Otworzyła oczy.
Przed nią — nieskończona biel.
Pomalowany na biało sufit. Zapach szpitala.
Jest jej dobrze. Tak dobrze, że trzeba o tym opowiedzieć wszystkim. Wszystkim. Ale zamiast słów wyrywa się Nasti westchnienie.
Przed oczami Nasti przesuwają się strzępy wspomnień: sekcja spadochroniarska, skoki, dacza. Stalina, NACZSPECREMBUD, klasztor zagubiony w lesie, samolot wodza narodu, Most Aleksandrowski, egzekucje, egzekucje, znów NACZSPECREMBUD i znów egzekucje i wreszcie jej własna egzekucja. Dziwne. Gdzie jest? Nie może poruszyć głową. Patrzy w sufit. Głowę ma w bandażach. Jeśli trochę podniesie oczy, widzi ścianę. Nieokreślonego koloru. To jakaś miła, uspokajająca barwa. Na prawo też ściana w tym samym kolorze. Na lewo — kwiaty. Dużo kwiatów. Gladiole. Gdzie wczesną wiosną w Moskwie można dostać gladiole? W kremlowskich oranżeriach. Jeśli Nastia opuści oczy, widzi białe prześcieradło. Czuje jego zapach i smak. Prześcieradło szeleści pod palcami i pachnie morzem. I jeszcze gorącym żelazkiem. Ale bardziej morzem. Jeszcze dalej widać koc z wielbłądziej wełny. Wymyślny wzór, jaskrawe kolory. Za kocem — szczyt łóżka.
Zmęczyło już Nastię patrzenie. Lepiej zamknąć oczy. Chce jej się pić. Bardzo powoli i cicho powiedziała: pić. Może tylko poruszyła wargami. Ale zrozumieli, o co jej chodzi.
Ust dotknęła rurka. Woda. Woda o przedziwnym smaku. Jak na stalinowskiej daczy. Oczy ma zamknięte, ale nie śpi. Znowu widzi korzenie sosen w białym piasku dołu wykopanego na setki ciał. Pamięta zapach tego dołu. Zapach świeżych zwłok. Nie ma tu tego zapachu. Są inne. Skąd? Nastia węszy. Gdzie jest? Otworzyła oczy. Sufit. Już znany. Teraz podnieść oczy do góry. Tam powinna być ściana. Jest. Na prawo — też ściana. Zgadza się. Na lewo — kwiaty. Opuszczamy oczy — prześcieradło, koc, szczyt łóżka. Obok — twarz siostry miłosierdzia. I szklanka z rurką. Komuniści nazywają siostry miłosierdzia nazywają średnim personelem medycznym. Fuj, jak to wstrętnie brzmi. Dlaczego Nastia nie została siostrą miłosierdzia? To takie piękne: szary habit, biały fartuch i czerwony krzyż na piersi. I ranny w walce rotmistrz lejbgwardii pułku kirasjerów… Dostał w głowę… Nastia ostrożnie mu ją bandażuje… A, prawda, sama też ma głowę zabandażowaną. To nie rotmistrz kirasjerów, tylko Nastia leży w łóżku. Pochyla się nad nią siostra miłosierdzia, z ledwo dostrzegalnym uśmiechem. Łagodnie się uśmiecha i wychodzi, cicho zamykając za sobą drzwi. Koło drzwi — fotel na kółkach. Na fotelu Chołowanow. W szpitalnej piżamie. Zabawne: Gryf w piżamie. Nogę ma w gipsie. Gryf ze złamaną nogą. Trzeba mniej się włóczyć po lasach, towarzyszu Gryf, wtedy nie będzie problemu z nogami.
O fotel oparte dwie kule. Gryf się uśmiecha.
— Cześć, Nastiu.
— Cześć, Gryf. — Z jej ust wydobywa się cichy szept.
— To ja cię rozstrzeliwałem. Nikomu z chłopaków nie powierzyłbym tego zadania. Straciłaś przytomność. I wpadłaś do dołu. Tak bywa prawie ze wszystkimi, którym urządza się pozorowaną egzekucję. Profesora Pierziejewa trzymaliśmy w krzakach. Od razu się tobą zajął. Długo spałaś. Wiele dni. Wszyscyśmy się bali, że powtórzy się twoja dawna choroba. Zaostrzenie percepcji. Nieźle mnie urządziłaś z tą nogą. Będę teraz kicał jak zając. Nie wiem, kiedy dopuszczą mnie znów do latania. Widzisz, Nastiu, tak to jest. Sprawdzasz i jesteś sprawdzana. Przez całe życie. Bo człowieka można sprawdzić tylko w praktycznym działaniu. Ale serię intensywnych kontroli masz już za sobą. Teraz będą cię sprawdzać sporadycznie i bez teatralnych sztuczek. Wypadłaś nieźle. Potrafisz samodzielnie pracować, szybko analizować sytuację, podejmować i realizować słuszne decyzje, nie boisz się krwi, nie tracisz głowy w chwili śmierci. Nie całowałaś buta… Bardzo wysoko to oceniono. Przed tobą tylko jedna dziewczyna doszła do tego etapu kontroli. Też nie całowała buta. Ale i nie gryzła. Nie wytrzymała jednak. Gdy strzeliłem do niej, umarła na atak serca. Znaczy, nie nadawała się. A twoje serce wytrzymało. Tacy są nam potrzebni w KONTROLI.
Ach, jak Nasti jest dobrze. Słucha swego Gryfa i powoli zapada w sen…
Niewykluczone, że nasze życie jest po prostu serią intensywnych prób. Musi być wiadomo, ile kto z nas jest wart. Kontrola nie ustaje nigdy. Od pierwszego krzyku do ostatniego westchnienia. Być może dla Nasti ta próba, zwana życiem, już się skończyła, a sala kremlowskiego szpitala, kwiaty, siostra miłosierdzia i Gryf w piżamie to tylko przywidzenia, majaki w chwili, gdy kula przeszywa czaszkę. Mądrzy ludzie mówią, że mózg człowieka zabijanego pracuje zupełnie inaczej. Mogło przecież skończyć się i tak, że zgodnie z rozkazem towarzysza Stalina kurier specjalny KC WKP(b), Anastazja Andriejewna Strzelecka, została rozstrzelana bez wyroku 12 marca 1939 roku w jednostce specjalnej wydzielonej grupy KONTROLI. Wykonawcą egzekucji był Gryf.
Nasti wszystko jedno, czy umiera na stosie jeszcze ciepłych zwłok, czy zasypia wśród przyjaciół i kwiatów. Nie obchodzi jej, czy na rozkaz towarzysza Stalina została rozstrzelana czy uratowana. Gdzie jest Chołowanow, zwany Gryfem? A przecież Chołowanow ma imię. Aleksander. Sasza. Saszeńka. Gdzie on jest? Może stoi za plecami? Może właśnie wyjął pusty magazynek, zaciągnął bezpiecznik i schował do kabury swój pistolet marki Lahti, przesycony prochowym nagarem? A może ten wielki, silny mężczyzna czuwa przy jej łóżku? Nastia zapada w rozkoszny sen. Czy się jeszcze obudzi? A jeśli tak, to gdzie? Chociaż właściwie, po co jej to wiedzieć? Czyż to nie wszystko jedno? Absolutnie. Chce po prostu zapomnieć. Znaleźć się w jakiejś baśniowej krainie.
Gdzieś daleko, bardzo daleko, w zaczarowanym lesie wznosi się skalista góra, na której stoi zamek z kryształu, a z najwyższej wieży spogląda siwy starzec o surowym obliczu. Nastia go zna. To Sewastian. Kasiarz. Tylko, że już nie jest kasiarzem. Zniknęły błękitne tatuaże. Sewastian jest bezgranicznie stary i zarazem bezgranicznie młody. Wiatr targa jego długą, kudłatą brodą, białą jak sufit w kremlowskim szpitalu. Promień słońca oświetlił go od tyłu i Nasti wydało się, że głowę Sewastiana otacza złocista aureola. A on podniósł rękę i wykrzykuje: Kochaj! Po trzykroć ci powtarzam: kochaj!
Nastia ma ochotę się uśmiechnąć, ale tak, żeby nikt nie widział. Pragnie uczynić najbardziej sekretne wyznanie, w taki sposób, by nikt nie słyszał.
Więc uśmiecha się ledwie zauważalnie, samym kącikiem ust. Szepcze do siebie: Kocham!