznością. Tak, pieprzoną publicznością. Bo widzisz, przez ponad rok Price porywał i mordował dzieci, a nikt niczego nie podejrzewał. Nie miał więc przed kim się przechwalać. Zdawał sobie sprawę, że nie może się wygadać, bo trafi do więzienia. Ale oto ma Cindy. Bezsilną, umierającą, niezdolną do powiedzenia ani jednego słowa. Zaczyna jej wszystko opowiadać. Ze szczegółami. Opowiada o tym, jak wyszukuje ofiary, jak je obłaskawia, porywa, gwałci, dręczy, dusi, a potem zakopuje w piwnicy. I tak w kółko i w kółko. A Cindy nie może uciec. Nie może powtórzyć ani słowa.

Ciekawe, co musiała czuć, powiedział mi David, kiedy patrzyła, jak z wdzięcznością witam go za każdym razem po powrocie do domu. Jak bardzo musiało ją boleć, że nie potrafiłem dostrzec w jej albo jego twarzy niczego, co naprowadziłoby mnie na właściwy trop. Gdybym tylko zadał jej właściwe pytanie… Moja mądra, łagodna, dobra żona wiedziała o wszystkich tych okropnych zbrodniach, a mimo to nie była w stanie nic zrobić. Moja współczująca Cindy umierała ze śmiercią tych biednych dziesięciorga dzieci na sumieniu. A przez cały ten czas jej mąż niczego nie podejrzewał i tak się cieszył, ilekroć David przychodził z wizytą…

– I wtedy nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego. Niewiele z tego pamiętam. Powiedziano mi, że Waters i O’Reilly zagrodzili mi drogę. A Price podobno nawet na chwilę nie przestał się uśmiechać. Właśnie z takim człowiekiem mamy do czynienia, Jillian. Price zawiązuje przyjaźnie tylko po to, żeby potem miał kogo zdradzić. Morduje dzieci dla czystej przyjemności. A do tego jest niezwykle przebiegły.

Griffin pochylił się nad biurkiem. Podniósł notes, a spod niego sfrunęła na podłogę kartka papieru. Wylądowała pod stopami Jillian, która schyliła się po nią. Cała strona była zapisana dużymi okrągłymi literami: „David Price, David Price, David Price. O nie, David Price”.

– Cóż – zauważył Griffin. – Zdaje się, że Meg wraca pamięć.

Pięć minut później Griffin i Fitz wychodzili z domu z ponurymi minami. Tom i Laurie zostali w środku. Zdawało się, że nie mogą się ruszyć, nie potrafią przyjąć do wiadomości tego, czego się dowiedzieli.

Jillian czyniła honory gospodyni. Odprowadziła detektywów do samochodu, patrzyła, jak wsiedli i zatrzasnęli drzwiczki.

W ostatniej chwili zapukała w okno. Griffin opuścił szybę.

– Czy byłeś przy żonie, kiedy umierała? – zapytała.

– Oczywiście.

– Zapytałeś, czy cię kocha? Co odpowiedziała?

– Zamrugała, że tak.

Jillian pokiwała głową i cofnęła się.

– Pamiętaj o tym. Jeżeli David Price wydostanie się z więzienia, a ty go złapiesz, pamiętaj, że to nie on wygrał, ale ty.

Griffin pokiwał głową. Zamknął okno, przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał.

Загрузка...