Rozdział 54

– Pamiętasz Jaśku, jak ty z Krużewników odchodzący modlił sia za tatem, żeby nasze kości nie szukały się po świecie? Kaźmierz klęczał przed grobem Johna Pawlaka. Odczekał chwilę, jakby dając czas, by Jaśko przypomniał sobie tamtą scenę, jak to przy naftowej lampie klęczał przed obrazem Świętej Rodziny,

przysięgając, że wróci na swoje. Obejrzał się przez ramię. W pewnej odległości za nim stała Shirley, a obok niej Ania i September-Junior.

– Samego ja ciebie tu nie zostawiam… Skinął palcem na Shirley. Dziewczyna podeszła i położyła na płycie grobu bukiet czerwono-białych goździków. Kaźmierz wyciągnął spod białej koszuli zawieszony na tasiemkach od kalesonów woreczek, zanurzył w nim dwa paluchy i wydobył złotą obrączkę. Podsunął ją Shirley na otwartej dłoni. Wzięła obrączkę i założyła na palec. Pawlak dalej gmerał w woreczku. Wyciągnął w stronę Juniora zmięte banknoty: – Kup ty za to bilet dla Shirley do Polski…

September-Junior odsunął rękę Pawlaka: nie trzeba, on bierze to na swój koszt,przyjadą razem z Shirley…

– Tylko, niech pamięta, że nasza Ania ma męża i on silnie zazdrosny jest! – ostrzegł go Pawlak, patrząc surowo na wnuczkę.

– O Shirley? – zdziwił się Junior, obejmując ramieniem czarnoskórą córkę Johna.

– Skoro nie mogę mieć Ani, to będę miał przynajmniej jej ciocię -powoli powiedział po polsku Junior. Twarz Pawlaka ściągnęła sięjak u rozdrażnionego brytana. Podszedł bliżej i patrząc groźnie w jego oczy powiedział półgłosem: – Oll rajt. Tylko niech on pamięta, że jakby on naszą Shirley ukrzywdził, to kolacji on nie dożyje, tak mi dopomóż Bóg!


Rozdział 55

… Aj, Bożeńciu, czyja kiedy nawet i pomyślał, że jak będę wracał z tej cholerskiej Ameryki, to już będę wiedział, że na świecie dość miejsca, żeby każdy robił, co jemu pasuje, i że ludzie nie dzielą się na czarnych i białych tylko na dobrych i złych, głupich i mądrych? Nu, kłopot serdeczny, co z tymi czerwonymi zrobić, bo jakoś ten kolor dalej dla mnie nie w guście. No coż ty zrobisz, człowiecze, przyjdzie jeszcze przecierpieć, zanim my tego kapitalizma doczekamy sia! Takie myśli krążyły pod kapeluszem Kaźmierza Pawlaka, gdy już zza szklanej szyby lotniska patrzył na odprowadzających go rodaków… Aj, człowiecze, wysoko my zaszli! Kiedyś nam PGR-owski europlan nad głową hurkotał, przez co nasze kabany źreć przestały i jak deszczki porobiwszy sia, a teraz ty sobie nad ziemią fruwasz, a bezlitośnie cacusiane dziewuchy swojuchę tobie podają jak na cudzym weselu! Ot, żyć, nie umierać! Jakby tak Zenek ze dwa hektary splantował i na lotnisko przerobił, tak można by wycieczki z Sikago prosto do nas wysyłać, żeby sobie te bidaki raz obejrzeli żywe kury, lochy i wieprze, nie w muzeum tylko w naturze. Kargul po dwóch drinkach wypitych w śamolocie FLL LOT „Kopernik” czuł się znowu jak władza, co to wysoko siedzi i za nic nie odpowiada……Nie szkodzi, że teraz nie mam szmalu na malucha. W przyszłym roku pojadę do Shirley! Sama powiedziała, że dom Johna jest teraz naszym domem! Pojadę z Zenkiem. Ciekawe, jak w Rudnikach przyjmą wiadomość, jaki to spadek nam zostawił dziadek John! Czy ten Franio nie za dużo pije? Już czwarty gin and soda, a przecież głowę ma słabą, tylko słuch dobry. W gruncie rzeczy nie ma się co dziwić: po tylu latach wracać z USA do żony w tych samych spodniach, w których się jechało, to stres!… Takie myśli krążyły po głowie Ani, która miała pewne poczucie winy wobec siedzącego obok niej stroiciela, jako że to ona właśnie namówiła go do powrotu z Chicago do Częstochowy…

Загрузка...