15

– Jak go odnajdziemy? – spytał Win.

Do liceum Ridgewood dotarli o wpół do dziesiątej. Był ciepły czerwcowy dzień, taki, w którym gapisz się w okno i marzysz o końcu roku szkolnego. Wokół budynku panował bezruch, tak jakby cała szkoła wraz z otoczeniem dryfowała w stronę letnich wakacji.

Myron dobrze pamiętał, jak trudno było znieść takie dni. To podsunęło mu pomysł.

– Włączmy alarm przeciwpożarowy – zaproponował.

– No wiesz.

– Wszyscy wypadną na dwór. Łatwiej będzie go znaleźć.

– Idiotycznie genialne – przyznał Win.

– A poza tym zawsze chciałem włączyć alarm przeciwpożarowy.

– Zaszalejmy.

Nikt ich nie widział, kiedy weszli. Nie była to szkoła w wielkim mieście. Wszystkie drzwi stały otworem, na korytarzach żadnych kamer ani ochroniarzy. Alarm przeciwpożarowy umieszczono niedaleko wejścia.

– Nie róbcie tego w domu, dzieci – rzekł Myron, pociągając za rączkę.

Rozległy się dzwonki, a po nich rozbrzmiały radosne okrzyki Uczniów. Myron poczuł się tak, jakby spełnił dobry uczynek. Chętnie częściej uruchamiałby alarmy, ale ktoś mógłby pomyśleć, że jest niedojrzały. Win przytrzymał otwarte drzwi, niczym dyżurny strażak.

– Rzędem – poinstruował uczniów. – Pamiętajcie: tylko wy możecie zapobiec pożarom.

– Jest!

Myron dostrzegł Grady’ego.

– Gdzie?

– Skręca za róg. Z lewej. Elegancik.

Gary Grady był ubrany w żółtą marynarkę, jak z targów światowych w Seatlle A.D. 1962, i spodnie w pomarańczowe pasy. Winowi widok ten najwyraźniej sprawił ból. Podeszli.

– Cześć, Jerry.

Grady błyskawicznie odwrócił głowę.

– Nie nazywam się Jerry.

– Owszem, tak powiedziałeś. To twój pseudonim biznesowy, zgadza się? Na użytek Freda Nicklera. Naprawdę nazywasz się Gary Grady.

Przechodzący uczniowie przystanęli.

– Ruszać się! – napomniał ich Grady.

Uczniowie z ociąganiem poszli dalej.

– Niecierpliwi ci nauczyciele – rzekł Myron.

– Niestety – dodał Win.

Szczupła twarz Gary’ego wydłużyła się jeszcze bardziej. Przysunął się bliżej, żeby nikt postronny nie mógł go słuchać.

– Może porozmawiamy później – wyszeptał.

– Nic z tego, Gary.

– Mam lekcję.

– Dupa blada. Win uniósł brew.

– Dupa blada?

– To szkoła tak na mnie działa – wyjaśnił Myron. – I pasuje do sytuacji.

– Faktycznie – przyznał Win po chwili.

– Alarm pożarowy trochę potrwa – rzekł Myron Grady’ego. – Chwilę zajmie też powrót dzieciaków do szkoły;!

Później zechcą poszaleć na korytarzach. A do tego czasu zdążymy się rozmówić.

– Nie – oświadczył Grady, krzyżując ręce na piersi.

– W takim razie zastosujemy wariant drugi – Myron wyjął egzemplarz Cyców - i zagramy w zgaduj-zgadulę z dyrektorem.

Grady odkaszlnął. Zagwizdał strażacki gwizdek. Wycie syren się zbliżyło.

– Nie wiem, o co wam chodzi – powiedział, odsuwając się o parę kolejnych kroków od uczniów.

– Śledziłem cię.

– Słucham?

Myron westchnął ze zniecierpliwieniem.

– Wczoraj rano byłeś w Hoboken. Wyjąłeś pocztę ze skrytki, której używasz do ogłoszeń sekstelefonów w porno szmatach. Stamtąd pojechałeś do domu w Glen Rock, zobaczyłeś mnie, spanikowałeś i zadzwoniłeś do wydawcy wspomnianych szmat, Freda Nicklera.

– Amator – dorzucił z niechęcią Win.

– Więc jak? Porozmawiasz z nami czy z radą szkoły. Wybieraj.

Grady zerknął na zegarek.

– Macie dwie minuty – powiedział.

– Dobrze. – Myron wskazał na prawo. – Wejdziemy do ubikacji dla nauczycieli. Na pewno masz klucz.

– Tak.

Grady otworzył drzwi. Myron zawsze pragnął zobaczyć nauczycielską toaletę, przekonać się, jak dogadza sobie władza. Ubikacja niczym się nie wyróżniała.

– No dobrze, więc jesteśmy. Czego chcecie? – spytał Grady.

– Opowiedz o tym ogłoszeniu.

Grady przełknął ślinę. Jego wydatna grdyka podskoczyła i opadła jak głowa boksera robiącego unik.

– Ja nic nie wiem.

Myron i Win wymienili spojrzenia.

– Mogę wsadzić mu głowę do muszli? – spytał Win.

Grady wyprostował się.

– Nie dam się zastraszyć – oświadczył.

– Jeden szybciutki wsad? – rzekł z prośbą w głosie Win.

– Zaczekaj. – Myron zajął się Garym. – Po co miałbym cię bić? Bądź sobie zboczeńcem, twoja sprawa. Mnie interesuje tylko, co cię łączy z Kathy Culver.

Na górnej wardze Grady’ego pojawił się pot.

– Była moją uczennicą.

– Wiem. Dlaczego jej zdjęcie znalazło się w Cycach? W twoim ogłoszeniu?

– Nie mam pojęcia. Zobaczyłem je dopiero wczoraj.

– Ale to twoje ogłoszenie, tak?

Grady zawahał się, kilka razy leciutko wzruszył ramionami.

– Tak. Przyznaję – odparł. – Daję ogłoszenia do pism pana Nicklera. Całkiem legalnie. Ale to nie ja wstawiłem tam zdjęcie Kathy.

– A kto?

– Nie wiem.

– Ale sekstelefony to twój biznes?

– Tak. Całkiem nieszkodliwy. Robię to dla zarobku. Nikogo nie krzywdzę.

– Jeszcze jedno niewiniątko. Dużo na tym zarabiasz? – spytał Myron.

– W złotych czasach zarabiałem po dwadzieścia tysięcy na miesiąc.

Myron nie był pewien, czy się nie przesłyszał.

– Dwadzieścia tysięcy na miesiąc z sekstelefonów?

– Tak, w połowie lat osiemdziesiątych. Zanim rząd nie zaostrzył przepisów w sprawie linii dziewięćset. W tej chwili wyciągam w najlepszym razie osiem tysięcy miesięcznie.

– Przeklęci biurokraci. A jak się to wszystko ma do Kathy Culver?

– To znaczy?

– No wiesz, Gary! Jej nagie zdjęcie jest w twoim aktualnym ogłoszeniu.

– Już powiedziałem. Nie mam z nim nic wspólnego.

– A więc to, że była twoją uczennicą i tak dalej to czysty przypadek?

– Tak.

– Nie potrzymam go długo. Proszę – wtrącił Win.

Myron odmownie pokręcił głową.

– Kiedy szła na studia, wystawiłeś jej świetną opinię.

– Kathy była świetną uczennicą.

– A poza tym?

– Jeżeli insynuujesz, że łączyło nas coś więcej niż relacja nauczyciel-uczennica…

– To właśnie insynuuję.

Grady ponownie skrzyżował ręce na piersi.

– Szkoda mi słów na odpowiedź. Uważam naszą rozmowę za zakończoną.

Zwracał się do nich jak do uczniów. Bywa, iż nauczyciele zapominają, że życie to nie lekcja w klasie.

– Przytop go – polecił Myron.

– Z rozkoszą.

Wyższy o pięć centymetrów Grady pochylił się nad Winem i zmierzył go morderczym spojrzeniem.

– Nie boję się ciebie – powiedział.

– Twój pierwszy błąd.

Z szybkością, której nie rejestruje wideokamera, Win złapał go za rękę, wykręcił ją i pociągnął w dół. Był to chwyt hapkido. Grady upadł na posadzkę z kafelków. Win nacisnął kolanem jego łokieć. Łagodnie. Nie za boleśnie. W sam raz, aby ofiara zrozumiała, kto jest panem.

– A niech to! – zaklął.

– Co się stało?

– Wszystkie muszle są czyste. Nienawidzę tego.

– Chcesz coś dodać, zanim go zanurzysz?

Grady zbladł jak ściana.

– Obiecajcie, że nikomu nie powiecie – wydusił z siebie.

– Powiesz prawdę?

– Tak, ale musicie przysiąc, że nic nie powiecie. Dyrektorowi ani nikomu.

– Zgoda.

Myron skinął głową do Wina, a ten puścił Gary’ego.

– Kathy i ja mieliśmy romans – wyznał Grady, głaszcząc uwolnioną rękę niczym za mocno skarconego szczeniaka.

– Kiedy?

– W klasie maturalnej. Trwał kilka miesięcy. Od tamtego czasu jej nie widziałem, przysięgam.

– To wszystko? Skinął głową.

– Nic więcej nie wiem. To zdjęcie zamieścił ktoś inny.

– Jeżeli kłamiesz, Gary…

– Nie. Jak Boga kocham.

– No dobrze. Idź – rzekł Myron.

Gary wypadł z toalety tak szybko, że nawet nie zerknął w lustro, czy jest potargany.

– Gnida! Skończona gnida! Uwodzi uczennice, żyje z sekstelefonów.

– Za to jaki elegant. Co teraz? – spytał Win.

– Zakończymy śledztwo, a potem poinformujemy radę szkolną o pozaprogramowych zajęciach pana Grady’ego.

– Przecież obiecałeś mu, że o niczym nie powiesz.

Myron wzruszył ramionami.

– Skłamałem.

Загрузка...