50

Postanowiłem pojechać do siebie i przepłukać gardło. Musiałem się nad wszystkim dobrze zastanowić. Znalazłem się w ślepym zaułku, jeśli chodzi o Czerwonego Wróbla. I jeśli chodzi o moje życie. Podjechałem pod dom, zatrzymałem wóz, wysiadłem. Najwyższy czas zmienić mieszkanie. Tkwiłem w tym samym miejscu już od 5 lat. Uwiłem sobie gniazdko, ale po co, skoro nic się w nim nie miało wylęgnąć. Za dużo osób wiedziało, gdzie mieszkam. Podszedłem do drzwi, otworzyłem kluczem, pchnąłem. Coś je blokowało. Ktoś leżał w przedpokoju. Dziewczyna. Nie, nie dziewczyna, tylko jedna z tych nadmuchiwanych gumowych lalek, jakie niektórzy faceci lubią posuwać. Ale ja do nich nie należę. Słowo.

Lala była dobrze nadmuchana. Podniosłem ją z podłogi i zatargałem na kanapę. Zobaczyłem, że do szyi ma przywiązaną kartkę z napisem: „Belane, daj sobie spokój z Czerwonym Wróblem, bo inaczej będziesz równie martwy jak to gumowe ruchadło”.

Miły liścik. A więc ktoś mnie odwiedził. Ktoś, kto nie chciał, żebym szukał Czerwonego Wróbla. Dodało mi to otuchy. Czerwony Wróbel musiał naprawdę istnieć, bo w przeciwnym razie nikt nie zadawałby sobie tyle fatygi. Musiałem jedynie złapać trop. Na pewno było to realne. Dużo ludzi wiedziało o Czerwonym Wróblu. Mogła kroić się grubsza afera. Może międzynarodowa. A może nawet międzyplanetarna? Czerwony Wróbel. Ha, do licha, sprawy zaczynały nabierać kolorów. Zrobiłem sobie dobrego drinka, golnąłem łyk. Zadzwonił telefon. Chwyciłem słuchawkę.

– Taa?

– Bączku, co robisz?

Ciarki przeszły mi po grzbiecie. Dzwoniła jedna z moich byłych żon, Penny. Ostatni raz widziałem ją jakieś 5 lat temu. Zaraz po rozwodzie wyniosła się z miasta razem z facetem imieniem Sammy, który pracował w Las Vegas jako krupier.

– Przykro mi, proszę pani, ale musiała pani pomylić numer.

– Poznaję cię po głosie, Bączku. Jak leci?

Tak mnie przezywała. Zupełnie bez powodu.

– Kiepsko – odparłem.

– Potrzebujesz towarzystwa.

– Bzdura.

– Nigdy nie wiedziałeś, czego ci potrzeba, Bączku.

– Może i nie, ale dobrze wiem, na co nie mam ochoty.

– Wpadnę do ciebie.

– Nie.

– Jestem na dole, Bączku. Dzwonię z hallu.

– A gdzie jest Sammy?

– Kto?

– Sammy.

– A, Sammy… Słuchaj, jadę na górę.

Rozłączyła się. Czułem się okropnie, jakby od stóp do głów ktoś mnie wysmarował gównem. Dopiłem drinka i przyrządziłem sobie następnego. Rozległo się pukanie. Otworzyłem drzwi. W progu stała Penny, 5 lat starsza i 15 kilo grubsza. Uśmiechnęła się odrażająco.

– Cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytała.

– Wejdź – powiedziałem.

Weszła za mną do pokoju.

– Zrób mi drinka, Bączku!

– No dobra…

– Hej, a co to?

– Co?

– Ta baba z gumy.

– To nadmuchiwana lala.

– Używasz czegoś takiego?

– Jeszcze nie.

– Więc co tu robi?

– Nie wiem. Masz, napij się.

Penny zepchnęła lalę na podłogę i usiadła trzymając szklankę. Pociągnęła łyk.

– Brakowało mi cię, Bączku.

– To znaczy czego?

– O, różnych drobnych rzeczy.

– Jakich?

– Nie pamiętam.

Opróżniła szklankę, spojrzała na mnie, uśmiechnęła się.

– Potrzebuję trochę szmalu, Bączku. Sammy zwiał zabierając wszystko, co miałam.

– Żyję na kredyt, Penny. Jeden gość wypruje mi flaki, jeżeli nie zapłacę mu odsetek.

Poszedłem zrobić nowe drinki, wróciłem.

– Daj mi chociaż trochę, Bączku.

– Nie mam szmalu, na miłość boską.

– Zrobię ci lizaka. Pamiętasz, jaka jestem w tym dobra?

– Słuchaj, mam tylko 20 dolców. Trzymaj…

Wyciągnąłem banknot i jej dałem.

– Dzięki…

Wsadziła go do torebki. Siedzieliśmy, sącząc drinki.

– Mieliśmy dobre chwile, nie? – zapytała.

– Na początku.

– Sama nie wiem. Od razu miewałam depresje.

– Rozwiedliśmy się, bo nam nie wychodziło.

– No tak – powiedziała. – Słuchaj, pieprzysz ten kawał gumy?

– Nie, ktoś to tu zostawił.

– Kto?

– Nie wiem. Ktoś wyciął mi głupi numer.

– Chcesz, żebym zrobiła ci lizaka?

– Nie.

– Mogę tu trochę posiedzieć i jeszcze się napić?

– Jak długo?

– Ze 2 godziny.

– Dobra.

– Dzięki, Bączku.

Kiedy wychodziła, była nieźle wstawiona. Dałem jej jeszcze 2 dychy na taksówkę. Powiedziała, że ma niedaleko.

Zostałem sam. Podniosłem gumową lalę i posadziłem obok siebie na kanapie. Potem zrobiłem sobie wódkę z tonikiem. Wieczór był spokojny. Spokojny wieczór w piekle. Ziemia paliła się jak przegniła kłoda podziurawiona przez termity.

Загрузка...