26

Grażyna, jako jedyna na statku, nie wiedziała, co się dzieje. Znajdowała się w kajucie i miała odłączony wewnętrzny komunikator.

Pawłysz, gdy tylko znalazł okazję, pobiegł do niej.

Od chwili przyjęcia grawigramu minęło dopiero pięć minut i dlatego wszyscy byli tak zajęci w teleportacji, że nie zdawali sobie do końca sprawy, co się stało. Ale, oczywiście, ucieszyli się. I oczekiwali ciągu dalszego.

— Grażyna! — Pawłysz wpadł do kajuty. — Wiesz, co się stało?

— Łączność, tak? — Głos Grażyny zadrżał.

To, że domyśliła się od razu, było niesprawiedliwe.

— Jak się domyśliłaś?

— Myślałam o tym — odpowiedziała Grażyna. — Akurat w tym momencie myślałam o tym.

— Czekałaś na to? — I nagle Pawłysz zrozumiał, że nie wydarzyło się nic dobrego. Że życie, które niedawno ułożyło się tak dramatycznie, prawdziwe, niezwykłe życie, kończy się. Jak taśma wideo.

— Bałam się tego — powiedziała Grażyna.

— Ale my zostaniemy przy sobie, przecież z nami wszystko jest jak wcześniej, prawda? Tak?

— Z nami… chyba tak. Ale dokoła wszystko będzie inaczej.

— Poczekaj! Przecież nie wiemy. Może łączność jest tylko tymczasowa! Może nic się nie zmieni?

— Jesteś taki śmieszny, Pawłysz. — Grażyna podniosła rękę i mocno chwyciła go za ramię. — A ja się boję.

— Ale przecież możemy powiedzieć, że już zdecydowaliśmy pozostać na pokładzie do końca…

Pawłysz zamilkł. Po co gada takie bzdury? Nadzwyczajne okoliczności skończyły się, zaczęło się zwyczajne życie, do którego należy przywyknąć. A to wcale nie jest takie proste.

Загрузка...