6 Sean + 5 × 102 minut

Następne lądowanie okazało się nietypowe. Coś, jakby ręka olbrzyma, porwało go w górę, skręciło, zrobiło z niego kulkę i wystrzeliło jak z procy. Potem ściany laboratorium zawirowały wokoło jak wnętrze wielkiej wirówki, a podłoga zatrzęsła się dziko i zakołysała to w jedną, to w drugą stronę. Może trafił na zabawę karnawałową, a nie do pracowni naukowej? Opierał się jeszcze chwilę, po czym upadł jak długi, dając za wygraną.

Ale wszystko to trwało jedynie chwilę. Zawroty głowy wkrótce ustały. Poklepał podłogę, upewniając się, czy aby na pewno przestała się trząść. Najwyraźniej przestała. Ostrożnie wstał i rozpostarłszy ramiona, próbował złapać równowagę. Zrobił dwa lub trzy nieśmiałe kroki. Nie jest źle, wszystko trzyma się kupy. Świetnie.

— Trochę potrwa, zanim się przyzwyczaję — rzucił w przestrzeń.

Rozejrzał się wokoło. W laboratorium nastąpiły kolejne zmiany. Był pięćset minut w przyszłości: osiem godzin i dwadzieścia minut od rozpoczęcia eksperymentu. Zapadła noc. Światła jarzeniówek stały się ostrzejsze, niemal oślepiały. Duży pokój był niemożliwie, prawie złowieszczo spokojny.

— Opowiedz teraz o wszystkim, co ci się przydarzyło — zabrzmiał głos doktora Ludwiga.

Doktor Ludwig i doktor White byli jedynymi ludźmi w laboratorium. Technicy najwidoczniej zostali zwolnieni z asystowania przy kolejnym spotkaniu. Platforma manewrowa sprawiała wrażenie zaniedbanej. Dwa metalowe siedzenia stojące przy stożku przemieszczenia mogły być równie dobrze parą szkolnych krzeseł. Sam stożek też stracił swoją rangę — zwykły kloc bezczynnej maszynerii. Przyglądając się temu, aż trudno było uwierzyć, że pod tą lśniącą bryłą osłony kryje się para laboratoryjnie wygenerowanych, skolapsowanych gwiazd: miniaturowa czarna dziura i jej lustrzane odbicie — biała dziura. Razem stworzyły one parę perfekcyjnie zrównoważonych sfer osobliwości, gdzie nic nie zachowuje się według reguł zwykłego Wszechświata. Utrzymywano je w niemożliwym do odwrócenia sprzężeniu. Gigantyczna energia na zawsze miała krążyć w pętli pomiędzy połączonymi horyzontami zdarzeń owych osobliwości. Energia ta otworzyła wrota czasu, przez które przeszli Erik i Sean, by teraz przemierzać bezmiary czasu i antyczasu.

Doktor Ludwig miał zmęczone oczy i ciemne od zarostu, obwisłe policzki. Wyglądał na człowieka, który zbyt wiele czasu spędził w pracy. Kiedy Sean odwiedził to miejsce na poziomie plus-pięciu-minut — dla niego było to prawie przed chwilą, dla nich obojga osiem godzin i dwadzieścia minut temu — doktor Ludwig był wypoczęty i świeżo ogolony.

— W pierwszej chwili — powiedział Sean — myślałem, że tracę rozum. Pierwszy ruch do przodu, plus-pięć-minut. Powiem wam, że to było naprawdę okropne doświadczenie.

— Skoki do przodu są gorsze niż skoki wstecz? — spytała doktor White.

— Na to wygląda. Całe to poczucie dezorientacji i zamroczenie psychiczne… Czułem się kompletnie ogłupiały.

Pierwszy skok w tył, ten pięćdziesięciominutowy, też trochę nadszarpnął mi nerwy, ale już nie tak. I zakłócenia trwały tylko chwilę.

— A tym razem? Drugi skok do przodu?

— Zupełne oszołomienie, wszystko wirowało jak zwariowane. Ale nie z taką siłą jak za pierwszym razem i nie tak długo.

— Jednak i tak były to silniejsze zakłócenia niż przy wstecznym przesunięciu, to znaczy przy tym jednym, które wykonałeś do tej pory?

Sean kiwnął głową potakująco.

— Zupełnie jakby przeskok do przodu wymagał o wiele więcej wysiłku. Natomiast wstecz idzie się całkiem gładko, z minimalnymi zakłóceniami.

— Może i tak — odparł doktor Ludwig. — Ale my mamy powody, by sądzić, że efekty uboczne przemieszczenia w obu kierunkach zredukują się w miarę oddalania się od Czasu Zero.

Sean uśmiechnął się.

— Tak, będzie lepiej. Za jakiś czas nie będziemy już lądować w tym miłym, bezpiecznym laboratorium, prawda?

Ruchy wahadła staną się coraz szersze. Nagła wizja zapłonęła w jego umyśle: zamglona przeszłość i niemożliwa do wyobrażenia przyszłość.

— Dobrze, że nie trzeba będzie za każdym razem przeżywać ataków oszołomienia — powiedział. — Zwłaszcza że można wylądować na o wiele mniej bezpiecznym terenie…

Загрузка...