Rozdział 4

W końcu wylądowałam w jednym z foteli przeznaczonych dla klientów z kubkiem gorącej miętowej herbaty w dłoni i moim szefem, Jeremym Greyem, przy boku. Nie wiem, co go ostrzegło o kłopotach, ale wparował przez drzwi jak małe tornado i kazał strażnikom wyjść. Doyle, rzecz jasna, zaczął się spierać, że Jeremy nie może mi zapewnić bezpieczeństwa.

– Ani żaden z was – odparował mój szef. Zapadła cisza i Doyle wyszedł, nie powiedziawszy już ani słowa. Rhys, z chusteczką przyłożoną do szyi, by nie poplamić jeszcze bardziej krwią białego płaszcza, udał się w jego ślady.

Kitto został, ponieważ się do niego tuliłam, ale uspokoiłam się już. Teraz goblin jedynie siedział mi na stopach, z jedną ręką położoną na moich kolanach, drugą poruszającą się w górę i w dół po mojej nodze. Kiedy istota magiczna dotyka kogoś zbyt intymnie i zbyt często, jest to widoma oznaka zdenerwowania, ale i ja głaskałam Kitta po włosach wolną ręką, więc byliśmy kwita.

Jeremy oparł się o biurko i popatrzył na mnie. Miał na sobie modny, doskonale skrojony garnitur. Mój szef ma cztery stopy, jedenaście cali wzrostu (jest więc o cal niższy ode mnie), jest silny i szczupły. Zwykle nosi szare garnitury, które współgrają z jego karnacją. Jego krótkie, bezbłędnie ułożone włosy również są szare, jaśniejsze od skóry, ale nie za bardzo. Nawet oczy ma szare. Jedyną rzeczą, która psuje jego doskonały wygląd, jest nos. Wydał majątek na zęby, ale pozostawił długi i haczykowaty nos. Nigdy o to nie pytałam. Co innego Teresa. Ale ona ostatecznie jest tylko człowiekiem i nie rozumie, że między istotami magicznymi pytanie o wygląd poczytywane jest za najgorszą zniewagę. Sugerować, że coś w ich wyglądzie nie jest pociągające… no, tak się po prostu nie robi. Jeremy wytłumaczył jej pewnego dnia, że duży nos u drowów jest jak duże stopy u ludzi. Teresa oblała się rumieńcem i nie pytała już o nic więcej.

Skrzyżował teraz ręce na piersi, błyskając złotym rolexem, i spojrzał na mnie. Istoty magiczne nie pytają, dlaczego ktoś dostał ataku histerii. Takie pytanie uchodzi za niegrzeczne. Do diabła, czasem za niegrzeczne uchodziło nawet zauważenie, że ktoś ma ataki histerii. Zazwyczaj jednak tak było w przypadku władców. Wszyscy musieli udawać, że z królem czy z królową jest wszystko w porządku. Lepiej nie zauważać, że wieki endogamii uczyniły jakieś szkody.

Wziął głęboki wdech, wypuścił powietrze, po czym westchnął.

– Jako twój szef muszę wiedzieć, czy czujesz się na siłach, żeby odbyć resztę umówionych na dzisiaj spotkań. – W ten sposób okrężną drogą usiłował dowiedzieć się, co się dzieje.

Skinęłam głową, unosząc kubek, nie po to jednak, by się napić, lecz po to, by wciągnąć słodki aromat mięty.

– Poradzę sobie, Jeremy.

Uniósł brwi, które, z tego co wiem, skubał i modelował. Jako drow miał problem z krzaczastymi, zrośniętymi brwiami. Musiał je więc wyskubywać. Wygląd neandertalczyka po prostu nie pasuje do garniturów od Armaniego i mokasynów od Gucciego.

Mogłam po prostu zbyć jego pytanie milczeniem i przez szacunek dla naszych zwyczajów musiałby dać mi spokój. Ale Jeremy był moim szefem i przyjacielem jeszcze w czasach, kiedy nikt nie wiedział, że jestem księżniczką. Dał mi pracę, bo miałam odpowiednie kwalifikacje, a nie dlatego, że chciał przyciągnąć klientów faktem posiadania w swoim zespole prawdziwej księżniczki elfów. Tak naprawdę zainteresowanie mediów utrudnia mi tylko pracę. Prowadząc śledztwo, muszę zwykle używać zaklęcia do zmiany wyglądu. Niestety, nie zawsze daje to jakiś efekt. Większość reporterów specjalizujących się w tropieniu istot magicznych posiada zdolności nadprzyrodzone. Jeśli natykają się na zaklęcie, potrafią sprawić, by straciło moc. To bardzo niebezpieczne, gdy akurat jest się w samym środku tajnej operacji.

Przebywałam między ludźmi wystarczająco długo, by domyślić się, że jestem winna Jeremy’emu wyjaśnienia.

– Sama nie wiem, jak to się stało. Rhys zaczął nagle wymyślać goblinom, potem chciał chwycić Kitta, a wtedy rzuciłam nim o ścianę.

Jeremy wyglądał na zaskoczonego, co nie było zbyt uprzejme.

Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

– Może i nie jestem tak silna jak oni, ale nie zapominaj, że potrafię przebić pięścią drzwi samochodu, nie łamiąc sobie przy tym kości.

– Twoi strażnicy potrafiliby pewnie podnieść ten samochód i kogoś nim przygnieść.

Pociągnęłam łyk herbaty.

– To prawda, są silniejsi, niż na to wyglądają.

Roześmiał się.

– Ty też nie wyglądasz na tak silną, jak jesteś w rzeczywistości.

– To samo można powiedzieć o tobie – zauważyłam.

Uśmiechnął się, błyskając swoimi drogimi zębami.

– Tak, swego czasu zaskoczyłem kilku ludzi. – Przestał się uśmiechać. – Gdybyś wolała, żebym pilnował swoich spraw, zrobiłbym to. Ale ty sama opowiedziałaś mi, co się stało, więc chyba nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym zadał ci jeszcze kilka pytań.

Skinęłam głową.

– To prawda, sama zaczęłam. Pytaj.

– Rhys nie mógł poplamić krwią płaszcza w wyniku uderzenia o ścianę.

– To nie jest pytanie – powiedziałam.

Wzruszył ramionami.

– Skąd wzięła się ta rana?

– Od noża.

– Doyle?

Pokręciłam głową.

– To ja go skaleczyłam.

– Ponieważ chciał skrzywdzić Kitta?

Skinęłam głową.

– Ostatniej nocy nie usłuchali moich rozkazów. Jeśli nie zyskam ich szacunku, mogę zdobyć tron, ale będę królową tylko z nazwy. Nie chcę ryzykować życia swojego i ludzi, na których mi zależy, będąc marionetką.

– Więc zraniłaś Rhysa, żeby udowodnić swoje racje?

– To też. Ale tak naprawdę to był po prostu odruch. Próbował skrzywdzić Kitta z powodu jakiegoś głupiego wydarzenia sprzed wieków. Kitto nigdy nie dał Rhysowi powodu do nienawiści.

– Nasz białowłosy strażnik nienawidzi goblinów, Merry.

– Kitto jest goblinem. Nie zmieni tego.

Jeremy skinął głową.

– To prawda.

Popatrzyliśmy na siebie.

– Co mam zrobić?

– Nie chodzi ci tylko o Rhysa, prawda?

Wymieniliśmy kolejne długie spojrzenie. Opuściłam wzrok i napotkałam przenikliwe spojrzenie Kitta. Gdzie nie popatrzyłam, wszyscy czegoś ode mnie oczekiwali. Kitto chciał, by się nim zaopiekować. Jeremy… cóż, chciał po prostu, bym była szczęśliwa, przynajmniej tak mi się wydaje.

– Myślałam, że zyskałam ich szacunek w Illinois, ale wygląda na to, że przez ostatnie trzy miesiące coś się zmieniło.

– Co? – zapytał.

Pokręciłam głową.

– Nie wiem.

Kitto uniósł głowę. Dotknęłam jego karku.

– Doyle – powiedział cicho.

Popatrzyłam na niego.

– Co „Doyle”?

Opuścił wzrok, jakby obawiał się spojrzeć prosto na mnie. To nie była kokieteria; to była oznaka, że jest moim sługą.

– Doyle mówił, że dobrze zaczęłaś, ale nie wykorzystałaś swojego traktatu z goblinami. – Uniósł wzrok, ale tylko odrobinę. – Gobliny będą twoimi sojusznikami jeszcze tylko przez trzy miesiące. Jeśli w tym czasie wybuchnie wojna, to do ciebie, a nie do naszego króla Kuraga, królowa zwróci się z prośbą o posiłki. Doyle obawia się, że przez te trzy miesiące po prostu będziesz się pieprzyć ze wszystkim, co się rusza, zamiast podjąć działania przeciwko naszym wrogom.

– Czego on chce? Mam wypowiedzieć komuś wojnę?

Kitto wtulił twarz w moje kolano.

– Nie wiem, pani, ale wiem na pewno, że za nim pójdą inni. To jego przede wszystkim musisz dla siebie pozyskać.

Jeremy podszedł do nas.

– To dla mnie trochę dziwne, że wojownicy sidhe mówią przy tobie tak swobodnie. Bez obrazy, Kitto, ale jesteś goblinem. Dlaczego mieliby ci się zwierzać?

– Oni mi się nie zwierzają. Po prostu czasami rozmawiają nade mną, jakby mnie w ogóle nie było. Tak jak wy teraz.

Jeremy zmarszczył brwi.

– Rozmawiam z tobą, a nie nad tobą, Kitto.

Goblin spojrzał na nas.

– Ale przedtem rozmawialiście, jakbym był czymś, co was nie rozumie, jak pies czy krzesło. Wszyscy tak robicie.

Zmrużyłam oczy, wpatrując się w jego niewinną buźkę. Chciałam temu zaprzeczyć, ale powstrzymałam się i zastanowiłam nad tym, co właśnie powiedział. Czy miał rację? Kitto po prostu z nami był. Nie chciałam jego opinii ani jego pomocy. Szczerze mówiąc, nie pomyślałam, że mógłby mi w czymkolwiek pomóc. Postrzegałam go jako kogoś, kim trzeba się zaopiekować, a nie przyjaciela. Westchnęłam i odsunęłam od niego lewą rękę. Teraz tylko on mnie dotykał, ja jego nie. Z przerażeniem chwycił moją dłoń i położył ją na powrót na swojej głowie.

– Proszę, nie bądź na mnie zła. Proszę!

– Nie jestem zła. Myślę, że masz rację. Traktuję cię tak, jakbyś był zwierzątkiem domowym, nie osobą. Nie mogłabym tak po prostu siedzieć i pieścić któregoś z mężczyzn bez podtekstu seksualnego. Nie powinnam cię tak traktować. Przepraszam.

– Nie o to mi chodziło. Uwielbiam, kiedy mnie dotykasz. Czuję się wtedy bezpiecznie. To jedyna rzecz, która sprawia, że czuję się bezpiecznie w tym… miejscu.

Podałam kubek z herbatą Jeremy’emu. Postawił go na brzegu biurka. Ujęłam w dłonie twarz Kitta, sprowadzając jego wzrok z powrotem na mnie.

– Mówisz mi, że traktuję cię jak psa, jak krzesło, ale kiedy próbuję traktować cię jak osobę, protestujesz. Nie rozumiem, czego ode mnie chcesz.

Chwycił moje dłonie i przycisnął je mocno do swojej twarzy. Jego dłonie były malutkie; był jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam, którego dłonie były mniejsze od moich.

– Chcę, żebyś mnie dotykała, Merry. Nie przestawaj. Nie przejmuję się tym, że niektórzy rozmawiają nade mną. Dzięki temu więcej wiem.

– Kitto – powiedziałam cicho.

Wgramolił się na moje kolana jak dziecko, zmuszając mnie do tego, bym go objęła. Prawą dłonią gładziłam jego łuski na plecach, lewą chwyciłam jego gładkie, pozbawione owłosienia udo. Sidhe nie mają zbyt dużo owłosienia na ciele, a wężowe gobliny są go w ogóle pozbawione. Kitto jest idealnie gładki, jakby był cały nawoskowany. Wygląda jak porcelanowa laleczka. Urodził się podczas ostatniej wojny między sidhe a goblinami, a to znaczy, że ma ponad dwa tysiące lat. Gdy tak trzymałam go na rękach, trudno mi było w to uwierzyć. Nie do wiary, ta istotka zwinięta na moich kolanach urodziła się niedługo przed śmiercią Chrystusa.

Doyle jest jeszcze starszy. Tak samo Mróz. Rhys pod innym imieniem, którego nigdy mi nie wyjawił, był wielbiony jako bóg śmierci. Nicca ma tylko kilkaset lat, w porównaniu z nimi jest młody. Galen jest starszy ode mnie tylko o siedemdziesiąt lat; to niemal tak, jakbyśmy byli rówieśnikami.

Dorastałam, widząc ich cały czas takich samych. Są nieśmiertelni; ja nie. Starzeję się odrobinę wolniej od ludzi, ale nie za dużo. Jestem jakąś dekadę albo dwie od miejsca, w którym powinnam być. Dwadzieścia dodatkowych lat to coś wspaniałego, ale trudno to nazwać wiecznością.

Spojrzałam w górę na Jeremy’ego w oczekiwaniu na podpowiedz, co zrobić z goblinem. Rozłożył ręce.

– Nie patrz tak na mnie. Nigdy nie miałem pracownika, który mi siadał na kolanach i dopominał się pieszczot.

– On właściwie nie chce być pieszczony – powiedziałam. – On chce być zaspokojony.

– Dlaczego więc go nie zaspokoisz?

– Możesz zostawić nas samych? – spytałam. W tej chwili poczułam, że Kitto zaczyna się przy mnie rozluźniać. Wsunął rękę pod mój żakiet, by objąć mnie w pasie. Przesunął moją dłoń na udo, aż na brzeg jego szortów. Ponieważ klienci go nie widywali, mógł ubierać się nader niezobowiązująco.

Jeremy poprawił krawat i wygładził poły marynarki.

– Zostawię was, chociaż myślę, że gdy Doyle się połapie, że jesteście tu sami, zaraz tu wpadnie.

– Dużo czasu nam nie trzeba – powiedziałam.

– Wyrazy współczucia – odparł Jeremy. Otworzył usta, jakby chciał coś dodać, potem jednak potrząsnął głową i wyszedł.

Ledwie drzwi się za nim zamknęły, popatrzyłam na goblina. Nie zamierzaliśmy robić tego, o czym Jeremy najwyraźniej myślał. Nigdy nie przespałam się z Kittem i nie miałam zamiaru tego zrobić. Musiałam dzielić ciało z jednym z goblinów, by scementować sojusz między nimi a mną, ale dzielenie ciała może dla goblina oznaczać wiele rzeczy. Mówiąc ściśle, pozwoliłam kiedyś, by Kitto zostawił na moim ramieniu odcisk zębów. Królowi Kuragowi pokazałam świeży ślad po ugryzieniu. Rana jednak zagoiła się, nie pozostawiając blizny. A bez blizny nie było dowodu, że należę do Kitta.

Ból po ugryzieniu Kitta zniknął podczas uprawiania seksu z kimś innym, zniknął, kiedy osiągnęłam ten stan, w którym przyjemność i ból się zacierają.

Kitto miał prawo oczekiwać zaspokojenia poprzez dzielenie się ciałem, cokolwiek to dla nas znaczy. Miałam dużo szczęścia. Zachowuje się w stosunku do mnie służalczo. Nie przeczę, że mi to odpowiada. Mój ojciec postarał się, bym poznała wszystkie kultury Unseelie, i wiem, co w świecie Kitta jest prawdziwym zaspokojeniem, a co nie. Musiałam grać wobec niego fair. Podejrzewałam, że Kurag byłby zły, gdyby dowiedział się, że nie mam widocznego znaku goblina na ciele. Jakby tego było mało, Kitto nie uprawiał ze mną seksu. Starałam się więc bardzo przestrzegać wszystkich innych zasad.

Musiałam zaspokoić Kitta i przejść do reszty dzisiejszych obowiązków. Musiałam się jeszcze spotkać z dwoma klientami, zanim mogliśmy wyruszyć na spotkanie z Maeve Reed. Pani Reed, według Jeffery’ego Maisona, nalegała, żebyśmy się spotkali po południu, nie wieczorem. Jeśli nie uda się dzisiaj po południu, następny termin wypada jutro rano.

Kitto przytulił się do mnie, masując mi plecy i talię. To było delikatne przypomnienie, że nadal tu jest, czeka.

Drzwi nagle się otworzyły i stanął w nich Rhys. Ogarnęła mnie złość.

– Wejdź, przyłącz się do nas. – Mój głos był chłodny, odległy, zły.

Pokręcił głową.

– Zawołam Doyle’a.

– Nie – powiedziałam.

Zatrzymał się w drzwiach i w końcu popatrzył na mnie, napotkał mój wzrok.

– Wiesz, że nie zamierzam dzielić się tobą z tym… – opamiętał się, zanim powiedział „goblinem”, i dokończył niezręcznie: -…nim.

– A jeśli ci rozkażę?

– Przyszedłem tu, żeby cię przeprosić, Merry. Gdybym zranił Kitta, mogłoby to narazić na szwank twój sojusz z goblinami. Przepraszam, poniosło mnie.

– Przyjęłabym przeprosiny, gdyby to był pierwszy taki incydent. Ale nie jest. Słowa już nie wystarczą.

– Czego ode mnie żądasz, Merry? – Znowu wydawał się zły.

– Pieść mnie, kiedy będę zaspokajać Kitta.

Pokręcił gwałtownie głową. Skrzywił się i położył dłoń na szyi. Miał na niej opatrunek, ale najwidoczniej jeszcze go bolało. Za kilka godzin jednak rana powinna być ledwie wspomnieniem.

– Złożyłem śluby, że nie pozwolę się już nigdy dotknąć żadnemu goblinowi, Merry. Wiesz o tym.

– On będzie dotykał mnie, nie ciebie.

– Nie, Merry, nie.

– A zatem pakuj manatki i wynoś się stąd.

– Jak to?

– Nie mogę ryzykować, że skrzywdzisz Kitta i zerwiesz traktat z goblinami.

– Mówiłem już, że jest mi przykro.

– Ale nie na tyle, żeby się zaprzyjaźnić z Kittem. Nie na tyle, żeby zachowywać się jak ochroniarz z prawdziwego zdarzenia, a nie jak zepsuty szczeniak.

– Czy chcesz powiedzieć, że wyrzuciłabyś mnie, przedkładając tego… goblina nade mnie?

Pokręciłam głową.

– Od trzech miesięcy moi wrogowie są wrogami goblinów. Dzięki temu jestem o wiele bardziej bezpieczna niż dzięki wam. Nikt nie chce ryzykować konfrontacji z całą armią goblinów. To, że przez swoje uprzedzenia nie widzisz, jakie to ważne, oznacza, że masz zbyt dużo wad, by być moim strażnikiem.

Przejechałam dłonią po ręce Kitta, po czym przycisnęłam jego głowę mocniej do swojego ramienia, zmuszając Rhysa, by na niego patrzył.

Nie ukrywał wściekłości.

– To oni – wskazał Kitta – uczynili mnie takim. – Zdarł opaskę z oka i wszedł do pokoju. – Oni mi to zrobili. – Wskazywał palcem Kitta, zbliżając się do nas. – On to zrobił!

Kitto uniósł głowę i powiedział:

– Nigdy cię nie skrzywdziłem.

Dłonie Rhysa trzęsły się, kiedy zaciskał je w pięści. Stanął nad nami, trzęsąc się z gniewu, ledwie się powstrzymując przed zaatakowaniem kogoś.

– Uspokój się – powiedziałam cichym, spokojnym głosem. Bałam się, że jeśli podniosę głos, sprowokuję go. Naprawdę nie chciałam go stracić, ale nie chciałam też skrzywdzić Kitta.

Usłyszałam za nami jakieś poruszenie. Rhys jednak zasłaniał mi drzwi, więc nie wiedziałam, kto to.

– Jakiś problem? – rozległ się głos Doyle’a.

– Przez Rhysa muszę odnowić moje śluby z Kittem, więc zaproponowałam mu, żeby mnie pieścił, kiedy będziemy to robić.

– Z przyjemnością cię popieszczę, księżniczko – zaoferował swe usługi Doyle.

– O tak, jesteś świetny w grze wstępnej. Nigdy jednak nie ma ciągu dalszego. Powiedzmy sobie szczerze: tylko działasz mi tym na nerwy – powiedziałam.

– Wkrótce Mróz powinien powrócić z misji, którą mu przydzieliłem. Powiedział tej gwiazdce, że musi sobie znaleźć kogoś innego do ochrony przed fanami.

– Myślałam, że pozostanie jej ochroniarzem przynajmniej do końca tygodnia.

– Po ostatniej nocy uznałem, że lepiej, jeśli będzie z nami. Wysłałem go na zwiad do domu Maeve Reed.

– Na zwiad?

– Maeve jest sidhe pochodzącą z Dworu Seelie, byłą boginią, ale już nie należy do żadnego dworu. Mogła poczuć, że jest poza granicami naszego prawa. Byłbym naprawdę kiepskim strażnikiem, pozwalając ci wejść do jej domu bez poczynienia przedtem pewnych przygotowań.

– Więc po prostu odwołałeś Mroza, który wykonywał zlecenie dla naszej agencji, i przydzieliłeś mu nowe zadanie, nie pytając o zgodę ani Jeremy’ego, ani mnie.

Nic nie odpowiedział.

– Potraktuję to milczenie jako „tak”. – Zmierzyłam wzrokiem Rhysa. – Odsuń się – powiedziałam. – Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia.

Rhys wyglądał na nieco zaskoczonego. Prawdopodobnie całe to przedstawienie nie było adresowane do mnie, tylko do Kitta. Chyba się udało, bo goblin był blady i wyglądał na bardzo przestraszonego.

– Na co czekasz?!

– Zrób, co księżniczka każe – powiedział Doyle. Dopiero wtedy Rhys przesunął się niechętnie na bok. Popatrzyłam na Doyle’a, który stał w drzwiach.

– Albo Rhys będzie mnie pieścił w czasie, gdy będę zaspokajała Kitta, albo spakuje swoje rzeczy i wróci do Illinois.

Doyle sprawiał wrażenie kompletnie zaskoczonego. Takiej reakcji u Ciemności Królowej nie widuje się za często. Dało mi to odrobinę satysfakcji.

– Myślałem, że jesteś zadowolona z opieki Rhysa.

– Uwielbiam się z nim kochać, ale to nieważne. Jeśli nie potrafi się kontrolować w stosunku do Kitta, to kiedyś może go skrzywdzić. Wiesz, że Kurag nie chciał zawrzeć ze mną sojuszu. Od początku usiłował się od tego wykręcić. Jeśli Kitlowi stanie się krzywda albo gorzej, zginie, król goblinów może użyć tego jako pretekstu do zerwania naszego traktatu. – Pogłaskałam Kitta po twarzy, odwracając jego uwagę od Rhysa. – Czy naprawdę myślisz, że drugi goblin, którego przyśle Kurag, będzie tak miły jak Kitto? To ja tu ryzykuję, nie Rhys ani nie ty.

– To prawda, księżniczko – powiedział Doyle. – Ale jeśli odeślesz Rhysa do domu, królowa przyśle mi w zastępstwie nowego strażnika, a on może być niezbyt miły.

– Nieważne. Albo Rhys to zrobi, albo się pożegnamy. Mam już dosyć tej komedii.

Doyle westchnął ciężko.

– W takim razie zadbam o wasze bezpieczeństwo.

Rhys odwrócił się w jego stronę.

– Nie chcesz chyba, żebym to zrobił?

– Księżniczka Meredith NicEssus dała ci wyraźny rozkaz. Jeśli go nie wykonasz, poniesiesz karę.

Rhys podszedł do Doyle’a.

– Wyrzuciłbyś mnie za to? Jestem jednym z twoich najlepszych strażników.

– Nie chciałbym cię stracić – odparł Doyle – ale nie mogę się sprzeciwiać woli księżniczki.

– Nie to mówiłeś ostatniej nocy – powiedział Rhys.

– Księżniczka ma rację, zagroziłeś naszemu przymierzu z goblinami. Jeśli nie potrafisz kontrolować swojego gniewu, stanowisz zagrożenie dla nas wszystkich. Powinieneś zmierzyć się ze swoim strachem.

– Ja się go nie boję – zaprotestował Rhys.

Kitto wtulił się znowu we mnie, bojąc się jego złości.

– Każda bezmyślna nienawiść wyrasta ze strachu – stwierdził Doyle. – Gobliny skrzywdziły cię dawno temu i boisz się trafić znowu w ich ręce. Możesz ich nienawidzić, jeśli chcesz, i możesz się ich bać, jeśli musisz, ale oni są naszymi sojusznikami, i tak powinieneś ich traktować.

– Nie pomogę temu… czemuś zatopić kłów w księżniczce Unseelie.

– Gdybyś się zachowywał jak należy – powiedziałam – nie musiałabym tego robić. Przez ciebie będę musiała znosić ból, więc mógłbyś przynajmniej uczynić go nieco znośniejszym.

Rhys podszedł do okna.

– Nie wiem, czy potrafię – powiedział, wpatrując się przed siebie.

– Spróbuj – odparłam. – Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. Jeśli naprawdę nie możesz tego znieść, to o tym porozmawiamy, ale najpierw musisz spróbować.

Oparł głowę o szybę. Wreszcie ją uniósł, wyprostował ramiona i odwrócił się do nas.

– Postaram się. Ale muszę mieć pewność, że nie będzie mnie dotykał.

Spojrzałam na bladą twarz i przestraszone oczy małego goblina.

– Nie sądzę, żeby Kitto chciał dotykać cię bardziej, niż ty chcesz dotykać jego.

Rhys skinął głową.

– Dobrze, zatem zróbmy to. Klienci czekają. – Uśmiechnął się. – Tajemnice do rozwiązania i źli faceci do złapania.

Odwzajemniłam uśmiech.

– No, to rozumiem.

Doyle zamknął drzwi i oparł się o nie.

– Nie będę się wtrącał, chyba że pojawi się jakieś zagrożenie.

Po raz pierwszy nie chronił mnie przed siłą zewnętrzną, ale przed jednym z moich strażników. Patrzyłam, jak Rhys idzie w kierunku Kitta i moim. Opatrunek na jego szyi był prawie tak duży jak moja dłoń. I wtedy pomyślałam, że Doyle był tu prawdopodobnie nie po to, by chronić Kitta i mnie przed Rhysem; prawdopodobnie był tu również, by chronić Rhysa przede mną.

Загрузка...