Rozdział 40

Toby nalał do zimnej szklanki manhattanu i postawił ją przed Abigail.

– Napij się. Tego ci trzeba.

– Toby, gdzie ona znalazła ten list? Gdzie ona go znalazła?

– Nie wiem, pani senator.

– Na pewno nie było go w rzeczach, które jej zaniosłeś. Nigdy więcej go nie widziałam po napisaniu. Jak dużo ona wie? Toby, gdyby mogła udowodnić, że tamtej nocy byłam w tym domu…

– Nie może. Nikt nie zdołałby tego zrobić. I bez względu na to, co odkryła, nie ma żadnych dowodów. Daj spokój, wyświadczyła ci przysługę. Ten list wzbudzi wiele sympatii do ciebie. Poczekaj, a sama się przekonasz.

Uspokoił ją wreszcie jedynym możliwym sposobem:

– Zaufaj mi i nie przejmuj się tym. Czy kiedykolwiek cię zawiodłem? Trochę się uspokoiła, ale nadal była kłębkiem nerwów. A za kilka godzin miała się zjawić w Białym Domu.

– Posłuchaj, Abby, kiedy będę przygotowywać ci coś do jedzenia, ty zrób dwa manhattany. Potem weź gorącą kąpiel i zdrzemnij się godzinę. Kiedy wstaniesz, włóż coś, w czym najlepiej wyglądasz. To najważniejszy wieczór w twoim życiu.

Mówił poważnie. Był powód, żeby Abby czuła się zdenerwowana – było mnóstwo powodów. Kiedy Pat zaczęła czytać tamten list, Toby zerwał się gwałtownie z krzesła. Ale gdy usłyszał słowa Pelhama: „Twój mąż… zginął tydzień później”, wiedział, że wszystko będzie w porządku.

Niewiele brakowało, a Abby narobiłaby strasznego zamieszania. Po raz kolejny powstrzymał ją od popełnienia poważnego błędu. Abby wzięła do ręki szklankę.

– Do dna – powiedziała, a na jej ustach dał się zauważyć lekki uśmiech. – Toby, zaraz będziemy ją mieli! Wiceprezydenturę.

– Tak, pani senator. – Toby klęczał przed kanapą.

– Och, Toby – westchnęła Abigail – kim byłabym bez ciebie?

– Przedstawicielką Apple Junction na konkurs piękności.

– No tak. – Próbowała się uśmiechnąć.

Włosy miała rozpuszczone i nie wyglądała na więcej niż trzydzieści lat. Była szczupła, ale taka, jaka powinna być kobieta. Nie kupa kości, tylko ładnie zbudowana, piękna kobieta.

– Toby, wyglądasz, jakbyś myślał. To byłoby coś nowego u ciebie. Uśmiechnął się szeroko, zadowolony, że Abigail się rozluźniła.

– Jesteś bardzo zgrabna. Myślę o tobie. Szybko dokończyła drinka.

– Z programem wszystko w porządku? – zapytała.

– Przecież ci mówię… niepotrzebnie myślisz ciągle o tym liście. Pat wyświadczyła ci przysługę.

– Wiem… tylko…

Manhattan uderzył jej do głowy. Powinna coś zjeść.

– Odpręż się, a ja tymczasem coś ci przygotuję.

– Tak… to całkiem niezły pomysł. Toby, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że za kilka godzin zostanę wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych?

– Pewnie, że tak, Abby.

– Wiadomo, że to tylko honorowy urząd. Ale Toby, jeśli będę dobrze pracować, to nie odmówią mi najwyższego stołka w przyszłym roku. Zamierzam to osiągnąć.

– Wiem o tym, pani senator. – Napełnił jej szklankę. – Zrobię ci omlet. A potem utniesz sobie drzemkę. To twój wielki wieczór.

Wstał. Nie mógł dłużej znieść tęsknoty malującej się na jej twarzy. Już kiedyś to widział, kiedy dowiedziała się, że nie zostanie stypendystką Radcliffe. Przyszła do niego, gdy strzygł trawnik, i pokazała list z odmową. Potem usiadła na schodach ganku, podkuliła nogi i schowała głowę w ramionach. Miała wtedy osiemnaście lat.

– Toby, tak bardzo chcę tam pojechać. Nie chcę zgnić w tym parszywym mieście.

A potem zasugerował jej, żeby nawiązała romans z tym dupkiem Jeremym Saundersem…

Wspierał Abby jeszcze wiele razy, pomagał odnaleźć jej przeznaczenie. A teraz ktoś znowu próbował ją zniszczyć.

Toby poszedł do kuchni. Przygotowywał kolację i myślał, jakby to było wspaniale, gdyby Abby została prezydentem. Zadzwonił telefon.

– Mówi Phil. Czy wszystko w porządku z panią senator?

– Czuje się świetnie. Właśnie robię jej kolację.

– Zdobyłem wiadomość, która was interesowała. Zgadnij, kto jest właścicielem domu Pat Traymore.

Toby czekał.

Nie kto inny, tylko Pat Traymore. Należy do niej, odkąd skończyła cztery lata.

Toby gwizdnął cicho. Te oczy, te włosy, coś w jej wyglądzie… Dlaczego nie wpadł na to wcześniej? Mógł wszystko popsuć przez swoją głupotę.

– Słyszałeś? Powiedziałem… – W głosie Phila dawało się wyczuć niezadowolenie.

– Słyszałem. Zachowaj to dla siebie. Jeśli Abigail nie będzie o tym wiedzieć, nie poczuje się zagrożona.

Wkrótce potem wrócił do swojego mieszkania nad garażem. Ulegając namowom Toby'ego, Abigail postanowiła oglądać program, odpoczywając w sypialni. O ósmej miał przyprowadzić samochód i odwieźć ją do Białego Domu.

Obejrzał kilka pierwszych minut programu, a potem po cichu wyszedł z mieszkania. Na podjeździe stała jego czarna toyota. Popchnął ją, tak że bezgłośnie wytoczyła się na ulicę. Nie chciał, żeby Abigail wiedziała o jego wyjściu. Miał nieco mniej niż półtorej godziny, aby pojechać do domu Pat Traymore i wrócić.

Tyle mu było trzeba.

Загрузка...