Po zdaniu relacji Jake’owi Myron odwiózł Christiana do domu. Po drodze – na jego życzenie – opowiedział mu o wszystkim. Wprawdzie chciał oszczędzić chłopakowi szczegółów, ale nie miał prawa ich przed nim zatajać.
Christian nie zadawał żadnych pytań. Nic nie mówił. Na boisku słynął ze stoickiego spokoju w każdej sytuacji. A w tej chwili miał minę jak podczas meczu.
Kiedy Myron skończył, przez kilka minut milczeli.
– Dobrze się czujesz? – spytał go wreszcie.
Christian skinął głową. Twarz miał bladą.
– Dziękuję panu za szczerość – powiedział.
– Kathy bardzo cię kochała. Pamiętaj o tym.
Christian ponownie skinął głową.
– Musimy ją odnaleźć.
– Robię, co mogę.
Christian usiadł tak, by widzieć Myrona.
– Kiedy zabiegały o mnie wielkie agencje, robiły to jakoś tak… bezosobowo. Chodziło wyłącznie o pieniądze. W pana przypadku też o nie chodziło, nie jestem naiwny, ale pan był inny. Instynktownie wyczułem, że panu mogę zaufać. Chcę powiedzieć, że stał się pan dla mnie kimś więcej niż menedżerem. Cieszę się, że pana wybrałem.
– Ja również. Wiem, że to nie najlepszy moment na takie pytanie, ale od kogo się o mnie dowiedziałeś?
– Ktoś mi pana gorąco polecił.
– Kto?
– Nie wie pan?
Christian uśmiechnął się.
– Jakiś klient?
– Nie.
– No, to nie mam pojęcia – rzekł Myron, potrząsając głową.
Christian usiadł wygodnie.
– Jessica – odparł. – Opowiedziała mi o panu. O tym, jak pan grał, o kontuzji, ile pana to kosztowało, o pańskiej pracy w FBI, o powrocie na studia. Zapewniła, że nie zna nikogo lepszego od pana.
– To dlatego, że za rzadko wychodzi z domu. Zamilkli. Na autostradzie New Jersey Turnpike wyłączono środkowy pas, więc zaczęli się wlec. Powinienem pojechać pasem zachodnim, pomyślał Myron. Już miał zmienić pasmo ruchu, gdy usłyszał od Christiana coś takiego, że o mało nie zahamował.
– Moja matka pozowała kiedyś nago.
– Słucham? – spytał, sądząc, że się przesłyszał.
– Kiedy byłem mały. Nie wiem, czy te zdjęcia zamieszczono w jakimś piśmie. Wątpię. Nie była zbyt atrakcyjna. W wieku dwudziestu pięciu lat wyglądała na sześćdziesiąt. Pracowała w Nowym Jorku jako prostytutka. Na ulicy. Nie wiem, kto mnie spłodził. Przypuszczała, że jeden z facetów na wieczorze kawalerskim, ale nie miała pewności który.
Myron zerknął na Christiana. Patrzył przed siebie.
– Myślałem, że mieszkałeś z rodzicami w Kansas – rzekł ostrożnie.
Christian potrząsnął głową.
– Wychowali mnie dziadkowie. Matka zmarła, kiedy miałem siedem lat. Zaadoptowali mnie. Nosiliśmy to samo nazwisko, więc udawałem, że są moimi rodzicami.
– Nie wiedziałem. Przykro mi.
– Niepotrzebnie. Dziadkowie byli wspaniali. Z pewnością popełnili mnóstwo błędów wychowawczych wobec mamy, skoro skończyła, jak skończyła. Mnie traktowali życzliwie i z miłością. Bardzo mi ich brakuje.
W głębokim milczeniu minęli sportowy kompleks Meadowlands. Na rogatce Myron uiścił opłatę i podążyli w stronę mostu Waszyngtona. Christian kupił sobie lokum trzy kilometry od mostu i dziesięć od stadionu Tytanów, w typowym dla New Jersey, nazwanym szumnie Cross Creek Pointę, osiedlu trzystu domów z prefabrykatów, które wyglądało jak wyjęte z filmu Duch.
Gdy krążyli, szukając wolnego miejsca do zaparkowania, zadzwonił telefon. Myron podniósł słuchawkę.
– Halo?
– Gdzie jesteś? – spytała Jessica.
– W Englewood.
– Pojedź drogą Czwartą na zachód do Siedemnastej – powiedziała prędko. – Spotkamy się w Ramsey na parkingu przy bankomatach.
– O co chodzi?
– Przyjedź tam. Natychmiast.