Rozdział XLVI

— Odmówili, prawda? — spytał William Alexander, nie kryjąc zmęczenia, ledwie Elżbieta III wmaszerowała do salonu.

Spojrzenie, które mu posłała, było wyrazistsze niż słowa, toteż jedynie wzruszył ramionami i dodał:

— Wiedzieliśmy, że to zrobią, Wasza Wysokość. Ze swojego punktu widzenia nie mieli wyboru.

— Dlaczego?

Alexander odwrócił się, słysząc pytanie. Zgodnie z protokołem Honor Harrington nie powinno tu w ogóle być, gdyż nie wchodziła w skład obecnego rządu i nie miała oficjalnej roli w formowaniu następnego. Ale Królowa pragnęła, by się tu znalazła, podobnie jak chciał tego Benjamin Mayhew doskonale świadom, jak krytyczna dla Królestwa Manticore i całego Sojuszu jest to chwila. Jego własna sytuacja była znacznie prostsza, jako że konstytucja graysońska dawała mu prawo wyboru kanclerza i nikt nie mógł się temu wyborowi sprzeciwić.

Elżbieta nie mogła niestety wskazać premiera; nie miała takiej jak on władzy. Premier Królestwa musiał zgodnie z konstytucją posiadać większość w Izbie Lordów. Było to jedno z ograniczeń, jakie pierwsi koloniści wymyślili, by chronić własną i swych potomków kontrolę nad Gwiezdnym Królestwem. W przeciwieństwie do większości ograniczeń to akurat przetrwało, być może dlatego, że nieczęsto zdarzało się, by monarcha zmuszony był zaakceptować premiera, którego wyboru nie pochwalał. Takie rozwiązanie zdecydowanie nie należało do szczęśliwych dla żadnej ze stron. Korona bowiem była zbyt głęboko związana z codziennym zarządzaniem Królestwem, by konflikt monarchy z premierem mógł zakończyć się czymkolwiek innym niż katastrofą. Kolejni członkowie dynastii Winton z zasady zdawali sobie sprawę, że czas pracuje dla nich, toteż starali się minimalizować takowe konflikty zgodnie z teorią, że władza i tak wróci w ręce sensownych ludzi. Bywało jednak, że okazywało się to niemożliwe i wybuchała wojna między Koroną a rządem. Za każdym razem skutek był taki sam — do życia politycznego Królestwa wkradał się chaos. Na co obecnie nie można było sobie pozwolić.

— Dlaczego niby nie mieli wyboru? — sprecyzowała Honor. — Jeśli dobrze zrozumiałam propozycję Korony, chodziło tylko o okres do zakończenia wojny. Chyba powody są na tyle ważne, że mogli się choć trochę poświęcić.

Elżbieta parsknęła śmiechem, a ponieważ trzęsła nią furia, dźwięk był paskudny. Honor spojrzała na nią zaskoczona.

— Przepraszam — bąknęła Królowa. — Nie śmiałam się z ciebie, Honor. Tylko z pomysłu, że ta banda egoistycznych kretynów uzna cokolwiek tak nieistotnego jak wojna za powód, dla którego miałaby choć o dzień odłożyć najważniejszy moment w swoim życiu: moment dorwania się do władzy. To dla nich jedyny naprawdę ważny cel. Cel, dla którego gotowi są zabijać, co już zresztą udowodnili, choć nie zrobili tego własnoręcznie. I tylko to jest dla nich ważne. Spodziewać się, że nie skorzystają z pierwszej okazji, to tak jak mieć nadzieję, że treecat odmówi przyjęcia selera!

— Może nie ująłbym tego tak jednoznacznie — zaprotestował niepewnie William.

Nie miał takich jak Honor możliwości, by czuć wściekłość wypełniającą Elżbietę, ale znał ją od lat i wiedział, z jakim trudem utrzymuje tę wściekłość na wodzy. Ostatnią rzeczą, której pragnął, było spowodować, że te wodze pękną.

— A jak byś to ujął? — warknęła Królowa.

Wzruszył ramionami i odparł, starannie dobierając słowa:

— W sumie chodzi mi o to samo, tylko z pewnym politycznym aspektem. Wasza Wysokość doskonale scharakteryzowała ich prywatne motywy, ale mają coś może nie tyle na swoje usprawiedliwienie… chodzi mi o to, że wszyscy troje tak długo zajmują się polityką, że pewne pasujące im poglądy czy motywy słuszne z partyjnego punktu widzenia przyjęli za własne i obecnie mają one wpływ na ich postępowanie. Należy o tym pamiętać i tylko o to mi chodziło. W tym konkretnym wypadku takim legalnym wytłumaczeniem jest to, że chcąc poprawić wizerunki swych partii i zwiększyć ich popularność wśród wyborców, nie mają innego wyjścia, jak skorzystać z pierwszej okazji i odebrać władzę centrystom i lojalistom.

Honor uniosła pytająco brwi, więc westchnął i kontynuował:

— Opozycja wysadziła się własną petardą. A raczej całym szeregiem petard. Szkodziła sobie, zaczynając od sprzeciwu, jaki jeszcze przed wojną napotkało tworzenie Sojuszu, przez odmowę zgody na formalne wypowiedzenie wojny Hancock, sposób, w jaki panią potraktowała, księżno Harrington, a na panicznej reakcji na ofensywę McQueen kończąc. Prawie było mi ich żal, gdy dopinaliśmy przygotowania do operacji „Buttercup”, gdyż doskonale wiedziałem, że podrzynają sobie gardła, nadal krytykując naszą politykę militarną, mimo że byliśmy gotowi do ataku. Chodzi mi o to, że przez głupotę i krótkowzroczność zajęli całą serię stanowisk, które okazały się błędne. Wyborcy mają krótką pamięć, ale takiej serii imponujących idiotyzmów nie mogli zapomnieć. Natomiast zupełnie inną kwestią jest to, czy High Ridge albo New Kiev nawet teraz przyznaliby, że się pomylili. Osobiście bardzo w to wątpię, bo nie są to osoby zdolne przyznać się do choćby drobnych błędów. Można by powiedzieć, że dla nich głównym wrogiem nie była Ludowa Republika Haven, tylko my, czyli rząd, ponieważ mieliśmy za każdym razem rację, podczas gdy oni wychodzili na idiotów. A dla nich władza jest rzeczywiście najważniejsza, choć może także w nieco dłuższej perspektywie, niż Wasza Wysokość to uwzględniła… W Izbie Gmin lojaliści i centryści mają dwudziestoprocentową większość. Gdyby wybory odbyły się jutro, bez żadnej kampanii podwoimy tę liczbę, jeśli nie potroimy. I tego boi się opozycja, jak też niektórzy lordowie niezrzeszeni. Dlatego nie chcieli mnie poprzeć, mimo iż popierali Allena.

— Przepraszam? — zdziwiła się Honor.

William Alexander uśmiechnął się krzywo i bez cienia wesołości.

— Proszę pomyśleć, księżno. Centryści i lojaliści zawsze najsilniej popierali Koronę. Sami prowadzili wojnę, mimo że opozycja robiła, co mogła, by im w tym przeszkodzić, cały czas twierdząc, że wojna z Ludową Republiką musi zakończyć się katastrofalnie. Teraz mamy zwycięstwo w zasięgu ręki i gdybyśmy ją wygrali, to tak jak obwiniono nas o nieprzygotowanie po ataku McQueen, tak teraz musiano by nam gratulować sukcesu w „niemożliwej do wygrania” wojnie. I zgarnęlibyśmy wszystkie punkty. Opozycja, a najbardziej jej liderzy, była przerażona, odkąd Hamish zaczął zwyciężać, obawiając się, że Allen natychmiast po kapitulacji Haven zarządzi generalne wybory. Wiedzieli, że zostaną odrzuceni przez wyborców, i podejrzewali całkiem słusznie, że dysponując miażdżącą przewagą w Izbie Gmin oraz prestiżem wielkiego wojennego przywódcy, Allen zabierze się za porządki w Izbie Lordów. Liberałowie byli pewni, że oznacza to koniec ich marzeń o reformach socjalnych, postępowcy zaś i konserwatyści tego, że Allen do spółki z Koroną zdoła zrobić to, co Wintonowie chcą osiągnąć od czasów Elżbiety I. Złamać ostatecznie monopol Izby Lordów w kwestiach budżetowych i odebrać prawo sprzeciwu wobec mianowań na konkretne stanowiska dokonywanych przez Koronę. No a przede wszystkim, bo do tego się to sprowadza, obawiali się utraty pozycji i władzy. Dlatego właśnie, choć generalnie nie cierpią się tak programowo, jak i osobiście, wszyscy przywódcy opozycji dogadali się i zrobią co w ich mocy, by nikogo z centrystów czy lojalistów nie było w pobliżu, gdy dojdzie do podpisywania pokoju po kapitulacji Ludowej Republiki. Bo wtedy oni zgarną wszystkie punkty za wygranie wojny, a my nic. I oni będą decydowali o terminie następnych wyborów, które wcale nie odbędą się rychło. Będą chcieli najpierw odzyskać popularność wśród wyborców. Starą metodą — wykonają serię bezsensownych, ale populistycznych posunięć w polityce wewnętrznej.

— Rozumiem — powiedziała zwięźle Honor.

Jej twarz była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. Elżbieta uśmiechnęła się do niej smętnie.

— Witamy w polityce od kuchni w wydaniu Królestwa Manticore — oznajmiła ponuro. — Biorąc pod uwagę to, co Benjamin powiedział przed oficjalnym pożegnaniem, podejrzewam, że całkiem dobrze przewidział, co się u nas porobi. I nie dziwię mu się, że był zaniepokojony: opozycja nie potrafi zorganizować pijaństwa w gorzelni, a nie mogę uniemożliwić jej utworzenia rządu! A to oznacza, że ta banda kretynów będzie formułować zasady naszej polityki zagranicznej, a więc w praktyce zasady polityki zagranicznej Sojuszu, chyba że się temu publicznie sprzeciwię i doprowadzę do konstytucyjnego kryzysu, który może być groźniejszy od pozwolenia im na robienie tego, co chcą. Widzicie, gdyby chodziło tylko o to, że są egoistami żądnymi władzy, byłoby jeszcze pół biedy. Problem w tym, że są niekompetentnymi i chciwymi władzy durniami nie zdającymi sobie sprawy z własnej tępoty i krótkowzroczności. I tego nie mogę im darować!

Królowa nie ukrywała rozżalenia i wściekłości, ale dzięki Nimitzowi Honor wyczuła u niej coś jeszcze — frustrację, która narastała od lat, a także pretensję do samej siebie. Nie była w stanie tego do końca zagłuszyć nawet obrzydzeniem do liderów opozycji, z którymi właśnie skończyła rozmawiać.

— Proszę wybaczyć, Wasza Wysokość — powiedziała łagodnie. — Ale jest jeszcze jakiś powód, prawda?

Elżbieta uniosła brwi, po czym odruchowo spojrzała na grzędę, na której siedzieli Ariel i Nimitz.

— No tak, ty mogłaś to wyczuć — powiedziała bardziej do siebie niż do Honor.

Mimo to Honor kiwnęła głową.

— Rzeczywiście jest jeszcze coś — przyznała Królowa, podchodząc i zdejmując Ariela, którego zaraz przytuliła.

Treecat zamruczał głośno i pogładził ją chwytną łapą po policzku. Elżbieta zaś przyjrzała się Honor i Williamowi, po czym oświadczyła:

— O tym wie naprawdę niewiele osób, i musicie przysiąc, że od was nikt się o tym nie dowie. Od ciebie, Honor, może dowiedzieć się jedynie Benjamin.

— Przysięgam — powiedziała poważnie Honor.

— Ja także daję słowo — zawtórował jej William Alexander.

I oboje spojrzeli wyczekująco na Królową.

— Mówi się, że mój ojciec zginął w wypadku. Prawda jest taka, że nie był to wypadek, tylko udany zamach. Został zamordowany na zlecenie Ludowej Republiki Haven przez kilkoro naszych własnych polityków przeciwnych zbrojeniom i opłacanych przez bezpiekę Ludowej Republiki. Chcieli osadzić na tronie nastolatkę i doprowadzić do wybrania odpowiadającego im regenta, a w efekcie zmienić politykę Królestwa tak, by nie było ono przygotowane do konfrontacji z Ludową Republiką, gdy ta w końcu nastąpi. To był cel długoplanowy. Krótkoplanowym było doprowadzenie do zamieszania, by sparaliżować potencjalną próbę naszej interwencji, gdy zaatakują Trevor Star, by zdobyć terminal Manticore Wormhole Junction. Atak na Trevor Star nastąpił zbyt szybko po śmierci ojca, by wiedząc, kto zaplanował zamach, mieć jakiekolwiek wątpliwości.

— Dobry Boże? Dlaczego nie powiedziałaś o tym komuś — William był tak zszokowany, że zapomniał o właściwej formie, której dotąd używał, zwracając się do Królowej.

— Bo nie mogłam — odparła Elżbieta chrapliwie. — Do wojny nie byliśmy gotowi, a każde oskarżenie legislatorów o zorganizowanie zamachu mogło do niej doprowadzić. A nawet gdyby nie doprowadziło, to przyznanie, że agenci Ludowej Republiki spenetrowali najwyższe kręgi rządowe i mają tam swoich ludzi, dzięki czemu zdołali zabić Króla, mogło jedynie sprowokować masowe polowania na czarownice, które doprowadziłyby nas do poważnych problemów wewnętrznych i bezwładu w okresie, w którym powinniśmy być silni, zjednoczeni i rozbudowywać flotę. A wreszcie zrodziłoby atmosferę wzajemnej podejrzliwości i donosicielstwa, w której przyszłym szpiegom Republiki Haven byłoby znacznie łatwiej działać i rzucać fałszywe oskarżenia, by tym łatwiej znaleźć się na wyższych stanowiskach. Chciałam ich pozabijać, ale ciotka Caitrin i Allen przekonali mnie, że nie mogę kazać ich aresztować i skazać. Chciałam ich wyzwać na pojedynki i zabić własnoręcznie… dlatego rozumiałam ciebie, Honor, kiedy odstrzeliłaś to ścierwo North Hollowa. Ale tego także nie mogłam zrobić. O tym, żeby kazać służbom specjalnym ich po cichu zlikwidować, przyznaję, że po prostu nie pomyślałam. No i nie miałam innego wyjścia, jak tylko puścić ich wolno i pozwolić żyć. Zrobiłam, co mogłam, by im to życie utrudnić, ale nie zdołałam ich zabić, a na to zasłużyli.

Odwróciła się do okna, za którym widać było artystycznie jak co noc oświetlony teren i budynki pałacu. Honor potrząsnęła głową — legislatorzy zabili Króla Rogera, chcąc osadzić na tronie głupią, słabą i łatwą do zmanipulowania nastolatkę… Gdyby była w stanie, ulitowałaby się nad głupotą tych, którzy to wszystko zaplanowali, i przekonali się, jaka jest Królowa Elżbieta III.

— A teraz to… — dodała cicho Królowa. — Może nigdy nie zdołamy tego udowodnić, ale oczywiste jest, że za tym zamachem stało UB. Wykonawcami byli ci zboczeńcy z Masady, ale to UB dostarczyło im broń i podsunęło pomysł z przekonaniem Muellera, żeby dał nam kamienie z nadajnikami.

Za to Mueller zapłacił błyskawicznie, i to napełniało Honor mściwą satysfakcją. W ciągu tygodnia został pozbawiony tytułu, osądzony, skazany i powieszony. Na dobrą sprawę był martwy od momentu, w którym odkryto nadajnik w kamieniu pamięci Elżbiety III. Zwłoka była wynikiem konieczności zachowania formalnych procedur.

Królowa odwróciła się od okna i oświadczyła:

— Niektórzy analitycy nie mogą zrozumieć, dlaczego tak nienawidzę Ludowej Republiki Haven. A powód jest prosty: jak by się to państwo nie nazywało i kto by w nim nie rządził, nic się tam nie zmienia. Służba bezpieczeństwa i legislatorzy zamordowali trzydzieści cztery lata temu mojego ojca. Urząd Bezpieczeństwa i Komitet Bezpieczeństwa Publicznego zabili mojego wuja, kuzyna, premiera, wszystkich ich pomocników, załogę mojego jachtu i członków ochrony. Ludzi, których znałam od lat i którzy byli moimi przyjaciółmi. Próbowali też zabić mnie, moją ciotkę i Benjamina Mayhewa, a nie udało im się to tylko dzięki tobie, Honor. Było, jest i będzie tak samo, dopóki ktoś nie położy temu kresu, nie zdobędzie tego gniazda żmij i nie wytłucze ich do ostatniej. Potem można tam stworzyć normalne władze i niech sobie żyją. A banda imbecyli pieprzy bzdury o „konieczności zachowania umiaru, pokojowym rozwiązywaniu konfliktów” i inne dyrdymały. Opowiadają mi te brednie przez dziesięć standardowych lat, podczas których musieliśmy sami z Allenem toczyć wojnę z Haven i drugą z idiotami w Izbie Lordów. A teraz chcą go pozbawić nawet zasług za to, czego dokonał! Mogę nie być w stanie powstrzymać ich od stworzenia rządu i od odsunięcia cię od władzy, Willie, ale daję ci słowo: nadejdzie dzień, w którym każde z tych trojga przypomni sobie, co im obiecałam. A ja zawsze dotrzymuję słowa.

Загрузка...