37

W hotelu Reacher spędził trochę czasu nad fotografią, którą dostał od Mauneya. Zdjęciem z apteki. Zamrożonym kadrem z systemu monitoringu. Jak zwykle niespokojny Manuel Orozco stał z lewej, patrząc w prawo. Obok niego Calvin Franz z rękami w kieszeniach i cierpliwym wyrazem twarzy. Następnie spoglądający przed siebie Tony Swan. I Jorge Sanchez z prawej, z palcem wetkniętym za kołnierzyk.

Czterech przyjaciół.

Dwóch z nich nie żyło.

Przypuszczalnie zabito wszystkich czterech.

– Co za pieprzona sytuacja – rzekł O’Donnell. Reacher skinął głową.

– Poradzimy sobie.

– Naprawdę? – zapytała Neagley. – Czy uda się nam tym razem?

– Tak jak kiedyś.

– Nigdy nie spotkało nas coś takiego.

– Zmarł mój brat.

– Wiem, lecz to, co się tu wydarzyło, jest gorsze. Reacher ponownie przytaknął.

– To fakt.

– Miałem nadzieję, że jakimś cudem trzem pozostałym nic się nie stało.

– Wszyscy mieliśmy.

– Byliśmy w błędzie. Oni nie żyją.


***

Poszli do pokoju Dixon tylko po to, by przekonać się, że praca to pojęcie względne. Znaleźli się w ślepym zaułku. Nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Ich samopoczucia nie poprawiła Neagley, która po wizycie w swoim apartamencie znalazła wiadomość od znajomego z Pentagonu: „Przykro mi, nie mogę udzielić żadnych informacji. Działalność New Age Defense Systems jest objęta tajemnicą”. Krótka wiadomość, pozbawiona treści i lekceważąca.

– Wygląda na to, że facet nie ma wobec ciebie większych zobowiązań – zauważył O’Donnell.

– Jesteś w błędzie – odparła Neagley. – Gość ma wobec mnie większy dług, niż sądzisz. Ta odmowa mówi więcej o New Age Defense Systems niż o mnie lub o nim.

Zaczęła przeglądać zawartość skrzynki odbiorczej, by po chwili się zatrzymać. Natrafiła na inną wiadomość od tego samego faceta. Podpisaną innym imieniem, nadaną z innego adresu e-mailowego.

– To darmowe konto e-mailowe jednorazowego użytku – wyjaśniła.

Kliknęła ikonę listu i przeczytała: „Frances, miło, że się odezwałaś. Powinniśmy się spotkać. Wolisz obiad czy kino? Powinienem zwrócić twoje płyty z muzyką Hendriksa. Dzięki za pożyczenie. Wszystkie są wspaniałe. Szósty kawałek w drugim albumie jest bardzo dynamiczny. Daj mi znać, kiedy przyjedziesz do Waszyngtonu. Zadzwoń, gdy tylko będziesz mogła”.

– Ma twoje płyty? – zapytał Reacher.

– Nie – odpowiedziała Neagley. – Nie mam żadnych płyt Jimiego Hendriksa. Nie lubię jego muzyki.

– Poszliście kiedyś do kina lub na obiad? – zaciekawił się O’Donnell.

– Nigdy – zaprzeczyła Neagley.

– Musiał cię pomylić z inną kobietą.- To mało prawdopodobne – ocenił Reacher.

– Przesłał zaszyfrowaną wiadomość – oznajmiła Neagley. – Odpowiedź na moje pytanie. Inne wytłumaczenie odpada. Niebudzący podejrzeń e-mail z oficjalnego adresu i zaszyfrowany ciąg dalszy z jednorazowego konta. Ostro się asekuruje.

– Co to za szyfr? – zapytała Dixon.

– Musi mieć coś wspólnego z szóstym kawałkiem z drugiego albumu Hendriksa.

– Jaki tytuł nosi drugi album Hendriksa? – zapytał Reacher.

– Electric Lady land - poinformował go O’Donnell.

– Ten album był późniejszy – zaprzeczyła Dixon. – Pierwszy nosił tytuł Are You Experienced.

– Ten z nagimi kobietami na okładce?

– To Electric Lady land.

– Wspaniała okładka.

– Jesteś odrażający.

– Drugi album to Axis Bold As Love - przerwał im Reacher.

– Jaki tytuł nosił szósty utwór? – zapytała Dixon.

– Nie mam pojęcia.

– Kiedy zaczyna się twarda gra, twardziele idą na zakupy – odparł O’Donnell.


***

Ruszyli na wschód Sunset i dotarli do sklepu Tower Records. Weszli do klimatyzowanego pomieszczenia pełnego młodych ludzi i głośnej muzyki i na półce z napisem „Rock/Pop” odnaleźli literę „H”. Całe mnóstwo albumów Jimiego Hendriksa. Reacher rozpoznał cztery stare płyty oraz kilka albumów wydanych pośmiertnie. Były też trzy egzemplarze Axis Bold As Love. Reacher wyciągnął jeden i przewrócił na drugą stronę. Pudełko było zafoliowane, a sklepowy kod kreskowy zasłaniał drugą połowę listy utworów.

Podobnie było na drugim egzemplarzu.

I trzecim.

– Zerwij folię – powiedział O’Donnell.

– Mam ukraść płytę?

– Nie, zerwij plastikowe opakowanie.

– Nie mogę, płyta nie jest naszą własnością.

– Bijesz gliniarzy, a nie chcesz uszkodzić folii?

– To zupełnie inna sprawa.

– Co zamierzasz zrobić?

– Kupię ją. Przesłuchamy płytę w samochodzie. Samochody mają odtwarzacze CD, prawda?

– Od stu lat – potwierdziła Dixon.

Reacher wziął płytę i stanął w kolejce za dziewczyną mającą na twarzy więcej metalu niż gość, który oberwał granatem. Podszedł do kasy i odliczył trzynaście dolców ze zwitka ośmiuset dolarów, po raz pierwszy w życiu stając się właścicielem płyty kompaktowej.

– Rozpakuj ją – poradził O’Donnell.

Płyta była ściśle zafoliowana. Reacher oderwał róg paznokciem, a następnie rozerwał zębami plastikowe opakowanie. Gdy się go pozbył, odwrócił okładkę i przesunął palcem po liście utworów.

– „Little Wing” – powiedział.

O’Donnell wzruszył ramionami. Neagley spojrzała pustym wzrokiem.

– To żadna pomoc – stwierdziła Dixon.

– Znam tę piosenkę – oznajmił Reacher.

– Błagam, tylko nie śpiewaj – poprosiła Neagley.

– Co to oznacza? – zapytał O’Donnell.

– To oznacza, że New Age Defense Systems produkuje broń o nazwie Little Wing.

– Jasne, w dalszym ciągu nie wiemy jednak, co to takiego.

– Pewnie to coś związanego z aeronautyką. Zdalnie sterowany samolot czy coś w tym rodzaju.

– Czy ktoś słyszał o takiej broni? – zapytała Dixon. – Nikt?

O’Donnell pokręcił głową.

– Ja, nie – dodała Neagley.

– Zatem mamy do czynienia z jakąś supertajną bronią – rzekła Dixon. – W dystrykcie Kolumbii nikt nie chce o niej rozmawiać, podobnie na Wall Street i w kręgu znajomych Neagley.

Reacher próbował otworzyć pudełko, które okazało się zamknięte naklejką z tytułem biegnącą przez całe górne łączenie. Rozerwał ją paznokciem na małe lepkie kawałki.

– I jak tu się dziwić, że wytwórnie płytowe przeżywają trudności? – powiedział. – Nie ułatwiają czerpania przyjemności z zakupu towaru.

– Co zrobimy? – zapytała Dixon.

– A co było w e-mailu?

– Przecież wiesz.

– O co ci chodzi?

– Co było napisane?

– Mieliśmy znaleźć szósty utwór w drugim albumie Hendriksa.

– I?

– I nic.

– Skądże! Napisał, aby niezwłocznie zadzwonić.

– To śmieszne – powiedziała Neagley. – Skoro nie napisał wiadomości, dlaczego miałby mi powiedzieć przez telefon.

– Nie napisał „zadzwoń do mnie”. W zaszyfrowanej wiadomości liczy się każde słowo.

– Musi chodzić o kogoś innego. Facet wie, że znasz kogoś, kto może ci pomóc.

– Kto ma mi pomóc, skoro on nie może?

– Ktoś, kogo znasz, a on o tym wie. Może chodzi o kogoś z Waszyngtonu, skoro użył nazwy tego miasta, a każde słowo ma znaczenie.

Neagley otworzyła usta, aby zaprzeczyć, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Zatrzymała się.

– Jest pewna kobieta – powiedziała. – Diana Bond. Znamy ją oboje. Pracuje w biurze gościa z Kapitolu. Członka senackiej komisji obrony.

– Właśnie o to chodzi. Kim jest ten facet?

Neagley wymieniła znane nazwisko, które najwyraźniej nie cieszyło się powszechną sympatią.

– Masz przyjaciółkę, która pracuje dla tego dupka?

– Diana Bond nie jest moją przyjaciółką.

– Mam nadzieję.

– Ludzie potrzebują pracy, Reacher. Ty jesteś wyjątkiem.

– Dajmy temu spokój. Jej szef podpisuje czeki, więc muszą mu składać sprawozdania. Facet wie, czym jest Little Wing, a zatem ona także wie.

– Nie, jeśli sprawa jest objęta tajemnicą.

– Uwierz mi. Ten gość nie potrafiłby samodzielnie napisać własnego nazwiska. Jeśli on wie, wie również Diana Bond.

– Nie powie mi.

– Powie. Zagrasz ostro. Zadzwonisz i powiesz, że dowiedziałaś się o Little Wing i zamierzasz poinformować prasę, iż źródłem przecieku było biuro jej szefa. Powiesz, że ceną za twoje milczenie jest przekazanie wszystkich informacji, które ma na temat tej broni.

– To chwyt poniżej pasa.

– Raczej polityka. Skoro pracuje dla tego faceta, z pewnością to zrozumie.

– Czy to konieczne? Czy to naprawdę ma jakieś znaczenie?

– Im więcej wiesz, tym więcej masz szczęścia.

– Nie chcę jej w to mieszać.

– Chce tego twój kumpel z Pentagonu – rzekł O’Donnell.

– To tylko domysły Reachera.

– Nie, to coś więcej. Pomyśl o e-mailu, który ci przesłał. Napisał, że szósty utwór jest bardzo dynamiczny. Dziwaczne określenie. Mógł napisać „cudowny” lub „wspaniały”, lecz użył określenia „bardzo dynamiczny”. „B” i „D” jak inicjały Diany Bond.

Загрузка...