28

Okazało się, że obiad kosztował Reachera znacznie mniej niż dziewięćset dolców. Jego goście wybrali hałaśliwy bar z hamburgerami w Sunset, na wschód od hotelu Mondrian, czy to z upodobania, czy z powodu obecnych okoliczności, czy też jego sytuacji materialnej. W karcie nie było norweskiej wody mineralnej. Mieli jedynie kranówę i krajowe piwo oraz grube soczyste hamburgery i pikle podawane przy głośnym rhytm and bluesie. Reacher czuł się tu jak w domu, jakby ponownie przeniósł się w lata pięćdziesiąte. Pozostali byli tam trochę nie na miejscu. Usiedli przy okrągłym stole zastawionym dla czterech osób. Rozmowa zamarła i miejsce radości przebywania w gronie starych przyjaciół zajęło wspomnienie nieobecnych. Reacher przysłuchiwał się temu, co mówili pozostali. Okrągły stół powodował, że nikt nie mógł dominować. Ośrodek uwagi przesuwał się z jednej osoby na drugą. Po półgodzinie wspomnień i nadrabiania zaległości rozmowa wróciła do Franza.

– Zacznijmy od początku – powiedział O’Donnell. – Jeśli wierzyć jego żonie, cztery lata temu Franz zrezygnował z innych rodzajów działalności oprócz rutynowej analizy baz danych. Dlaczego nagle miałby zająć się czymś tak poważnym?

– Ponieważ ktoś go o to poprosił – odparła Dixon.- Właśnie – przytaknął O’Donnell. – Wszystko zaczęło się od jego klienta. Kto mógł nim być?

– Dosłownie każdy.

– Nie – zaprzeczył O’Donnell. – Musiał to być ktoś szczególny. Franz zadał sobie dodatkowy trud. Zrezygnował z zasady, której przestrzegał od czterech lat. W pewnym sensie zdradził żonę i syna.

– Może zaproponowano mu większą forsę – powiedziała Neagley.

– Albo był komuś winien przysługę – dodała Dixon.

– Przypuszczalnie początkowo sprawa wydawała się banalna – ciągnęła Neagley. – Może nie miał pojęcia, do czego to prowadzi. Pewnie jego klient również nie zdawał sobie z tego sprawy.

Reacher przysłuchiwał się rozmowie. Musiał to być ktoś szczególny. Albo był komuś winien przysługę. Głos zabrał O’Donnell, a później Dixon i Neagley. W powietrzu utworzył się trójkąt. Przypomniał sobie coś, co Dixon powiedziała kilka godzin temu w samochodzie, gdy opuszczali lotnisko Los Angeles. Zamknął oczy, lecz nie mógł się od tego uwolnić. Kiedy zabrał głos, trójkąt przekształcił się w kwadrat, obejmując także jego osobę.

– Powinniśmy zapytać Angelę – powiedział. – Jeśli Franz miał jakiegoś stałego poważnego klienta, mógł wspomnieć o tym w domu.

– Chciałbym poznać Charliego – rzekł O’Donnell.

– Pojedziemy do nich jutro – zarządził Reacher. – Chyba że upomną się o mnie zastępcy szeryfa. W takiej sytuacji wyruszycie beze mnie.

– Myśl pozytywnie – upomniała go Dixon. – Może facet ma wstrząs mózgu. Może nie pamięta, kim jest, a tym bardziej kim był człowiek, który go zaatakował.


***

Wrócili do hotelu i rozdzielili się w holu. Nikt nie miał ochoty na szklaneczkę czegoś mocniejszego przed snem. Bez słów uzgodnili, że pójdą spać i wstaną wcześnie, aby zacząć skoro świt. Reacher i O’Donnell poszli razem. Nie rozmawiali wiele. Reacher zasnął pięć sekund po złożeniu głowy na poduszce.


***

Obudził się o siódmej rano. Przez okno wpadały wczesne promienie słońca. W drzwiach stanął David O’Donnell. Wyraźnie się spieszył. Był ubrany, trzymał gazetę pod pachą i kartonowe kubki z kawą w obu rękach.

– Poszedłem na krótki spacer – powiedział.

– I?

– Masz kłopoty – oświadczył. – Tak mi się przynajmniej zdaje.

– Kto?

– Zastępca szeryfa. Siedzi w samochodzie zaparkowanym sto metrów od hotelu.

– Ten sam?

– Ten sam, w tym samym wozie. Ma metalową szynę na twarzy. Okno zasłonił torbą na śmieci.

– Widział cię?

– Nie.

– Co robi?

– Po prostu siedzi. Jakby czekał.

Загрузка...