Pierwszy przerzut nastąpił następnego dnia.
Milew z drugiej załogi przebył badania poprzelotowe i znalazł się w messie. Powiedział, że załogę „Anteusza” już nazywa się na Ziemi „polamikami”. Jak odległych w czasie, zimujących na stacjach arktycznych, badaczy.
Okazało się, że Dąbrowski ma rację. Ale tylko częściowo.
Energetyczny próg przerzutu istniał naprawdę, ale nie była to granica teleportacji, a tylko pewien próg.
Zanik łączności zaskoczył wszystkich. Dlatego ziemskie Centrum potrzebowało kilku dni, by zamontować nowe grawirotory.
Przez pierwsze godziny i dni po utracie łączności oczekiwano wieści o powrocie „Anteusza”. To był krach starego marzenia, krach stylu życia. Potem stało się jasne, że „Anteusz” kontynuuje podróż do Alfy Łabędzia.
— No, chłopcy i dziewczęta — powiedział Milew. — Przygotujcie się do powrotu w aureoli bohaterów. Poczytalibyście, co o was piszą, posłuchalibyście, co mówią! Jeszcze wczoraj byłem najpopularniejszym facetem na całym globie. Bo leciałem do Tych, Którzy Złożyli Siebie W Ofierze Ludzkości! Ale historia… — Milew był podniecony, czuł się posłańcem dobrych nowin.
Słuchano go w zakłopotaniu. Przecież, tak szczerze, nikt tu nie był bohaterem.
— Chętni z nowej zmiany, z mojej zmiany, mogą wrócić przed terminem. Oczywiście, będzie to kosztowało trochę Ziemię, ale rozumiemy, że panowało tu nerwowe napięcie, bodaj czy nie większe niż podczas lotu pierwszego kosmonauty…
Roześmiał się, a niektórzy z załogi uprzejmie się uśmiechnęli.
Pawłysz wiedział, że nigdzie stąd teraz nie odleci. Zostało mu dziesięć miesięcy praktyki i zamierza je spędzić na „Anteuszu”. Chociaż bez Grażyny. I przez wszystkie te dziesięć miesięcy będzie myślał: „Co ona teraz robi?” I będzie się bał powrotu.
Grażyna położyła dłoń na ręce Pawłysza.
— To nic — powiedział Pawłysz bardzo cicho, żeby nie przerywać monologu Milewa. -Wytrzyma się.
Grażyna cofnęła rękę.