Rozdział 26

Przez całą noc Arthurowi śniła się pani Gillespie ze swoimi szklistymi oczami. Rano był śpiący i zmęczony. Wstał i zrobił kawę; chciał pójść po bułki, ale Gloria poprosiła, żeby został w domu.

– Nie będę jadła, a ty po moim wyjściu do pracy powinieneś odpocząć. Nie spałeś dobrze, prawda?

– Dlaczego tak sądzisz?

Arthur usiadł przy stole naprzeciwko Glorii i patrzył, jak przycupnęła na brzegu krzesła.

– Krzyczałeś przez sen. Tato, czy tak bardzo się martwisz śmiercią pani Gillespie? Pamiętam, że często o niej mówiłeś.

Przestraszył się. A gdyby wypytywali o niego Glorię? Czego by się dowiedzieli? Niczego, co by mogło mu zaszkodzić, bo i skąd mogłaby coś wiedzieć? Starannie dobrał słowa:

– Jest mi po prostu bardzo smutno, że nie zobaczyła przed śmiercią córki. Oboje tego pragnęliśmy.

Gloria wypiła kawę i wstała od stołu.

– Tato, chciałabym, żebyś wziął kilka dni wolnego i odpoczął. Sądzę, że jesteś przepracowany.

– Czuję się świetnie, Glorio. Co mówiłem przez sen?

– Powtarzałeś ciągle, żeby pani Gillespie zamknęła oczy. Co ci się śniło? Gloria patrzyła na niego niemal z przerażeniem. Co wiedziała, czego się domyśliła? Kiedy wyszła, Arthur utkwił wzrok w filiżance, zmartwiony i nagle zmęczony. Był niespokojny i postanowił pójść na spacer. Nic nie pomogło. Szybko wrócił do domu.

Kiedy doszedł do rogu swojej ulicy, zauważył jakieś zamieszanie. Przed jego domem stał wóz policyjny. Instynktownie wskoczył w bramę opuszczonego budynku obok i stamtąd obserwował, co się dzieje. O kogo im chodziło? O Glorię? O niego?

Trzeba było ją ostrzec. Powinien jej powiedzieć, żeby gdzieś się spotkali i uciekli. Miał trzysta dolarów w gotówce i sześćset dwadzieścia dwa dolary na koncie w Baltimore pod innym nazwiskiem. Mogli żyć za to, dopóki nie znajdzie nowej pracy. Łatwo było o pracę w klinice, bo wszędzie brakowało personelu pomocniczego.

Prześlizgnął się pod murem, przeciął przylegające podwórko, pobiegł szybko do rogu i zadzwonił do biura Glorii.

Była pod innym numerem.

– Niech pani ją znajdzie – rzucił ze złością do telefonistki. – To ważne. Proszę jej powiedzieć, że dzwoni ojciec w ważnej sprawie.

Kiedy Gloria podeszła do telefonu, była chyba zniecierpliwiona.

– Co się dzieje, tato?

Opisał jej sytuację. Myślał, że będzie krzyczeć albo się zdenerwuje, ale Gloria milczała.

– Glorio?

– Słucham, tato? – mówiła spokojnie, jakby bez życia.

– Wyjdź natychmiast. Nic nie mów, zachowuj się tak, jakbyś szła do toalety. Spotkamy się na stacji Central przy wyjściu 12 G. Odjedziemy, zanim zdążą wszcząć pościg. Podejmiemy pieniądze z banku w Baltimore i pojedziemy na południe.

– Nie, tato. – Głos Glorii brzmiał teraz mocno i zdecydowanie. – Nie chcę już dłużej się ukrywać. Dziękuję, tato. Nie musisz już uciekać z mojego powodu. Idę na policję.

– Nie, Glorio. Zaczekaj. Może wszystko będzie dobrze. Obiecaj mi. Jeszcze tego nie rób.

Samochód policyjny jechał wolno ulicą. Arthur nie mógł stracić ani chwili. Gloria szepnęła:

– Obiecuję.

Natychmiast odłożył słuchawkę i skrył się w bramie domu. Kiedy radiowóz odjechał, Arthur wcisnął ręce w kieszenie i pewnym, szybkim krokiem poszedł do stacji metra.


Gdy o dziesiątej trzydzieści Abigail wsiadała do samochodu, wyglądała na skonaną. Toby odezwał się, ale coś kazało mu natychmiast zamilknąć. Niech Abby sama zadecyduje, czy pragnie się wygadać.

– Toby, nie chce mi się jeszcze wracać do domu – odezwała się nagle. – Zawieź mnie do Watergate. Jest późno, ale zjem tam śniadanie.

– Oczywiście, pani senator.

Jego głos zabrzmiał ciepło, jakby to życzenie nie było czymś niezwykłym. Wiedział, dlaczego Abby wybrała to miejsce. Sam Kingsley mieszkał w tym samym budynku, w którym była restauracja. Abigail zadzwoni pewnie do niego na górę i jeśli zastanie kongresmana, zaprosi go na kawę.

Świetnie, ale ostatniego wieczoru Kingsley i Pat Traymore nie prowadzili w pokoju zwykłej rozmowy. Między nimi coś się działo. Toby nie chciał, żeby ktoś znowu zranił Abigail. Zastanawiał się, czy powinien jej o tym powiedzieć.

Zerknął przez ramię i zauważył, że poprawiała makijaż w lusterku.

– Wyglądasz cudownie – zapewnił ją.

Portier z Watergate otworzył drzwi samochodu. Toby zauważył jego szeroki uśmiech i pełen szacunku ukłon. Do diabła, na stu senatorów w Waszyngtonie tylko jeden mógł zostać wiceprezydentem. Chcę, żebyś to ty nim była, Abby, pomyślał. Nic ci w tym nie przeszkodzi, dopóki będę mieć na to jakiś wpływ.

Podjechał do miejsca, gdzie były zaparkowane inne samochody i wysiadł, żeby się przywitać. Dzisiaj wszyscy mówili o Abigail. Usłyszał, jak kierowca jakiegoś ministra powiedział:

– Wybór senator Jennings jest już właściwie przesądzony.

Abby, już prawie tam jesteś! Udało się, ucieszył się w duchu Toby.

Nie było jej ponad godzinę, miał więc dużo czasu na przeczytanie gazety. Wreszcie doszedł do kroniki towarzyskiej. Czasami wybierał kilka smacznych kąsków, żeby opowiedzieć o nich Abby. Zazwyczaj była zbyt zajęta, żeby czytać plotki.

Każdy w Waszyngtonie czytał felietony Giny Butterfield. Dzisiaj jej rubryka została opatrzona nagłówkiem, który rozciągał się na dwóch środkowych kolumnach. Toby przeczytał go, a potem jeszcze raz, nie dowierzając temu, co widzi. Nagłówek głosił: „Pogróżki w domu zmarłych Adamsów; senator Abigail Jennings zamieszana w aferę”. Pierwsze zdania artykułu wydrukowano bardzo dużą czcionką:


Pat Traymore – młoda dziennikarka telewizyjna, która robi błyskotliwą karierę i została zaangażowana przez Potomac Cable do realizacji programu o Abigail Jennings – była nękana listami, włamaniem i telefonami z pogróżkami, nakazującymi jej zaprzestać pracy nad programem.

Kiedy urocza Pat była na ekskluzywnej kolacji wigilijnej u ambasadora Cardella, mówiono o tym, że w domu, który wynajmuje dziennikarka, dwadzieścia pięć lat temu rozegrała się słynna tragedia Adamsów. Pat twierdzi, że nie przeszkadza jej owa ponura historia, ale inni goście, długoletni mieszkańcy tej ulicy, nie byli w stanie w to uwierzyć…


Resztę rubryki wypełniały szczegóły śmierci Adamsów. W gazecie było wiele zdjęć Deana i Renée. Zobaczył wyraźną fotografię przedstawiającą worki, do których włożono ciała; zdjęcie ich malutkiej córeczki w zakrwawionych bandażach. „Sześć miesięcy później Kerry Adams przegrała swą mężną walkę o życie” – głosił podpis pod zdjęciem.

W artykule wspomniano o reakcji matki Renée, kiedy w wyniku śledztwa ustalono, że zostało popełnione morderstwo i samobójstwo:


Arystokratyczna Patricia Remington Schuyler uparcie twierdziła, że kongresman Adams miał chwiejny charakter i że jego żona chciała się z nim rozwieść. Ale wielu ludzi pamiętających tamte czasy uważa, że Dean Adams mógł zostać silnie uderzony i że to Renée trzymała tamtej nocy broń. „Była zaślepiona zazdrością – powiedział mi jeden z przyjaciół – a on był zagubiony”. Czyjej zazdrość sięgnęła szczytu tamtego wieczoru? Kto pociągnął wtedy za spust i doprowadził do tragedii? Po dwudziestu czterech latach Waszyngton wciąż jeszcze snuje domysły.


Zdjęcie Abigail w koronie Miss Apple Junction zdecydowanie się wyróżniało. Znajdował się pod nim następujący tekst:


Większość programów o znanych osobistościach zawiera zwykle krzykliwy, oszukańczy materiał, przedstawiający prezentowaną osobę w korzystnym świetle. Ale zapowiadany program o senator Abigail Jennings wygra prawdopodobnie w cotygodniowym konkursie Nielsena. Poza tym pani senator zostanie, być może, pierwszą kobietą wiceprezydentem. Czekają ją duże pieniądze. Każdy ma nadzieję, że zobaczymy w filmie więcej zdjęć dystyngowanej pani senator senior z Wirginii w brylantowej koronie, którą dostała jako królowa piękności. A mówiąc poważnie, nikt nie potrafi odgadnąć, kto tak bardzo nienawidzi Abigail Jennings, żeby grozić dziennikarce, która chce zrealizować o niej program.


W połowie jednej ze stron znajdował się duży napis: „W sferach rządowych”, a obok mnóstwo fotografii, w większości z prywatnych zbiorów. W tekście pisano:


Dziwnym zbiegiem okoliczności senator Jennings bywała niegdyś częstym gościem w domu Adamsów. Ona i jej mąż, kongresman Willard Jennings, byli bardzo zaprzyjaźnieni z Deanem i Renée Adamsami i rodziną Kennedych. Trzy niezwykle udane, młode małżeństwa nie mogły przypuszczać, że ponure przeznaczenie zawisło nad tym domem i życiem każdego z nich.


Figurowało tam zdjęcie całej szóstki, razem i w różnych miejscach – w ogrodzie domu w Georgetown, w posiadłości Jenningsów w Wirginii i w Hyannis Port. Znalazło się też kilka ujęć samotnej Abigail w tym gronie po śmierci Willarda.

Toby wydał dziki, wściekły pomruk. Zaczął gnieść gazetę w rękach, pragnąc zniszczyć te obrzydliwe stronice, ale wiedział, że jego fizyczna siła na nic tu się nie zda. To nie chciało zniknąć.

Zamierzał pokazać Abby ów artykuł zaraz po powrocie do domu. Bóg jeden wie, jak na to zareaguje. Ona musi zachować zimną krew. Wszystko od tego zależy.

Kiedy podjechał do chodnika, Abigail stała z Samem Kingsleyem. Zanim Toby wysiadł z wozu, Kingsley szybko otworzył drzwiczki i pomógł jej wsiąść.

– Dziękuję, że trzymałeś mnie za rękę, Sam – powiedziała. – Czuję się o wiele lepiej. Przykro mi, że nie możesz zabrać mnie na obiad.

– Poprawię się następnym razem.

Toby jechał szybko, czując, że musi zawieźć ją do domu, nim ktokolwiek ich zobaczy i zacznie zadawać pytania na temat artykułu. Chciał, żeby najpierw przeczytała to wszystko w samotności. Mógłby ją wtedy uspokoić.

– Sam jest niezwykły – odezwała się nagle Abigail, przerywając ciszę. – Wiesz przecież, co się ze mną działo przez te wszystkie lata, a on w jakiś niewytłumaczalny sposób przypomina mi Billy'ego. Odniosłam wrażenie, tylko wrażenie, że coś się zaczyna między nami. To dla mnie jak gdyby druga szansa.

Po raz pierwszy mówiła do niego w ten sposób. Toby spojrzał w lusterko. Abigail siedziała wygodnie oparta, swobodna, z łagodnym wyrazem twarzy i lekkim uśmiechem.

Byłby zwykłym sukinsynem, gdyby zburzył tę nadzieję i ufność.

– Toby, kupiłeś gazetę?

– Tak, pani senator. – Kłamstwo nie miało sensu.

– Daj mi ją przejrzeć.

Podał jej pierwszą część gazety.

– Nie, nie chcę wiadomości. Gdzie jest część ze stałymi rubrykami?

– Nie teraz, pani senator.

Nie było dużego ruchu; jechali przez most Chain. Za kilka minut powinni znaleźć się w domu.

– Jak to: nie teraz?

Nie odpowiedział; zapanowało długie milczenie, po czym Abigail zapytała cicho:

– Jest coś niedobrego w jednej z rubryk… coś, co mogłoby mnie zranić?

– Coś, co ci się nie spodoba. Resztę drogi przebyli w milczeniu.

Загрузка...