I nagle doznałem olśnienia. Ten gość był kosmitą. Dlatego kula nie zrobiła mu krzywdy.
Poderwałem się z podłogi i oparłem plecami o ścianę.
– Przejrzałem cię, Billy! – wrzasnąłem.
Zatrzymał się.
– Gadaj zdrów!
– Jesteś kosmitą!
Cindy parsknęła śmiechem.
– Mówiłam, że to czubek! – zawołała.
Spojrzałem na nią.
– Tak naprawdę ten facet to porośnięta szczeciną maszkara podobna do węża, z jednym wielkim okiem. Niby wygląda jak człowiek, ale to iluzja.
Billy stał i patrzył na mnie bez słowa.
– Gdzie go poznałaś, Cindy? – zapytałem.
– W barze. Ale nie wierzę w te bzdury. Nie jest żadnym kosmitą.
– Sama go spytaj!
Cindy znów parsknęła śmiechem.
– Dobra – powiedziała. – Billy, jesteś kosmitą?
– Hę?
– Widzisz, nie zaprzeczył! – zawołałem.
Billy spojrzał na nią.
– Wierzysz temu czubkowi?
– Skądże, Billy. Wykończ go!
– Już się robi, skarbie…
Znów ruszył w moją stronę. Wtem błysnęło fioletowe światło i w pokoju zjawiła się Jeannie Nitro.
– Jeannie – wyjąkał Billy – ja tylko…
– Zamknij się, skurwielu! – warknęła Jeannie.
– Co tu jest grane? – pisnęła Cindy i zaczęła się ubierać.
Billy wciąż świecił gołym tyłkiem.
– Mówiłam ci, ty skurwysynu, że ma nie być żadnego zadawania się z ludźmi!
– Kochanie, nie mogłem się oprzeć. Siedziałem sobie spokojnie w barze, ale kiedy weszła ta cizia, poczułem taką chuć…
– Rozkazy były wyraźne: ŻADNEGO KOPULOWANIA Z ZIEMIANKAMI!
– Jeannie, przecież wiesz, że poza tobą nikt się dla mnie nie liczy. Ale byłaś ostatnio tak zajęta…
– Doigrałeś się, Billy! – Wyciągnęła prawą rękę w jego stronę.
– Nie, Jeannie, nie!
Błysnęło fioletowe światło i w jednej sekundzie Billy przeistoczył się w porośniętego szczeciną węża z wilgotnym okiem. Zaczął pełznąć szybko po podłodze. Jeannie znów wyciągnęła prawą rękę, nastąpił kolejny błysk, huknęło i kosmita Billy znikł.
– Nie wierzę własnym oczom! – zawołała Cindy.
– Tak, wiem – powiedziałem.
Jeannie zerknęła na mnie.
– Pamiętaj, Belane, zostałeś wybrany, żeby służyć Sprawie Zarosu.
– Pamiętam – potwierdziłem. – Nie zdołałbym zapomnieć.
Ponownie błysnęło i Jeannie znikła.
Cindy zdążyła się ubrać, ale była w szoku.
– Nie mogę uwierzyć w to, co przed chwilą widziałam!
– Al wynajął mnie, żebym cię zdybał, i wreszcie mi się udało.
– Muszę stąd natychmiast wyjść!
– Nie ma sprawy, idź sobie. Tylko pamiętaj, że zdążyłem cię nakręcić. Masz być grzeczna, bo inaczej oddam kasetę Alowi.
– Dobra. – Westchnęła. – Wygrałeś.
– Jestem najlepszym detektywem w L. A. Teraz wiesz.
– Belane, umiałabym ci się odwdzięczyć za tę kasetę.
– Hę?
– Wiesz, co mam na myśli.
– Nie, Cindy, nie. Nie dam się przekupić. Ale dzięki za propozycję.
– Pierdol się, grubasie! – Ruszyła do drzwi.
Wlepiłem oczy w jej podskakujące, niewiarygodne pośladki.
– Cindy! – zawołałem. – Zaczekaj chwilę!
Odwróciła się i uśmiechnęła.
– Tak?
– Nic, nic. Idź…
Wyszła.
Wszedłem do łazienki, żeby sobie ulżyć. I wcale nie mam na myśli wypróżnienia. No cóż, byłem prawdziwym zawodowcem. Rozwiązałem kolejną sprawę.