31

Win i Myron wrócili do biura. Myron, choć boleśnie poobijany, kości miał całe. Nie wątpił, że wytrzyma. Już taki był. Bardzo dzielny.

– Ależ ty wyglądasz! – powitała go Esperanza.

– Przywiązujesz za dużą wagę do pozorów. – Rzucił jej zdjęcie Adama Culvera. – Sprawdź, czy twoja Llucy go rozpozna.

Jawohl, Kommandant!

Zasalutowała. Jej ulubionym serialem był Hogan ‘s Heroes. Myron wprawdzie za nim nie przepadał, ale chętnie zobaczyłby młodego zarozumiałego dupka z telewizji, jak wykrzykuje: „Hej, mam pomysł na sitcom! Rozgrywa się w hitlerowskim obozie jenieckim w Niemczech. Beczka śmiechu!”.

– Były telefony?

– Z milion. Głównie z mediów, z prośbą o komentarz w sprawie kontraktu Christiana. – Uśmiechnęła się. – Dobra robota.

– Dzięki.

– Czy ten Otto Burke… – przytknęła ołówek do ust – jest kawalerem?

Myron spojrzał na nią przerażony.

– A dlaczego pytasz?

– Milusi. Mdłości powróciły.

– Chcesz podwyżki? Powiedz, że tak.

Esperanza uśmiechnęła się z udaną nieśmiałością, ale nie odpowiedziała. Ruszył do gabinetu.

– Chwileczkę – powstrzymała go. – Kilka minut temu był dziwny telefon.

– Od kogo?

– Od jakiejś Madelaine. O namiętnym głosie. Nie podała nazwiska.

Dziekanowa. Hm.

– Zostawiła numer? Esperanza podała mu kartkę.

– Prezerwatywa twoją sojuszniczką, pamiętaj! – powiedziała.

– Dzięki, mamo.

– Skoro już przy tym jesteśmy, twoja mama dzwoniła dwa razy, ojciec raz. Martwią się o ciebie.

Myron wszedł do gabinetu, swojego małego sanktuarium. Lubił w nim przebywać. Ponieważ większość negocjacji i ważnych spotkań odbywał w tradycyjnie udekorowanej salce; konferencyjnej, gabinet mógł urządzić, jak chciał. Z lewej miał oczywiście widok na Manhattan, a na ścianie za sobą oprawione w ramki plakaty do broadwayowskich musicali: Skrzypka na dachu, The Pajama Game, How to Succeed in Business Without Really Trying, Człowieka z La Manchy, Nędzników, La Cage aux Folles, Chorus Linę, West Side Story, Upiora w operze.

Na kolejnej ścianie wisiały fotosy: Humphreya Bogartal i Ingrid Bergman z Casablanki, Woody’ego Allena i Diane Keaton z Annie Hal, Katherine Hepburn i Spencera Tracy’ego z Żebra Adama, Groucha, Chica i Harpa z Nocy w operze, Adama Westa i Burta Warda z Batmana, telewizyjnego, j prawdziwego Batmana, w którym Burgess Meredith grał Pingwina, a Cesar Romero Dżokera. Batmana ze złotego wieku: telewizji.

Na ostatniej ścianie wisieli jego klienci. Za kilka dni do tej paczki miał dołączyć Christian Steele w granatowym stroju Tytanów.

Myron zadzwonił do Madelaine Gordon i usłyszał jej jedwabisty głos. Nagrany na sekretarkę. Na jego dźwięk znów zaschło mu w gardle. Nie zostawił wiadomości. Spojrzał na zegar w kształcie wielkiego zegarka na rękę, z godłem Boston Celtics pośrodku tarczy.

Było wpół do czwartej.

Dość czasu, żeby odwiedzić kampus. Madelaine nie była ważna, ale bardzo chciał się zobaczyć z dziekanem. Bez uprzedzenia.

– Na jakiś czas wyjeżdżam – oznajmił przy biurku Esperanzy. – Będę dostępny w samochodzie.

– Utykasz? – spytała.

– Trochę. Oberwałem od goryli Ache’a.

– Aha. Do zobaczenia.

– Boli jak diabli, ale wytrzymam.

– Uhm.

– Tylko nie rób sceny.

– Serce mi pęka.

– Spróbuj złapać Chaza Landreaux. Powiedz, że musimy pogadać.

– Dobrze.

Wyszedł. W garażu wsiadł do samochodu. Win miał hopla na punkcie samochodów. Uwielbiał swojego zielonego wyścigowego jaguara. Myron jeździł granatowym fordem taurusem. Nie był samochodziarzem. Wystarczało mu, że samochód dowiezie go z punktu A do B. Auto nie było dla niego symbolem statusu społecznego. Ani drugim domem. Ani dzieckiem.

Nie jechał daleko. Obrał trasę przez tunel Lincolna. Minął osławiony motel York. Długą reklamę:

11.99$ ZA GODZINĘ

95 $ ZA TYDZIEŃ

POKOJE Z LUSTRAMI

ZAPEWNIAMY POŚCIEL!

Zapłacił za przejazd Parkway Avenue. Dróżniczka na rogatce była bardzo przyjacielska. Niewiele brakowało, aby spojrzała na niego, rzucając mu resztę.

Z telefonu w wozie zadzwonił do matki i zapewnił, że nic; mu nie jest. Poleciła, żeby zadzwonił do ojca, bo to on bardziej się martwi. Kiedy zrobił to i zapewnił, że nic mu nie jest, ojciec kazał mu zatelefonować do matki, bo to ona bardziej się martwi. Grunt to dobra łączność w rodzinie. Sekret szczęśliwego małżeństwa.

Pomyślał o Kathy Culver. O Adamie Culverze. O Nancy Serat. Próbował ich połączyć. Linie były w najlepszym razie cieniutkie. Jedną z nich był z pewnością Fred Nickler, sir Szmatławiec. Zdjęcie Kathy nie trafiło do Cyców samo. Wszystko starannie zaplanował. Z pewnością wiedział więcej, niż mówił. Win grzebał w jego przeszłości, licząc, że na coś natrafi.

Pół godziny później Myron wjechał do wyjątkowo dziś wyludnionego kampusu. Nikogo nie było widać. Mało same chodów. Zaparkował przed domem dziekana i zapukał drzwi. Otworzyła mu Madelaine (nie przestało mu się podobać to imię). Wyraźnie zadowolona, uśmiechnęła się do niego,; lekko przechylając głowę.

– O, witam, Myronie.

– Cześć.

Madelaine Gordon była w stroju do tenisa. W krótkiej spódniczce, miała świetne nogi, i białej koszulce. Dostrzegł, że koszulka prześwituje. Ten zmysł obserwacji, cecha rasowego detektywa! Zorientowała się, że to zauważył. Nie obraziła się,

– Przepraszam, że nachodzę – powiedział.

– Nie nachodzi pan – odparła. – Właśnie miałam wziąć prysznic.

Hm.

– Męża nie zastałem? Skrzyżowała ręce pod biustem.

– Wróci za kilka godzin. Dostał pan moją wiadomość?

Skinął głową.

– Wejdzie pan?

– Próbuje mnie pani uwieść, pani Robinson?

– Słucham.

– Cytat z Absolwenta.

– Aha.

Madelaine zwilżyła wargi. Bardzo seksowne. Ludzie nie zwracają uwagi na usta. Mówią o nosie, podbródku, oczach, policzkach. Myron zwracał uwagę na wargi.

– Powinnam się obrazić – ciągnęła. – Nie jestem aż tak dużo starsza od pana.

– Oczywiście. Cofam cytat.

– Wobec tego ponawiam pytanie. Wejdzie pan?

– Oczywiście – odparł, zaskakując ją refleksem. Czyż mogła się oprzeć tak błyskotliwej ripoście?

Zniknęła w domu, pozostawiając po sobie próżnię, która – oczywiście wbrew jego woli – wciągnęła go jak odkurzacz. W środku było miło, w tym domu z pewnością kwitło życie towarzyskie. Po lewej duży otwarty salon. Lampy Tiffany’ego. Perskie dywany. Popiersia Francuzów z długimi włosami w lokach. Stojący zegar. Olejne portrety jakiś ponuraków.

– Usiądzie pan? – zaproponowała Madelaine.

– Dziękuję.

Namiętna. Tego słowa użyła Esperanza. Pasowało. Nie tylko do jej głosu, ale również manier, chodu, oczu i osobowości.

– Napije się pan? Spostrzegł, że sobie już nalała.

– Jasne, cokolwiek pani poda.

– Wódkę z tonikiem.

– Świetnie.

Myron nie znosił wódki.

Przyrządziła drinka. Pił, starając się nie krzywić. Nie był pewien, czy z powodzeniem. Usiadła przy nim.

– Jeszcze nigdy nie byłam taka bezpośrednia – powiedziała.

– Naprawdę?

– Bardzo mi się podobasz. Właśnie dlatego między innymi lubiłam patrzeć, jak grasz. Jesteś bardzo przystojny. Takie banalne komplementy na pewno cię nudzą.

– „Nudzą” to niewłaściwe słowo.

Madelaine skrzyżowała nogi. Wprawdzie nie tak jak Jessica, ale też było co oglądać.

– Kiedy wczoraj zadzwoniłeś do drzwi, nie chciałam stracić okazji. Dlatego odrzuciłam skrupuły i z niej skorzystałam.

– Rozumiem – powiedział, nie przestając się uśmiechać.

Wstała i wyciągnęła do niego rękę.

– No, to co z tym prysznicem?

– A czy moglibyśmy najpierw pomówić? To ją zaskoczyło.

– Coś się stało? – spytała. Myron udał zakłopotanie.

– Jesteś mężatką.

– I to ci przeszkadza? Specjalnie mu nie przeszkadzało.

– Tak. Chyba tak – odparł.

– Godne podziwu.

– Dziękuję.

– I głupie.

– Dziękuję. Zaśmiała się.

– A właściwie urocze. Moje małżeństwo z dziekanem jest, że tak powiem, półotwarte.

Hm.

– Mogłabyś mi to objaśnić?

– Objaśnić?

– Żebym nie miał żadnych wątpliwości.

Usiadła. Biała spódniczka była taka kusa, jakby jej nie było. Dziekanowa Gordonowa miała nogi zasługujące na epitet „wspaniałe”.

– Po raz pierwszy muszę to objaśniać – powiedziała.

– Wiem o tym, ale to bardzo interesujące. Uniosła brwi.

– Co?

– Co rozumiesz przez „półotwarte”? Westchnęła.

– Przyjaźniłam się z mężem od dzieciństwa. Nasi rodzice spędzali lato w Hyannis Port. Oboje pochodziliśmy z tak zwanych dobrych rodzin. – Palcami zaznaczyła w powietrzu cudzysłów. – Sądziliśmy, że to wystarczy. Ale nie wystarczyło.

– To dlaczego się nie rozwiedziecie? Zrobiła zdziwioną minę.

– Dlaczego ja ci o tym wszystkim mówię?

– Bo mam uczciwe niebieskie oczy, którymi hipnotyzuję.

– Może.

Myron Gumowa Twarz przybrał minę nieśmiałą jak trusia.

– Mąż ma koneksje polityczne. Był ambasadorem. Jest następny w kolejce do objęcia stanowiska rektora uczelni. Gdybyśmy się rozwiedli…

– To koniec – dokończył Myron.

– Tak. Nawet w dzisiejszych czasach najmniejszy skandal może zrujnować człowiekowi karierę, zdegradować go życiowo i towarzysko. Poza tym Harrison i ja pozostajemy serdecznymi przyjaciółmi. Najlepszymi. Tyle że potrzebujemy limitowanych bodźców pozamałżeńskich.

– Limitowanych?

– Raz na dwa miesiące.

– Jak do tego doszliście? Dzięki jakiemuś nowemu algorytmowi?

Uśmiechnęła się.

– Dużo dyskutowaliśmy. Właściwie były to negocjacje. Uznaliśmy, że raz na miesiąc będzie za często. A raz na semestr za rzadko.

Myron skinął głową.

– Zawsze używamy prezerwatyw – dodała. – Zgodnie z umową.

– Rozumiem.

– Masz jakąś? – spytała. – Prezerwatywę.

– Na sobie?

Uśmiechnęła się.

– Mam jakieś na górze.

– Mogę o coś spytać?

– Jeśli musisz.

– Skąd ty i mąż wiecie, że nie przekraczacie wyznaczonego… limitu?

– To proste. O wszystkim sobie mówimy. Dodaje to sprawie pikanterii.

Madelaine była doprawdy niezwykła, co tylko zwiększało jej powab.

– A twój mąż? Czy zabawiał się kiedyś ze studentkami?

Pochyliła się i położyła rękę na jego udzie. Wysoko. Bardzo wysoko.

– To cię podnieca? – spytała.

– No.

Próbował się uśmiechnąć jak podrywacz. Lecz nie był podrywaczem. Jej oczy powiedziały mu, że nie dała się nabrać. Cofnęła rękę.

– Do czego zmierzasz? – spytała.

– Zmierzam?

– Mam wrażenie, że mnie wykorzystujesz. Jednak nie jak bym chciała.

O rany!

– Wprowadzam się w nastrój.

– Wątpię. – Przyjrzała mu się. – Bądź przez chwilę szczery. Idziemy do łóżka?

– Nie.

– Pierwszy raz ktoś mi odmawia.

– A ja pierwszy raz odrzucam taką propozycję. Prawdę mówiąc, nikt mi dotąd podobnej nie złożył.

– Odrzucasz ją, bo jestem mężatką?

– Nie.

– Jesteś związany z inną?

– Gorzej. Jestem w bardzo ważnym dla mnie punkcie zwrotnym. Nie wiem, jak to się ułoży. Jestem w kropce.

– To miłe.

Znów przybrał minę trusi.

– Gdyby to nie wypaliło…

– Wrócę.

Pocałowała go. Mocno. Pocałunek był tak fantastyczny, że poczuł go w palcach stóp.

– To tylko uwertura – oznajmiła.

Skoro tak, nie miał szans dożyć do drugiej sceny.

– Naprawdę muszę porozmawiać z twoim mężem – powiedział. – O której wróci?

– Za jakiś czas. Teraz jest w swoim gabinecie na drugim końcu kampusu. Sam. Tylko głośno pukaj, żeby cię usłyszał.

– Dziękuję. Wstał.

– Myron?

– Tak?

– Rozmawiając o naszych romansach, mąż i ja nie wymieniamy imion partnerów. Nie wiem, czy Harrison zabawia się ze studentkami. Bardzo wątpię.

– A Kathy Culver?

Madelaine wyraźnie drgnęła. Twarz jej zastygła.

– Idź już – powiedziała.

– Spójrz mi w oczy. W moje uczciwe niebieskie oczy.

– Nie tym razem. Poza tym to nie z ich powodu patrzyłam, jak grasz.

– Nie?

– Patrzyłam na twój tyłek. W krótkich majtkach wyglądał prześlicznie.

Poczuł się poniżony. A może uradowany? Raczej to drugie.

– Kiedy mieli romans? Nie odpowiedziała.

– Mam zakręcić tyłkiem?

– Nie mieli romansu – odparła stanowczo. – Tyle wiem.

– To czemu się stropiłaś?

– Zaskoczyłeś mnie. Spytałeś, czy mój mąż miał niedozwolony romans ze studentką, którą prawdopodobnie zamordowano.

– Znałaś Kathy Culver?

– Nie.

– Mąż ci o niej opowiadał?

– Właściwie to nie. Wiem tylko, że pracowała w jego biurze. – Madelaine spojrzała na stojący zegar, wstała i odprowadziła Myrona do drzwi. – Porozmawiaj z nim. To dobry człowiek. Powie ci wszystko, co trzeba.

– Na przykład? Potrząsnęła głową.

– Dzięki, że wpadłeś.

Zamknęła się w sobie. Może zraził ją metodą przesłuchania – podstępnym wykorzystaniem swoich męskich wdzięków. Zrobił to pierwszy raz. I spodobało mu się. Na pewno było to przyjemniejsze od straszenia podejrzanego pistoletem.

Odwrócił się i wyszedł. Madelaine prawdopodobnie patrzyła na jego tyłek. Rozkołysał go odrobinę i pośpieszył przez kampus.

Загрузка...