Rozdział 38

Pat dotarła do telewizji dwadzieścia pięć minut przed dziesiątą i postanowiła pójść jeszcze na kawę i bułeczkę do bufetu. Nie była przygotowana na atmosferę tak pełną napięcia, kiedy wszyscy są podenerwowani i gotowi wybuchnąć. Wiedziała, że tak będzie ostatniego dnia nagrań. Głowa jej pękała, ciało miała obolałe. Źle spała, dręczyły ją nocne koszmary. Raz nawet coś krzyknęła, ale nie pamiętała, jakie to były słowa.

W samochodzie wysłuchała dziennika i dowiedziała się o śmierci Catherine Graney. Ciągle miała ją przed oczami. Widziała jej twarz promieniejącą szczęściem, kiedy opowiadała o swoim synu, pamiętała, jak czule głaskała starzejącego się setera irlandzkiego. Catherine Graney zrealizowałaby swą groźbę i wniosłaby sprawę do sądu przeciwko senator Jennings i telewizji po emisji programu. Wraz z jej śmiercią ta groźba zniknęła.

Czy była przypadkową ofiarą jakiegoś przestępcy? Mówiono, że wyszła z psem na spacer. Jak on się wabił? Sligo? Wydaje się nieprawdopodobne, żeby jakiś przestępca chciał atakować kobietę, która idzie z wielkim psem.

Pat odsunęła bułeczkę. Nie była głodna. Zaledwie trzy dni temu piła kawę z Catherine Graney. Teraz ta atrakcyjna, energiczna kobieta nie żyła.

Kiedy Pat doszła do studia, Luther już tam był. Miał czerwone plamy na twarzy i trupio blade usta ze zdenerwowania; lustrował wzrokiem całe pomieszczenie i szukał usterek.

– Powiedziałem, żeby wyrzucić stąd te kwiaty! – krzyczał. – Nie obchodzi mnie, czy zostały właśnie przywiezione, czy nie! Wyglądają jak nieżywe. Czy ktoś wreszcie może tu zrobić coś sensownego? Ten fotel jest za niski dla pani senator. Wygląda jak jakiś cholerny stołek do dojenia krów. – Spojrzał na Pat. – Wreszcie jesteś. Słyszałaś o żonie Graneya? Musimy jeszcze raz zrobić ten fragment, w którym Abigail mówi o bezpieczeństwie lotów. Używa zbyt mocnych słów, kiedy mówi o tym pilocie. Ludzie mogą źle zareagować, gdy się dowiedzą, że wdowa po nim stała się ofiarą zbrodni. Zaczynamy za dziesięć minut.

Pat przyglądała się Lutherowi. Catherine Graney była dobrą, przyzwoitą kobietą, a ten człowiek martwił się tylko tym, że jej śmierć spowodowała opóźnienie nagrania. Pat odwróciła się bez słowa i poszła do garderoby.

Senator Jennings siedziała przed lustrem z ręcznikiem na ramionach. Zdenerwowana charakteryzatorka biegała wokół niej i lekko pudrowała jej nos.

Abigail miała zaciśnięte dłonie, ale przywitała się z Pat dość serdecznie.

– To jest to, Pat. Czy chciałabyś dojść do tego co ja?

– Sądzę, że tak, pani senator.

Charakteryzatorka wzięła lakier do włosów i sprawdziła go.

– Nie wylewaj tego świństwa na mnie – warknęła Abigail. – Nie chcę wyglądać jak Barbie.

– Przepraszam – bąknęła dziewczyna niepewnym głosem. – Większość osób… – Nie mogła wykrztusić więcej ani słowa.

Pat wiedziała, że pani Jennings patrzy na nią w lustrze i specjalnie unikała jej wzroku.

– Mamy kilka spraw do omówienia. – Ton Abigail stał się stanowczy rzeczowy. – Cieszę się, że ponownie nagrywamy ten fragment o bezpieczeństwie lotów, mimo że to okropne, co stało się z Catherine Graney. Ale chcę powiedzieć bardziej zdecydowanie o konieczności wprowadzenia zmian na małych lotniskach. Zdecydowałam też, że powinniśmy więcej powiedzieć o mojej matce. Nie ma sensu pomijanie tego zdjęcia z „Miror” ani rozwodzenie się nad tekstem z wczorajszej „Tribune”. I trzeba koniecznie podkreślić moją rolę w sprawach zagranicznych. Przygotowałam kilka pytań, które mi zadasz.

Pat odłożyła szczotkę, którą trzymała w ręku, i spojrzała na panią senator.

– Słucham?


Cztery godziny później, przy kanapkach i kawie, cała grupa oglądała już gotowy program. Abigail zajęła miejsce w pierwszym rzędzie, mając po bu stronach Luthera i Philipa. Kilka rzędów dalej siedziała Pat z asystentem reżysera. W ostatnim rzędzie Toby samotnie trwał na straży.

Program rozpoczynali wspólnie Pat, Luther i Abigail.

– Witamy i zapraszamy do obejrzenia pierwszego programu z nowego cyklu „Kobiety w rządzie”…

Pat przyglądała się sobie krytycznie. Była bardziej zachrypnięta niż zazwyczaj; sposób, w jaki siedziała, zdradzał napięcie. Luther zachowywał się całkiem swobodnie i w sumie początek wypadł dobrze. Pat i Abigail świetnie się uzupełniały. Pani senator dobrze zrobiła, wkładając niebieską jedwabną sukienkę, skromną, lecz kobiecą. Uśmiechała się ciepło, mrużąc oczy. Spokojnie przyjęła pochlebny wstęp. Rozmawiali o stanowisku senatora seniora z Wirginii. Abigail mówiła:

– To niezwykle wymagająca i satysfakcjonująca praca…

Potem pokazano króciutki film o Apple Junction, zdjęcie Abby z matką. Głos pani Jennings złagodniał, kiedy mówiła:

– Moja matka miała ten sam problem, co wiele pracujących matek. Owdowiała, kiedy miałam sześć lat. Nie chciała mnie zostawiać samej, więc zaczęła pracować jako gosposia. Zrezygnowała z pracy w hotelu, żeby być w domu, gdy wracałam ze szkoły. Byłyśmy sobie bardzo bliskie. Zawsze martwiła się swoją tuszą. Miała kłopoty hormonalne. Myślę, że wiele kobiet to rozumie. Kiedy namawiałam ją, żeby zamieszkała ze mną i Willardem, zaśmiała się i powiedziała: „Góra nigdy nie przyjdzie do Mahometa”. Była wesołą, kochaną kobietą. – Tu głos Abigail zadrżał. Potem zaczęła wyjaśniać sprawę konkursu piękności. – Mówi się, że wygrałam go dla sławy… Tak naprawdę wygrałam go dla mamy…

Pat złapała się na tym, że sama zaczyna jej wierzyć. Nawet scena, podczas której Abigail nazwała matkę tłustym tyranem, wydała jej się teraz nieprawdziwa. Ale to naprawdę się zdarzyło, uzmysłowiła sobie. Abigail Jennings jest doskonałą aktorką, pomyślała. Dalej szły migawki z przyjęcia i pierwszej kampanii. Pat zwróciła się do Abigail:

– Była pani młodą żoną, kończyła pani college i pomagała swemu mężowi w pierwszej kampanii do Kongresu. Proszę nam powiedzieć, jak się pani wtedy czuła?

– To było coś wspaniałego! Byłam bardzo zakochana. Zawsze wyobrażałam sobie, że będę pracować dla kogoś, kto zajmuje stanowisko państwowe. Na samym początku przerażało mnie to. Mimo że Jenningsowie zawsze pełnili ten urząd, było ciężko. Nie potrafię opisać, co się działo tamtego wieczoru, kiedy Willard został wybrany. Zwycięstwo w każdych wyborach jest podniecające, ale pierwszego nie da się zapomnieć.

Zdjęcie Kennedych na przyjęciu urodzinowym Willarda Jenningsa…

– Byliśmy wtedy tacy młodzi – opowiadała dalej Abigail. – Często się spotykaliśmy. Siadywaliśmy razem i rozmawialiśmy godzinami. Wszyscy wierzyliśmy, że możemy zmienić świat i sprawić, że życie stanie się lepsze. Teraz ci młodzi politycy już nie żyją. Spośród nich tylko ja zostałam w rządzie i często myślę o planach Willarda, Jacka i innych.

A więc mój ojciec należał do tych „innych”, zorientowała się Pat, spoglądając na ekran.

Nastąpiło kilka naprawdę wzruszających scen. Maggie w biurze Abigail, dziękująca jej za znalezienie miejsca w klinice dla swojej matki; młoda kobieta trzymająca w objęciach trzyletnią córeczkę i opowiadająca o tym, jak jej były mąż porwał dziecko.

– Nikt nie mógł mi pomóc. Nikt. I wtedy ktoś mi powiedział, żebym wróciła się do senator Jennings, że ona potrafi wszystko załatwić.

Rzeczywiście potrafi, przyznała Pat.

Potem Luther rozmawiał z Abigail na temat kradzieży pieniędzy z funduszu wyborczego.

– Bardzo się cieszę, że Eleanor Brown zgłosiła się na policję, żeby oddać dług społeczeństwu. Mam nadzieję, że będzie wystarczająco uczciwa, by zwrócić resztę pieniędzy, jeśli coś jeszcze z nich zostało, albo przynajmniej zdradzi, z kim je wydawała.

Coś kazało Pat się odwrócić. Zauważyła w ciemnej sali masywne ciało Toby'ego wciśnięte w fotel, onyks na palcu błysnął. Kierowca Abby kiwał potakująco głową. Pat odwróciła się do ekranu, nie chcąc się spotkać z jego wzrokiem.

Luther wypytywał panią senator o jej zaangażowanie w sprawę bezpieczeństwa lotów.

– Ciągle proszono Willarda, żeby przemawiał w college'ach, a on zgadzał się na każdy możliwy termin. Tłumaczył, że w czasie studiów młodzi ludzie wyrabiają sobie dorosłe sądy o świecie, o rządzie. Musieliśmy być bardzo oszczędni, żyjąc z pensji kongresmana. Dzisiaj jestem wdową, ponieważ mój mąż wynajął najtańszy samolot, jaki znalazł… Czy wiesz, ilu pilotów wojskowych kupowało używane samoloty i próbowało uruchomić linię czarterową, mając do dyspozycji jedynie niewielki kapitał? Wielu z nich zrezygnowało. Zabrakło im pieniędzy na utrzymanie samolotów w odpowiednim stanie. Mój mąż zginął ponad dwadzieścia pięć lat temu od tamtego czasu walczę o wycofanie małych samolotów z uczęszczanych tras. Współpracowałam ściśle ze Stowarzyszeniem Pilotów, żeby zaostrzyć i podtrzymać surowe wymagania wobec pilotów.

Ani słowa o George'u Graneyu, ale znowu wspomniała, co było powodem śmierci Willarda Jenningsa. Po tylu latach Abigail głośno obwinia lotnictwo za ten wypadek, pomyślała Pat. Kiedy oglądała cały materiał na ekranie, uświadomiła sobie, że w tym programie zrealizowała wytyczony cel: Abigail Jennings została przedstawiona jako osoba życzliwa ludziom, oddana służbie społeczeństwu. A mimo to Pat nie czuła satysfakcji. Ostatnie ujęcie ukazywało panią senator jadącą o zmierzchu do domu, podczas gdy Pat mówiła, że podobnie jak wiele samotnych osób pani Jennings powraca sama i że spędzi wieczór, czytając projekt nowej i ustawy.

Ekran pociemniał; kiedy zapalono światła, wszyscy wstali. Pat była ciekawa reakcji Abigail. Pani senator odwróciła się do Toby'ego. Gdy skinął głową aprobująco, z uśmiechem na twarzy uznała program za udany.

Zerknęła na Pat.

– Mimo wielu kłopotów świetnie się spisałaś. I miałaś rację, proponując włączenie do programu mojej wczesnej młodości. Przepraszam, że przysporzyłam ci tylu problemów. Luther, co o tym sądzisz?

– Uważam, że wypadłaś kapitalnie. Pat, jakie są twoje odczucia?

Zastanawiała się przez moment. Wszyscy byli zadowoleni, a zakończenie zostało technicznie dobrze zrobione. A więc co kazało jej nalegać, żeby dodać jeszcze jedną scenkę? Tamten list. Chciała przeczytać list, który Abigail napisała do Willarda Jenningsa.

– Mam pewną propozycję – powiedziała. – Ten program jest interesujący dzięki przedstawieniu spraw osobistych pani senator. Nie chciałabym, żebyśmy kończyli go sprawami zawodowymi.

Abigail niespokojnie podniosła oczy. Toby zmarszczył brwi. Atmosfera zrobiła się napięta. Przez głośniki dało się słyszeć głos operatora:

– Czy to już koniec?

– Nie, puść jeszcze raz ostatnią sekwencję – polecił Luther.

Zgasły światła i chwilę później znowu ukazały się na ekranie ostatnie dwie minuty programu.

Wszyscy patrzyli uważnie. Pierwszy odezwał się Pelham:

– Możemy to zostawić, ale wydaje mi się, że Pat ma rację.

– Świetnie – odpowiedziała Abigail. – Co chcesz jeszcze zrobić? Za kilka godzin muszę być w Białym Domu i nie zamierzam wpaść tam w ostatniej chwili.

Czy mogę wymagać, żeby zgodziła się na ten pomysł? – zastanawiała się Pat. Z jakiegoś powodu koniecznie pragnęła przeczytać list, zaczynający się słowami „Billy, kochanie”, i chciała, żeby pani senator spontanicznie na to zareagowała. Ale Abigail uparła się, że musi zobaczyć każdą linijkę scenariusza, zanim rozpoczną nagrania. Pat starała się, żeby jej głos zabrzmiał zwyczajnie:

– Pani senator, była pani bardzo uprzejma, udostępniając nam swoje osobiste pamiątki. W ostatniej paczce przyniesionej przez Toby'ego znalazłam list, który może być odpowiednim akcentem osobistym. Oczywiście, może go pani przeczytać przed nagraniem, ale wydaje mi się, że wypadnie bardziej naturalnie, jeśli pani tego nie zrobi. W każdym razie, jeśli ta scena nie wyjdzie dobrze, zostawimy obecne zakończenie.

Abigail zmrużyła oczy. Spojrzała na Luthera.

– Czytałeś ten list? – zapytała.

– Tak, czytałem. Zgadzam się z Pat. Ale decyzja należy do ciebie. Odwróciła się do Philipa i Toby'ego.

– Wy dwaj, czy przejrzeliście wszystko, co zostało przekazane do wykorzystania w programie?

– Wszystko, pani senator. Wzruszyła ramionami.

– W takim razie mam tylko nadzieję, że nie jest to list od jakiejś dziewczyny, która pisze, że została miss Apple Junction rok po mnie.

Wszyscy się zaśmiali. Coś się w niej zmieniło, pomyślała Pat. Jest pewniejsza siebie.

– Zaczynamy za dziesięć minut – powiedział Luther.

Pat pobiegła do garderoby i przypudrowała kropelki potu, które pojawiły się na jej czole. Co się ze mną dzieje? – myślała gorączkowo.

Drzwi się otworzyły i weszła Abigail. Otworzyła torebkę i wyjęła puderniczkę.

– Pat, ten program jest niezły, prawda?

– Tak.

– Byłam bardzo przeciwna jego realizacji. Nie miałam do niego przekonania. Świetnie ci wyszło; zrobiłaś ze mnie całkiem sympatycznego polityka. – Uśmiechnęła się lekko. – Kiedy oglądałam gotowy program, podobałam się sobie dużo bardziej niż w ostatnim czasie.

– Cieszę się. – Znowu zobaczyła przed sobą kobietę, którą podziwiała.

Po kilku minutach wszyscy wrócili do studia. Pat zakrywała ręką list, który miała przeczytać. Luther zaczął mówić:

– Pani senator dziękujemy za spędzenie z nami tego czasu. Z pewnością stałaś się inspiracją i przykładem dla każdego, kto nie wie, jak sobie poradzić, kiedy w jego życiu doszło do tragedii. Podczas przygotowań do programu otrzymaliśmy od ciebie wiele osobistych pamiątek. Pośród nich znaleźliśmy list, który napisałaś do męża, kongresmana Willarda Jenningsa. Myślę, że ten list ukazuje cię jako młodą kobietę i jako polityka, którym się potem stałaś. Pozwolisz, że Pat go teraz przeczyta?

Lekko zaskoczona Abigail przytaknęła ruchem głowy.

Pat rozłożyła list i powoli przeczytała zachrypniętym głosem:

– „Billy, kochanie”. – Poczuła, jak coś ją ściska w gardle. Zmusiła się, żeby czytać dalej. Miała zupełnie wyschnięte usta. Popatrzyła w górę. Abigail przyglądała się jej z pobladłą twarzą. – „Byłeś wspaniały na dzisiejszych obradach. Jestem z Ciebie bardzo dumna. Ogromnie Cię kocham i z niecierpliwością czekam na czas, kiedy będę z Tobą żyć i pracować. O, mój najdroższy, naprawdę razem zmienimy ten świat”.

– Ten list został napisany trzynastego maja – wtrącił Luther – a twój mąż kongresman Willard Jennings, zginął tydzień później, dwudziestego, i sama musiałaś dalej zmieniać ten świat. Dziękujemy senator Abigail Jennings!

Oczy Abigail zajaśniały. W kącikach jej ust widniał delikatny uśmiech. Przytaknęła i z ruchu jej warg odczytać można było słowo „dziękuję”.

– Stop! – zawołał reżyser. Luther podskoczył z radości.

– To było świetne. Każdy będzie… – Urwał w pół zdania, gdy Abby rzuciła się do przodu i wyrwała list z rąk Pat.

– Skąd to masz? – syknęła. – Kogo chcesz ze mnie zrobić?

– Przecież mówiłem, że nie musimy tego wykorzystywać – zaczął szybko tłumaczyć Luther.

Pat widziała, jak oblicze pani senator wykrzywiło się ze złości i bólu. Już to gdzieś oglądała, już kiedyś widziała tę twarz. Ale gdzie?

Minęła ją pośpiesznie jakaś masywna postać. Toby chwycił Abigail za ramiona i potrząsnął, prawie na nią krzycząc:

– Abby, uspokój się. To było wspaniałe zakończenie programu. Wszystko w porządku, Abby. Dobrze, że ludzie dowiedzą się o twoim ostatnim liście do męża.

– O moim… ostatnim… liście? – Podniosła rękę, żeby zakryć twarz, jakby próbowała zmienić jej wyraz. – Oczywiście… Przepraszam… Po prostu Willard i ja często pisywaliśmy do siebie takie liściki… Bardzo się cieszę, że znalazłaś ostatni z nich…

Pat usiadła i zamarła w bezruchu. „Billy, kochanie, Billy, kochanie…”. Słowa brzmiały rytmicznie, kołatały jej w głowie. Podniosła się z fotela, spojrzała w górę i napotkała dziki wzrok Toby'ego. Cofnęła się, czując paraliżujący strach.

Kierowca wrócił do Abigail i wspólnie z Lutherem i Philem wyprowadzili ją ze studia. Jeden po drugim gasły reflektory.

– Hej, Pat! – zawołał operator kamery. – To już koniec, prawda?

Wreszcie wstała.

– To już koniec – przyznała.

Загрузка...