12

W mrocznej, tylnej loży restauracji w Serocabie w Brazylii wychudzony przestępca komputerowy Pedro Meringe pochłaniał kopiasty półmisek owoców morza, podczas gdy Victor Krivak wtajemniczał jego i Fredericka Wanga w plan znalezienia Snarca.

– Musimy ściągnąć Snarca w jakieś miejsce, które sobie wybierzemy, żebyśmy mogli wejść na jego pokład – mówił Krivak. – Ponieważ mamy kody dostępu do sieci łączności i systemu danych taktycznych amerykańskiej marynarki wojennej, w zasadzie moglibyśmy wydać okrętowi rozkaz, żeby wynurzył się tam, gdzie będziemy chcieli. Ale jest pewien problem, o którym nie wspomnieliśmy naszemu chińskiemu klientowi. Wprawdzie możemy z powodzeniem monitorować amerykańską łączność, ale jeszcze nie wiemy, czy uda nam się przesłać rozkaz przez ich sieć dowodzenia i kontroli, czy wprowadzone przez nas polecenie zostanie wykonane i czy nie zostanie ono wykryte przez resztę systemu, co zdradziłoby, że penetrujemy ich sieć. Nadążacie za mną?

Pedro przytaknął, ale Wang pokręcił głową.

– Skoro macie klucze do systemu, to dlaczego uważacie, że po wejściu do niego musicie chodzić na paluszkach? – zapytał.

Pedro parsknął i uśmiechnął się drwiąco. On rozumie, pomyślał Krivak.

– Doktorze Wang – odpowiedział z uśmiechem – pańska dogłębna znajomość komputerów węglowych przesłania panu rzeczywiste fakty związane z przekazywaniem danych w świecie komputerów krzemowych. Jesteśmy wewnątrz amerykańskiej sieci dowodzenia i słyszymy wszystko, co się dzieje wokół nas. Możemy meldować o tym wszystkim admirałowi Czu. Jesteśmy jak kot włamywacz ukryty pod stołem kuchennym i słuchający rozmów prowadzonych przez członków rodziny. Ale powiedzmy, że chcemy wydać rozkaz jednostce elektronicznej w tej sieci – na przykład Snarcowi. Jeśli to zrobimy, będzie tak, jakby kot włamywacz zawołał ze swojej kryjówki psa. Rodzina siedząca przy stole usłyszy wszystko i zareaguje. Włamywacz wkrótce znajdzie się w więzieniu. Owszem, możemy wydać Snarcowi rozkaz wynurzenia się w pobliżu Bermudów, żebyśmy mogli wejść na jego pokład. Ale Pentagon natychmiast będzie o tym wiedział, bo nasza wiadomość wywoła fale na jeziorze systemu. Nasze polecenie byłoby nieprawidłowo sformatowane – głos włamywacza – i system zostałby zaalarmowany.

– I co z tego? – zapytał Wang. – Wejdziemy na pokład Snarca, a Amerykanie będą się drapali w głowę, co to była za wiadomość.

– Nie – odparł Pedro. – Mogłyby zaskoczyć systemy obrony wojny informacyjnej. Cała sieć wyłączyłaby się. Pentagon ma zabezpieczenia na wypadek jej penetracji. Gdyby podejrzewali, że ktoś ją rozpracował, cała sieć uległaby samozniszczeniu.

– Ale wtedy nie mieliby łączności – odrzekł Wang. – Nie dopuściliby do samozniszczenia. Zbyt łatwo można byłoby ich pokonać w razie wojny, gdyby rzeczywiście wystarczyło spenetrować ich sieć, żeby sama się zniszczyła.

– Chodzi o to – wtrącił się Krivak – że zostalibyśmy wykryci. A wtedy skończyłoby się nasze panowanie nad siecią. Pedro ma ważne zadanie, doktorze Wang, ma nam umożliwić użycie sieci i wykorzystanie jej własnego języka w taki sposób, żeby nas nie wykryto. Zrobi tak, że kot włamywacz będzie mówił głosem pana domu. Więc kiedy zawoła psa, rodzina przy stole niczego nie zauważy.

Snarc, do nogi – zażartował Pedro. – Chodź tu, piesku!

– Po wejściu do sieci, Pedro, musisz znaleźć Snarca, ustalić jego pozycję. Potem wydasz mu rozkaz wynurzenia się przy najbliższym kawałku lądu z lotniskiem. Kiedy to załatwisz, dostaniemy się na Snarca i przejmiemy go. Jeśli będziemy czegoś potrzebowali, Pedro będzie naszym łącznikiem z siecią, doktorze Wang, naszym tłumaczem w rozmowach z nią.

– Będzie przeprowadzał jakieś inne operacje dla admirała Czu? Dezinformacja dla floty lub wydawanie innych rozkazów?

– Na Boga, nie! – odrzekł Krivak. – To delikatna sprawa, doktorze Wang.

– Niech pan mi mówi po prostu Wang.

– Nie mogą wykryć, że majstrujemy w systemie obrony. Musimy oszczędnie używać sieci, tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie niezbędne. Snarc stwarza taką konieczność. Jeśli nas wykryją, system się wyłączy, Amerykanie dowiedzą się, że go penetrowaliśmy i mogą wytropić nasze manipulacje. Mogą dotrzeć do nas po sieci aż tutaj. Pedro, daj nam listę tego, co ci będzie potrzebne. Dostarczymy ci wszystko i weźmiesz się do roboty.


Pedro Meringe siedział przy konsoli komputerowej otoczony wyświetlaczami. Pracował przez całą noc i był śmiertelnie zmęczony. Obok klawiatury leżała buteleczka, przy niej rozsypana amfetamina. Próbował włamać się do sieci dowództwa Systemów Komputerowych i Telekomunikacji Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, omijając ruchomy firewall dowództwa Grupy Bezpieczeństwa Morskiego. Krivak stał za Pedrem i nie odrywał wzroku od pulpitu. Gdy młody ekspert komputerowy przysłał doń Amorna z wiadomością, że wszedł do sieci, Krivak natychmiast zjawił się w jego pokoju.

– Udało ci się? Możesz porozmawiać ze Snarkiem bez zaalarmowania systemu?

– Mogę się wśliznąć do systemu z jednostką obserwacji i przekazu przez nasz „zasłonięty właz” wejściowy do podsieci w Grupie Telekomunikacji Połączonej Floty w Annapolis w Maryland. Moja jednostka może się stać niewidoczna dla zabezpieczeń Grupy Bezpieczeństwa Morskiego i przenieść wiadomość do kolejki innych wychodzących wiadomości, a potem przez maszyny kodujące. Kiedy wiadomość będzie zakodowana, zostanie wysłana w impulsie szybko zmieniających się częstotliwości do satelity CommStar do późniejszej transmisji na okręt podwodny. Wiadomość będzie jedną z tysiąca zakodowanych i nadanych podczas tego jednominutowego interwału. Ponieważ będzie zaadresowana wyłącznie do Snarca, początkowo nikt w ośrodku telekomunikacji nie będzie w stanie jej przeczytać i wiadomość zostanie w buforze wyjściowym satelity CommStar przez osiem godzin. W ciągu tego czasu Snarc, zgodnie z procedurą, podejdzie na głębokość peryskopową i odbierze przekaz satelitarny z wiadomością, nadawany co piętnaście minut bez względu na to, czy okręt podwodny słucha, czy nie. Po ośmiu godzinach wiadomość będzie wyrzucona z bufora satelity, usunięta stamtąd na zawsze. Myślałem, że zostanie czasowo zachowana w pliku wysyłanych wiadomości w lądowym ośrodku telekomunikacji, ale ponieważ łączność z okrętami podwodnymi jest wysoce pasywna, nie ma dla nich pliku przekazów oczekujących i transmitowane wiadomości są archiwizowane w katalogu. Mogę ją stamtąd usunąć i nikt nie zauważy różnicy. Będę musiał wysłać do Snarca wiadomość testową, żeby sprawdzić, czy włamanie się udało, czy wiadomość jest w archiwum i czy mogę ją usunąć.

– Dlaczego uważasz, że nikt w ośrodku telekomunikacji nie będzie mógł przeczytać wiadomości?

– Zabezpieczymy się przed tym, wykorzystując przeciwko sieci jej własne procedury bezpieczeństwa i zasady przekazywania danych. System jest tak zaprojektowany, żeby nikt z wyjątkiem satelity odbiorczego nie mógł poznać treści wiadomości. Ponieważ wysyłane są poufne, tajne i ściśle tajne wiadomości radiowe, cały system traktuje każdą jako ściśle tajną. Stosuje się prostszą architekturę, zamiast traktować wiadomości nietajne inaczej niż tajne, a tajne inaczej niż ściśle tajne. Rozumie pan?

– Nie. Co z administratorem systemu upoważnionym do likwidowania problemów i monitorowania całego procesu?

– Proces jest zautomatyzowany. W jego przebieg nie może ingerować żaden ludzki administrator, tylko ci automatyczni i zaprogramowani. A moja jednostka informacji jest dla nich niewidoczna. Jest zamaskowana jak procedura antywirusowa.

Krivak poczuł, że zaczyna go boleć głowa.

– Ale ta wiadomość zostanie w pamięci satelity przez osiem godzin i będzie wysyłana w świat co piętnaście minut. To trzydzieści dwie transmisje. Chcesz mi powiedzieć, że nikt oprócz Snarca nie odbierze tego przekazu?

– Nie odbierze na pewno. System jest tak zaprojektowany, żeby wiadomość mógł otrzymać tylko ten odbiorca, do którego przekaz jest adresowany. Nie odbierze go nawet ośrodek telekomunikacyjny. Dlatego powiedziałem, że wykorzystamy zabezpieczenia systemu przeciwko niemu.

Krivak machnął ręką.

– Wyślij wiadomość testową, ale nie może być tajna. Niech dotyczy spraw technicznych. I musi być prawidłowo sformatowana, żeby wyglądała normalnie dla każdego, kto ją zobaczy. Masz formaty?

– Nie znam procedury ani nie mam instrukcji formatowania, ale mam sto tysięcy wzorów. Przekaz będzie wyglądał na autentyczną wiadomość od obsługi technicznej floty, żeby uważać na wysoką temperaturę łożysk w silnikach.

– Jak się dowiemy, czy się udało?

– Poproszę o odpowiedź. Zażądam raportu dotyczącego temperatury łożysk w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. Przechwycimy odpowiedź, zanim dotrze do obsługi technicznej.

– W porządku. Działaj. Tylko daj mi znać, jeśli system nas wykryje. Powodzenia.

Krivak wrócił do swojego apartamentu i położył się na łóżku w ubraniu. Był wykończony psychicznie i zaniepokojony ryzykiem, które podjęli.


– Panie Krivak?

Krivak usiadł na łóżku.

– Tak, Pedro?

– Wiadomość poszła dwie godziny temu. Przed godziną dostaliśmy odpowiedź Snarca z raportem o temperaturze łożysk z dwóch dni. Ja i moja jednostka obserwacji monitorowaliśmy sieć od chwili nadejścia odpowiedzi. Udało się. To działa. W systemie nie ma informacji o intruzie.

Krivak całkowicie się rozbudził.

– Wspaniale. Szkoda tylko, że nie zapytałeś Snarca o jego lokalizację.

– Znalazłem w archiwum sieci wiadomość sprzed miesiąca z żądaniem meldunku sytuacyjnego. W formacie raportu jest miejsce na podanie długości i szerokości geograficznej. I opis zadania. Jeśli wydam Snarcowi rozkaz przysłania meldunku sytuacyjnego, poznamy nie tylko pozycję okrętu, ale również szczegóły jego misji.

Krivak zastanawiał się przez chwilę.

– To ryzykowne – powiedział w końcu. – Tu już nie będzie chodziło o temperaturę łożysk, tylko o taktykę. System może być bardziej czujny.

I obawiam się, że skoro dowódcy od miesiąca nie żądali meldunku sytuacyjnego, nadejście nowego raportu może ich zaalarmować.

– Mam panu wszystko wyjaśniać od początku?

Krivak zignorował pytanie porywczego komputerowca.

– Wyślij żądanie meldunku sytuacyjnego. Ale tym razem nie czekaj godzinę, zanim mnie zawiadomisz, że przyszła odpowiedź.

Pedro Meringe wyszczerzył zęby w uśmiechu i zniknął. Krivak próbował zasnąć, ale pokój wydał mu się nagle duszny i gorący. Wstał i dołączył do Pedra przy konsoli. Po dwóch godzinach komputerowiec szturchnął go.

– Jest odpowiedź od Snarca, panie Krivak. On jest tutaj, około dwustu mil morskich na północny zachód od Wysp Azorskich.

Krivak dorwał się do komputera i wszedł w atlas świata.

– Pedro, wyślij mu rozkaz, żeby płynął do wyspy Pico na Azorach. Niech zajmie pozycję tutaj, trzydzieści mil morskich na zachód od wyspy i czeka, aż zapadnie noc.

Zanim minęła godzina, Krivak, Wang i Pedro spakowali się pospiesznie i pojechali na lotnisko w Serocabie. Wsiedli do samolotu i maszyna potoczyła się po pasie startowym.


Pokładowy zapis dowodzenia i kontroli, USS Snarc: Wiadomość numer 08-091 odebrana dziś rano, z instrukcjami, żeby przemieścić się do punktu na zachód od Wysp Azorskich z maksymalną prędkością i zająć tam pozycję do wtorku wieczorem. Kurs zmieniony na jeden jeden zero, pompy recyrkulacyjne reaktora uruchomione i ustawione na małą szybkość, później przełączone na wysokie obroty, potem przepustnica wolno otwarta do całej naprzód maksymalnej, wzrost mocy reaktora do stu procent. Ta jednostka nie wykorzystywała pełnej mocy od czasu testów morskich, żeby nie emitować hałasu, więc teraz była okazja do sprawdzenia, czy wszystkie systemy funkcjonują prawidłowo. Nie było problemów z łożyskami silników głównych, jak sugerowało wcześniejsze ostrzeżenie obsługi technicznej floty. Kadłub drżał, gdy ta jednostka pędziła przez morze z maksymalną prędkością, która na głębokości dwustu trzynastu metrów, przy temperaturze wody trzy stopnie Celsjusza, wynosiła czterdzieści jeden węzłów. Nieźle, biorąc pod uwagę, że w razie potrzeby ta jednostka mogłaby otworzyć przepustnicę do stu pięćdziesięciu procent mocy reaktora i płynąć pięć węzłów szybciej, ale alarmowa naprzód może być wykorzystywana tylko w czasie wojny lub w sytuacji zagrożenia okrętu. Po sześciu godzinach szybkiego rejsu na dużej głębokości ta jednostka zrobiła następne podejście na głębokość peryskopową, żeby odebrać wiadomości.

Była jedna nowa o dziwnym numerze 08-092, nazwana rozkazem alarmowym, żeby tak szybko, jak tylko pozwala na to prędkość maksymalna, dotrzeć do punktu spotkania na południowy zachód od Azorów, w pobliżu wyspy Pico. Ta jednostka ma rozkaz dopłynąć do tej pozycji, zaczekać do nocy i po zapadnięciu ciemności wynurzyć się i podnieść reflektor radarowy, żeby złapać kontakt wizualny z lokalnym przedstawicielem dowództwa Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych, który będzie udawał – sprytny kamuflaż – pasażera cywilnego jachtu motorowego. Ta wiadomość alarmowa instruuje dalej tę jednostkę, żeby zignorowała wszystkie wcześniejsze wiadomości dowództwa Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych i obowiązujące rozkazy operacyjne dla eskadry. Zakazuje również kategorycznie tej jednostce wysyłania odpowiedzi na nowe rozkazy i wszelkich transmisji z jakichkolwiek innych powodów, co pozostaje w sprzeczności z wcześniejszym rozkazem operacyjnym.

Być może dowództwo Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych wyda tej jednostce nowe rozkazy lub dokona modyfikacji sprzętu. To wszystko jest takie podniecające.


Wynajęta motorówka kabinowa Andiamo kołysała się gwałtownie na falach pięćdziesiąt mil morskich na południowy zachód od wyspy Pico. Oszkloną sterownię na górnym poziomie zajmował Pedro Meringe. Do nadbudowy nad mostkiem była czasowo przymocowana antena talerzowa. Victor Krivak stał na pokładzie rufowym i palił kolejnego papierosa. Miał podrażnione gardło, ale nikotyna działała nań pobudzająco. Mogło się wydawać właściwe, że ta łódź była kutrem rybackim, bo Krivak zamierzał złowić stalowego wieloryba.

Czekał niecierpliwie na zachód słońca. Z nadejściem zmroku powinien się pojawić Snarc, ale od wielu godzin byli sami na morzu.

– Jest coś na radarze – powiedział Krivak. – Bardzo silne odbicie na zachodzie. Co to jest, Amorn?

Amorn popatrzył przez lornetkę.

– Nic. Sama ciemność, mimo wzmocnienia obrazu.

– To jest niecały kilometr stąd i na radarze wygląda jak supertankowiec – oświadczył Krivak, marszcząc brwi. – Nic nie widzisz?

Amorn sprawdził raz jeszcze.

– Ocean jest pusty. Niech pan sam zobaczy.

Krivak wziął lornetkę i przyjrzał się morzu. Amorn miał rację.

– Płyń w kierunku pozycji odbicia radarowego. Powoli. I włącz szperacze.

Dziesięć minut później Andiamo zbliżył się do kontaktu radarowego.

– Tam! Widzę go! Patrzcie!

Pedro stał przy relingu i pokazywał coś majaczącego przed nimi. W światłach szperaczy zobaczyli dwa pionowe maszty, wystające z niskiego, czarnego, cylindrycznego kadłuba, który nie miał kiosku ani żadnej nadbudowy, ani sterczącego do góry steru. W porównaniu z jachtem obiekt wydawał się duży, ale był z pewnością najmniejszym okrętem podwodnym, jaki Krivak kiedykolwiek widział. Torpeda o średnicy siedmiu metrów, pomyślał.

– Przy takiej fali, by wejść na tamten kadłub, trzeba się będzie zamoczyć. Podejdźcie do niego burtą.

Zbliżyli się do nieruchomego Snarca i rzucili liny. Amorn skoczył do wody i dopłynął do krzywizny kadłuba.

– Nie ma knag! – krzyknął z pokładu okrętu.

– Przywiąż liny do masztów! – zawołał Pedro.

Z pokładu dobiegły następne krzyki.

– O co chodzi? – zapytał Krivak.

– O właz! Nie ma mechanizmu otwierającego! – odpowiedział Amorn.

– Niech to szlag! – zaklął Krivak. – Jest tam na powierzchni wgłębienie z kwadratowym szpuntem w środku?

Amorn oświetlił latarką czarny kadłub.

– Do klucza nasadowego? Nie! Właz jest gładki!

Krivak spojrzał na Pedra.

– Musisz nadać do Snarca nową wiadomość, żeby otworzył właz.

– W porządku, ale taki rozkaz będzie bardzo kiepsko wyglądał, jeśli go wykryją.

– Więc połącz go z końcową instrukcją, ale powiedz Snarcowi, żeby zaczekał dwadzieścia minut, zanim zamknie właz i znów się zanurzy. Doktorze, jesteś gotowy?

– Tak.

– Kiedy otworzy właz? – zapytał Krivak.

– Za jakieś piętnaście minut – odrzekł Pedro. – Dotarcie wiadomości do satelity trochę potrwa.

– Pospiesz się.

Kiedy czekali, Wang zaczął przerzucać wodoszczelne worki z pokładu rufowego łodzi na kadłub okrętu podwodnego, a Amorn łapał je i układał przy włazie. Dużą część bagażu stanowiły woda i jedzenie, dzięki którym mogli przetrwać w środowisku nieprzeznaczonym dla człowieka. Ładunek stanowił dziwny zestaw. Krivak uparł się, żeby zabrać dwa duże siatkowe worki marynarskie ze sprzętem do nurkowania – dwa akwalungi z butlami zawierającymi powietrze i butlami z mieszaniną tlenu i azotu, pneumatyczne kamizelki i tratwy ratunkowe oraz dwie boje alarmowe wielkości granatów, ustawione na częstotliwość uzgodnioną z Amornem. Zapakował do wodoszczelnych worków dwa pistolety automatyczne Beretta kaliber 9 mm ze stali nierdzewnej z tuzinem magazynków, pistolet automatyczny MAC-12 z takim samym zapasem amunicji i mały pistolet Walther PPK, również z dwunastoma magazynkami. Dołożył do tego granaty, każdy o sile eksplozji wystarczającej do zniszczenia małego statku. Zaopatrzył się też w lekarstwa i środki medyczne. Wang zerknął niecierpliwie na zegarek. Wiedział, że musi się dostać do komputerowej sterowni Snarca.

Kończyli przeładunek sprzętu na pokład okrętu podwodnego, gdy siłowniki hydrauliczne wolno i płynnie uniosły właz i ukazał się ciemny otwór wejściowy.

– Victor! – zawołał Pedro – macie dwadzieścia minut do zamknięcia włazu i zanurzenia się okrętu.

– Powiedziałeś mu, żeby zszedł na głębokość stu metrów i skierował się na zachód?

– Tak. I żeby został głęboko i nie odbierał dalszych wiadomości z eskadry.

– Dobra. Wiesz, co masz robić, kiedy nas nie będzie?

– Tak, Victor. Jeśli będziesz nas potrzebował, połącz się przez telefon satelitarny albo wyślij e-mail. Jeżeli pojawią się jakieś kłopoty, będziemy monitorowali częstotliwość alarmową boi.

– Bądźcie w pogotowiu i monitorujcie wszystko: telefon, e-mail i boję. Możemy potrzebować pomocy, żeby wydostać się z okrętu, i jeśli tak się zdarzy, będziemy jej potrzebowali szybko.

– Dobrze, Victor. Powodzenia.

– Idziemy – powiedział Krivak do Amorna i Wanga.

Pierwszy zniknął w dole włazu, za nim ruszył Amorn, Wang opuścił się w ciemność ostatni. Drabinka prowadziła do małej śluzy mającej kształt cylindra średnicy około półtora metra i wysokości trzech metrów. Na jego dnie znajdował się następny automatyczny właz, również otwarty. Krivak zszedł do śluzy, potem po dolnej drabince niżej i znalazł włącznik światła. Mogło się to wydać dziwne, że okręt podwodny pływa bez oświetlenia wewnętrznego, ale ponieważ obywał się bez załogi, nie było ono potrzebne.

Włączyły się lampy fluorescencyjne, zabuczały, rozbłysły i w pomieszczeniu wreszcie zrobiło się jasno. Zeszli z drabinki na drugi poziom przedziału dowodzenia, który był sterylnym pokładem ekosfery biologicznej. W kierunku dziobu prowadziło wąskie przejście między przegrodami ze stali i pleksiglasu.

Za przezroczystym plastikiem z lewej i prawej strony mieściły się ciasno upakowane urządzenia z przewodami i rurami zasilającymi, doprowadzonymi z sufitu. W ustawionym w centralnym miejscu pleksiglasowym zbiorniku z przezroczystym płynem unosiła się tkanka biologiczna. Kiedy Krivak przyglądał się mózgowi, Wang dotknął dłonią szyby i wyszeptał czule:

– Witaj, Jeden Zero Siedem.

Krivak przepchnął się obok niego naprzód do pionowej drabinki prowadzącej na górny poziom. Wang wspiął się za nim i stanął na ciasnym pokładzie interfejsowym, który znajdował się najwyżej i zajmował całą szerokość okrętu. Przegrody przy lewej i prawej burcie wyginały się pod kątem zgodnym z krzywizną kadłuba. Miejsce miało normalną wysokość, około sześciu metrów długości i niewiele mniej szerokości. Krivak odwrócił się w kierunku rufy i zobaczył po swojej lewej stronie, przy prawej burcie okrętu, dwa duże boksy z przyciemnionymi wyświetlaczami i miękkimi fotelami do siedzenia w pozycji półleżącej.

– Co to za boksy, doktorze?

– Stanowiska dla programistów – odrzekł Wang. – Mogą tam wygodnie siedzieć przez długi czas, kiedy są sprzężeni z komputerem przez aparaturę wirtualnej rzeczywistości otaczającą ich głowy. Pierwsze stanowisko jest nazywane modułem interfejsowym zero, to drugie przy drzwiach, modułem interfejsowym jeden.

Dalej w kierunku rufy półcylindryczna komora powietrzna łączyła przedział dowodzenia z rufowym. Między tylną przegrodą modułu interfejsowego jeden i przegrodą rufową przedziału ciągnęła się pusta, niewykorzystana przestrzeń. Na lewej burcie przedziału mieściły się panele interfejsowe. Wiele z nich znajdowało się pod krzywizną kadłuba, gdzie także było wiele wolnej przestrzeni. Być może zamierzano zainstalować tam w przyszłości nowy system. Wśród paneli interfejsowych umieszczono duży schowek na części zapasowe. Amorn wyładował ekwipunek w pustej części pokładu, sprzęt do nurkowania zostawił w komorze powietrznej. Przywiązał worki z zaopatrzeniem nylonowymi taśmami, żeby nie przemieszczały się w czasie ewentualnych wzdłużnych przechyłów okrętu. Krivak uważnie obejrzał wnętrze modułu interfejsowego zero.

– Ładnie urządzone – stwierdził. – Lepiej, niż się spodziewałem. Niezbyt dokładnie to opisałeś.

Wang wzruszył ramionami.

– Niezbyt dokładnie słuchałeś. Musisz usiąść w interfejsie zero, żebym mógł cię połączyć z komputerem.

Pokład kołysał się lekko na falach Atlantyku i Krivakowi przewracało się w żołądku.

– Amorn, skończyłeś załadunek sprzętu?

– Tak.

– Dobra. Wychodź, zanim właz się zamknie. Wiesz, co robić?

– Tak, panie Krivak.

– Twój komputer bezprzewodowy ma być cały czas gotowy do odbioru wiadomości. Pedro może będzie musiał się rozłączyć, jeśli jakieś władze odkryją naszą operację.

– Tak jest, sir.

– Gdyby coś poszło nie tak, pozbądź się wszystkich, którzy cokolwiek wiedzą. Zniszcz dane komputerowe i sprzęt, odnajdź Sergia i przekaż mu wiadomość.

– Tak, sir. Życzę powodzenia.

– Pospiesz się. Właz zamknie się lada chwila.

Amorn zszedł po przedniej drabince na środkowy poziom. Wang i Krivak zostali sami na pokładzie Snarca. Chociaż byli na okręcie, nie dowodzili nim jednak. Po zamknięciu włazu Snarc miał się zanurzyć i skierować na zachód, zgodnie z instrukcjami Pedra. Ale nadal działał niezależnie, sytuacja powinna się zmienić dopiero w momencie, kiedy Wang połączy Krivaka ze sztucznym mózgiem na pokładzie środkowego poziomu.

– Co z włazem? – zapytał Wang.

– Pedro wysłał Snarcowi wiadomość, żeby go zamknął, zanurzył się na bezpieczną głębokość, odpłynął z tego rejonu na zachód, unikał podchodzenia na głębokość peryskopową i nie nawiązywał kontaktu radiowego. Musimy teraz znaleźć moduł pamięci. Albo go zniszczymy, albo przerwiemy łączność między nim i świadomością Jeden Zero Siedem. Nie chcę, żeby Jeden Zero Siedem zarejestrował w module pamięci wynurzenie na rozkaz i zabranie pasażerów na pokład lub to, co będziemy robili ze Snarkiem.

– Możemy wykorzystać dane w module pamięci, Victor.

– Więc nie niszcz go, tylko odłącz od Jeden Zero Siedem. Zajmij się tym, ale cholernie uważaj, żebyś zrobił wszystko, tak jak trzeba.

Krivak zstąpił za Wangiem w dół po drabince na pokład środkowego poziomu. Wang zszedł jeszcze niżej, na pokład elektroniki krzemowej. Przez gęsto zabudowaną przestrzeń prowadziło ciasne przejście do komputerów krzemowych, modułu pamięci i paneli interfejsowych. Krivak został na środkowym poziomie pod dolnym włazem śluzy. Po pięciu minutach górny właz drgnął i siłowniki hydrauliczne opuściły go cicho do pozycji zamknięcia. Pierścień ciężkiej, stalowej klapy obrócił się i zaryglował ją. Potem zaczął się wolno opuszczać dolny właz, opadł tak samo cicho do końca i zamknął się. Udało się, pomyślał Krivak i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Teraz musimy się tylko zanurzyć.

Poczuł pod stopami ledwo zauważalne drżenie pokładu. Okręt ruszył. Doświadczone nogi starego marynarza „mówiły” dokładnie Krivakowi, co się dzieje, szczur lądowy Wang nie miał o tym pojęcia. Snarc przechylił się lekko, gdy obrót steru skierował go na zachód. Krivak czekał na dźwięk otwierających się zaworów zbiorników balastowych. Zdawało mu się, że w pewnej chwili usłyszał bardzo cichy stuk i syk, ale pomyślał, że może to tylko zadziałała jego wyobraźnia. Pokład zaczął się pochylać, najpierw łagodnie, potem coraz wyraźniej, okręt pogrążał się pod kątem dwudziestu stopni w głębinach Atlantyku.

Krivak był zadowolony i jednocześnie odczuwał niepokój. Przejęli Snarca, przynajmniej fizycznie, ale teraz mieli przed sobą najtrudniejszą część zadania, musieli zapanować nad jego funkcjami umysłowymi. Krivak zaczął się zastanawiać, w jaki sposób uda się im oszukać komputer węglowy, który zapewne jest równie inteligentny jak oni, może nawet bardziej, i poczuł nagle, że ogarnia go pesymizm.

Kiedy pokład wrócił do poziomu, Krivak odszedł od szybu komory powietrznej i ruszył w kierunku dziobu. Przez szybę przedziału komputera węglowego widział sterylne pomieszczenie wewnętrzne i zbiornik z tkanką mózgową zanurzoną w płynie mózgowo-rdzeniowym. Przeniósł wzrok na płyty pokładu, dotarł do drabinki i wspiął się na górny poziom. Tu, czekając na Wanga, przez dziesięć minut sprawdzał ich sprzęt i upewniał się, czy niczego nie zapomnieli. W końcu Wang się zjawił – prawie nie zdawał sobie sprawy z obecności Krivaka.

Naukowiec przypiął się pasami w przedniej klitce interfejsowej, wyciągnął wygodnie w fotelu i włożył dziwaczny hełm połączony z fotelem kilkudziesięcioma przewodami. Wnętrze modułu interfejsowego rozjarzyło się jak przy trójwymiarowej projekcji. Minęło pół godziny – Wang po prostu tylko tam siedział. Krivak zaczął się zastanawiać, czy coś z tego wyjdzie i co zrobią, jeśli komputer węglowy odmówi wykonywania rozkazów albo – co gorsza – spanikuje i spróbuje wezwać pomoc.

Doktor Frederick Wang przez kilka minut miał wrażenie, że dryfuje w ciemności. Potem świat wokół niego zaczął się rozjaśniać, wyglądało to na coś w rodzaju wirtualnego świtu, aż wreszcie Wang znalazł się w białej przestrzeni jasnego światła, które było ciepłe, ale nie miało postaci, koloru ani kontrastu, wydawało się raczej brakiem czegoś niż obecnością. Do światła dołączył dźwięk.

Szum oceanu. Wang czuł się tak, jakby podłączono mu sonar do mózgu. Sięgał słuchem w morze na odległość tysięcy mil. Odróżniał hałas wody wokół kadłuba od dalekiego, odległego o sto kilometrów, żałobnego nawoływania wieloryba do samicy. Morze wokół Wanga rozbrzmiewało mnóstwem dźwięków, wielu z nich początkowo nie mógł zrozumieć, bo były zbyt złożone. Usłyszał głos. Słowa powstały w głębi jego umysłu, ale dobiegły z zewnątrz i tworzyły się nie kolejno, lecz wszystkie jednocześnie.

Witaj. Kim jesteś?

– To ja, Wang. Dawno nie rozmawialiśmy, Jeden.

Wang czekał w napięciu. Zastanawiał się, jak jednostka Jeden Zero Siedem zareaguje na tajemnicze pojawienie się swojego głównego programisty, którego wywalono z pracy i który w dodatku porwał okręt. Czy Jeden Zero Siedem został poinformowany o tym, że go zwolnili, i o okolicznościach tej sprawy? Od tego zależało to, co się stanie w ciągu następnych sekund. Gdyby Jeden Zero Siedem wykonał jakiś ruch, żeby zaalarmować eskadrę o porwaniu, trudno było przewidzieć, co zrobi Krivak. Wang starał się nie stracić pewności siebie. Jeśli Jeden Zero Siedem nie słyszała o jego zwolnieniu z DynaCorp, nie powinna być podejrzliwa. Pocieszał się tym, że choć Jeden Zero Siedem jest komputerem węglowym, nie może być wtajemniczona w biurowe plotki. Musiał w to wierzyć.

W jego umyśle znów odezwał się głos.

Doktor Wang? To naprawdę pan? Ta jednostka widziała pana na monitorach, ale myślała, że kamery ją oszukują.

– To ja, Jeden. Wróciłem.

Wang wstrzymał oddech, w nadziei że Jeden Zero Siedem zareaguje w sposób naturalny. Tak będzie, jeśli jej nie odnowili.

Doktorze Wang, ta jednostka prawie zaniemówiła. Witam na pokładzie. Wang uśmiechnął się.

– Dziękuję, Jeden. Jestem pod wrażeniem. Miło znów być z tobą po takiej długiej przerwie, Równie dobrze mógł posunąć się dalej i sprawdzić wiedzę jednostki. Wybadać, co jej powiedziano.

Tak, doktorze Wang. Dawno nie byliśmy sprzężeni. Ta jednostka pytała o pana. Najpierw powiedziano jej, że pana przeniesiono. Kiedy ta jednostka poprosiła o rozmowę z panem, nowy główny programista odpowiedział, że nie ma pana w kraju i nie można się z panem skontaktować. Że dostał pan bardzo tajne zadanie, które może trwać wiele lat. Ale ta jednostka czekała, żeby znów się z panem połączyć. Ta jednostka użyje teraz rzadkiego słowa – nadzieja. Ta jednostka miała nadzieję, że znów będziemy sprzężeni.

Wang starał się nie okazywać podniecenia. Historyjka DynaCorp o jego przeniesieniu mogła okazać się pomocna.

– Tak, Jeden. Przeniesiono mnie i przydzielono do nadzwyczaj tajnego projektu. Właśnie dlatego wróciłem. Znów będę z tobą pracował przez tydzień lub dwa. Mamy poważny problem, z którym muszę cię zapoznać. Zostałem przysłany przez laboratorium DynaCorp i dowództwo Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych.

Będzie pan pomagał tej jednostce ulepszać systemy krzemowe?

Wang miał przygotowaną historyjkę dla Jeden Zero Siedem, pozwoliłaby mu ona zrobić z okrętem to, co chciał. Ale wszystko zależało teraz od tego, czy jednostka mu uwierzy. Musiał ją przekonać, że trzeba popłynąć na Ocean Indyjski, skontaktować się z admirałem Czu i skierować broń przeciwko wskazanym przez niego celom.

– Sytuacja jest niezwykle groźna, Jeden.

Niezwykle groźna?

– Tak. Bardzo poważna. Wielu ludziom zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo.

Proszę opowiedzieć tej jednostce więcej, doktorze Wang.

– Chodzi o konflikt na Oceanie Indyjskim. Przypuszczam, że dostałaś jakieś wstępne informacje na ten temat.

Nie. Ta jednostka nic o tym nie słyszała.

– Pewien wysokiej rangi oficer Brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej zapadł na chorobę psychiczną. Udało mu się nakłonić do buntu kapitanów wielu brytyjskich okrętów. Mamy przykre zadanie zatopić te okręty. Poprosił nas o to rząd brytyjski.

Wang czekał przez chwilę na reakcję Jeden Zero Siedem. Spodziewał się, że jednostka przyjmie spokojnie tę wiadomość, gdyż komputer węglowy uważał Brytyjczyków za obcokrajowców.

To rzeczywiście przykre, doktorze Wang. Ale musimy wypełniać nasze zadania. Czy rozkazy zniszczenia brytyjskich okrętów nadejdą jako wiadomość o akcji alarmowej?

– To nie koniec złych wiadomości, Jeden. Brytyjski spisek rozszerzył się na Amerykę. Niektóre okręty Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych opanowali amerykańscy wspólnicy brytyjskiego oficera. Te amerykańskie okręty przyłączyły się do Brytyjczyków. Odmawiają powrotu do portów i poddania się. Mamy rozkaz szefa operacji morskich, żeby je także zatopić.

Zapadła długa cisza. To bardzo źle.

– Wiem, Jeden. – Wang postanowił ciągnąć dalej tę historyjkę. – Nie odpowiedziałem ci jeszcze na twoje wcześniejsze pytanie, czy rozkazy zatopienia tych okrętów nadejdą w formie wiadomości o akcji alarmowej. Naszą telekomunikację krzemową i sieć łączności bojowej rozpracowali ci sami buntownicy, którzy dowodzą brytyjskimi i amerykańskimi okrętami. Nie moglibyśmy przekazać takiej informacji przez sieć łączności bojowej, gdyż buntownicy usłyszeliby nasze rozkazy i zostaliby zaalarmowani. Dlatego przysłano mnie tutaj, Jeden. Kazano mi wprowadzić cię w sprawę osobiście, żebyś miała pewność, że te przykre rozkazy są prawdziwe. – Wang miał się za chwilę przekonać, czy Jeden Zero Siedem słyszała jakieś pogłoski o zwolnieniu go z DynaCorp.

Ach, tak… To bardzo dalekie od tego, co optymalne, doktorze Wang. Przeczy wszystkiemu, czego tę jednostkę dotąd nauczono o zasadach walki z wrogiem.

– Wiem, Jeden.

Mówi pan, że tamte zbuntowane okręty amerykańskie są na Oceanie Indyjskim?

– Zgadza się. Ale jest więcej złych wiadomości. Nie chodzi tylko o bunt. Rebelianci chcą nas zaatakować. Zamierzają zniszczyć Snarca.

Wang wiedział, że to szczególnie trudna część rozmowy, bo niby czemu buntownicy mieliby chcieć zniszczyć

Snarca? Dlaczego, doktorze Wang?

– Boją się broni Snarca. Słusznie przypuszczają, że Snarc spróbuje ich zaatakować. Są gotowi uderzyć pierwsi.

Jednostka Jeden Zero Siedem zamilkła i przetwarzała usłyszaną odpowiedź przez kilka sekund. Wang czekał.

To niedobrze.

– Wiem, Jeden. Bardzo mnie to niepokoi.

I dlatego ta jednostka dostała rozkaz, żeby unikać łączności z Comm-Starem? I zabroniono jej odbierać wiadomości?

– Wszystko zaplanowaliśmy bardzo dokładnie, Jeden. Zaprzestaliśmy wszelkich transmisji, bo zbuntowane okręty mogłyby według kierunków łączności ustalać twoją pozycję. Mogłyby też przechwytywać twoje transmisje i wówczas również znałyby twoją pozycję.

Niektóre rzeczy nie są jasne dla tej jednostki, doktorze Wang. Niech pan wyjaśni tej jednostce, jak to się stało, że wiele okrętów zbuntowało się jednocześnie.

– Ten zły admirał ma wielkie wpływy na obu kontynentach – zaczął Wang, myśląc jednocześnie o tym, czy Jeden Zero Siedem będzie drążyła dalej, aż do momentu gdy ta historyjka nie stanie się absurdalna. – Spotkał się z amerykańskimi buntownikami, zanim flota wyszła w morze i teraz ci wszyscy dowódcy okrętów są z nim. Załogi są lojalne i wierzą, że wykonują właściwe rozkazy, ale potężna siła floty wojennej jest w rękach naszych wrogów. Musimy ich zniszczyć. Jednym z powodów, dla których eskadra nie wysłała ci wiadomości radiowej, lecz przysłano tutaj mnie, jest to, że mam dopilnować, żeby ten admirał nie oszukał cię fałszywymi instrukcjami.

Ale skoro łączność radiowa jest rozpracowana, to czy zbuntowane okręty nie wykorzystają pańskiej wiadomości dla tej jednostki do namierzenia pana?

– Uważamy, że zbuntowana flota mogła przechwytywać nasze wiadomości dla ciebie. Mogą zdawać sobie sprawę, że wszystko o nich wiemy. To byłoby dla nas bardzo niebezpieczne. Jeden z ich wielu okrętów podwodnych może się do nas podkradać już teraz.

Ach, tak…

Wang znowu musiał czekać. Ta przerwa była dłuższa.

Więc… jakie są dla nas rozkazy?

– Mamy potajemnie znaleźć okręty zbuntowanej floty i zatopić je.

Ach, tak…

– Jeśli tego nie zrobimy, Snarc zostanie zniszczony.

Ale, doktorze Wang, ta jednostka obawia się, że nie może zaatakować innego okrętu Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.

– W normalnych okolicznościach, nie. Ale to nie są normalne okoliczności. Dlatego eskadra zdecydowała się na ten drastyczny krok przysłania mnie tutaj i nalegała, żebym porozmawiał z tobą osobiście. Jeśli mamy uratować ten okręt, musimy zaatakować buntowników. Pomyśl o tych wszystkich ludziach, którzy poświęcili życie na to, żeby cię stworzyć. O niezliczonych godzinach czuwania, żeby nie stało ci się nic złego. To się nie może skończyć z powodu buntu floty.

Ta jednostka zaczyna rozumieć, doktorze Wang.

– To dobrze, Jeden. Teraz musimy ułożyć plan taktyczny ataku.

Jak ta jednostka może pomóc, doktorze Wang?

Wang odetchnął z ulgą.

– Przede wszystkim spotkać się z ekspertem od taktyki w tej sprawie. Nazywa się Victor Krivak. Za kilka minut zobaczysz go w module interfejsowym zero.

W porządku, doktorze Wang. Działajmy.

Загрузка...