Rozdział 45

Kiedy odzyskałam przytomność, unosiłam się w powietrzu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to sen. Potem ujrzałam Galena, który również się unosił, ale był poza zasięgiem moich rąk. Odkryłam, że wszystkie istoty magiczne, które były ze mną u Maeve, unoszą się w powietrzu. Magia była wszędzie, wypełniała powietrze jak wielobarwny pokaz ogni sztucznych, latając wokół nas jak stada fantastycznych ptaków, które nie znały nieba śmiertelników. Całe lasy rosły i więdły na naszych oczach. Śmierć pojawiała się i znikała. To było tak, jakby czyjeś sny i koszmary senne maszerowały przed moimi oczami w jasnym kalifornijskim słońcu. Był w tym jakiś surowy urok, prosta magia.

A potem ta magia rozlała się na Rhysa, Mroza, Doyle’a, Kitta, Niccę, nawet na Mędrca. Patrzyłam na drzewo unoszące się obok Nicki i znikające w nim. Mędrzec był pokryty kwitnącą winoroślą. Umarli ludzie podeszli do Rhysa i wmaszerowali w niego, podczas gdy on krzyczał. Mróz był pokryty przez coś, co wyglądało jak śnieg. Zmiatał to swoją zdrową ręką, ale nie mógł tego powstrzymać. Ujrzałam też Doyle’a ukrytego za czymś czarnym i wijącym się; potem magia w końcu odnalazła Galena i mnie i okazało się, że unosimy się ledwie kilka stóp od siebie. Byliśmy spowici zapachami i kolorami. Czułam zapach róż i krew pojawiła się na moim nadgarstku, jakbym skaleczyła się kolcami. Pomyślałam, że wszyscy odzyskali to, co oddali Bezimiennemu, tylko ja i Galen nic nie odzyskaliśmy, bo nic mu nie oddaliśmy. Myślałam, że to nas ominie, ale myliłam się. Magia uwolniona z jego ciała chciała znów w kimś być.

Coś białego jak wielki ptak wzbiło się z krwawej miazgi i zaczęło lecieć w moim kierunku. Galen krzyknął „Merry!” i błyszczący kształt uderzył we mnie, ale nie wyleciał z drugiej strony. Przez chwilę widziałam świat jak za mgłą. Poczułam swąd spalenizny, a potem znów zapadła ciemność.

Do czasu, gdy ja i Galen odzyskaliśmy ponownie przytomność, pozostali uwięzili Bezimiennego w ziemi, wodzie i powietrzu. Musieli go uwięzić. Nie mogli go zabić, ale nie mogli też pozwolić, by wrócił do sił i dalej był na wolności.

Maeve Reed łaskawie pozwoliła nam użyć swojej dużej posiadłości jako miejsca pochówku, chociaż to nie było dokładnie to, co zrobiliśmy. Bezimienny został zarówno pochowany, jak i nie. Został uwięziony w miejscu, które nie było ani tym, ani tym.

Maeve zaproponowała, byśmy zamieszkali w jej domku gościnnym, który był większy niż domy wielu ludzi. To rozwiązywało nasze problemy mieszkaniowe i sprawiało, że byliśmy w pobliżu na wypadek nowego ataku Taranisa.

Zawsze myślałam, że to Andais jest szalona, ale zmieniłam zdanie. Taranis jest zdolny zrobić wszystko, byleby tylko uratować swoją skórę, dosłownie wszystko. Dobrzy władcy nie myślą w ten sposób.

Bucca-Dhu znajduje się w areszcie prewencyjnym Dworu Unseelie. Musieliśmy powiadomić o wszystkim Andais. Mamy świadka na to, co zrobił Taranis, ale to nie wystarczy, by obalić władcę panującego od tysiąca lat. To będzie koszmar tak chodzić wokół niego na paluszkach. Ale nie można pozwolić, by pozostał u władzy.

Taranis wciąż nalega, bym złożyła mu wizytę. Ani mi się śni!

Rhys z łatwością uporał się z duchami starych bogów. Odzyskał moc, którą kiedyś musiał oddać Bezimiennemu, tak samo jak i pozostali. Co to oznacza w praktyce?

Ano to, że Rhys mówi do siebie w pustym pokoju… chociaż jeśli jest pusty, to dlaczego słychać w nim głosy? Mróz może oszronić moje okno w środku lata lodową koronką. Doyle potrafi nagle zniknąć z pola widzenia i nikt z nas nie może go znaleźć. Jestem pewna, że nie jest niewidzialny, ale równie dobrze może być. Nicca umie sprawić, że drzewo nagle zakwitnie, tylko się o nie opierając. Kitto rozmawia z wężami. Wypełzają z trawy, by mu się pokłonić, jakby był ich królem. To zdecydowanie onieśmielające, że jest tak wiele węży, których się nie widzi, dopóki nie zechcą, byś je ujrzał. Mędrzec potrafi utrzymać pojedynczy kwiat jaśminu przy życiu przez dwa tygodnie bez podlewania. Po prostu trzyma go za uchem, a on nie więdnie.

Co do mnie i Galena, to dotknęła nas tak wielka ilość obcej magii, że jeszcze nie wiemy, co nas czeka. Doyle uważa, że nowe moce przyjdą za jakiś czas. Moc na dobre wypełniła moją drugą dłoń. Dzięki temu mogę sprawić, że każda istota zacznie krwawić. Wszystko, czego potrzebuję, to malutka ranka. Jestem Księżniczką Ciała i Krwi. Dłoń krwi ostatni raz była widziana w czasach Balora. Dla tych, którzy nie są obeznani z kulturą staroceltycką: to było tysiące lat przed narodzinami Chrystusa.

Królowa jest ze mnie zadowolona. Jest w tak dobrym humorze, że poprosiłam, by dała mi moich ludzi na własność. Książę Cel ma swoją własną prywatną straż; ona ma swoją. Czy ja też jej nie powinnam mieć? Andais zgodziła się, więc wszyscy, którzy są ze mną, należą już do mnie. Zachowałam ich wszystkich.

Przyrzekłam Mrozowi, że będę go chronić, że będę chronić ich wszystkich. Księżniczka zawsze dotrzymuje przyrzeczeń.

Andais postanowiła wysłać mi jeszcze kilku strażników. Chciałam mieć wpływ na ich wybór, ale nie spodobało jej się to. Spytałam, czy w takim razie Doyle nie mógłby ich wybrać, i na to się również nie zgodziła. Myślę, że Królowa Powietrza i Ciemności ma swoje własne plany i wyśle, kogo chce. Nie mogę nic na to poradzić, pozostaje mi tylko czekać.

Dobrze przynajmniej, że mogę wreszcie spędzać noce ze swoim zielonym rycerzem, Galenem. Moja Ciemność jest wciąż tak groźny jak zawsze, ale pod spodem widzę przebłyski bólu i jego postanowienia, że będzie się starał polepszyć nasz los. Rhys natomiast się zmienił i nie jest już tak skory do żartów ani nie chce się mną dzielić z Nicca. Wraz z powrotem mocy stał się poważniejszy i ważniejszy zarazem. Jest w nim teraz więcej magii, więcej pożądania, więcej siły; więcej wszystkiego.

Nicca jest wciąż po prostu Niccą. Uroczym, łagodnym, ale niezbyt silnym.

Kitto również się zmienił. Z czymś w rodzaju podziwu obserwuję, jak rośnie jego moc.

No i jest jeszcze Mróz. Co można powiedzieć o kimś, kogo się kocha? Bo że jest to miłość, nie mam wątpliwości.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że wciąż nie spodziewam się dziecka.

Odprawiłam rytuał płodności, dzięki któremu w łonie innej sidhe pojawiło się życie, ale sama pozostałam pusta. Dlaczego? Gdybym była bezpłodna, rytuał by się nie powiódł.

Muszę zajść w ciążę i to niedługo, nie ma niczego ważniejszego. Święta Bożego Narodzenia minęły i mamy już tylko dwa miesiące do wyjścia Cela na wolność. Czy okaże się szalony? Czy porzuci wszelkie środki ostrożności i będzie starał się mnie zabić? Lepiej żebym była w ciąży, zanim Cel wyjdzie na wolność. Rhys zasugerował, byśmy wynajęli kogoś do zabicia księcia. Gdybym nie bała się gniewu królowej, prawie bym się zgodziła. Prawie.

Nie pozostaje mi nic innego, jak uklęknąć przy ołtarzu i pomodlić się. Pomodlić się o wskazówki i o to, by mi się wiodło. Dobrze wiodło. Niektórzy ludzie życzą sobie tylko tego, by im się wiodło, zapominają dodać, czy ma im się wieść dobrze czy źle. Zawsze musisz być ostrożny, kiedy się modlisz, ponieważ bóstwo słucha i zwykle daje ci dokładnie to, o co prosisz, a nie to, co masz na myśli. Bogini, spraw, by nam się dobrze wiodło i zima okazała się płodna.

Загрузка...