Rozdział 24

O wpół do drugiej po południu Lila zadzwoniła do drzwi Pat. W ręku miała małą paczuszkę.

– Wesołych świąt!

– Wesołych świąt. Wejdź, proszę.

Pat bardzo się ucieszyła z tych odwiedzin. Zastanawiała się właśnie, czy powinna powiedzieć Lutherowi, że Eleanor, być może, odda się w ręce policji. I w jaki sposób powiadomić go o Catherine Graney?

Perspektywa procesu sądowego mogłaby Pelhama rozwścieczyć.

– Wpadłam tylko na chwilkę – zastrzegła się Lila. – Chciałam dać ci kawałek placka z owocami. To moja specjalność.

Pat objęła ją serdecznie.

– Cieszę się, że przyszłaś. To strasznie dziwne uczucie tak siedzieć samej w świąteczne popołudnie. Co powiesz na szklaneczkę sherry?

Lila spojrzała na zegarek.

– Muszę stąd wyjść kwadrans przed drugą – powiedziała.

Pat zaprowadziła gościa do salonu, przyniosła talerz, nóż i szklanki. Nalała sherry i pokroiła ciasto.

– Świetne – mruknęła po spróbowaniu.

– Dobre, prawda? – zgodziła się Lila. Przebiegła wzrokiem po pokoju. – Coś tu zmieniłaś?

– Przewiesiłam kilka obrazów. Wisiały nie na swoich miejscach.

– Jak dużo ci się przypomina?

– Trochę – przyznała Pat. – Pracowałam w bibliotece, kiedy coś kazało mi tu przyjść. Gdy tylko weszłam, wiedziałam, że martwa natura i pejzaż powinny być zamienione miejscami.

– Co jeszcze, Pat?

– Jestem bardzo niespokojna – odpowiedziała – i nie wiem dlaczego.

– Proszę, Pat, nie zostawaj tutaj. Wyprowadź się do innego mieszkania czy hotelu. – Lila błagalnie złożyła ręce.

– Nie mogę – odrzekła Pat. – Ale pomóż mi teraz. Czy byłaś tu kiedyś w dniu Bożego Narodzenia? Jak to wyglądało?

– Tamtego ostatniego roku miałaś ponad trzy lata i naprawdę rozumiałaś, że jest Boże Narodzenie. Oboje rodzice bardzo się tobą zachwycali. Był to niezwykle szczęśliwy dzień.

– Czasem wydaje mi się, że coś pamiętam z tamtego dnia. Miałam chodzącą lalkę i chciałam, żeby spacerowała razem ze mną. Czy to prawda?

– Tak, rzeczywiście miałaś wtedy taką lalkę.

– Tamtego popołudnia moja matka grała na fortepianie, czy tak?

– Tak.

Pat podeszła do fortepianu i otworzyła go.

– Czy pamiętasz, co wtedy grała? – spytała.

– Jestem pewna, że była to jej ulubiona kolęda „Świąteczne dzwony”.

– Znam ją. Veronica chciała, żebym się jej nauczyła. Podobno moja babcia bardzo ją lubiła.

Powoli zaczęła przebiegać palcami po klawiszach. Lila patrzyła i słuchała. Kiedy przebrzmiały ostatnie dźwięki, powiedziała:

– Twoja matka grała bardzo podobnie. Mówiłam ci już, że przypominasz ojca, ale aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, jak uderzające jest to podobieństwo. Ktoś, kto go dobrze znał, na pewno je zauważy.


O trzeciej ekipa telewizyjna z Potomac Cable Network przyjechała do domu senator Jennings, aby sfilmować świąteczne przyjęcie. Toby bacznie obserwował przybyłych, kiedy rozkładali swój sprzęt w salonie i jadalni; musiał pilnować, żeby nic nie zostało stłuczone ani zarysowane. Wiedział, ile znaczą dla Abigail wszystkie te przedmioty.

Pat Traymore i Luther Pelham przyszli niemal równocześnie. Pat miała na sobie białą wełnianą sukienkę, która podkreślała jej figurę. Uczesana była w coś w rodzaju koka. Toby nigdy nie widział jej w takim stroju. Wyglądała inaczej i wydawało mu się, że to ktoś, kogo znał. Kogo mi ona, do diabła, przypomina? – zastanawiał się. Sprawiała wrażenie rozluźnionej, czego nie można by powiedzieć o Pelhamie. Gdy tylko wszedł, zaczął krzyczeć na jednego z operatorów. Abigail była spięta, co także nie pomagało. Natychmiast zaczęła się spierać z Patricią. Pat chciała, żeby jedzenie było już na stole; zamierzała sfilmować panią senator krzątającą się wokół i dokonującą drobnych poprawek przy nakryciach. Abby zaś uważała, że potrawy powinny zostać wniesione później.

– Pani senator, potrzeba czasu, żeby wytworzyć taki nastrój, o jaki nam chodzi – tłumaczyła dziennikarka. – Teraz dużo łatwiej to zrobić niż wtedy, gdy goście już przyjdą.

– Nie chcę, żeby moi przyjaciele stali wokół jak statyści w kiepskim filmie – burknęła Abigail.

– Dlatego proponuję, żeby stół sfilmować teraz.


Toby uświadomił sobie, że panna Traymore nigdy nie rezygnuje z ustalonych planów. Luther zaznaczył, że Abigail sama przygotowała jedzenie, i to wywołało kolejny spór. Pat chciała nakręcić fragment, w którym Abigail krząta się w kuchni.

– Pani senator, każdy myśli, że kiedy urządza pani przyjęcie, to po prostu zamawia pani jedzenie telefonicznie. Fakt, że naprawdę sama pani przygotowała te potrawy, podbije serca wszystkich kobiet, które muszą przygotowywać trzy posiłki dziennie, nie mówiąc o mężczyznach i kobietach, dla których gotowanie to hobby.

Abigail stanowczo odrzuciła ten pomysł, ale Pat nalegała.

– Pani senator, jesteśmy tu po to, aby przedstawić panią jako istotę ludzką.

Na koniec Toby ją przekonał.

– Daj spokój, pokaż im, że jesteś prawdziwą gospodynią – perswadował.

Abby nie chciała włożyć fartucha na swoją elegancką bluzkę i spodnie, ale kiedy zaczęła szykować przekąski, widać było, że jest prawdziwą mistrzynią sztuki kulinarnej. Toby patrzył, jak zawijała mięso w ciasto na paszteciki, kroiła szynkę do placka i przyprawiała kraby. Pani senator potrafiła też utrzymać porządek w kuchni. Była to niewątpliwie zasługa Francey Foster.

Kiedy zaczęło się filmowanie, Abigail się uspokoiła. Po kilku ujęciach Pat powiedziała:

– Dziękuję pani. Jestem pewna, że mamy to, o co nam chodziło. Wyszło bardzo dobrze. Teraz, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, proszę się ubrać jak na przyjęcie, zrobimy kilka zdjęć przy stole.

Toby z niecierpliwością oczekiwał pojawienia się Abby. Zastanawiał się, w co będzie ubrana. Do końca nie mogła się zdecydować na wybór stroju. Ucieszył się, widząc ją w żółtej jedwabnej bluzce, która pasowała do żółtej kraciastej spódnicy z tafty. Włosy układały się miękko wokół twarzy i szyi. Oczy pomalowała mocniej niż zwykle. Wyglądała oszałamiająco. Poza tym twarz miała rozpaloną. Toby wiedział dlaczego. Sam Kingsley zadzwonił i uprzedził, że przyjdzie na przyjęcie.

Było pewne, że Abby poważnie się nim interesuje. Toby pamiętał, jak mówiła swoim przyjaciołom, aby na przyjęciach sadzali Sama obok niej. Było w nim coś, co przypominało Billy'ego, i to ją pociągało. Dbała o swój publiczny wizerunek, po śmierci męża jednak odczuwała pustkę.

Toby wiedział, że Sam go nie lubi. Ale to nie problem, bo Sam nie przetrwa dłużej od innych. Abby była zbyt apodyktyczna dla większości mężczyzn. Albo mieli w końcu dość przystosowywania się do jej rozkładu zajęć i humorów, albo, jeśli jej ustępowali, ona ich miała dosyć. Nie zwracała uwagi na Toby'ego do momentu, aż kolejny z nich odchodził. Zginęłaby jednak bez swego przyjaciela i dobrze o tym wiedziała.

Kiedy Abby pozowała przy stole, Toby tłumił w sobie narastający żal i zdenerwowanie. Czasami marzył, jakby to było, gdyby bardziej przykładał się do nauki; mógłby kształcić się dalej i zostać inżynierem zamiast majstrem do wszystkiego. I gdyby był przystojny jak to chuchro Jeremy Saunders i nie miał prostackiej twarzy i krzepkiej figury – wtedy, kto wie? – może Abby by się w nim zakochała.

Porzucił tę myśl i wrócił do pracy.


O piątej zajechał pierwszy samochód. Chwilę potem wszedł z żoną emerytowany sędzia Sądu Najwyższego.

– Wesołych świąt, pani wiceprezydent – powiedział. Abigail ciepło oddała pocałunek.

– Przez twoje usta do boskiego ucha – zaśmiała się. Zaczęli nadchodzić pozostali goście. Wynajęci kelnerzy nalewali szampana i poncz.

– Zostaw mocniejsze trunki na potem – sugerował wcześniej Luther. – Kościół nie lubi, gdy urzędnicy państwowi propagują pijaństwo.

Sam przyszedł ostatni. Abigail otworzyła mu drzwi i czule pocałowała go w policzek. Luther skierował na nich jedną z kamer. Pat poczuła, że serce jej się ściska. Sam i Abigail byli świetną parą: oboje wysocy, jej popielato-blond fryzura kontrastowała z jego czarnymi włosami, srebrne pasma siwizny Sama równoważyły delikatne zmarszczki wokół oczu pani senator.

Pat widziała, jak wszyscy skupiają się wokół niego. Myślę o nim tylko jako o Samie, zastanowiła się, a nie o kongresmanie i polityku. Czy tak samo było z jej rodzicami? Poznali się na wakacjach w Martha's Vineyard. Pobrali się po miesiącu; tak naprawdę nigdy się nie znali i nie rozumieli nawzajem – i zaczęły się kłótnie.

Tylko że ja nie chcę kłócić się z tobą, Sam. Podoba mi się twój świat.

Abigail musiała powiedzieć coś zabawnego; bo wszyscy się roześmiali. Sam uśmiechał się do niej.

– To świetne ujęcie, Pat – odezwał się operator. – Trochę seksu – wiesz, o co mi chodzi? Senator Jennings nigdy nie pokazuje się z facetami, a ludzie to lubią.

– Cały świat kocha zakochanych – odpowiedziała Pat.

– Zrobiliśmy już dość – odezwał się nagle Luther. – Dajcie trochę spokoju pani senator i jej gościom. Pat, jutro rano przyjdziesz na nagranie do biura pani Jennings. Ja będę w Apple Junction. Wiesz, czego potrzebujemy.

Pelham odwrócił się, odprawiając ją.

Czy jego stosunek do niej był spowodowany zdjęciem w piśmie „Mirror” czy jej odmową pójścia z nim do łóżka? Czas pokaże.

Prześliznęła się wśród gości i przeszła przez hol do pokoiku, w którym zostawiła płaszcz.

– Pat! – Odwróciła się gwałtownie.

– Sam!

Stał w drzwiach i patrzył na nią.

– Ach, to pan kongresman. Wesołych świąt! – Sięgnęła po płaszcz.

– Pat, nie wychodzisz chyba?

– Nikt mi nie proponował, żebym została. Podszedł do niej i wziął jej okrycie.

– Co to za historia z okładką „Mirror”? Opowiedziała mu całą historię.

– I zdaje się, iż pani senator uważa, że zamieściłam zdjęcie w tym szmatławcu tylko po to, aby móc zrealizować program według swojej koncepcji.

Położył dłoń na jej ramieniu.

– Ty tego nie zrobiłaś.

– To brzmi jak pytanie!

Czy naprawdę wierzył, że miała coś wspólnego z tą okładką? Jeśli tak, to wcale jej nie znał. Albo nadszedł czas, aby uświadomiła sobie, że nie istnieje mężczyzna, którego – jak jej się wydawało – znała.

– Pat, nie mogę jeszcze wyjść, pewnie zostanę tu jeszcze godzinę. Jedziesz do domu?

– Tak. Czemu pytasz?

– Przyjadę tam najszybciej, jak będę mógł. Zabiorę cię na kolację.

– Wszystkie przyzwoite restauracje będą już zamknięte. Zostań i baw się dobrze. – Próbowała mu się wyrwać.

– Panno Traymore, jeśli da mi pani kluczyki, przyprowadzę pani samochód.

Odskoczyli od siebie, zażenowani.

– Toby, co ty, do diabła, tu robisz? – warknął Sam. Kierowca spojrzał na niego obojętnie.

– Pani senator zaprasza gości do stołu, panie kongresmanie, i poleciła, abym im o tym powiedział. Szczególnie prosiła, abym poszukał pana.

Sam nadal trzymał okrycie Pat. Wyciągnęła rękę po płaszcz.

– Dam sobie radę, Toby – powiedziała.

Spojrzała na niego. Stał w drzwiach jak wielka, ciemna bryła. Chciała przejść obok niego, ale nawet nie drgnął.

– Czy mogę?

Gapił się na nią niewidzącym wzrokiem.

– Tak, jasne. Przepraszam.

Odsunął się, a Pat odruchowo przeszła blisko ściany, żeby się o niego nie otrzeć.

Pędziła na złamanie karku, jakby chciała uciec od wspomnienia ciepłego powitania Abigail z Samem i spojrzeń gości, którzy traktowali ich chyba jak parę. Kwadrans przed ósmą była w domu. Na szczęście, przezornie przygotowała wcześniej indyka; zrobiła sobie kanapkę i nalała wina do kieliszka. Dom sprawiał wrażenie ciemnego i pustego. Zapaliła światła w holu, bibliotece, jadalni i salonie, a potem lampki na choince.

Poprzednio salon wydawał się jej przytulniejszy. Teraz, z niewiadomych przyczyn, stał się niemiły i ponury. Dlaczego? Napotkała wzrokiem rozbitą błyskotkę, ledwie widoczną na dywanie. Wczoraj, gdy była tu z Lilą, wydawało się jej, że widziała leżącą w tym miejscu jakąś błyszczącą ozdobę. Może to właśnie ta.

Telewizor był w bibliotece. Pat zaniosła tam kanapkę i wino. Stacja Potomac Cable nadawała cogodzinne wiadomości. Pat zastanawiała się, czy pokażą Abigail w kościele.

Pokazali. Patrzyła beznamiętnie na panią senator wysiadającą z samochodu, ubraną w czerwony kostium, mocno odbijający się od jej jasnej cery i włosów. Oczy jej złagodniały, gdy odmawiała modlitwę za głodujących. To była kobieta, którą podziwiała. Spiker powiedział:

– Potem zapytano panią senator o jej zdjęcie jako młodej królowej piękności, które znajduje się na okładce ostatniego tygodnika „National Mirror”.

Pokazano zdjęcie wielkości znaczka pocztowego.

– Pani senator ze łzami w oczach wspominała życzenie swojej matki, żeby wzięła udział w tym konkursie. Potomac Cable Network składa pani senator życzenia z okazji świąt. Jesteśmy pewni, że gdyby matka wiedziała ojej sukcesie, byłaby niezmiernie dumna ze swej córki.

– Dobry Boże! – wykrzyknęła Pat. Podskoczyła, nacisnęła guzik i wyłączyła telewizor. – I Luther miał czelność to nadać! Nic dziwnego, że środki masowego przekazu są krytykowane za stronniczość.

Pośpiesznie zaczęła spisywać sprzeczne stwierdzenia, których wysłuchiwała przez cały tydzień:


Catherine Graney powiedziała, że Abigail i Willard mieli się rozwieść. Senator Jennings twierdziła, że bardzo kochała swego męża.


Eleanor Brown ukradła siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów z biura senator Jennings. Eleanor Brown przysięga, że nie ukradła tych pieniędzy.


George Graney był świetnym pilotem; jego samolot został starannie sprawdzony przed odlotem.

Senator Jennings powiedziała, że George Graney był kiepskim pilotem, a jego samolot był wysłużony i źle wyposażony.


Nic się nie zgadza, pomyślała Pat, absolutnie nic.

Była już prawie jedenasta, kiedy Sam zadzwonił do drzwi. Pół godziny wcześniej Pat uznała, że jej gość chyba już nie przyjdzie, ale mógłby przynajmniej zawiadomić ją o tym telefonicznie. Przebrała się w luźną, jedwabną piżamę, w której wygodnie się siedziało, ale w tym stroju można było jeszcze przyjmować gości. Umyła twarz, położyła trochę cieni na powieki i umalowała usta. Nie ma sensu wyglądać jak szara myszka, pomyślała, nie wtedy, kiedy właśnie wyszedł od królowej piękności.

Szybko powiesiła do szafy ubranie porozrzucane po pokoju. Czy Sam lubi porządek? Nawet tego nie wiem, pomyślała. W ciągu jedynej nocy, którą spędzili razem, nie poznali, oczywiście, swoich przyzwyczajeń. Kiedy zameldowali się w motelu, umyła zęby składaną szczoteczką, którą zawsze nosiła w kosmetyczce.

– Szkoda, że takiej nie mam – powiedział Sam. Uśmiechnęła się do jego odbicia w lustrze.

– Mój ulubiony fragment z „Zagubionych dni” to moment, kiedy pastor pyta Smithy'ego i Paulę, czy tak bardzo się kochają, że mogą używać tej samej szczoteczki do zębów.

Podstawiła swoją pod strumień ciepłej wody, wycisnęła pastę do zębów i podała Samowi ze słowami:

– Proszę bardzo.

Ta szczoteczka leżała teraz w aksamitnym pudełeczku w górnej szufladzie toaletki. Niektóre kobiety przechowują zasuszone róże lub obwiązują wstążkami listy, pomyślała Pat. Ja zatrzymałam szczoteczkę do zębów.

Zeszła na dół i ponownie usłyszała dzwonek do drzwi.

– Wejdź, wejdź, kimkolwiek jesteś – powiedziała. Sam wyglądał na skruszonego.

– Pat, bardzo cię przepraszam. Nie mogłem wyjść tak szybko, jak chciałem. Potem pojechałem taksówką do domu, zostawiłem bagaże i wziąłem swój samochód. Czy zamierzałaś pójść spać?

– Ależ nie. Jeśli chodzi o ten strój, to nazywa się on fachowo piżamą do chodzenia i, według broszury Saksa, jest wyśmienity na wieczór w domu, kiedy przyjmuje się bliskich przyjaciół.

– Uważaj tylko, jakich przyjaciół przyjmujesz – ostrzegł ją Sam. – To bardzo seksowny strój.

Wzięła od niego płaszcz; miękki kaszmir był jeszcze zimny od lodowatego wiatru.

Sam nachylił się, żeby ją pocałować.

– Napijesz się czegoś? – Nie czekając na odpowiedź, zaprowadziła go do biblioteki i bez słowa wskazała na barek.

Sam napełnił kieliszki brandy i jeden z nich podał Pat.

– Przypuszczam, że nadal pijesz to po kolacji.

Skinęła głową i usiadła naprzeciwko kanapy w fotelu z szerokim oparciem.

Sam przebrał się także. Miał na sobie sweter w niebieskoszary wzorek, który pasował do jego błękitnych oczu i srebrnych pasm w ciemnych włosach. Usiadł na kanapie, a Pat miała wrażenie, że dostrzega zmęczenie w jego ruchach i w zmarszczkach wokół oczu.

– Jak było po moim wyjściu?

– Tak samo jak przedtem. Zdarzył się jeden doniosły moment. Prezydent zatelefonował do Abigail, żeby złożyć jej życzenia świąteczne.

– Prezydent zadzwonił! Sam, czy to znaczy…?

– Założę się, że gra na dwa fronty. Z pewnością zadzwonił również do Claire Lawrence.

– Chcesz powiedzieć, że nie podjął jeszcze decyzji?

– Myślę, że ciągle jeszcze je sprawdza. Widziałaś, w jaki sposób wyróżnił Abigail na kolacji w Białym Domu. Ale już następnego wieczoru poszedł wraz z żoną na przyjęcie wydane na cześć Claire Lawrence.

– Sam, czy to zdjęcie z „Mirror” bardzo dotknęło senator Jennings? Wzruszył ramionami.

– Trudno powiedzieć. Abigail zrobiła scenę w stylu południowej arystokracji, trochę niesmaczną dla wielu tutejszych ludzi. Z drugiej strony, ta wypowiedź mogła wzbudzić dla niej współczucie. Jest inna sprawa: artykuł o pogróżkach, które dostałaś, stał się powodem mnóstwa dowcipów powtarzanych po cichu na Kapitolu – i wszystkie są o Abigail.

Pat wpatrywała się w swoją nietkniętą brandy. Poczuła nagle, że usta ma słone i suche. W zeszłym tygodniu Sam martwił się o nią z powodu włamania. Teraz podzielał opinie Abigail na temat artykułów w gazetach. W jakiś sposób to ułatwiało sprawę.

– Jeśli ten program spowoduje ukazanie się kolejnych niekorzystnych dla senator Jennings publikacji, czy to będzie ją kosztowało utratę wiceprezydentury?

– Być może. Żaden prezydent nie zechce wystawić na szwank wzorowej opinii o swej administracji.

– Obawiałam się, że tak to widzisz. – Opowiedziała mu o Eleanor Brown i o Catherine Graney. – Nie wiem, co robić – zakończyła. – Czy powinnam ostrzec Luthera, że nie należy poruszać tych spraw w programie? Jeśli tak zrobię, będzie musiał się tłumaczyć przed panią senator.

– Nie może się wydarzyć nic więcej, co obciążałoby Abigail – odrzekł stanowczo Sam. – Kiedy wszyscy wyszli, była naprawdę zmęczona.

– Kiedy wszyscy wyszli! – Pat zmarszczyła brwi. – Chcesz powiedzieć, że ty zostałeś.

– Prosiła mnie.

– Rozumiem. – Poczuła, że serce w niej zamarło. To potwierdziło jej dotychczasowe obawy. – Nie powinnam więc mówić Lutherowi.

– Spróbuj zrobić w ten sposób. Jeśli ta dziewczyna…

– Eleanor Brown.

– Tak – jeśli do ciebie zadzwoni, przekonaj ją, żeby zaczekała, dopóki nie sprawdzę, czy uda się przywrócić jej zwolnienie warunkowe. W tym wypadku nie zostałoby to podane do publicznej wiadomości, przynajmniej do czasu, aż prezydent dokona wyboru.

– A Catherine Graney?

– Muszę przejrzeć dokumenty dotyczące tej katastrofy. Chyba się myli. Czy nie uważasz, że jedna z tych kobiet mogła być autorką pogróżek, które dostałaś?

– Nigdy nie widziałam Eleanor. Jestem pewna, że nie zrobiła tego Catherine Graney. I nie zapominaj, że to był męski głos.

– Oczywiście. Nie zatelefonował ponownie?

Jej wzrok padł na pudło pod stołem. Najpierw zamierzała pokazać Samowi lalkę, lecz natychmiast z tego zrezygnowała. Nie chciała, żeby znowu się martwił.

– Nie, nie dzwonił.

– To dobrze. – Skończył brandy i odstawił kieliszek na stół. – Lepiej już pójdę. Mieliśmy pełen wrażeń dzień i pewnie czujesz się bardzo zmęczona.

To był wstęp, na który czekała.

– Kiedy wracałam dziś wieczorem od pani senator, przyszły mi do głowy różne przykre myśli. Chcesz je poznać?

– Oczywiście.

– Jadąc do Waszyngtonu miałam na uwadze trzy szczególne i raczej idealistyczne cele, które chciałam osiągnąć. Zamierzałam dostać Nagrodę Emmy za zrobienie filmu o wspaniałej, szlachetnej kobiecie. Pragnęłam wyjaśnić to, co ojciec zrobił mojej matce i mnie. Chciałam spotkać się z tobą i miało to być spotkanie wszech czasów. Wszystko przybrało obrót zupełnie niezgodny z moimi oczekiwaniami. Abigail Jennings jest dobrym politykiem i silnym przywódcą, nie sprawia jednak przyjemnego wrażenia jako człowiek. Zostałam wciągnięta do realizacji tego programu, ponieważ mój pierwotny sąd o niej odpowiadał Lutherowi Pelhamowi, a bez względu na to, jak jest naprawdę, wierzy się w to, co wyraźnie zostało spreparowane przez służby informacyjne. Znalazłam tak wiele przeczących sobie wiadomości o pani senator, że jestem przerażona. Przebywam tu także wystarczająco długo, żeby się dowiedzieć, że moja matka nie była święta, jak kazano mi wierzyć, i bardzo prawdopodobne, że doprowadziła mojego ojca do jakiegoś załamania nerwowego tamtej nocy. To nie koniec opowieści – jeszcze nie; ale już do niego blisko.

Co do nas, Sam, to jestem ci winna przeprosiny. Okazałam się z pewnością straszliwie naiwna, sądząc, że nasza znajomość stanie się dla ciebie czymś więcej niż tylko przelotnym romansem. Fakt, że ani razu nie zadzwoniłeś do mnie po śmierci Janice, powinien być dla mnie wystarczającym znakiem, ale nie jestem chyba zbyt bystra. Możesz już przestać się martwić. Nie chcę cię dłużej kłopotać jakimikolwiek deklaracjami miłości. Wyraźnie widać, że coś czujesz do Abigail Jennings.

– Nic nie czuję do Abigail Jennings.

– Ależ tak. Może jeszcze o tym nie wiesz, coś jednak do niej czujesz. Sam, ta kobieta cię pragnie, każdy to widzi. Nie skróciłbyś sobie wakacji i nie przeleciał w pośpiechu połowy kraju, żeby stawić się na jej wezwanie, gdybyś nie był zaangażowany uczuciowo. Zapomnij o mnie. Naprawdę, Sam, cała ta argumentacja o twoim wyczerpaniu i niezdolności do podjęcia decyzji nie ma sensu. Możesz już dać sobie z tym spokój.

– Powiedziałem tak, bo to prawda.

– Zapomnij o tym. Jesteś przystojny i męski; masz jeszcze dobre dwadzieścia lub trzydzieści lat przed sobą. – Zdołała się uśmiechnąć. – Może perspektywa zostania dziadkiem jest trochę szokująca dla twojego ego.

– Skończyłaś?

– Prawie.

– Więc bardzo przepraszam, że nadużyłem twojej gościnności. Wstał z wypiekami na twarzy. Pat wyciągnęła do niego rękę.

– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Waszyngton jest mały. Z tego powodu zadzwoniłeś do mnie po raz pierwszy, czyż nie?

Nie odpowiedział.

Z pewną dozą satysfakcji usłyszała, jak zatrzasnął za sobą drzwi.

Загрузка...