7

Po powrocie do Arradale goście rozeszli się do swoich pokojów, żeby się przebrać i trochę odpocząć. Diana za rządziła późną kolację i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, również udała się na spoczynek.

Z westchnieniem ulgi legła na łóżku ojca i najpierw przez kilka minut przypominała sobie ślub, a następnie skoncentrowała się na osobie markiza. Musiała teraz przyjąć jakąś taktykę, żeby przetrwać kolejny dzień. No i oczywiście dzisiejszą kolację.

Leżąc na miękkim łożu, powoli traciła orientację. Nie wiedziała już, o co jej tak naprawdę chodziło. Czy o zwycięstwo w pojedynkach słownych? Czy może o to, żeby wyjść cało z tego spotkania?

Dziś po kolacji znowu zasiądą do gry w wista. Musi uważać, żeby nie grać z markizem. Ani przeciwko niemu,bo przecież wtedy mogłaby stracić „duszę". Na jutro zaplanowała już parę rzeczy: łowienie ryb, wycieczkę łódką po jeziorze i, dla zainteresowanych, wyprawę do wodospadów.

A pojutrze? Diana odetchnęła z ulgą. Pojutrze wszyscy wyjadą. I o ile żal jej się będzie żegnać z nową przyjaciółką, o tyle chętnie rozstanie się z Rothgarem!

Hrabina wstała po jakiejś półgodzinie, czując, że wciąz jest jej gorąco. Zadzwoniła na służącą, żeby przygotowała jej kąpiel. Wymyta i odświeżona włożyła lekki jedwabny szlafrok. Właśnie tego potrzebowała. Jedwab pieścił delikatnie jej ciało, a ona mogła odpocząć, śniąc… o markizie.

Diana otworzyła oczy i podniosła się z łóżka. Pomyślała, że życie pod jednym dachem z Rothgarem stanowczo przekracza jej możliwości.

Spokojnie, już niedługo się go pozbędzie. Tylko, czy nie warto doświadczyć czegoś nowego przy okazji tej wizyty? Jeżeli się jeszcze kiedykolwiek spotkają, to pewnie za parę lat. Czy nie będzie wtedy żałować, że go nie pocałowała?

Serce podskoczyło w piersi hrabiny.

– Nie, dosyć tego! – powiedziała głośno i sama zdziwiła się, że jej głos brzmi tak mocno w sypialnianej ciszy.

Musi coś robić! Musi działać! Inaczej pogrąży się bez reszty w sennych marzeniach o Rothgarze.

Usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać leżące na nim papiery. Przed ślubem nie miała czasu, żeby to zrobić i dlatego piętrzący się przed nią stos wyglądał nadzwyczaj okazale. Większość stanowiły rachunki, wymagające jedynie jej podpisu albo propozycje, które od razu mogła wyrzucić. Dopiero po paru minutach zatrzymała się na dłużej nad listem od kuzynki. Annę zawiadamiała ją oficjalnie, jako głowę rodu, o planowanym ślubie. Czyżby cały świat zwariował na punkcie małżeństwa? A przecież jej chodziło o jeden niewinny pocałunek!

List wypadł jej nagle z ręki.

Niewinny?

Diana nauczyła się w ten sposób myśleć po doświadczeniach z wczesnej młodości, kiedy to pozwalała od czasu do czasu, żeby jakiś chłopiec z sąsiedztwa skradł jej całusa. Później, niekiedy, decydowała się też na mniej niewinne pieszczoty, w czasie balów maskowych i innych tego rodzaju okazji Cały czas miała jednak świadomość, że w pełni panuje nad sytuacją.

Teraz po raz pierwszy poczuła się zagrożona. Wystarczyła sama myśl o pocałunku, a już dreszcz przebiegał po jej ciele.

To dlatego, tłumaczyła sobie, że lord Rothgar jest niebezpieczny.

Diana oparła brodę na dłoni i przez chwilę zastanawiała się nad całą sprawą. Markiz nie powinien być przecież dla niej zagrożeniem. Jego niechęć do małżeństwa stanowiła odpowiednie zabezpieczenie.

Czy nie mogłaby więc pozwolić sobie na jeszcze jeden flirt?

Uporządkowała resztę papierów i bezwiednie sięgnela po leżący nieopodal mak. Bawiąc się nim przeszła do drugiego pokoju, gdzie spoczęła na szezlongu przy otwartym oknie. Myślami powróciła do rozmowy sprzed roku:

– Co by się stało, panie, gdybym pozwoliła ci calowac moją dłoń? – spytała wówczas Rothgara.

– Cóż, to w dalszym ciągu byłby flirt, hrabino.

– Flirt? – powtórzyła, unosząc lekko brwi.

– Tak, trochę poważniejszy – przyznał.

– Wobec tego moja wiedza na temat flirtu jest bardzo ograniczona – westchnęła.

– Może chciałabyś nauczyć się czegoś nowego?

– Nie, dziękuję – odrzekła wtedy słabnącym głosem. Jeszcze teraz na to wspomnienie serce biło jej szybciej

Hrabina ucałowała lekko czerwone płatki i uniosła się trochę na szezlongu. Gdybyś kiedykolwiek zmieniła zdanie-te słowa wciąż dźwięczały jej w głowie.

– Claro! – zawołała służącą.

Pojawiła się ona niemal natychmiast, trzymając w rekach suknię, którą Diana chciała włożyć na kolację.

– Słucham panią.

– Powiedz Ecclesby'emu, że po kolacji urządzimy tańce


Rothgar miał na sobie tylko pasowane spodnie i koszule. Związane z tyłu włosy opadały mu na plecy, kontrastując z jej bielą. Siedział w pokoiku obok sypialni, przy damskim biurku, które bardziej nadawało się na toaletkę niż miejsce,przy którym można prowadzić korespondencję. Między innymi listami Carruthers przysłał mu dwa zaszyfrowane raporty. Jeden dotyczył tego, co dzieje się w Paryżu, a drugi stanowił dokładny opis działań francuskiego ambasadora w Londynie, Bardzo zaniepokoiło go to, że D'Eon tak łatwo zdołał wkraść się w łaski królowej. Po krótkim namyśle zdecydował, że po powrocie sam będzie musiał zająć się tą sprawą.

Następnie otworzył list z pieczęcią królewską. Tak, jak się spodziewał, nie było tam nic szczególnego. Rothgar zatrzymał się tylko na dłużej nad fragmentem poświęconym lady Arradale. Z jakichś powodów król miał obsesję na punkcie hrabiny. Powinien raczej zająć się własną żoną i nie mieszać się do czyichś prywatnych spraw. Markiz pomyślał, że ten problem będzie dla niego kolejnym wyzwaniem. Ktoś zapukał do drzwi.

Rothgar złożył list i ukrył go wśród innych na biureczku.

– Proszę.

Spodziewał się Diany, natomiast w drzwiach pojawiła się Elf. Siostra miała na ustach uśmiech, ale widział, że jest spięta.

– Piękny ślub, nieprawdaż? – zagaiła i zerknęła do wnętrza pokoju. – Dobry Boże!

Rothgar zachował stoicki spokój.

– To dawny pokój hrabiny – wyjaśnił. – Różowy kolor działa kojąco na nerwy. Jeśli teraz powiesz mi, że przepu-talaś rodzinny majątek, najwyżej pogrożę ci palcem.

Elf roześmiała się swobodnie. Nie chodziło więc o pieniądze.

– Rozumiem, że w zamku mogło zabraknąć pokoi gościnnych, ale… – Ponownie rozejrzała się wokół. – Przepraszam, czy mogę zajrzeć do sypialni?

Rothgar sam otworzył jej drzwi. Elf stała przez dłuższy czas w progu, podziwiając różową tapetę, łóżko z amorka-mi nad wezgłowiem i baldachim w kwietne wzory.

– Czy możemy się zamienić? – spytała w końcu. – Takie dziewicze łoże bardzo mnie podnieca.

Markiz uśmiechnął się do siebie.

– Być może o to chodziło hrabinie – rzekł po namyśle. -Ale na mnie nie ma jakoś takiego wpływu.

Jednak wystarczyło, że pomyślał o Dianie, a już przed oczami stanęła mu erotyczna scena z jej udziałem. Zobaczył ją śpiącą w samej bieliźnie w tym właśnie łożu i… Nie, nie, wystarczy!

Elf weszła do sypialni.

– Bardzo tu pięknie.

– Hm, no tak. Napijesz się czegoś? Mogę ci nalać lemoniady z cytryną – zaproponował.

Siostra natychmiast skinęła głową.

– Wspaniale! – Przyjęła z jego rąk chłodną szklankę. -Skąd ją wziąłeś, Bey?

– Zamówiłem u służby – odparł. – Zresztą sam przywiozłem do Arradale chyba tonę cytryn.

– Nie spodziewałeś się5 że hrabina będzie je miała – zauważyła złośliwie.

– Raczej nie chciałem uszczuplać jej zapasów. Przecież wiesz, że uwielbiam cytryny. – Wskazał jej miejsce w lekkim wyplatanym fotelu. – No, Elf, powiedz, co cię sprowadza do mojego buduaru?

Uśmiechnęła się raz jeszcze, ale już mniej pewnie i wypiła spory łyk lemoniady. Rothgar zajął miejsce naprzeciwko.

– Bardzo polubiłam lady Arradale – zaczęła, czując, że chyba po raz pierwszy wkracza w osobiste życie brata. -Em, widziałam, jak włożyłeś kwiat za jej stanik. Chyba nie chcesz z nią flirtować?

Spuściła oczy, ale Rothgar patrzył wprost na nią.

– A gdybym miał taki zamiar?

– Musiałabym zaprotestować – powiedziała mocniejszym głosem.

– Chyba nie sądzisz, że mógłbym ją skrzywdzić? Hrabina jest silną i władczą kobietą i wie, na co może sobie pozwolić.

Siostra pokręciła głową.

– W tych sprawach nie ma mocnych i można kogoś skrzywdzić nawet o tym nie wiedząc – stwierdziła. – Oczywiście wiem, że nie dopuściłbyś do skandalu.

Markiz pochylił się w stronę siostry.

– Więc nie rozumiem, czego się obawiasz.

Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Czuła się niezręcznie, ale jednocześnie jej interwencja zaczęła nabierać sensu. Rothgar dał przecież wyraźnie do zrozumienia, że interesuje się Dianą.

– Tego, że złamiesz jej serce!

– Jestem przekonany, że hrabina potrafi odróżnić flirt od trwałego związku – rzekł szybko.

Elf potrząsnęła głową.

– Ale po co ten cały flirt?! – spytała dramatycznie. – Rosa opowiadała mi o waszym poprzednim spotkaniu.

– I co, myślisz, że chcę się zemścić? – przerwał jej.

– Sam to powiedziałeś, Bey!

– Naprawdę sądzisz, że chcę ją w sobie rozkochać, a potem porzucić w podły sposób? – zapytał z niedowierzaniem. – Myślałem, że stać cię na więcej fantazji.

Elf poczuła, że się rumieni. Chciała jednak doprowadzić tę rozmowę do końca.

– Więc po co to wszystko? Przecież pojutrze wyjeżdżamy! Markiz wzruszył ramionami.

– Wesela tworzą sprzyjającą atmosferę do flirtu – wyjaśnił. – A tak się składa, że poza wdową, jesteśmy z hrabiną jedynymi osobami bez pary.

– Wobec tego flirtuj z wdową!

– Nawet próbowałem, ale ta kobieta ma niezamężną córkę! – jęknął Rothgar.

Elf nie mogła powstrzymać śmiechu.

– Wobec tego, jeśli nie masz zamiaru się żenić, powinieneś powstrzymać się od flirtów – stwierdziła z całą mocą. – Diana potrzebuje mężczyzny, który mógłby się zająć jej sprawami. Ty jesteś potrzebny w stolicy.

Markiz rozłożył szeroko ręce.

– Więc widzisz, że nic nie może wyniknąć z tego związku. – Powoli zaczynał tracić cierpliwość. – Oboje mamy inne plany.

Jednak siostra raz jeszcze pokręciła głową.

– Obawiam się, Bey, że nie rozumiesz sytuacji lady Arra-dale – zaczęła wyjaśnienia. – Wybrała trudną drogę i w przeciwieństwie do samotnych mężczyzn nie może ulec żadnej pokusie. Dlatego właśnie jesteś dla niej zagrożeniem.

Rothgar roześmiał się serdecznie.

– Nie przeceniasz przypadkiem moich możliwości?

– Czasami mam wrażenie, że to ty ich nie doceniasz westchnęła Elf, wstając ze swego miejsca.

Markiz pospieszył, by otworzyć jej drzwi.

– Przecież wiesz, że staram się zrozumieć swoje słabe i mocne punkty – rzucił przy wyjściu.

Siostra tylko pokręciła głową.

– Ale nie wszystkie, nie wszystkie – rzekła smutno.-Nie masz pojęcia, ile kobiet cierpiało z twojego powodu.

Na jego twarzy pojawił się wyraz zniecierpliwienia.

– Na własne życzenie – mruknął.

Elf otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedziec, ale po chwili je zamknęła. Pożegnała się z bratem i wyszła. W korytarzu zatrzymała się i spojrzała na grecką urnę niewi-dzącym wzrokiem. Ta rozmowa wcale jej nie uspokoiła. Po namyśle podeszła do sąsiednich drzwi i zapukała lekko.

Otworzyła jej pulchna pokojówka z zadartym noskiem

– Słucham, panią.

– Chciałabym rozmawiać z hrabiną, jeśli to możliwe.

– Elf? – Głos Diany dobiegł do niej z wnętrza pokoju. Wejdź, proszę.

Pokojówka otworzyła szeroko drzwi i wpuściła ją d‹ środka. Elf zauważyła, że Diana wstaje właśnie z szezlo ga. Miała na sobie jasnozielony jedwabny szlafrok.

– Przepraszam, przeszkodziłam ci w odpoczynku. Pani domu pokręciła głową.

– Wręcz przeciwnie. Myślę, że lepiej wypocznę przy rozmowie. – Wskazała jej wygodną kanapę, stojącą koło otwartego okna. – Usiądź proszę. Napijesz się lemoniady?

Na stoliku stał dzban w pojemniku z lodem. Obie te rzeczy były takie same jak w pokoju Rothgara.

– Z przyjemnością.

Służąca podała im szklanki napełnione chłodnym płynem.

– Możesz teraz odejść, Claro – zwróciła się do niej hrabina. – Będę cię potrzebowała dopiero przed kolacją.

Po chwili zostały same.

– Lemoniada jest doskonała na gorące letnie wieczory,

takie jak dziś – zauważyła Elf. Diana skinęła głową.

– Twój brat był na tyle uprzejmy, że przywiózł dodatkowy zapas cytryn. Inaczej musielibyśmy już pić wodę.

– Tak, Bey lubi panować nad sytuacją. Diana roześmiała się na te słowa.

– Jest wspaniałym człowiekiem – powiedziała lekko, ale Elf nie dała się na to nabrać.

Tak jak ona, Diana miała dwadzieścia sześć lat. Wydawała się jednak bardziej dojrzała, zapewne z powodu swoich licznych obowiązków. W ciągu ostatnich lat udawało jej się unikać różnych niebezpieczeństw, co tylko ją wzmocniło. Jednak Elf dostrzegła też jakiś smutek w jej oczach. Coś, co świadczyło o tym, że tęskni do tego, co kobiece i słabe. Doskonale rozumiała tę tęsknotę. Wiedziała też, że Diana musiała wkładać coraz więcej wysiłku w obronę swojej niezależności.

– Dałabym wiele, żeby wiedzieć o czym myślisz. – Usłyszała po chwili głos hrabiny.

Natychmiast ocknęła się z zamyślenia.

– W zeszłym roku postanowiłam stracić dziewictwo – powiedziała, gdyż nie miała zamiaru bawić się w subtelności.

Diana wytrzeszczyła oczy.

– I co? – wydusiła z siebie.

– Byłam już zmęczona strzeżeniem cnoty – ciągnęła Elf z nadzieją, że wszystko, co powie, będzie czymś w rodzaju ostrzeżenia. – Sama postanowiłam z tym skończyć. Oczywiście z pomocą Forta. Okazało się, że jest to dosyć trudne.

– Pewnie chciał zaczekać do ślubu – domyśliła się Diana. Siostra Rothgara roześmiała się perliście.

– Fort? Nie! Chodziło raczej o… To dosyć skomplikowana sprawa. Po prostu nie chciał wżeniać się w rodzinę Mallorenów i to mi zaimponowało. Każdy inny wziąłby mnie nawet, gdybym była garbata.

Diana pokiwała głową, chcąc dać znak, że wie do czego zmierza.

– Ale w końcu przecież i tak wzięliście ślub? – spytała.

– Pobraliśmy się cztery miesiące po tym wydarzeniu. Mogło pójść gorzej. Na szczęście nie zaszłam w ciążę.

Diana poczuła, że się rumieni.

– Gdybyś spodziewała się dziecka, twoi bracia i tak zmusiliby lorda Walgrave do małżeństwa i wszystko skończyłoby się tak samo – zauważyła.

Elf pokręciła głową.

– Nie, wówczas na pewno bym za niego nie wyszła -stwierdziła z mocą. – A moi bracia, nawet Cyn, też byli temu przeciwni.

Hrabina otworzyła ze zdziwienia usta.

– Więc wiedzieli o tym, co się stało? Rothgar wiedział? I co zrobił?

Elf uśmiechnęła się smutno.

– Wygłosił krótki wykład o wykorzystywaniu ludzi i wciąganiu mężczyzn w pułapkę. Nie było to zbyt przyjemne, ale i tak odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że wyzwie Forta na pojedynek – zakończyła swoją opowieść.

W pokoju zapanowało milczenie. Diana zaczęła wygładzać dłonią fałdy swojego szlafroka.

– Jak rozumiem, jest to ostrzeżenie przed… flirtem. -Uniosła głowę i spojrzała na siostrę Rothgara. – Jednak w twoim wypadku wszystko skończyło się dobrze.

– Ale mogło też dojść do katastrofy. – Wzięła Dianę za rękę. – Przepraszam, że może zabrzmi to, jak impertynencja… Znamy się tak krótko… Uważaj, Diano. Jak słyszałaś, znam niebezpieczeństwa, na które jesteś narażona. Gdybym miała ci coś polecić, to tylko małżeństwo.

Hrabina cofnęła natychmiast swoją dłoń.

– Jestem przekonana, że małżeństwo to wspaniała rzecz -stwierdziła chłodno. – Jednak cena, którą musiałabym za nie zapłacić, jest zbyt wysoka.

Elf westchnęła ciężko. Być może niepotrzebnie rozmawiała z Dianą na ten temat. Osoba tak chłodna i wyniosła jak ona, z całą pewnością poradzi sobie ze swymi słabościami.

– Utrzymałabyś przecież hrabiowski tytuł – podjęła dyskusję.

– Ale w oczach świata byłabym tylko żoną swego męża. Utraciłabym prawo zasiadania w Izbie Lordów i reprezentowania swojej rodziny. Nie oddam władzy, która mi się słusznie należy!

Z kolei Elf spojrzała na hrabinę ze zdziwieniem. Nie znała jej od tej strony. Nie wiedziała, że Diana tak bardzo ceni sobie władzę. Cóż, jeśli okaże się, że nie potrafi powściągnąć swych kobiecych instynktów, może stracić jeszcze więcej. Skandal zniszczyłby jej karierę.

Elf miała wrażenie, że stoi na wysokim wzgórzu i widzi Amazonkę jadącą galopem po zboczu. Na dole jest głęboki dół, ale kobieta na koniu go nie widzi, a ona nie może krzyknąć tak głośno, żeby ją ostrzec.

– Jeśli tak, to obawiam się, że rozmowa nic nie pomoże – westchnęła Elf i wstała ze swego miejsca. – Ale mogę spróbować ci pomóc. Prześlę to przez moją służącą.

Diana również podniosła się z szezlonga. Elf milczała chwilę, zastanawiając się, czy poruszyć kolejny temat.

– Najgorsze jest to, że my, kobiety, nie potrafimy oddzielić uczucia od spraw płci – rzekła w końcu. – Zwłaszcza, jeśli jest to pierwszy raz.

Diana skinęła głową na znak, że rozumie.

– Tak właśnie było z Rosą. Do końca zarzekała się, że nie kocha Branda.

Elf uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Okłamywała samą siebie. – Z tymi słowami wyszła z mrocznego, męskiego pokoju lady Arradale.

Kiedy znalazła się u siebie, zajrzała do swoich papierów. Nie bez trudu odnalazła ulotkę, którą wydały anonimowo z Safo-ną i rozdawały znajomym damom. Były to informacje na temat sposobów zmniejszenia prawdopodobieństwa zajścia w ciążę. Elf owinęła ją w czysty papier i przesłała do Diany.

Oczywiście Bey wiedział o tym wszystkim. Sam zresztą był orędownikiem podobnych praktyk. Uważał, że to kobiety powinny decydować, czy chcą mieć dziecko, czy nie. Jednak Elf przypuszczała, że to nie on wprowadzi Dianę w świat kobiecych rozkoszy. Zostało mu półtora dnia. To za krótko, żeby uwieść damę. Obawiała się, że hrabina tak czy tak będzie w końcu musiała skorzystać z ulotki.


Tej nocy Diana powróciła do swej sypialni jednocześnie zirytowana i sfrustrowana. Co prawda nie sądziła, że markiz będzie chciał ją uwieść, ale spodziewała się, że ponownie nawiąże z nią flirt. Może nawet ją pocałuje.

Tymczasem Rothgar przez cały wieczór traktował hrabinę z chłodną uprzejmością. Kiedy chciała, to z nią tańczył, kiedy prosiła o lemoniadę, przynosił ją natychmiast, lecz nie było w tym żadnego uczucia. Poza tym niewiele mówił i odpowiadał jedynie na pytania. Tak, jakby przestała go nagle interesować.

Na kolacji były tylko cztery pary, w tym trzy zamężne i ona z markizem. Mogła więc spędzić z nim sporo czasu. Ale kiedy zostawali sami, markiz zaczynał rozmowę o pogodzie! Tego wieczoru dowiedziała się więcej niż kiedykolwiek na temat aberracji pogodowych wokół Wysp Brytyjskich i ich wpływie na gospodarkę i samopoczucie mieszkańców. Kiedy wreszcie skończyli dysputę na tematy związane z klimatem, markiz zaczął omawiać produkcję rolną! Jeśli sądził, że ją tym zainteresuje, to był oczywiście w błędzie.

Diana zacisnęła dłoń w małą piąstkę i uderzyła w stojący przy łóżku stolik. Delikatny mebel aż podskoczył, a ona poczuła gwałtowny ból. Spojrzała na jego blat, na którym w dalszym ciągu spoczywał przywiędnięty już purpurowy mak.

– Dosyć tego! – mruknęła.

Clara obserwowała ją z rosnącym zdziwieniem. Rzadko zdarzało jej się widzieć panią w podobnym nastroju. Szybko też pomogła hrabinie zdjąć piękną satynową suknię z głębokim dekoltem i gorset. Nalała jeszcze wody do miski, żeby Diana mogła przemyć twarz i zabrała się do szczotkowania jej włosów.

Hrabina zaczęła się powoli uspokajać. Czesanie zawsze wpływało kojąco na jej nerwy. Pomyślała, że to koniec z Rothgarem. Bawił się nią w czasie weselnego przyjęcia, a kiedy się skończyło, przestał na nią zwracać uwagę. Przecież znał w Londynie tyle pięknych kobiet. Dlaczego miałby się interesować właśnie nią?

Wciąż jednak czuła się skrzywdzona. Na szczęście nikt, poza Elf, nie odgadł, co tak naprawdę czuje. A co by się stało, gdyby markiz wiedział, że jest gotowa mu ulec? Czy skorzystałby z okazji, a potem potraktował tak obojętnie, jak dziś? Wszystko możliwe. To dobrze, że już pojutrze odjedzie z Arradale.

Diana odesłała Clarę do jej pokoiku i zdjąwszy bieliznę, włożyła lnianą koszulę nocną. Nie miała jeszcze ochoty się kłaść. Nalała sobie wody do szklanki i otworzyła okno, próbując stłumić rozczarowanie. Nad zamkiem wisiał gruby ro-i;al księżyca. Nie, nie osiągnie pełni przed wyjazdem Mallo-rcnów. Nie wzbudzi miłosnego szaleństwa w jej żyłach.

Hrabina uśmiechnęła się gorzko i usiadła na łóżku, vciąż patrząc na księżyc. Czy to prawda, że cały jest ze srebra i że kryje w swym wnętrzu niezmierzone skarby? Księżyc w pełni był jej symbolem, symbolem bogini Diany. Nie powinna więc bać się jego wpływu. Tylko on mógł stac się powiernikiem jej największych tajemnic.

Może taki już jej los, by zawsze uciekać przed zalotnikami. Może wiąże się to jakoś z jej imieniem. Nie, z pewnością w Anglii żyje wiele Dian będących szczęśliwymi żonami i matkami.

Już chciała się położyć, znużona całym dniem, kiedy nagle przypomniała sobie przesyłkę od Elf. Dopiero teraz rozpakowała ją i spojrzała na starannie wydrukowaną ulotkę. Zaczęła czytać, ciekawa, czy jest to jakieś kazanie, czy może traktat na temat wyrzeczeń. Jej policzki powoli nabierały kolorów. Nic podobnego! Wewnątrz znajdował się dokładny, ale prosty opis praktyk, które pozwalają uniknąć ciąży. Niektóre dotyczyły mężczyzn, ale większość kobiet.

Zaszokowana Diana odłożyła broszurkę na biurko. A potem znowu wzięła, żeby dalej czytać przy mdłym świetle lampy. W trakcie lektury na jej ustach pojawił się uśmiech. Jedno było pewne, Elf nie sądziła, że Diana straci cnotę z jej bratem. Markiz z całą pewnością znał techniki opisane w tej ulotce. Odniosła nawet wrażenie, że mógł ją redagować. Wskazywał na to jej prosty, męski styl.

Загрузка...