Rozdział XXXIX

— Mamy solidny stały namiar, skipper — oznajmiła Audrey Pyne.

Scotty Tremaine kiwnął głową, ale się nie odezwał. Według danych wywiadu w systemie MacGregor nie było olbrzymich anten pasywnych sensorów pozwalających wykryć ślad wyjścia z nadprzestrzeni odległy o kilka dni świetlnych lub nawet więcej. Dlatego lotniskowce wyszły z nadprzestrzeni pełny dzień świetlny od granicy przejścia i dlatego Bad Penny wraz z innymi kutrami od dwóch dni wkradał się do systemu.

Trudno było bowiem cały manewr określić inaczej niż „wkradanie się”, choć nie był to termin czysto wojskowy. Kutry najpierw leciały z przyspieszeniem 450 g, dzięki czemu systemy maskowania uniemożliwiały ich dostrzeżenie. Potrzebowały ponad szesnastu godzin, by osiągnąć prędkość 0.8 c, czyli maksymalną, przy której siłowe pola cząsteczkowe były nadal skuteczne. Po osiągnięciu tej prędkości wyłączono napędy i przez dwadzieścia jeden godzin poruszały się jako pociski balistyczne po wcześniej ustalonych trajektoriach.

Przemknęły obok zewnętrznego pierścienia platform z prędkością dwustu czterdziestu tysięcy kilometrów na sekundę niczym duchy. Znajdujące się już w samym systemie anteny sensorów były trudniejsze do ominięcia bez zwracania na siebie uwagi, gdyż kutry musiały już wytracać prędkość, ale robiły to stopniowo i przy ustawionych na maksymalną moc systemach elektronicznego maskowania. Nic nie wskazywało na to, by zostały zauważone. Podobnie jak w przypadku przeniknięcia przez osłonę niszczycieli. Co prawda nie można było używać aktywnych sensorów, ale kutry wyposażono w miniaturowe wersje sond zwiadowczych systemu Ghost Rider. Miały one niewielki zasięg w porównaniu z pełnowymiarowymi, ale Tremaine odpalił je wiele godzin temu, dlatego po wyczerpaniu się paliwa leciały bez napędów w głąb systemu przed kutrami i były jeszcze trudniejsze do wykrycia niż one. Kierunkowe nadajniki grawitacyjne miały słabe i sygnały można było wykryć jedynie przypadkiem, jeśli nie znalazło się dokładnie na drodze ich wiązki. Bad Penny i inne kutry znalazły się na niej, dzięki czemu na ich ekranach taktycznych widać było dokładny obraz sytuacji i rozmieszczenia sił Ludowej Marynarki w systemie.

— Wszyscy potwierdzili otrzymanie danych, Gene? — upewnił się Tremaine, spoglądając na porucznika Eugene’a Nordbrandta, oficera łącznościowego Bad Penny.

— Aye, aye, sir. Wszystkie maszyny mają namiary i są gotowe do otwarcia ognia.

— Doskonale. Przełącz mikrofon na Audrey.

— Aye, aye, sir.

— Na mnie? — zdziwiła się chorąży Pyne. Tremaine uśmiechnął się.

— Jesteś oficerem taktycznym i ty to wymyśliłaś — wyjaśnił. — Coś ci się za to należy: ty wydasz rozkaz otwarcia ognia.

— Uh… aye, aye, sir. Dziękuję, sir!

— Podziękujesz, jak wszystko się uda — uciął Tremaine i spojrzał na Nordbrandta. — Gotów, Gene?

— Mikrofon otwarty, skipper — potwierdził zapytany. — Audrey ma głos.

Tremaine skinął głową i dał znak Pyne. Ta wzięła głęboki oddech i oznajmiła:

— Hydra Jeden do wszystkich. Tango! Powtarzam: Tango!


* * *

Towarzyszka komodor Gianna Ryan siedziała wygodnie rozparta w swoim fotelu na pomoście dowodzenia dreadnoughta Ludowej Marynarki Rene d’Aiguillon z nogą założoną na nogę i kubkiem gorącej kawy w ręku. MacGregor był ważnym systemem dla Ludowej Republiki, ale od lat nic ciekawego się w nim nie działo, miała więc prawo być zrelaksowana. System od dawna służył jako placówka wczesnego ostrzegania dla bazy DuQuesne, osłaniając północno-wschodnie podejście do systemu Barnett. Miał też zaskakująco dobrze rozwiniętą gospodarkę — przy populacji liczącej nieco ponad dwa miliardy i wielu latach biurokratycznych rządów był jednym z niewielu w Ludowej Republice, który rok po roku przynosił zyski zamiast strat. Pomimo to nigdy nie wyposażono go w sieć sensorów dalekiego zasięgu. Powód był prosty: cierpiąca na chroniczny brak gotówki Ludowa Republika nader niechętnie montowała tak kosztowne sieci wczesnego ostrzegania gdziekolwiek. Stacjonujące w systemie siły w ciągu ostatnich kilku lat były na dodatek stopniowo redukowane. Można to było zrozumieć, gdyż od czasu zdobycia przez Sojusz Trevor Star na tym odcinku frontu panował zastój. Drugim powodem była decyzja towarzyszki sekretarz McQueen o znacznym wzmocnieniu sił stacjonujących w systemie Barnett. Siły, jakimi w efekcie dysponował admirał Theisman, umożliwiały ruchomą obronę zarówno systemu Barnett, jak i otaczających go czterech systemów przesłonowych: MacGregor, Mylar, Owens i Slocum.

Zadaniem Ryan nie było odpieranie wszelkich ataków sił Sojuszu, a jedynie obrona go przed rajdami. Gdyby pojawiły się poważne siły wroga, miała natychmiast zaalarmować Barnett i unikać walki, ale pozostać w systemie, nękając najeźdźców i zbierając informacje, o ile oczywiście okazałoby się to możliwe.

Niestety — tak głosiła teoria, a praktyka wyglądała inaczej, ponieważ admirał Theisman nie dysponował siłami pozwalającymi na taki rodzaj obrony. Zwykła towarzyszka komodor naturalnie nie była informowana, jakie decyzje i dlaczego zapadały w Octagonie, ale wątpiła, by McQueen z radością zabrała admirałowi Theismanowi okręty, które wcześniej z takim trudem zdołała mu wysłać. Jeśli wierzyć plotkom, a te krążące w Ludowej Marynarce były zwykle zaskakująco bliskie prawdy, okręty te trafiły do 12. Floty, która na południowym skrzydle odnosiła sukces za sukcesem. Nawet jeśli tak było, takie osłabienie obrony systemu Barnett było ryzykownym posunięciem, bo pięć systemów łącznie stanowiło już łakomy kąsek.

Co prawda zdawała sobie sprawę, że Ludowa Republika przetrwa ich utratę, ale jak to trafnie któregoś dnia zauważył jej oficer wywiadu: „System tu, system tam i będziemy mieć do czynienia z całkiem poważnymi stratami terytorialnymi”. Mimo to nie…

Dalsze rozmyślania przerwał jej ostry dźwięk alarmu — kubek upadł na pokład, a Gianna Ryan zerwała się na równe nogi.

Był to bowiem alarm zbliżeniowy. Spojrzała na główny ekran taktyczny i zamarła, widząc setki czerwonych symboli mniej niż osiem milionów kilometrów od jej okrętów. Zbliżały się z prędkością dwudziestu pięciu tysięcy kilometrów na sekundę. Przemknęło jej przez myśl, że to, co widzi, jest niemożliwe, bo któryś z sensorów czy to sieci, czy niszczycieli eskorty powinien wychwycić napastników, ale odsunęła ją, bo zdawała sobie sprawę, że sensory i komputery nie kłamią…

A to oznaczało, że była skończona — i ona, i jej okręty, bo tylko dyżurna eskadra krążowników liniowych i trzy eskadry niszczycieli eskorty, które napastnicy jakimś cudem ominęli niezauważeni, miała czynne napędy. Inne pozostawały wyłączone, by była pewna, że żadne większe siły nie zdołają dostać się do systemu niezauważone mimo lepszych systemów elektronicznego maskowania, jakimi dysponował przeciwnik. Miałaby więc dość czasu na doprowadzenie wszystkich okrętów do stanu pełnej gotowości. Okazało się, że założenie było błędne, i teraz mogła jedynie bezsilnie obserwować zbliżającą się do dwóch bezbronnych eskadr pancerników i dreadnoughtów śmierć. Przy obecnej prędkości przeciwnik za mniej niż pięć minut znajdzie się w zasięgu dział, a w zasięgu rakiet już miał jej okręty od dobrej minuty, co…

— Nieprzyjaciel odpalił rakiety! — oznajmił ktoś z obsady pomostu.


* * *

Atak prowadziło 19. Skrzydło Tremaine’a, a za nim leciały 16. i 17. Skrzydła wyposażone w Ferrety. Salwa, którą odpaliły, była imponująca, gdyż po wystrzeleniu pierwszych rakiet przeszły na ogień ciągły, opróżniając magazyny amunicyjne najszybciej, jak się tylko dało. A na czele tej fali zniszczenia znajdowały się należące do systemu Ghost Rider rakiety zwane Dazzlerami i inne o nazwie Dragon’s Teeth. Choć miały mniejsze możliwości niż ich pełnowymiarowe odpowiedniki, i tak były znacznie paskudniejsze od wszystkiego, co dotąd posiadały na wyposażeniu kutry rakietowe.

Dazzlery były zagłuszaczami impulsowymi olbrzymiej mocy. Energii co prawda wystarczało im na ledwie parusekundową emisję, dlatego rakiety w salwie programowano na działanie kaskadowe, a nie równoczesne, ale dawały tak intensywny sygnał, że musiały oślepić każdą istniejącą kontrolę ogniową. Dragon’s Teeth leciały za nimi. Tremaine prywatnie uważał, że są najlepszym uzbrojeniem radioelektronicznym kutrów. Każda rakieta emitowała bowiem sygnał udający pełną salwę Ferreta i ściągała na siebie antyrakiety, których dzięki temu brakowało do niszczenia rzeczywistych rakiet z głowicami laserowymi.

Tym razem okazało się, że jedne i drugie nie były potrzebne, bo tylko jedna eskadra krążowników liniowych miała w pełni czynną obroną antyrakietową. Pozostałe okręty dopiero zaczynały uaktywniać sensory. Wyglądało na to, że tylko parę jednostek zdoła uaktywnić osłony przed dotarciem rakiet…

Krótko mówiąc, zaskoczył siły stacjonujące w systemie prawie tak jak Ludowa Marynarka komodor Yeargin w systemie Adler. Tyle że ten, kto tu dowodził, nie znalazł się w opałach przez własną głupotę — osłona niszczycieli i dyżurna eskadra krążowników liniowych były gotowe do akcji i nic większego od kutra nie zdołałoby niezauważenie zbliżyć się do sił głównych. I to kutrów nowej generacji wyposażonych w najnowsze systemy maskowania elektronicznego. Prawie zrobiło mu się żal oficera dowodzącego siłami Ludowej Marynarki.

Ale tylko prawie, bo musiał przeprowadzić atak i na tym się skupił. Obrona antyrakietowa zdołała zniszczyć mniej niż 3% rakiet, a 2700 pozostałych dotarło do celów i formacją okrętów przeciwnika zaczęły wstrząsać eksplozje.


* * *

Towarzysz komisarz Halket przybył na pomost flagowy prawie równocześnie z detonacją pierwszej rakiety, ale Ryan go nie zauważyła, gdyż całą uwagę poświęcała ekranowi taktycznemu. Usłyszała za to czyjś jęk, gdy rakiety zaczęły detonować w większych ilościach. Rakiety nie były duże — takie, jakie zwykle mają na wyposażeniu niszczyciele czy lekkie krążowniki — i dopiero to uświadomiło Ryan prawdę. Miała do czynienia z superkutrami Royal Manticoran Navy, które według zapewnień Urzędu Bezpieczeństwa nie istniały. A teraz te nie istniejące superkutry masakrowały jej okręty.

W normalnych warunkach tak lekkie rakiety nie byłyby w stanie zagrozić dreadnoughtom — generowane przez nie promienie laserowe zostałyby zneutralizowane albo przez same osłony burtowe, albo przez nie i pancerz. Pancerniki mogły zostać przez nie uszkodzone, ale raczej nie zniszczone. Tyle że warunki nie były normalne, ponieważ jej okręty zostały zaskoczone niczym flota nawodna na kotwicowisku — nie mogły manewrować, nie miały ekranów ani osłon burtowych. Osłony stanowiły mniejszy problem, gdyż burty chronił gruby kompozytowy pancerz, natomiast brak ekranów był czynnikiem decydującym. Powierzchnie kadłuba osłaniane przez ekran każdy okręt wojenny miał bowiem nieopancerzone — po co było marnować pancerz na osłanianie czegoś, co i tak nie było narażone na trafienie, skoro przez ekran nic nie mogło się przedostać. Jak długo ten ekran istniał, czyli jak długo okręt miał włączony napęd i gorące węzły…

Uwolnioną w ten sposób masę projektanci wykorzystywali do pogrubienia pancerza burtowego, a zwłaszcza dziobowego i rufowego. Problem polegał na tym, że ani jedna rakieta nie obrała za cel dziobu, rufy czy burty któregoś z okrętów Gianny Ryan.


* * *

Rakiety wystrzelone przez kutry przelatywały pod lub ponad okrętami Ludowej Marynarki w odległościach rzędu pięciuset kilometrów. I detonowały, ledwie znalazły się blisko celu, więc ich lasery nie mogły chybić. A trafiały w pozbawione pancerza kadłuby, prując je jak papier i wyrządzając znacznie większe szkody niż w normalnych warunkach o wiele silniejsze promienie z impulsowych głowic rakiet odpalanych przez okręty liniowe. Trafienia sięgały głęboko i powodowały dehermetyzację kadłuba, wyrzucając w przestrzeń chmury krystalizującego natychmiast powietrza i wody. Oznaczało to, że zaatakowani nie zdołali usunąć atmosfery z zewnętrznych przedziałów, czyli że ledwie zdążyli ogłosić alarm bojowy i że nie wszyscy członkowie załóg byli w skafandrach próżniowych.

Przez formację okrętów na orbicie parkingowej przetoczyła się fala ognia, rozrywając część z nich na strzępy we wtórnych eksplozjach. Trzy dreadnoughty, pięć pancerników oraz ponad dziesięć krążowników liniowych i ciężkich trafionych w reaktory zniknęło w ognistych supernowych, pozostałe zmieniły się w poskręcane, często płonące wewnątrz wraki, z których na wszystkie strony wylatywały kapsuły ratunkowe.

Ferrety po wystrzeleniu rakiet nie przerwały ataku, lecz cofnęły się na tył formacji, ustępując miejsca dywizjonom wyposażonym w zmodernizowane wersje Shrike’ów. Po przegrupowaniu i otrzymaniu nowych rozkazów właśnie te dywizjony otworzyły ogień. Ale tym razem każda salwa rakiet miała dokładnie wyznaczony cel — któryś z nie do końca zniszczonych okrętów wroga. Wśród jednostek Ludowej Marynarki zapanował kompletny chaos.


***

Gianna Ryan zdołała wstać. W powietrzu pełno było kurzu i smrodu topiących się instalacji. Odruchowo przetarła dłonią usta i ze zdziwieniem odkryła krew na ręku musiała płynąć z nosa lub ust. Odruchowo spojrzała na ekran taktyczny i zobaczyła katastrofę. Nie traciła czasu na zastanawianie się, jakim cudem ekran jeszcze działa po takiej liczbie trafień, jaką przyjął jej okręt flagowy nadal zresztą wstrząsany kolejnymi wybuchami. To, co na nim ujrzała, jasno świadczyło, że reszta jednostek jest w jeszcze gorszym stanie, o ile w ogóle istnieją. Jedynie trzy krążowniki liniowe znajdujące się na przeciwległym krańcu szyku od zaatakowanego przez kutry zdołały uaktywnić osłony burtowe i ustawić się ekranami do nadlatujących rakiet. Dzięki temu prawie nie odniosły uszkodzeń, pozostając wraz z niszczycielami osłony jedynymi zdolnymi do walki okrętami. Teraz wyszły z szyku; wyciskając, co się dało, z napędów i kompensatorów, usiłowały rozwinąć jak największą prędkość. Nie na wiele mogło im się to przydać, gdyż nawet gdyby osiągnęły maksymalną szybkość, nie zdołałyby uciec kutrom, zwłaszcza dysponującym już tak wielką przewagą pod tym względem. Krążowniki jednak nie usiłowały się wymknąć, co Gianna zauważyła z dumą, lecz kierowały się prosto ku atakującym pozostałe okręty kutrom.

— Rozkaz do wszystkich niszczycieli osłony! — poleciła, nie bawiąc się w uprzejmości. — Natychmiast wycofać się z systemu i ostrzec resztę floty o nowych kutrach!

— Aye, aye, ma’am! — potwierdził oficer łącznościowy, odruchowo używając wyuczonej za młodu formuły.

Ryan nawet nie odwróciła głowy — spoglądała na ekran taktyczny i zupełnie bez emocji zastanawiała się, czy najpierw zdążą nadać rozkaz, czy też kolejne trafienie zniszczy to, co pozostało z jej okrętu flagowego.


* * *

— Tu Hydra Jeden, Hydra Sześć prowadzący krążownik liniowy jest twój! Hydra Trzy i Pięć, zajmijcie się pozostałymi! Reszta skrzydła atakuje według planu! — rozkazał Tremaine.

Komandor porucznik Roden oraz dowódcy 3. i 5. Dywizjonu potwierdzili nowe rozkazy i zmienili kurs, odbijając nieco od głównej osi ataku. Scotty wybrał ich dlatego, że dowodzili najbardziej doświadczonymi dywizjonami oraz dlatego że jako pierwsze zostały one wyposażone w generatory osłon rufowych, toteż miały najwięcej czasu, by przyzwyczaić się do ich używania. A właśnie te dywizjony były najbardziej narażone na ostrzał od rufy, gdyż aby dotrzeć do krążowników, musiały przelecieć obok większości pozostałych okrętów Ludowej Marynarki.

324 kutry, w tym 252 typu Shrike B, zaatakowały niedobitki jednostek Ludowej Marynarki ogniem graserów. Wyglądało to niczym cios młota Thora. Dla załóg kutrów była to niepowtarzalna okazja — atak artyleryjski na nieruchome i pozbawione ekranów okręty liniowe. Przypominało to strzelanie do tarczy — każdy promień grasera praktycznie musiał trafić, a każdy, który trafił, siał nieporównanie większe spustoszenie niż promienie laserowe rakiet. Te okręty, które przetrwały lawinę rakiet, teraz były dobijane z bezpośredniej odległości, jako że przynajmniej połowa kutrów pruła ich nie osłonięte pancerzem części kadłubów.

Te, które nie mogły się docisnąć do dreadnoughta i pancerników, zajęły się krążownikami liniowymi i ciężkimi, a nawet niszczycielami. W przypadku tych jednostek trafienia były znacznie bardziej spektakularne, gdyż wiązki energii, które dreadnoughty jedynie wybebeszały, mniejsze jednostki rozcinały na strzępy. Wokół trwała masakra przerywana oślepiającymi eksplozjami, w których znikały kolejne okręty Ludowej Marynarki. Wśród tych piekielnych stosów uwijały się niezmordowanie kutry, co chwila plując ogniem.

Druga strona nie pozostała jednak zupełnie bierna — nawet na wrakach zdołano obsadzić po kilka stanowisk artyleryjskich. Pozbawione centralnej kontroli ognia nie strzelały tak celnie jak zazwyczaj, ale załogi nadrabiały odwagą i zdeterminowaniem. I kutry zaczęły ginąć czy to przez to, że promień pokładowego grasera przebił się przez osłonę, czy też w wyniku pecha, gdy trafił w pozbawiony jej fragment kadłuba. Jeden z Ferretów został trafiony prosto w rufę w momencie, gdy miał uaktywnioną osłonę dziobową. W ciągu parunastu sekund cztery kutry ze skrzydła Tremaine’a przestały istnieć, a symbole trzech innych zaczęły pulsować na bursztynowo, co oznaczało poważne uszkodzenia, ale minęły już resztki szyku obrońców, toteż były bezpieczne, a załogi mogły zabrać się do prowizorycznych napraw.

Trzy dywizjony wysłane przez Tremaine’a przeciw trzem krążownikom liniowym zaatakowały je czołowo z taką zaciętością, że same zdawały się nietykalne. Dwa krążowniki eksplodowały w kilkusekundowym odstępie w ciągu kilkunastu sekund od rozpoczęcia ataku, trafione dziesiątkami promieni w pozbawione osłony dzioby, które przestały istnieć. Trzeci jednakże, choć ciężko uszkodzony, przetrwał atak, a jego dowódca wykazał na tyle przytomności umysłu, że obrócił okręt, ustawiając go mniej zmasakrowaną burtą ku oddalającym się po ataku napastnikom.

I otworzył ogień.

Ekrany rufowe w pełni udowodniły swoją przydatność, odchylając te wiązki energii, które uderzyły w cel.

Tremaine już prawie odetchnął z ulgą, gdy kolejny strzał trafił dokładnie w miejsce styku osłony rufowej z górnym ekranem zauważone po pierwszych próbach przez Harknessa…

Kuter rakietowy Jej Królewskiej Mości Cutthroat eksplodował tak samo jak przed chwilą dwa krążowniki Ludowej Marynarki, zmieniając się w minisupernową. Była to jedyna zniszczona maszyna spośród wszystkich atakujących owe trzy krążowniki liniowe.

Z załogi nie przeżył nikt.

Загрузка...