Sedna decyduje o tym, czy wysłać foki na powierzchnię morza, gdzie mogą na nie polować inne zwierzęta i Prawdziwi Ludzie, ale w pewnym sensie to sama foka decyduje o tym, czy pozwoli się zabić, czy też nie.
W jeszcze innym sensie istnieje tylko jedna prawdziwa foka.
Foki, podobnie jak Prawdziwi Ludzie, mają dwa duchy – ducha życia, który umiera wraz z ciałem, i trwałego ducha, który opuszcza ciało w chwili śmierci. Ta nieśmiertelna dusza, tamie, ukrywa się w ciele foki jako maleńki pęcherzyk powietrza i krwi, który można odnaleźć w jej wnętrznościach i który ma taki sam kształt jak foka, choć jest oczywiście znacznie mniejszy.
Kiedy foka umiera, trwały duch opuszcza jej ciało i powraca w dokładnie takiej samej formie w ciele młodej foki, potomka tego zwierzęcia, które postanowiło dać się zabić i zjeść.
Prawdziwi Ludzie wiedzą, że każdy myśliwy będzie w ciągu swego życia wiele razy zabijał tę samą fokę, morsa, niedźwiedzia lub ptaka.
Dokładnie to samo dzieje się z trwałym duchem członka Prawdziwego Ludu, kiedy jego duch życia umiera wraz z ciałem. Inua – trwały duch, nieśmiertelna dusza – przenosi się wraz ze wszystkimi wspomnieniami i umiejętnościami do ciała chłopca lub dziewczynki spokrewnionych ze zmarłym. To jeden z powodów, dla których Prawdziwi Ludzie nigdy nie są surowi dla swych dzieci, choćby były najbardziej nawet niesforne lub niegrzeczne. W ciele każdego dziecka, prócz dziecięcego ducha życia, mieszka inua dorosłego – ojca, wujka, dziadka, pradziadka, matki, ciotki, babki lub prababki wraz z przynależną im mądrością i zdolnościami – którego nie należy ganić.
Foka nie pozwoli się zabić każdemu myśliwemu z Prawdziwego Ludu. Myśliwy musi ją zdobyć, nie tylko dzięki własnej przebiegłości, czujności i sile, ale również dzięki odwadze i wartości swego inua.
Inua – duchy Prawdziwych Ludzi, fok, morsów, niedźwiedzi, karibu, ptaków i wielorybów – istniały nim jeszcze powstała Ziemia, a Ziemia jest bardzo stara.
Podczas pierwszego okresu istnienia wszechświata Ziemia była dyskiem, który unosił się swobodnie pod niebem wspartym na czterech filarach. Pod Ziemią znajdowało się ciemne miejsce, gdzie żyły duchy (i gdzie większość żyje do dziś dnia). Ta pierwsza Ziemia przez większość czasu znajdowała się pod wodą, a na jej powierzchni nie było ani jednej ludzkiej istoty – do czasu gdy z otworu w ziemi wyszło dwóch mężczyzn, Aakulujjuusii i Uumaaniirtuą. To właśnie oni zostali pierwszymi Prawdziwymi Ludźmi.
W owym czasie nie było żadnych gwiazd, księżyca ani słońca, potomkowie pierwszych Ludzi musieli więc żyć w całkowitych ciemnościach. Ponieważ nie było wówczas także szamanów, którzy mówiliby im, jak się mają zachowywać, te pierwsze ludzkie istoty miały bardzo małą moc i mogły polować tylko na najmniejsze zwierzęta – zające, pardwy, czasem kruki – i nie wiedziały, jak żyć. Nie mieli ubrań, niektórzy nosili tylko aanguag, amulet z pancerza jeżowca.
Wkrótce do mężczyzn dołączyły pierwsze kobiety (w odróżnieniu od mężczyzn nie wyszły z ziemi, lecz z lodowca), były jednak bezpłodne i przez cały czas chodziły wzdłuż wybrzeża, wpatrując się w morze lub przekopując ziemię w poszukiwaniu dzieci.
Drugi Okres dziejów Ziemi nastąpił po długiej i zażartej walce między lisem i krukiem. Pojawiły się wtedy pory roku, a potem życie i śmierć; wkrótce zaczęła się nowa era, w której duch życia ludzkich istot umierał wraz z ich ciałami, a duch inua wędrował gdzie indziej.
Szamani poznali niektóre sekrety porządku wszechświata i mogli pomóc Prawdziwym Ludziom prowadzić właściwe życie – stworzyli wówczas reguły, które zabraniały kazirodztwa i małżeństw między krewnymi, zabijania ludzi i innych zachowań niezgodnych z Porządkiem Rzeczy. Szamani widzieli także wydarzenia z przeszłości, nawet z czasów, gdy na świecie nie było jeszcze Prawdziwych Ludzi, dzięki czemu mogli opowiedzieć innym o początkach wielkich duchów – inuat – takich jak Duch Księżyca albo Naarjuk, duch świadomości, albo Siła, Duch Powietrza, który jest najżywotniejszą spośród wszystkich przedwiecznych sił; to właśnie Siła stworzyła i przenika oraz napełnia energią wszystkie rzeczy, to ona także wyraża swój gniew poprzez śnieżyce i burze.
W owym czasie Prawdziwi Ludzie poznali także historię Sedny, która znana jest w innych zimnych miejscach jako Uinigumauituq lub Nuliajuk. Szamani wyjaśnili im, że wszystkie ludzkie istoty – Prawdziwi Ludzie, czerwonoskóre istoty ludzkie mieszkające daleko na południe od Prawdziwych Ludzi, duchy karibu Ijirait, a nawet bladzi ludzie, którzy pojawili się znacznie później – narodziły się po tym, jak Sedna-Uinigumauituq-Nuliajuk kopulowała z psem. To również wyjaśnia, dlaczego psy mają imiona i duszę, a nawet dzielą ze swym panem jego inua.
Inua księżyca, Aningat, dopuścił się kazirodztwa ze swoją siostrą, Siqniq, inua słońca. Zona Aningata, Ulilarnaq, uwielbiała wypruwać wnętrzności swym ofiarom – zwierzętom i Prawdziwym Ludziom – i nie cierpiała, gdy szamani mieszali się w sprawy duchowe, często więc karała ich atakami niepowstrzymanego śmiechu. Po dziś dzień zdarza się, że szamani dostają napadów niepohamowanego śmiechu, które nawet mogą ich zabić.
Prawdziwi Ludzie wiedzą o istnieniu trzech najpotężniejszych duchów w kosmosie – wszechobecnego Ducha Powietrza, Ducha Morza, który ma władzę nad wszystkimi zwierzętami żyjącymi w morzu i nad jego brzegami, oraz Ducha Księżyca – lecz te trzy pierwotne inuat są zbyt potężne, by zwracać uwagę na Prawdziwych Ludzi (lub jakiekolwiek inne ludzkie istoty), gdyż stoją one tak wysoko nad mniejszymi duchami, jak owe mniejsze duchy nad ludźmi; dlatego też Prawdziwi Ludzie nie oddają czci tej trójcy. Szamani rzadko próbują się skontaktować z tymi najpotężniejszymi duchami – do których zalicza się także Sedna – i starają się tylko dopilnować, żeby Prawdziwi Ludzie nie łamali zakazów i nie czynili niczego, co mogłoby rozgniewać Ducha Morza, Ducha Księżyca lub Ducha Powietrza.
Jednak powoli, z pokolenia na pokolenie, szamani – zwani przez Prawdziwych Ludzi angakkuit – poznawali kolejne tajemnice ukrytego wszechświata i pomniejszych duchów inuat Niektórzy szamani po stuleciach starań zdobyli także dar jasnowidzenia. W zależności od tego, jak przejawiają się owe niezwykłe zdolności, Prawdziwi Ludzie nazywają je qaumaniq albo angakkua. Tak jak niegdyś ludzkie istoty oswoiły swych duchowych braci, wilki, i zamieniły je w psy, które dzielą ze swym panem jego inua, tak angakkuit obdarzeni zdolnością słuchania i przesyłania myśli uczą się, jak oswajać i kontrolować pomniejsze duchy, które im się ukazują. Duchy te, zwane tuurngait, nie tylko pomagają szamanom oglądać niewidzialny świat duchów i wędrować myślą do czasów, gdy na świecie nie było jeszcze ludzi, ale również pozwalają im zajrzeć do umysłów innych istot ludzkich i zobaczyć, co się dzieje, gdy Prawdziwi Ludzie naruszają porządek wszechświata. Duchy tuurngait pomagają szamanom w przywracaniu równowagi i porządku. Uczą angakkuit swego języka, języka mniejszych duchów, zwanego irinaliutit, by szamani mogli zwracać się bezpośrednio do swoich przodków i do potężniejszych mocy inuat rządzących wszechświatem.
Kiedy szamani nauczyli się już języka irinaliulit, języka pomniejszych duchów tuurngait, mogli pomóc innym istotom ludzkim wyzbyć się złych przyzwyczajeń i przyznać do dotychczasowych błędów. Dzięki temu mogli następnie leczyć choroby i porządkować chaos ludzkich spraw, przywracając dzięki temu właściwy porządek świata. System reguł i zakazów przekazywany przez szamanów był równie złożony jak sznurkowe wzory, które kobiety Prawdziwego Ludu do dziś układają między palcami.
Szamani byli także obrońcami.
Między Prawdziwymi Ludźmi krążą pomniejsze złe duchy, które krzywdzą ludzkie istoty i sprowadzają złą pogodę, szamani nauczyli się jednak wytwarzać święte noże i zabijać nimi te tupilait.
By powstrzymać burze, angakkuit stworzyli specjalny hak, który może przeciąć silagiksaqtuq, żyłę wiatru.
Szamani potrafią także fruwać i rozwiązywać problemy powstałe między duchami i Prawdziwymi Ludźmi, ale umieją również – i często to robią – zdradzić swe powołanie i krzywdzić istoty ludzkie za pomocą ilisiiqsiniq, potężnych zaklęć, które budzą zazdrość i niezdrową rywalizację, a czasami nawet nienawiść, która pcha Prawdziwych Ludzi do zabójstwa. Często zdarza się również, że szaman traci kontrolę nad swoimi duchami pomocniczymi, tuurngait, a kiedy już do tego dojdzie, niełatwo temu zaradzić – taki niekompetentny szaman jest niczym ogromna metaliczna skała, która ściąga na siebie letnie błyskawice. Jedyne, co mogą wówczas zrobić Prawdziwi Ludzie, to albo związać szamana i zostawić go na pastwę losu, albo zabić go i uciąć mu głowę, by nie mógł przywrócić się do życia i mścić się na nich.
Większość szamanów obdarzonych choćby przeciętną mocą potrafi fruwać, leczyć poszczególnych ludzi, rodziny i całe wioski (właściwie tylko pomagają ludziom, którzy mogą uleczyć się sami, wyznawszy swe grzechy i odzyskawszy równowagę), opuszczać swe ciało i przenosić się na księżyc lub na dno morza (gdzie mogą przebywać najpotężniejsze duchy inuat) oraz – po odpowiednich zaklęciach w języku ińnaliutit, śpiewach i biciu w bębny – zamieniać się w zwierzęta, takie jak biały niedźwiedź.
Choć większość duchów, które nie są uwięzione w duszach, woli przebywać wyłącznie w świecie duchów, istnieją stworzenia, które noszą w sobie duchy inua potworów.
Niektóre spośród mniejszych potworów, nazywane tupilek, zostały powołane do życia przez ludzi zwanych ilisituk setki, a nawet tysiące lat temu. Ilisituk nie byli szamanami, lecz starymi, złymi kobietami i mężczyznami, którzy posiedli częściowo moce przypisane szamanom, używali ich jednak do zabawy, a nie do leczenia lub pomagania innym.
Wszystkie istoty ludzkie, a szczególnie Prawdziwi Ludzie, żyją, pożerając dusze – i dobrze o tym wiedzą. W gruncie rzeczy polowanie polega na tym, że jedna dusza wyszukuje inną i zmuszają co całkowitej uległości, do śmierci. Kiedy foka zgadza się, by zabił ją myśliwy, ów myśliwy musi oddać cześć inua upolowanej foki, zanim ją zje – ponieważ jest to stworzenie wodne, podaje jej wodę. Niektórzy myśliwi Prawdziwego Ludu noszą ze sobą małe naczynia przeznaczone do tego właśnie celu, lecz niektórzy spośród najstarszych i najlepszych łowców wciąż przekazują wodę prosto ze swych ust do pyska foki.
Wszyscy jesteśmy pożeraczami dusz.
Ale źli starzy ludzie ilisituk byli złodziejami dusz. Za pomocą zaklęć przejmowali kontrolę nad myśliwymi, którzy często zabierali swe rodziny z dala od wioski, by żyły – i umarły – na lodzie lub w odległej jałowej krainie. Potomkowie tych ofiar złodziei dusz, zwani qivitok, byli zawsze bardziej gwałtowni i dzicy niż zwykłe ludzkie istoty.
Kiedy rodziny i wioski zaczęły podejrzewać starych ilisituk o złe zamiary, podstępni czarownicy tworzyli małe złośliwe stworzenia – tupilek – które miały za zadanie prześladować, ranić lub zabijać ich wrogów. Tupilek, które początkowo było drobnymi, pozbawionymi życia przedmiotami, pod wpływem zaklęć ilisituk mogły przybierać dowolne rozmiary i straszliwe, nieopisane kształty. Ponieważ jednak łatwo było dostrzec takie potwory i uciec przed nimi, przebiegli tupilek zwykle nadawali im kształty prawdziwych żywych istot – morsów lub białych niedźwiedzi. Wtedy niczego niepodejrzewający myśliwy, który został przeklęty przez złe ilisituk, sam zamieniał się w zwierzynę. Rzadko kiedy udawało się ludzkim istotom uciec przed nasłanymi na nich tupilek.
Jednak dziś na świecie zostało bardzo niewielu złych, starych ilisituk. Stało się tak między innymi dlatego, że jeśli tupilek nie zdołał zabić przeznaczonej mu ofiary – jeśli przeszkodził mu w tym szaman albo jeśli łowca był dość sprytny, by przed nim uciec – potwór zwracał się przeciwko swemu stwórcy. Jeden po drugim starzy ilisituk padali ofiarami własnych dzieł.
Później, wiele tysięcy lat temu, nadszedł czas, kiedy Sedna, Duch Morza, rozgniewała się na swych towarzyszy, Ducha Powietrza i Ducha Księżyca.
By ich zabić – dwie części Trójcy, stanowiącej podstawową moc rządzącą wszechświatem – Sedna stworzyła własnego tupilek.
Ta ożywiona maszyna do zabijania była tak przerażająca, że otrzymała własną duszę i własne imię – Tuunbaq.
Tuunbaq mógł przemieszczać się swobodnie między światem duchów i ziemią zamieszkaną przez ludzkie istoty, mógł też przybierać dowolny kształt. Każda wybrana przezeń postać była tak przerażająca, że nawet czyste duchy nie mogły nań bezkarnie patrzeć, gdyż widok ów przywiódłby je do szaleństwa. Jego moc – stworzona przez Sednę wyłącznie w jednym celu, by siać spustoszenie i śmierć – budziła nieopisaną grozę. Jakby tego było mało, Tuunbaq mial władzę nad ixitqusiqjuk, niezliczonymi złymi duchami o mniejszej mocy.
Tuunbaq mógł zabić Ducha Księżyca lub Silę, Ducha Powietrza, ale tylko jedno po drugim, a nie naraz.
Jednak Tuunbaq, choć potężny i budzący trwogę, nie był tak przebiegły jak mniejsze tupilek.
Siła, Duch Powietrza, która wypełnia swą energią cały wszechświat, wyczuła jego obecność w świecie duchów. Wiedząc, że może zostać przezeń zgładzona i że jeśli do tego dojdzie, wszechświat znów pogrąży się w chaosie, Siła poprosiła Ducha Księżyca, by pomógł jej zabić Tuunbaqa.
Duch Księżyca nie miał ochoty jej pomagać. Nie przejmował się też losem wszechświata.
Siła zwróciła się więc z prośbą o pomoc do Naarjuk, Ducha Świadomości i jednego z najstarszych duchów inna (który, podobnie jak Siła, pojawił się w zamierzchłej przeszłości, gdy chaos wszechświata został oddzielony od cienkiej, lecz wciąż się rozrastającej zielonej trzciny porządku).
Naarjuk zgodził się jej pomóc.
Wspólnymi siłami, w bitwie, która trwała dziesięć tysięcy lat i spustoszyła krainę duchów, Siła i Naarjuk pokonali straszliwego Tuunbaqa.
Jak wszystkie tupilek, które nie zdołały wykonać swego zadania i zabić wyznaczonej im ofiary, Tuunbaq zwrócił się przeciwko swemu stwórcy, Sednie.
Jednak Sedna, która od czasu swego nieszczęśliwego małżeństwa wiele się nauczyła, zdawała sobie sprawę, jak groźny może stać się dla niej Tuunbuą, i zabezpieczyła się przed jego atakiem. Kiedy potwór stanął przeciwko niej, za pomocą specjalnego zaklęcia obudziła słabość, którą ukryła w nim podczas aktu tworzenia.
Tuunbuą został natychmiast wygnany na powierzchnię ziemi. Nigdy nie mógł już powrócić do świata duchów ani na dno morza. Sedna była bezpieczna.
Ziemia i jej mieszkańcy z kolei nie mogli już czuć się bezpiecznie.
Sedna wygnała Tuunbaqa do najzimniejszej, najbardziej opustoszałej części ziemi – wiecznie zamarzniętych obszarów w pobliżu bieguna północnego. Wybrała Daleką Północ, a nie południe, bo tylko na północy, centrum ziemi dla wielu bogów inuat, żyli szamani, którzy umieli radzić sobie ze złymi duchami.
Tuunbaq, pozbawiony swej potwornej postaci, lecz wciąż tak samo niebezpieczny, zmienił wkrótce kształt – podobnie jak wszystkie pupilek - upodabniając się do najbardziej przerażającego zwierzęcia, jakie spotkał na ziemi. Wybrał postać najsprytniejszego i najgroźniejszego drapieżnika – białego niedźwiedzia – lecz górował nad zwykłymi niedźwiedziami inteligencją i siłą tak, jak Prawdziwi Ludzie górują nad swymi psami. Tuunbaq zabijał i zjadał białe niedźwiedzie – pożerając ich dusze – równie łatwo, jak Prawdziwi Ludzie zabijali i pożerali pardwy.
Im bardziej skomplikowana jest dusza inua żywej istoty, tym bardziej smakuje pożeraczowi dusz. Tuunbaq wkrótce przekonał się, że woli zjadać ludzi niż nanuą, białe niedźwiedzie, że dusze ludzkie smakują mu bardziej niż dusze morsów, a nawet wielkie, łagodne i inteligentne dusze orek.
Przez pokolenia Tuunbaq objadał się ludzkimi istotami. Olbrzymie połacie śnieżnej północy, na których gęsto było niegdyś od wiosek, wielkie obszary morza, po których pływały niegdyś całe floty kajaków, miejsca, gdzie niegdyś rozbrzmiewały głosy i śmiech tysięcy Prawdziwych Ludzi, opustoszały, gdy wszystkie ludzkie istoty uciekły na południe.
Lecz przed Tuunbaqiem nie można było uciec. Tupilek Sedny był szybszy i sprawniejszy od ludzi. Przewodził złym duchom ixitqusiqjuk i kazał im przesuwać lodowce na południe, śladem uciekających istot ludzkich, by ukryty w lodzie i zimnie mógł nadal spokojnie pożerać ludzkie dusze.
Setki myśliwych wyruszały z wiosek Prawdziwych Ludzi, by zabić potwora, ale żaden z nich nie wrócił żywy. Czasami Tuunbaq drWń z rodzin zmarłych łowców, podrzucając im części ich ciała – zdarzało się, że zostawiał w jednym miejscu głowy, nogi, ręce i tułowia kilku myśliwych, przemieszane do tego stopnia, że bliscy nie mogli nawet wyprawić im właściwej ceremonii pogrzebowej.
Wydawało się, że potwór Sedny pożre dusze wszystkich istot ludzkich żyjących na Ziemi.
Stało się jednak to, na co liczyła Sedna. Szamani setek różnych grup Prawdziwych Ludzi zbierali się na peryferiach zimnej północy, spotykali się w enklawach angakkuit, naradzali się między sobą i rozmawiali z przyjaznymi im duchami, aż wreszcie obmyślili plan, który miał rozwiązać problem Tuunbaqa.
Nie mogli zabić tego Boga Który Chodził Jak Człowiek – nawet Siła, Duch Powietrza, i Sedna, Duch Morza, nie mogły zabić tidipek Tuunbaq.
Mogli go jednak powstrzymać. Mogli nie dopuścić do tego, by wędrował dalej na południe i zabił w końcu wszystkie ludzkie istoty i wszystkich Prawdziwych Ludzi.
Najlepsi spośród najlepszych szamanów – angakkuit – wybrali spośród siebie najlepszych mężczyzn i kobiety obdarzonych zdolnościami jasnowidzenia, czytania w myślach i przesyłania myśli i parzyli je ze sobą tak, jak Prawdziwi Ludzie parzą dziś psy, by stworzyć jeszcze silniejsze, inteligentniejsze pokolenie.
Nazwali te szamańskie, jasnowidzące dzieci sixam ieua lub władcami-duchów-z-nieba i wysłali je wraz z rodzinami na północ, by powstrzymały Tuunbaqa od zabijania Prawdziwych Ludzi.
Sixam ieua porozumiewali się bezpośrednio z Tuunbaqiem – nie za pomocą języka duchów tuurngait, co próbowali czynić zwykli szamani, lecz dotykając bezpośrednio umysłu i duszy Tuunbaqa.
Władcy-duchów-z-nieba nauczyli się przyzywać Tuunbaqa swym śpiewem. W zamian za możliwość komunikowania się z potworem zgodzili się, by ów zazdrosny tupilek pozbawił ich umiejętności zwykłej mowy i pozbawił kontaktu z innymi istotami ludzkimi. Władcy-duchów-z-nieba obiecali Tuunbaqowi, że jeśli przestanie pożerać ludzkie dusze, Prawdziwi Ludzie nigdy więcej nie będą zakładać swych wiosek na dalekiej północy. Obiecali także Bogowi Który Chodzi Jak Człowiek, że bez jego pozwolenia nigdy nie będą łowić ryb ani polować w jego królestwie.
Obiecali, że wszystkie przyszłe pokolenia będą zaspokajać ogromny apetyt Boga Który Chodzi Jak Człowiek, przynosząc mu ryby, morsy, foki, karibu, zające, wieloryby, wilki, a nawet mniejszych kuzynów Tuunbaqa, białe niedźwiedzie. Obiecali, że żadna ludzka istota nie wtargnie do królestwa Boga Który Chodzi Jak Człowiek, a jeśli już to zrobi, to tylko po to, by przynieść mu jedzenie, zaśpiewać kojącą pieśń lub oddać mu cześć.
Sixam ieua wiedzieli dzięki swym niezwykłym zdolnościom, że kiedy kraina Tuunbaqa zostanie w końcu najechana przez bladych ludzi – kabloona – będzie to początek Końca Czasów. Zatruty bladymi duszami kabloona Tuunbaq zachoruje i umrze. Prawdziwi Ludzie zapomną swojego języka i zwyczajów. W ich domach zapanują pijaństwo i rozpacz. Mężczyźni zapomną o dobroci i życzliwości, będą bić swoje żony. Inua dzieci pogubią się w nowym świecie, a Prawdziwi Ludzie stracą swe dobre sny.
Władcy-duchów-z-nieba wiedzą, że kiedy Tuunbaq umrze na chorobę kabloona, jego biała, lodowa kraina zacznie się topić. Na lodzie zabraknie miejsca dla białych niedźwiedzi, więc ich młode umrą. Wieloryby i morsy nie będą miały gdzie żerować. Ptaki, pozbawione lęgowisk, będą krążyć pod niebem i nadaremnie wzywać na pomoc Kruka.
Tak wygląda przyszłość, którą ujrzeli.
Sixam ieua wiedzieli, że choć Tuunbaq jest przerażający, przyszłość bez niego – i bez ich zimnego świata – będzie gorsza.
Tak wyglądała przyszłość, lecz oni musieli dbać o teraźniejszość. Dzięki temu, że mężczyźni i kobiety sixam ieua przemawiali do Tuunbaqa tak, jak robiła to tylko Sedna i inne duchy – nie głosem, lecz bezpośrednio, z umysłu do umysłu – Bóg Który Chodzi Jak Człowiek wysłuchał ich propozycji i obietnic.
Tuunbaq, który – jak wszystkie wielkie duchy inua – lubi być rozpieszczany, zgodził się. Obiecał, że będzie jadł ich dary, a nie ich dusze.
Przez kolejne pokolenia jasnowidzący sixam ieua wiązali się tylko z istotami ludzkimi o takich samych zdolnościach. We wczesnym dzieciństwie każde dziecko sixam ieua rezygnowało z możliwości rozmawiania z innymi istotami ludzkimi, by pokazać Bogu Który Chodzi Jak Człowiek, że zależy im jedynie na komunikowaniu się z nim, Tuunbaqiem.
Przez kolejne pokolenia małe rodziny sixam ieua żyły w miejscach położonych o wiele dalej na północ niż wioski innych Prawdziwych Ludzi (którzy wciąż boją się Tuunbaqa) i zawsze budowały swe domy na pokrytej wiecznym lodem ziemi i na paku. Inne istoty ludzkie zaczęły nazywać ich Ludźmi Chodzącymi Z Bogiem, a język tych członków ich rodzin, którzy mogli normalnie rozmawiać, zamienił się w dziwną mieszankę różnych języków Prawdziwych Ludzi.
Oczywiście sami sixam ieua nie mówią żadnym językiem – prócz języka quamaniq i angakkua, przesyłania i przyjmowania myśli. Mimo to są normalnymi istotami ludzkimi, kochają swoje rodziny i należą do większych grup rodzinnych, by więc porozumieć się z innymi Prawdziwymi Ludźmi sixam ieua, używają specjalnego języka migowego, a kobiety sixam ieua tworzą symbole ze sznurka rozciągniętego między dłońmi, jak uczyły ich tego ich matki.
Nim opuściłam wioskę,
i wyszłam na lód,
by znaleźć mężczyznę, którego mam poślubić,
mężczyznę, o którym śnił mój ojciec i ja,
kiedy jeszcze wiosła były czyste,
mój ojciec wziął ciemny kamień, aumaa,
i oznaczył każde wiosło.
wiedział, że nie wróci
żywy z lodu
oboje widzieliśmy w naszych snach sixam ieua,
jedynych snach, które są prawdziwe
że mój ukochany Aja
zginie tam,
z rąk bladego człowieka.
odkąd zeszłam z lodu,
szukałam tego kamienia
na wzgórzach
i w korytach rzek,
ale nigdy go nie znalazłam.
kiedy wrócę do mego ludu
znajdę wiosło, na którym aumaa
zostawił swój szary ślad.
narodziny były krótką linią
na czubku ostrza,
lecz nad nią ciągnęła się dłuższa
równoległa śmierć.
wracaj! krzyczy Kruk.