Rozdział 36

Conchenn czekała w mojej sypialni na swój magiczny pocałunek. Gordon Reed wyglądał przy niej jeszcze bardziej jak szkielet. Ból na jego twarzy, kiedy patrzył na nią, ściskał za serce. Ten ból był widoczny nawet przez pulsujący blask magii, którym byliśmy okryci. Nie mogłam go wyleczyć, ale miałam nadzieję ulżyć jego cierpieniom.

– Pachniesz naturą – powiedziała Conchenn. – Serce ziemi przez ciebie bije, Meredith. Jesteś dla mnie zielonym blaskiem. – Zaczęła płakać kryształowymi łzami. – Twój zielony rycerz pachnie niebem, wiatrem i światłem słońca. On w mojej głowie jarzy się żółtym blaskiem. – Usiadła na brzegu łóżka, jakby nogi odmówiły jej posłuszeństwa. – Ziemię i niebo nam przynosicie, matkę i ojca nam przynosicie, boginię i boga nam przynosicie.

Chciałam powiedzieć: „Jeszcze nam nie dziękuj, jeszcze nie daliśmy ci dziecka”, ale nie powiedziałam tego, ponieważ czułam w sobie magię, czułam ją w Galenie, kiedy trzymał mnie za rękę. Była to ta rzadka moc życia, stary jak świat taniec ziemi, w której zasadziło się ziarno, które przyniesie owoce. Tego cyklu nie można zatrzymać, bo jeśli się to zrobi, ustanie życie.

Maeve usiadła obok Gordona i ujęła jego rękę w swoje lśniące dłonie. Galen i ja stanęliśmy przed nimi. Uklękłam przed Gordonem, podczas gdy Galen przybliżył się do Maeve. Pocałowaliśmy ich równocześnie. Moc przeskoczyła z nas w nich w pędzie, który zjeżył nam włosy na głowie i wypełnił pokój ciszą, jak przed uderzeniem pioruna. Sypialnia nagle stała się tak pełna magii, że trudno było oddychać.

Galen i ja cofnęliśmy się i zobaczyłam, że oboje płoną blaskiem, wypełnieni ogniem ziemi i złotem słońca. Maeve zbliżała właśnie usta do warg męża, kiedy ich zostawiliśmy, cicho zamykając za sobą drzwi.

W ciszy, która zapadła, usłyszeliśmy głos Doyle’a.

– Udało ci się, Meredith.

– Nie wiesz tego na pewno – odparłam.

Spojrzał na mnie tak, jakby to, co powiedziałam, było niedorzeczne.

– Doyle ma rację – włączył się Mróz. – Taka moc nie zawiedzie.

– Skoro mam taką moc, to dlaczego sama jeszcze nie jestem w ciąży?

Nie odpowiedzieli, najwyraźniej zmieszani.

– Naprawdę nie wiem – przyznał w końcu Doyle.

– Musimy bardziej się starać, to wszystko – dodał Rhys.

Galen skinął głową.

– Więcej seksu, musimy uprawiać więcej seksu.

Spojrzałam na nich, marszcząc brwi, ale nie potrafiłam długo utrzymać tego wyrazu twarzy. Roześmiałam się.

– Więcej seksu i nie będę w stanie chodzić.

– Będziemy cię nosić na rękach – obiecał Rhys.

– Tak – potwierdził Mróz.

Popatrzyłam na nich. Wcale nie byłam pewna, że żartują.

Загрузка...