Chateau Marmont był starym hotelem w Sunset, u wyłom Laurel Canyon – ulubionym miejscem artystycznej bohemy. Zatrzymywały się w nim najróżniejszej maści gwiazdy filmu i rocka: Errol Flynn, Clark Gable, Marilyn Monroe, Greta Garbo, James Dean, John Lennon, Mick Jagger, Bob Dylan, Jim Morrison. Wpadali tu członkowie Led Zeppelin i Jefferson Airplane. W Chateau Marmont zmarł John Belushi, po wzięciu takiej dawki heroiny i kokainy, która powaliłaby wszystkich gości hotelowych. Chyba właśnie dlatego nie powieszono jego fotografii.
Recepcjonista poprosił o dowody tożsamości i platynową kartę Neagley, dlatego wszyscy zameldowali się pod prawdziwym nazwiskiem. Nie mieli wyboru. Później facet oznajmił, że mają tylko trzy wolne pokoje. Neagley musiała mieszkać sama, więc Reacher i O’Donnell zadowolili się wspólnym pokojem, aby każda z dam miała własne lokum. O’Donnell miał odwieźć Neagley do Beverly Wilshire samochodem Dixon, aby zabrała rzeczy i wypisała się. Później miał pojechać za nią na lotnisko Los Angeles, żeby zwrócić mustanga i odwieźć ją z powrotem. Przeznaczyli na to wszystko trzy godziny. Reacher i Dixon mieli zostać w hotelu i popracować nad liczbami.
Rozłożyli się w pokoju Dixon. Facet w recepcji twierdził, że kiedyś zatrzymał się w nim Leonardo diCaprio, po którym nie pozostał jednak żaden ślad. Reacher rozłożył na łóżku siedem arkuszy i zaczął obserwować Dixon, która pochyliła się i przystąpiła do ich analizy. Przeglądała je tak, jak niektórzy ludzie czytają nuty lub wiersze.
– Zauważyłam dwie ważne rzeczy – rzekła błyskawicznie. – Nie ma żadnego stuprocentowego wyniku. Ani jednego dziesięć dziesiątych lub dziewięć dziesiątych.
– I?
– Pierwsze trzy arkusze zawierają dwadzieścia sześć liczb, czwarty dwadzieścia siedem, a trzy ostatnie ponownie po dwadzieścia sześć.
– Co z tego wynika?
– Nie mam pojęcia. Żaden z arkuszy nie jest pełny, więc dwadzieścia sześć i dwadzieścia siedem liczb musi coś oznaczać. To celowy zabieg, nie żaden przypadek. Nie jest to jedynie ciąg liczb z podziałem na strony. Gdyby tak było, Franz zapisałby je na sześciu, a nie siedmiu arkuszach. Wyraźnie chodzi o siedem odrębnych kategorii.
– Odrębnych, lecz w jakimś sensie podobnych – powiedział Reacher. – Ten ciąg liczb coś opisuje.
– Zauważyłeś, że wyniki są coraz gorsze? – zapytała Dixon.
– Wyraźnie gorsze.
– Zjawisko ma charakter gwałtowny. Początkowo wyniki były dobre, a później uległy nagłemu pogorszeniu.
– Co oznaczają te liczby?
– Nie wiem.
– Jakie zdarzenia można mierzyć w powtarzalny sposób?
– Sądzę, że niemal wszystko. Stan zdrowia psychicznego, udzielając odpowiedzi na proste pytania. Sprawność fizyczną, koordynację ruchową. Można zapisać w ten sposób liczbę błędów, ale wówczas mielibyśmy do czynienia z poprawą, a nie pogorszeniem wyników.
– O jakie kategorie może chodzić? Czego powinniśmy szukać? Siedmiu zdarzeń jakiego rodzaju?
Dixon skinęła głową.
– To klucz do rozwiązania zagadki. Musimy od tego zacząć.
– Nie sądzę, aby były to wyniki testów medycznych. Jakichkolwiek testów. W jakim celu Franz umieściłby dwadzieścia siedem pytań w arkuszach, które zawierają po dwadzieścia sześć liczb? Takie postępowanie pozbawiłoby badanie waloru spójności.
Dixon wzruszyła ramionami i wyprostowała się. Zdjęła żakiet i rzuciła go na łóżko. Podeszła do okna, rozsunęła zasłony i wyjrzała na zewnątrz. Po chwili uniosła głowę i spojrzała na wzgórza.
– Lubię Los Angeles – powiedziała.
– Ja też – zawtórował Reacher.
– Jeszcze bardziej lubię Nowy Jork.
– Ja chyba też.
– Kontrast pomiędzy tymi miejscami jest taki przyjemny.
– Tak sądzę.
– Chociaż okoliczności są paskudne, cieszę się, że cię widzę, Reacher. Naprawdę.
Reacher skinął głową.
– Ja również. Sądziłem, że cię straciliśmy. To nie było przyjemne.
– Mogę cię objąć?
– Chcesz tego?
– Chciałam objąć was wszystkim, tam u Hertza. Nie zrobiłam tego, bo Neagley nie byłaby zadowolona.
– Neagley podała dłoń Angeli Franz i tej babce z New Age Defense Systems.
– Zrobiła postępy.
– Niewielkie.
– Pewnie ktoś ją wykorzystał dawno temu. Zawsze to przeczuwałam.
– Nigdy o tym nie wspomniała – powiedział Reacher.
– To smutne.
– Jak cholera.
Kiedy Karla Dixon odwróciła się w jego stronę, Reacher wziął ją w ramiona i przytulił. Miała cudny zapach. Jej włosy pachniały szamponem. Uniósł Karlę i zatoczył wolne koło. Wydała mu się lekka, szczupła i krucha. Wąska w talii. Miała na sobie czarną jedwabną bluzkę, pod którą kryła się ciepła skóra. Postawił ją na podłodze. Wyprostowała się i pocałowała go w policzek.
– Tęskniłam za tobą – powiedziała. – Tęskniłam za wami wszystkimi.
– Ja również. Nawet nie wiedziałem jak bardzo.
– Podoba ci się życie w cywilu? – zapytała.
– Tak, myślę, że jest okej.
– Mnie się nie podoba. Może odnalazłeś się w tym świecie lepiej ode mnie.
– Sam nie wiem. W ogóle nie wiem, czy się odnalazłem. Kiedy patrzę na was, wydaje mi się, że tylko biję pianę. Jakbym tonął. Wy w przeciwieństwie do mnie pływacie.
– Naprawdę jesteś spłukany?
– Do suchej nitki.
– Ja również – powiedziała. – Zarabiam trzysta tysięcy rocznie i jestem spłukana. Samo życie. Wiesz, jak jest.
– Często ogarniają mnie podobne uczucia. Dopóki na koncie nie pojawią się pieniądze. Neagley przelała mi tysiąc trzydzieści dolarów.
– Nasz kod dziesięć-trzydzieści? Bystra sztuka.
– Chciała, żebym miał kasę na bilet lotniczy. Gdyby nie to, pewnie przyjechałbym autostopem.
– Musiałbyś pokonać drogę na piechotę. Nie zabrałby cię żaden człowiek będący przy zdrowych zmysłach.
Reacher spojrzał na swoje odbicie w starym, pokrytym plamami lustrze. Olbrzym o dłoniach wielkości mrożonego indyka, zarośnięty, nieogolony, z rozdartymi rękawami koszuli. Przypominał potwora doktora Frankensteina.
Nagle go olśniło.
Z wielkiej wojskowej machiny do czegoś takiego.
– Mogę cię o coś zapytać? – powiedziała Dixon.
– Śmiało.
– Zawsze chciałam, aby łączyło nas coś więcej niż praca.
– Kogo?- Ciebie i mnie.
– To było stwierdzenie, a nie pytanie.
– Czy miałeś podobne uczucia?
– Szczerze?
– Proszę.
– Tak.
– Dlaczego nie poznaliśmy się bliżej?
– To nie byłoby właściwe.
– Przecież lekceważyliśmy wszystkie przepisy.
– Rozbilibyśmy zespół. Inni byliby zazdrośni.
– Neagley też?
– Na swój sposób.
– Mogliśmy zachować wszystko w sekrecie.
– Niemożliwe – odparł Reacher.
– Teraz też możemy mieć własną tajemnicę. Mamy trzy godziny.
Reacher nie odpowiedział ani słowa.
– Przepraszam – powiedziała Dixon. – Wszystkie te złe rzeczy powodują, że życie wydaje mi się takie krótkie.
– W dodatku nasz zespół został rozwiązany – zauważył Reacher.
– Właśnie.
– Masz chłopaka na wschodzie?
– Nie.
Reacher zrobił krok w stronę łóżka. Karla Dixon podeszła i stanęła obok niego, przywierając biodrami do jego uda. Siedem kartek nadal leżało w schludnym rzędzie.
– Chcesz się przyjrzeć liczbom? – zapytał Reacher.
– Nie teraz – odpowiedziała.
– Ja też nie mam ochoty. – Zebrał arkusze i wsunął je pod telefon.
– Jesteś pewna, że tego chcesz?
– Jestem tego pewna od piętnasta lat.
– Ja też, lecz musimy zachować wszystko w sekrecie.
– Zgoda.
Wziął ją w ramiona i pocałował w usta. Guziki bluzeczki były małe i niewygodne w rozpinaniu.