Fjällbacka 1924
Nienawidziła tego życia, i to jeszcze bardziej, niż przypuszczała, gdy tu przyjechała. Nigdy nawet jej się nie śniło, że mogłaby żyć w takiej biedzie, wręcz nędzy. Jakby nie wystarczało odrażające otoczenie, spuchła i czuła się przez to brzydka i niezgrabna. Pociła się w upale, włosy, dawniej starannie ułożone, wisiały jej w strąkach. Marzyła o tym, żeby ta istota, która ją zmieniła w odpychające indywiduum, wreszcie z niej wyszła. Z drugiej strony przerażała ją perspektywa porodu. Na samą myśl była bliska omdlenia.
Życie z Andersem było dla niej udręką. Gdyby okazał choć trochę charakteru! To jego psie spojrzenie, którym wodził za nią, błagając o odrobinę uwagi. Zdawała sobie sprawę, że sąsiadki nią gardzą, bo w odróżnieniu od nich nie tyra w domu, nie usługuje niewdzięcznemu mężowi. Dlaczego miałaby to robić? Przecież jest od nich lepsza, pochodzi z zupełnie innej klasy, odebrała dobre wychowanie. Anders myślał, nie wiadomo dlaczego, że będzie szorować podłogi i nosić mu jedzenie do kamieniołomu. W dodatku miał czelność narzekać na rozrzutność, z jaką wydaje jego nędzne grosze. W jej stanie w ogóle nie powinna nic robić. A jeśli już nachodziła ją ochota, żeby sobie coś kupić, nie powinien robić rabanu, że lepiej by było, gdyby kupiła masło albo mąkę.
Agnes westchnęła i oparła spuchnięte nogi na stołku. Ile wieczorów spędziła przy jedynym niewielkim oknie, marząc o innym życiu. Mogło być zupełnie inaczej, gdyby ojciec nie był taki uparty. Od czasu do czasu zastanawiała się, czy nie pojechać do Strömstad, nie rzucić się ojcu do nóg i nie błagać o zmiłowanie. Już dawno by to zrobiła, gdyby miała choć cień nadziei, ale znała ojca i wiedziała, że nie warto. Nie ma wyjścia, trzeba czekać na okazję albo wymyślić jakiś inny sposób.
Usłyszała kroki na ganku i westchnęła. Pewnie Anders wraca do domu. Jeśli się spodziewa, że zastanie jedzenie na stole, to się myli. Skoro ona cierpi, nosząc jego dziecko, on mógłby jej przygotować kolację. Choć po prawdzie nie było z czego. Pieniądze skończyły się już tydzień po wypłacie, a do następnej został kolejny tydzień. Ale jeśli Anders tak się przyjaźni z Janssonami, którzy mieszkają po sąsiedzku, niech idzie i wyżebrze kawałek chleba, a może nawet coś, na czym da się ugotować zupę.
– Dobry wieczór, Agnes – powiedział Anders. Byli małżeństwem od ponad pół roku, ale on nadal nie czuł, że to jego dom. Stał w progu zmieszany.
– Dobry wieczór – parsknęła, krzywiąc się na widok jego brudnej postaci. – Musisz wnosić ten brud? Zdjąłbyś chociaż buty.
Anders posłusznie zdjął buty i postawił je na schodkach przed drzwiami.
– Jest coś do jedzenia? – zapytał.
Agnes zareagowała tak, jakby ją co najmniej zwymyślał:
– A wyglądam na taką, co będzie ci gotowała? Ledwo stoję na nogach, a ty byś chciał, żeby na ciebie czekał gorący posiłek, kiedy wracasz do domu. Za co miałam zrobić zakupy, co? To, co przynosisz, nie wystarcza, żebyśmy jedli jak ludzie. Nie ma już ani grosza. Drań sklepikarz nic nie chce dać na kredyt.
Słysząc o kredycie, Anders skrzywił się. Nie cierpiał długów. Agnes wiele razy robiła zakupy na kreskę.
– Właśnie, musimy o tym porozmawiać. – Ociągał się. Agnes czuła, że zanosi się na coś niedobrego.
– Na przyszłość ja będę gospodarował pieniędzmi. Tak będzie lepiej.
Nie patrzył jej w oczy. Agnes czuła, jak wzbiera w niej złość. Co to ma znaczyć? Że odbierze jej jedyną radość, jaka jej w życiu pozostała?
Przeczuwając nadciągającą burzę, Anders ciągnął:
– Już teraz ciężko ci chodzić do sklepu, a po urodzeniu dziecka nie będziesz miała z kim go zostawić. Więc będzie lepiej, jeśli to wezmę na siebie.
Początkowo ze złości nie mogła wykrztusić słowa. Ale po dłuższej chwili wyjaśniła mu dokładnie, co o tym myśli. Widziała, jak Anders się wije, bo wie, że pół baraku słyszy, jak żona mu wymyśla, ale miała to w nosie. Nie obchodziło jej, co myślą o niej ci prostacy. Już ona się postara, żeby nawet na chwilę nie zapomniał, co o nim sądzi.
Mimo awantury Anders nie ustąpił. Zdziwiło ją to. Pozwolił jej się wykrzyczeć i po raz pierwszy wytrwał w swoim postanowieniu. Przerwała, żeby złapać oddech, a wtedy spokojnie powiedział, że choćby sobie płuca wypluła od tego wrzasku, będzie tak, jak postanowił.
Z wściekłości pociemniało jej w oczach. Nie mogła złapać tchu. Ojciec zawsze jej ustępował, gdy z trudem łapała oddech, ale Anders patrzył obojętnie, nieskłonny do pojednawczego gestu.
Nagle poczuła ostry ból w brzuchu. Ze strachu umilkła. Chciała do domu, do taty.
Monika poczuła się, jakby ją uderzono w brzuch.
– Była tu policja?
Morgan, nie odwracając wzroku od ekranu, kiwnął głową. Monika zdawała sobie sprawę, że to kiepski moment na rozmowę. Zgodnie z planem pracował i nie należało mu przeszkadzać. Ale nie potrafiła się powstrzymać. Była tak zdenerwowana, że przestępowała z nogi na nogę. Chciała podejść do syna, potrząsnąć nim, chciała, żeby sam, bez zadawania szczegółowych pytań, powiedział, co się stało, ale wiedziała, że to bezcelowe. Musiała zabrać się do tego jak zwykle, cierpliwie.
– Czego chcieli?
Morgan nadal nie odrywał wzroku od ekranu. Gdy odpowiadał, jego palce ani na moment nie zwalniały. Wciąż tańczyły po klawiaturze.
– Pytali o dziewczynkę, która umarła.
Serce zabiło jej szybciej. Ochrypłym głosem powiedziała:
– O co pytali?
– Na przykład czy widziałem ją tamtego ranka.
– A widziałeś?
– Co takiego? – spytał z roztargnieniem.
– Czy ją widziałeś?
Nie odpowiedział.
– Dlaczego przyszłaś? Przecież wiesz, że tego nie ma w programie. Zazwyczaj przychodzisz wtedy, gdy nie pracuję – mówił ostrym tonem, ale nie narzekał, stwierdzał tylko fakt. Zrobiła odstępstwo od zwyczaju, zakłóciła jego rytm. Wiedziała, że musiało go to speszyć. Nie mogła się jednak powstrzymać, musiała wiedzieć.
– Widziałeś ją, gdy wychodziła z domu?
– Tak, widziałem – odpowiedział. – Powiedziałem o tym policjantom, odpowiedziałem na wszystkie pytania. Oni też mi przeszkadzali.
Odwrócił się do niej bokiem. Patrzył inteligentnym, szczególnym wzrokiem. Zawsze tak samo. W jego oczach nic się nie zmieniało, nie odzwierciedlały żadnych uczuć. W każdym razie teraz. Nauczył się jako tako kontrolować. Dawniej, gdy był młodszy, wybuchał gniewem, kiedy nie mógł sobie z czymś poradzić, albo stawał przed wyborem, czy na przykład wziąć prysznic albo co zjeść na obiad. Od tamtej pory oboje poczynili postępy. Porządek jego życia został ustalony, wszystkie wybory – dokonane. Co drugi dzień brał prysznic. Na obiad jadał cztery różne dania, które przygotowywała mu według stałego schematu. Natomiast na śniadanie i lunch zawsze jadł to samo. Praca okazała się dla niego ratunkiem. Był świetny w tym, co robił. Doskonale się do tego nadawał i mógł korzystać ze swej wybitnej inteligencji.
Monika bardzo rzadko naruszała ustalony porządek. Nie pamiętała nawet, kiedy zdarzyło się to ostatnio. Ale skoro już przeszkodziła, mogła pytać dalej. Przeszła między stosami gazet i usiadła na jego łóżku.
– Nie chcę, żebyś rozmawiał z nimi pod moją nieobecność.
Morgan skinął głową. Potem odwrócił się z krzesłem w jej stronę. Skrzyżował ramiona na oparciu.
– Czy gdybym poprosił, mógłbym ją zobaczyć?
– Kogo zobaczyć?
– Sarę.
– Co masz na myśli? – Pokój zawirował jej przed oczami. Od kilku dni była coraz bardziej zdenerwowana. Pytanie Morgana wytrąciło ją z równowagi. – Po co miałbyś ją oglądać? – Nie potrafiła powstrzymać złości, ale nie widział tego. Nie była pewna, czy Morgan rozumie, że podniesiony głos oznacza gniew.
– Żeby zobaczyć, jak teraz wygląda – odpowiedział spokojnie.
– Po co? – Podniosła głos jeszcze bardziej i zacisnęła pięści. Wystraszyła się. Każde słowo Morgana odbierała jak kolejny krok w ciemność, której się obawiała.
– Żeby zobaczyć, jak bardzo jest martwa – odparł, patrząc na nią.
Monice zrobiło się duszno. Miała wrażenie, że domek Morgana się kurczy. Nie mogła tego znieść. Musiała zaczerpnąć tchu.
Bez słowa pobiegła do drzwi i zamknęła je za sobą z trzaskiem. Głębokimi haustami wciągała do płuc ostre powietrze, aż ją od tego zapiekło w gardle. W końcu tętno się uspokoiło.
Przez okno zajrzała do środka. Morgan siedział przed komputerem, jego ręce tańczyły nad klawiaturą. Oparła głowę o szybę i patrzyła na jego kark. Kochała go bardzo, aż do bólu.
Nic nie sprawiało jej takiej przyjemności jak sprzątanie. Cała rodzina mówiła, że cierpi na manię sprzątania, ale wcale się tym nie przejmowała. Byle jej nie przeszkadzali i nie próbowali pomagać.
Jak zwykle zaczęła od kuchni. Codziennie to samo. Przetrzeć wszystkie blaty, odkurzyć, potem podłoga na mokro, raz w tygodniu wyjąć wszystko z szuflad i szafek i wytrzeć je w środku. Kiedy kończyła sprzątać kuchnię, zabierała się za przedpokój, salon i werandę. Jedyne pomieszczenie, którego nie może teraz posprzątać, to mały pokój gościnny, w którym śpi Albin. Posprząta później.
Ciągnęła odkurzacz po schodach. Stig chciał jej kupić mniejszy, ale podziękowała zdecydowanie, choć uprzejmie. Od piętnastu lat używała tego samego i wciąż był jak nowy. Znacznie lepszy od tych nowoczesnych, co ciągle się psują. Tyle że był ciężki. Kiedy dotarła na piętro, była już zziajana. Stig nie spał i odwrócił głowę w jej kierunku.
– Zapracowujesz się – powiedział słabym głosem.
– Lepsze to niż siedzenie z założonymi rękami.
Co dzień to samo. Mówił jej, żeby się nie przemęczała, a ona odpowiadała zadziornie. Ładnie by wyglądali, gdyby zrzuciła część obowiązków na nich i przestała zajmować się domem. Wszystko by się zawaliło, rozsypało. Cały dom wisi na niej, wszyscy to wiedzą. Mogliby okazać wdzięczność, zamiast gadać, żeby się nie przemęczała. Zaczęła się nakręcać. Weszła do Stiga i stwierdziła, że jest jakiś blady.
– Gorzej dziś wyglądasz – powiedziała, pomagając mu się unieść, żeby mogła podnieść poduszkę, uderzyć ją parę razy i włożyć mu z powrotem pod głowę.
– Rzeczywiście, mam kiepski dzień.
– Gdzie cię boli najbardziej? – spytała, siadając na brzegu łóżka.
– Tak jakby wszędzie – odpowiedział Stig, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– A dokładniej nie można? – spytała Lilian, patrząc na niego z gniewnym oczekiwaniem i skubiąc narzutę.
– Boli mnie brzuch – odrzekł Stig. – Najpierw mi tam coś jeździ, a potem nagle łapie ból.
– Niclas będzie cię musiał w końcu zbadać. Niech tylko wróci do domu. Tak nie może być!
– Ale do żadnego szpitala nie idę! – Stig machnął ręką w odmownym geście.
– Nie ty będziesz o tym decydować, tylko Niclas. – Lilian wyskubywała z narzuty wełniany meszek i rozglądała się po pokoju. – A gdzie taca ze śniadaniem?
Wskazał na podłogę. Lilian nachyliła się.
– Przecież ty nic nie zjadłeś – powiedziała niezadowolona.
– Nie mogę jeść.
– Musisz jeść, bo nigdy nie wyzdrowiejesz. Nie rozumiesz? Idę na dół, zrobię ci zupę pomidorową. Potrzebujesz energii.
Kiwnął głową. Nie warto się z nią spierać, kiedy jest w takim nastroju.
Lilian ciężko zeszła po schodach. Wszystko jest na jej głowie.
Kiedy Martin i Gösta wrócili do komisariatu, w dyżurce nikogo nie było. Widocznie Annika poszła na wcześniejszy lunch. Martin zobaczył, że na biurku leży spory stosik kartek zapisanych jej ręką. Zgłoszenia od mieszkańców.
– Będziesz teraz jadł lunch? – zapytał Gösta.
– Jeszcze nie teraz – odrzekł Martin. – Może koło dwunastej?
– Do tej pory pewnie umrę z głodu, ale lepsze to, niż jeść w samotności.
– No to jesteśmy umówieni – powiedział Martin, wchodząc do swego pokoju.
Kiedy wracali z Fjällbacki, przyszła mu do głowy pewna myśl. Przez chwilę przewracał kartki książki telefonicznej. W końcu znalazł to, czego szukał.
– Chciałbym mówić z Evą Nestler – powiedział do recepcjonistki, która podniosła słuchawkę. Dowiedział się, że Eva Nestler jest zajęta i musi poczekać, aż skończy rozmawiać. Tymczasem mógł posłuchać melodyjki. Najpierw wydała mu się okropna, a potem całkiem strawna. Spojrzał na zegar. Minął prawie kwadrans. Postanowił dać sobie jeszcze pięć minut. Potem odłoży słuchawkę i zadzwoni później. I właśnie wtedy usłyszał w słuchawce głos.
– Mówi Eva Nestler.
– Cześć, mówi Martin Molin. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, parę miesięcy temu spotkaliśmy się w związku ze śledztwem w sprawie podejrzenia o wykorzystanie dziecka. Dzwonię z komisariatu w Tanumshede – dodał pospiesznie.
– A, tak. Pracujesz z Patrikiem Hedströmem – powiedziała Eva. – Najczęściej miałam kontakt z nim, ale pamiętam, spotkaliśmy się.
Na chwilę zapadła cisza.
– Mogę ci w czymś pomóc?
Martin odchrząknął.
– Czy wiesz, co to jest asperger?
– Zespół Aspergera. Tak, wiem.
– Mamy taki… – umilkł. Zastanawiał się, jak to wyrazić. Morgan nie był podejrzany, znajdował się raczej w kręgu podejrzeń. Zaczął od początku. – Pracujemy nad pewną sprawą i w związku z tym muszę się czegoś dowiedzieć. Mogłabyś mi pomóc?
– Dobrze – odparła Eva z pewnym ociąganiem. – Ale daj mi chwilę, żebym mogła sobie odświeżyć wiedzę. – Słychać było, jak przewraca kartki, zapewne kalendarza. – Wzięłam godzinę wolnego po lunchu, żeby załatwić kilka spraw, ale jeśli to dla policji… – Znów kartkowała kalendarz. – Następne okienko miałabym dopiero we wtorek.
– Lepiej dziś – pospiesznie wtrącił Martin. Wprawdzie wolałby to załatwić przez telefon, ale nie zaszkodzi się przejechać do Strömstad.
– To co, widzimy się za trzy kwadranse?
– Oczywiście – odparł Martin. Przyszło mu coś do głowy. – Może kupię coś do jedzenia?
– Czemu nie? Przyda się ekstradochód, skoro płacę podatki. Żartowałam – dodała pospiesznie, w obawie, że mógł nie zrozumieć.
– Nie ma obaw – roześmiał się Martin. – Czy masz jakieś szczególne życzenia? Na co mam przeznaczyć pieniądze z twojego podatku?
– Najlepiej na coś lekkiego. Może jakąś sałatkę. Większość ludzi odchudza się na lato, ale mnie to jakoś nie odpowiada i odchudzam się na zimę.
– Będzie sałatka – powiedział Martin i rozłączył się.
Chwycił kurtkę i przystanął przed drzwiami Gösty.
– Słuchaj, nici z naszego lunchu. Jadę do Strömstad, żeby pogadać z Evą Nestler, naszą psycholożką. – Na widok jego miny dodał: – Chcesz, to jedź ze mną.
Przez chwilę Gösta wyglądał, jakby miał taki zamiar, ale właśnie lunął deszcz, więc potrząsnął głową.
– Co to, to nie. Zostanę pod dachem. Zadzwonię do Patrika i Ernsta, żeby przywieźli mi coś do jedzenia.
– Dobra. No to ja spadam.
Gösta nie odpowiedział, zdążył już odwrócić się plecami. Martin przystanął przed wyjściem, podniósł kołnierz i pobiegł na przełaj do samochodu. Choć stał niedaleko, zdążył przemoknąć do nitki.
Pół godziny później parkował nad rzeczką, w pobliżu biura Evy. Znajdowało się w tym samym budynku co komisariat. Zakładał, że współpracują ze sobą. Policja dość często korzystała z usług psychologa, na przykład w sprawach o pobicie, gdy po zakończeniu śledztwa ofiary potrzebowały fachowej pomocy. W gminie nie było zbyt wielu psychologów, a Eva cieszyła się bardzo dobrą opinią. Patrik mówił o niej w samych superlatywach. Martin miał nadzieję, że mu pomoże, choć sam nie wiedział, czego się spodziewać. Morgan nie był o nic podejrzany, ale Martin chciał jak najlepiej zrozumieć jego zdumiewające zachowanie. Zespół Aspergera był dla niego czymś nowym. Nie zaszkodzi dowiedzieć się czegoś więcej. Strząsnął kurtkę i powiesił ją w szatni. Przeszył go dreszcz, bo nawet koszulę miał przemokniętą. W torbie niósł dwie sałatki. Kupił je po drodze w kawiarni Kaffedoppet. Recepcjonistka została widocznie uprzedzona, bo kiwnęła głową, wskazując drzwi z tabliczką z nazwiskiem Evy. Zapukał delikatnie.
– Proszę.
– Cześć, szybko się uwinąłeś. – Eva Nestler spojrzała na zegarek. – Mam nadzieję, że nie przekroczyłeś dozwolonej prędkości.
Roześmiał się, gdy spojrzała na niego z udawaną surowością.
– Nie ma obaw. W dodatku przypadkiem wiem, że policja ma dzisiaj na głowie inne sprawy – szepnął z miną spiskowca i mrugnął do niej. Polubił ją już przy pierwszym spotkaniu. Miała szczególny dar. Polegał na tym, że ludzie odprężali się w jej towarzystwie. W jej zawodzie było to na pewno bardzo cenne.
Postawił na stole pudełka z lunchem.
– Mam nadzieję, że może być sałatka z krewetek.
– Jak najbardziej – odparła. Wstała zza biurka i usiadła na jednym z czterech krzeseł stojących przy stole.
– Sami siebie oszukujemy – powiedziała, wylewając na sałatkę sos. – Kiedy ten płynny tłuszcz oblepi jarzyny, stają się równie ciężkostrawne jak hamburger. Ale człowiek czuje się lepiej, kiedy zje sałatkę. A wieczorem może nawet wmówię sobie, że powinnam zjeść ciastko. – Śmiała się, aż biust jej podskakiwał.
Patrząc na jej krągłą postać, Martin domyślał się, że nie kończy się na jednym ciastku. Ale była elegancko ubrana, siwe włosy miała ładnie i modnie ostrzyżone, odpowiednio do wieku.
– A więc chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o zespole Aspergera – powiedziała.
– Zetknąłem się z tą nazwą dopiero dziś i chciałbym przede wszystkim zaspokoić swoją ciekawość – powiedział Martin, wbijając widelec w krewetkę.
– Mnie to pojęcie jest oczywiście znane, chociaż dotychczas nie miałam pacjenta z taką diagnozą. Dlatego musiałam trochę poczytać, żeby sobie przypomnieć. O co ci chodzi konkretnie? Sporo tego jest.
– Taaak – Martin zastanawiał się nad odpowiedzią. – Opowiedz mi o objawach charakterystycznych dla człowieka z zespołem Aspergera. Skąd wiadomo, że to właśnie to?
– Rozpoznaje się to od niedawna. Właściwie dopiero od piętnastu lat, chociaż oczywiście po raz pierwszy opisano tę chorobę znacznie dawniej. Nazwę wzięła od nazwiska Hansa Aspergera. Niektórzy twierdzą, że prawdopodobnie sam na to cierpiał.
Martin kiwnął głową na znak, że słucha z uwagą.
– Jest to odmiana autyzmu, ale pacjent jest zazwyczaj normalnie albo bardzo inteligentny.
Martin przypomniał sobie, co mówił na ten temat Morgan.
Eva mówiła dalej:
– Rozpoznanie zespołu Aspergera utrudnia to, że objawy są bardzo zróżnicowane. Różnią się w zależności od pacjenta. Pacjentów można podzielić na różne grupy. Jedni są wycofani, w stronę klasycznego autyzmu, inni przeciwnie, bardzo aktywni. Rzadko się zdarza, żeby ktoś został wcześnie zdiagnozowany. Rodzice niepokoją się, że ich dziecko zachowuje się inaczej niż inne, choć nie umieją tego nazwać. A problem, jak już powiedziałam, polega na tym, że objawy mogą być różne u różnych dzieci. Jedne zaczynają mówić bardzo wcześnie, inne – bardzo późno. Tak samo jest z nauką chodzenia i wszystkiego innego. Wyraźniejszy obraz rysuje się zazwyczaj dopiero w wieku szkolnym, ale wtedy zazwyczaj diagnozuje się to fałszywie jako ADHD albo DAMP.
– A jakie wtedy są objawy? – Martin był tak zafascynowany, że zapomniał o jedzeniu. Kiedyś chciał studiować psychologię i nadal nie był pewien, czy nie popełnił błędu, gdy w końcu złożył papiery do wyższej szkoły policyjnej. Nie znał ciekawszej dziedziny niż ludzka psychika w jej rozmaitych postaciach.
– Najbardziej rzucającym się w oczy objawem zespołu Aspergera są trudności w relacjach społecznych. Takie dzieci najczęściej zachowują się niewłaściwie, nie rozumieją, na czym polegają zasady społeczne, na przykład mówią prawdę prosto w oczy, co ze zrozumiałych względów może utrudniać relacje z innymi ludźmi. Są też bardzo mocno skupione na sobie, niezdolne do empatii. Nie umieją się wczuć w to, co przeżywają inni, są nastawione wyłącznie na zaspokajanie własnych potrzeb. Najczęściej nie wykazują również potrzeby obcowania z innymi ludźmi. Jeśli już bawią się z innymi dziećmi, to albo chcą wszystkimi rządzić, albo, co dotyczy częściej dziewczynek, całkowicie podporządkowują się ich woli. Inny wyraźny sygnał to szczególne zainteresowanie jakąś dziedziną, czymś, co całkowicie je pochłania. Ludzi z zespołem Aspergera ciekawią szczegóły. Często wiedzą absolutnie wszystko na interesujący ich temat. Dorosłego może to początkowo zaciekawić, bo to niezwykłe u dziecka, ale ta wiedza jest tak jednotorowa, że innych nudzi. Kiedy dziecko wchodzi w wiek szkolny, często zaczyna mieć rozmaite obsesje. Myśli i działa w określony sposób i zmusza do tego również otoczenie.
– A język? – spytał Martin. Przypomniało mu się, jak dziwnie Morgan się wyrażał.
– Język może być kolejnym bardzo wyraźnym sygnałem wskazującym na zespół Aspergera – mówiła Eva, wygarniając resztkę sałatki z miseczki. – To jedna z największych trudności, jakie tacy ludzie mają na co dzień. Kiedy komunikujemy się ze sobą, zazwyczaj wyrażamy znacznie więcej niż to, co mówią same słowa. Chodzi o język ciała, wyraz twarzy, melodię zdania, akcent logiczny. Używamy też metafor i porównań. Dla aspergerowców wszystko to jest ogromnym problemem. „Idziemy na kawę” może dla nich oznaczać, że będziemy chodzić po kawie. Nie potrafią też porównać tego, jak sami mówią, z tym, jak mówią inni. Mówią na przykład bardzo cicho, niemal szeptem, albo bardzo głośno, tonem kaznodziejskim, monotonnym.
Martin przytaknął. To ostatnie bardzo pasowało do Morgana.
– Osoba, z którą miałem do czynienia, poruszała się inaczej. To typowe?
Eva kiwnęła głową.
– Zaburzenia motoryczne są bardzo wyraźnym objawem. Ruchy mogą być niezdarne, sztywne albo bardzo oszczędne. Często mamy też do czynienia ze stereotypią. – Spojrzała na Martina i uznała, że powinna to bliżej wyjaśnić. – Wielokrotne powtarzanie tych samych ruchów, na przykład machanie ręką.
– Czy problemy motoryczne aspergerowców to coś stałego? – Martin przypomniał sobie palce Morgana, szybko i sprawnie biegające po klawiaturze.
– Nie, właśnie nie. Często jest tak, że gdy ich coś zafascynuje, nie mają żadnych problemów z tak zwaną małą motoryką.
– A co z okresem dojrzewania?
– To osobny rozdział. Może napijemy się kawy? Potem pojedziemy dalej. Sporo tego jak na jeden raz. Nie powinieneś notować? Masz tak znakomitą pamięć?
Martin wskazał na niewielki dyktafon, który postawił na stole.
– Ten pomocnik załatwia sprawę. Chętnie napiję się kawy. – Lekko zaburczało mu w brzuchu. Zazwyczaj nie ograniczał się do sałatki. Pomyślał, że w drodze powrotnej będzie musiał się zatrzymać przy jakimś kiosku z hot dogami.
Po chwili Eva wróciła. Przyniosła filiżanki z gorącą, parującą kawą. Usiadła i mówiła dalej:
– Na czym skończyliśmy? Aha, okres dojrzewania. Wtedy znów pojawiają się trudności z diagnozowaniem aspergerowców. Chodzi o to, że mają wiele problemów typowych dla większości nastolatków. Ale u aspergerowców mają one skrajną postać. Na przykład higiena. Często ją zaniedbują, nie lubią się kąpać, myć zębów i zmieniać ubrań. Drugi przykład – szkoła. Nie rozumieją, jakie znaczenie ma codzienny wysiłek, a jednocześnie bez przerwy mają problemy w relacjach z kolegami z klasy i innymi rówieśnikami. Utrudnia to lub wręcz uniemożliwia pracę zespołową, której się wymaga na poziomie gimnazjum i liceum. Często miewają depresje i przejawiają zachowania antyspołeczne.
Martin nadstawił uszu.
– Co przez to rozumiesz?
– Na przykład przemoc, włamania, podpalenia.
– Czyli aspergerowcy mają większą skłonność do przemocy?
– To nie tak, że mają większą skłonność do przemocy, ale owszem, mamy do czynienia z pewną nadreprezentacją. Jak już mówiłam, są mocno skupieni na sobie, trudno im zrozumieć uczucia innych ludzi i postawić się w ich sytuacji. Brak empatii jest bardzo wyraźny. Upraszczając, można powiedzieć, że coś takiego jak zdrowy rozsądek jest dla nich pustym pojęciem.
– A jeśli… – Martin zawahał się – w śledztwie dotyczącym morderstwa mamy do czynienia z osobą z zespołem Aspergera? Czy to powód, żeby bliżej jej się przyjrzeć?
Eva potraktowała to pytanie z należną powagą. Dłuższą chwilę zastanawiała się, co powiedzieć.
– Nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Jak już mówiłam, niektóre cechy charakterystyczne dla tego zespołu wpływają na obniżenie progu powstrzymującego większość ludzi przed dopuszczaniem się przemocy. A znikomy odsetek aspergerowców może się posunąć do skrajności, czyli do morderstwa. Czytam gazety, wiem, o której sprawie mówisz – powiedziała w zamyśleniu, obracając w dłoniach filiżankę. – Osobiście uważam, że koncentrowanie się wyłącznie na tym tropie mogłoby być szkodliwe, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
Martin kiwnął głową. Rozumiał doskonale. Jakże często oskarża się niewinnych ludzi tylko dlatego, że są odmieńcami. Z drugiej strony – wiedza to potęga. Wgląd w świat Morgana na pewno się przyda.
– Bardzo ci dziękuję, że poświęciłaś mi tyle czasu. Mam nadzieję, że z mojego powodu nie zaniedbałaś jakichś naprawdę ważnych spraw.
– Ależ skąd – odparła i wstała, żeby go odprowadzić do drzwi. – Miałam iść po zakupy, żeby odświeżyć zawartość szafy. Innymi słowy, nic, co nie mogłoby poczekać do przyszłego tygodnia.
Odprowadziła go do szatni i poczekała, aż włoży kurtkę. Zdążyła podeschnąć.
– Paskudna pogoda. Nie chce się wychodzić z domu – powiedziała. Spojrzeli przez okno. Wciąż lał deszcz. Na rynku utworzyły się wielkie kałuże.
– Cóż, mamy jesień – odpowiedział Martin, wyciągając rękę na pożegnanie.
– A, dziękuję za lunch. Dzwoń, gdybyś miał jeszcze jakieś pytania. Odświeżanie wiedzy jest bardzo przyjemne. Nieczęsto mam okazję.
– W razie potrzeby zadzwonię. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.