Reacher stał chwilę na parkingu, przypatrując się Neagley przez okno. Prawie nie zmieniła się od czasu, gdy ją widział cztery lata temu. Była teraz bliżej czterdziestki niż trzydziestki, lecz nie rzucało się to w oczy. Jej włosy pozostały długie, ciemne i lśniące. Czarne oczy były pełne życia, ciało – szczupłe i sprężyste. Musiała nadal spędzać dużo czasu na siłowni. Reacher nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Miała na sobie obcisły biały T-shirt z krótkimi rękawami. Pomyślał, że trzeba by mikroskopu elektronowego, aby wypatrzyć choćby odrobinę tłuszczu na jej ramionach. Lub gdziekolwiek.
Lekka opalenizna pasowała do koloru jej skóry. Zauważył, że ma polakierowane paznokcie. T-shirt sprawiał wrażenie markowego. Ogólnie wyglądała na bardziej zamożną, niż ją zapamiętał, zadowoloną, zadomowioną we własnym świecie. Kobieta sukcesu przywykła do życia w cywilu. Przez chwilę poczuł się skrępowany swoim tanim ubraniem, zdartymi butami i zaniedbaną fryzurą. Jakby jej się udało, a jemu nie. Radość z ujrzenia przyjaciółki wyparła tę myśl i Reacher mszył przez parking w stronę drzwi. Wszedł do środka, omijając znak z napisem „Proszę poczekać na wskazanie stolika” i podchodząc wprost do boksu Frances. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.- Cześć – powiedziała.
– Witaj.
– Masz ochotę na lunch?
– Taki miałem plan.
– Zamówmy coś do jedzenia, skoro w końcu tu dotarłeś – zaproponowała.
– Mówisz tak, jakbyś na mnie czekała.
– To prawda. Zjawiłeś się niemal punktualnie.
– Czyżby?
Neagley uśmiechnęła się ponownie.
– Zadzwoniłeś do mojego asystenta z Portland w Oregonie. Zapisał numer, z którego dzwoniono, i ustalił, że korzystałeś z automatu na dworcu autobusowym. Pomyśleliśmy, że pojechałeś wprost na lotnisko. Uznałam, że wybrałeś linie United. Pewnie nienawidzisz Alaskan. Po przylocie na miejsce wziąłeś taksówkę. Łatwo było określić twój przewidywany czas przybycia.
– Wiedziałaś, że przyjdę właśnie tutaj? Do tej restauracji?
– Sam mnie tego nauczyłeś.
– Niczego cię nie nauczyłem.
– Ależ tak – odpowiedziała. – Pamiętasz? Myśl tak jak oni, stań się nimi. A zatem stałam się tobą. Pomyślałeś, że wybrałam Hollywood, i postanowiłeś rozpocząć poszukiwania od Sunset. Ponieważ podczas rejsu z Portland linie United nie podają posiłków, uznałem, że będziesz głodny i zdecydujesz, że najpierw trzeba coś zjeść. W tym rejonie jest kilka restauracji, które mógłbyś wybrać, ta ma jednak największy szyld, a ty nie jesteś wybredny. Uznałam, że właśnie tutaj się z tobą spotkam.
– Że spotkasz się ze mną tutaj? Sądziłem, że to ja cię szukam.
– To prawda. Ja szukałam ciebie, szukającego mnie.
– Zatrzymałaś się tutaj? W Hollywood? Potrząsnęła głową.
– W Beverly Hills. W hotelu Wilshire.
– Przyjechałaś tutaj tylko po to, aby mnie zgarnąć?
– Dziesięć minut temu.
– Hotel Wilshire w Beverly Hills? Zmieniłaś się.
– Niezupełnie. To świat się zmienił. Tanie motele nie są już dla mnie. Potrzebuję poczty elektronicznej, dostępu do Internetu i szybkiej obsługi FedEx. Centrum biznesowego i specjalnego całodobowego serwisu.
– Przy tobie czuję się staromodny.
– Rozwijasz się. Korzystasz z karty bankomatowej.
– To było mądre posunięcie. Wiadomość w formie przelewu.
– Miałam dobrego nauczyciela.
– Mówiłem już, że niczego cię nie nauczyłem.
– Akurat!
– Z drugiej strony było to ekstrawaganckie posunięcie – zauważył Reacher. – Równie dobrze mogłaś przesłać dziesięć dolarów i trzydzieści centów. Może tak byłoby nawet lepiej… z kropką oddzielającą dziesięć i trzydzieści.
– Pomyślałam, że możesz potrzebować pieniędzy na samolot.
Reacher nie odpowiedział.
– Oczywiście, odnalazłam twój rachunek – ciągnęła. – Wejście do systemu i przyjrzenie się jego zawartości nie nastręczyło szczególnych trudności. Nie jesteś bogaty.
– Nie chcę być.
– Wiem. Nie chciałam jednak, abyś wydawał forsę, chcąc odpowiedzieć na moje wołanie dziesięć-trzydzieści. To nie byłoby fair.
Wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że o tym zapomniał. To prawda, że nie był bogaty. W rzeczywistości znalazł się niemal na krawędzi ubóstwa. Oszczędności stopniały do takiego poziomu, że zaczął się zastanawiać, jak je zwiększyć. Może w przyszłości powinien podjąć jakąś dorywczą pracę lub inaczej podreperować budżet. Przy stoliku zjawiła się kelnerka z kartą dań. Neagley złożyła zamówienie bez zaglądania do środka. Cheeseburger i napój gazowany. Reacher był równie szybki. Poprosił o zapiekankę z tuńczykiem i gorącą kawę. Dziewczyna zabrała karty i odeszła.- Powiesz mi wreszcie, dlaczego przesłałaś wiadomość dziesięć-trzydzieści? – zapytał Reacher.
Neagley pochyliła się i wyciągnęła czarny segregator ze stojącej na podłodze torby na zakupy. Podała mu go, nie mówiąc ani słowa. W środku znajdowała się kopia raportu z sekcji zwłok.
– Calvin Franz nie żyje – powiedziała. – Myślę, że ktoś go wyrzucił z samolotu.