Catardi usiadł u szczytu stołu i wziął do ręki pilota, żeby włączyć ekran telewizyjny. Kiedy okręt podchodził na głębokość peryskopową, łapał tygodniowe wiadomości i skróty magazynów informacyjnych, które odtwarzano później, gdy schodził głębiej. Catardi nie lubił oglądać nagrywanych wiadomości, ale postanowił, że popatrzy trochę na nie, dopóki nie skończy kanapki z masłem orzechowym ze swojej nocnej racji żywnościowej. Drzwi mesy oficerskiej otworzyły się i weszła porucznik Alameda z aspirantem Pacinem. Oboje odwrócili się w stronę ekranu. Prezenter Satellite News Network, mając za plecami mapę Indii i zachodnich czerwonych Chin, mówił z poważną miną:
– …parlament brytyjski wydał dziś rezolucję popierającą Indie w kryzysie azjatyckim. Premier Thomas Kennfield oświadczył, że na Ocean Indyjski zostanie wysłana flota Królewskiej Marynarki Wojennej w nadziei, iż pozwoli to na ustabilizowanie sytuacji w regionie. Premier czerwonych Chin, Han Czang, zareagował na brytyjskie poparcie dla Indii ostrzeżeniem, że wszystkie obce okręty wojenne wpływające na Ocean Indyjski będą uznane za wrogie i narażą się na ostrzelanie. Na Morze Żółte wypłynął dziś najnowszy lotniskowiec Flory Północnej czerwonych Chin, „Długi Marsz”. W kierunku Oceanu Indyjskiego wyruszyła zatem trzecia grupa bojowa lotniskowca, idąc w ślady dwóch poprzednich, dowodzonych przez lotniskowce Kaoling i Nanczang. Prawdopodobnie zaatakują Indie z morza, podczas gdy Armia Ludowo-Wyzwoleńcza rozpocznie ofensywę lądową. Flota Królewskiej Marynarki Wojennej opuściła porty śródziemnomorskie. W skład sił brytyjskich wchodzą: lotniskowiec, krążowniki rakietowe, kilkadziesiąt mniejszych jednostek i atomowe okręty podwodne klasy Revenge. Zapytany o zamiary Brytyjczyków rzecznik Admiralicji Królewskiej Marynarki Wojennej odpowiedział, że „okręty udają się na ćwiczenia na Morzu Arabskim”. Przedstawiciele amerykańskiego Departamentu Wojny odmówili skomentowania koncentracji kilku flot wojennych w zapalnym regionie i nagłego, niezapowiedzianego wyjścia w morze wszystkich amerykańskich okrętów wojennych z baz na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu przed dwoma tygodniami.
Anonimowe źródła w Pentagonie wskazują, że ostatnie wydarzenia w Chinach są dużo bardziej niepokojące niż manewry floty. Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zakończyła rozmieszczanie sił wzdłuż granicy zachodniej strefy okupacyjnej Republiki Indii. Wszystkie oddziały indyjskie postawiono w stan pełnej gotowości bojowej. Indyjski dyktator Patel ostrzegł dziś czerwone Chiny, że na każdy ich krok w kierunku wojny Indie odpowiedzą natychmiast wystrzeleniem dziesięciu balistycznych pocisków między kontynentalnych wycelowanych W Pekin. Według doniesień wszystkie są uzbrojone w głowice nuklearne. Reakcja czerwonych Chin nie jest znana, ale źródła w Pentagonie twierdzą, że obserwuje się silosy pocisków balistycznych na północy Chin, istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, iż Chińczycy przystąpią do tankowania tam rakiet. Departament Stanu powtórzył dziś po raz kolejny, że Stany Zjednoczone pozostaną neutralne, jednak mobilizacja flot amerykańskiej marynarki wojennej zdaje się wskazywać na coś innego. Łączymy się teraz z naszym korespondentem w Pentagonie, Chrisem Cavernerem. Chris?
Catardi wyłączył ekran i spojrzał na Alamedę i Pacina.
– Cześć, Carrie i Patch.
– Dobry wieczór, sir – odpowiedział Pacino.
– Witam, kapitanie – odrzekła Alameda. – Melduj, Patch.
– Sir, zostaliśmy zluzowani na stanowiskach młodszego oficera pokładowego i OOD przez pana Phelpsa i pana Crossfielda. Okręt jest na kursie południowym, głębokość dwieście trzynaście metrów, cała naprzód dwie trzecie, redukcja szybkości do dziesięciu węzłów, napęd na obu silnikach głównych, normalny pobór pełnej mocy, reaktor na samoczynnej cyrkulacji. Kontakt sierra dwa siedem, statek handlowy na kursie zachodnim minął najbliższy punkt podejścia i oddala się. Ostatnia odległość to dwadzieścia mil od prawej granicy stożka ciszy.
– Przyjąłem. Poruczniku Alameda, ma pani coś do dodania?
– Przejrzałam kartę kwalifikacyjną pana Pacina i jest oczywiste, że będę musiała pokazać mu przedział operacji specjalnych, zanim ją podpiszę. Chciałam poprosić pana o pozwolenie, gdy tylko się pan obudzi, ale skoro pan nie śpi… Czy to będzie możliwe?
– Proszę bardzo. Zjedzcie kolację, a potem niech OOD zadzwoni do mnie po zgodę.
– Dziękuję, panie kapitanie.
Alameda dała Patchowi znak, żeby zszedł za nią po drabince na środkowy poziom. Potem poprowadziła go wąskim korytarzem w kierunku ciężkiego włazu wiodącego do tunelu przedziału operacji specjalnych. Pacino przechodził tędy mnóstwo razy, ilekroć zmierzał do maszynowni w przedziale rufowym, studiując instalację reaktora i zespół napędowy lub obwody elektryczne. Alameda obejrzała się i uśmiechnęła do niego. Wyraz jej twarzy tak go zaskoczył, że potknął się we włazie i musiał się przytrzymać klapy. Próbował odtworzyć w pamięci jej minę, bo nie wierzył własnym oczom. Nie uśmiechnęła się do niego jak starszy oficer do zdolnego aspiranta lub kolega do kolegi, lecz jak kobieta do mężczyzny, a nawet jak kobieta, której ten mężczyzna wyraźnie się podoba. Pacino próbował zrozumieć, jakie emocje i myśli w nim to obudziło, ale nie potrafił. Wiedział, że w innych okolicznościach uznałby Alamedę za bardzo atrakcyjną. Ale pewne sprawy między oficerami i aspirantami były objęte takim samym tabu jak te same sprawy między bratem i siostrą. Na to, co do niej czuł, nie było miejsca na okręcie wojennym. A przyznanie się do tego byłoby obrazą oficera, za którą groziło wydalenie ze służby.
Lecz uśmiechnęła się do niego rzeczywiście w taki sposób… Tylko dlaczego? Wyczuła, że mu się podoba? A może wymawiał jej imię przez sen? Całkiem możliwe. W Akademii kolega z pokoju kilka razy budził go i mówił, że mamrotał o egzaminach lub dziewczynie. Byłaby to cholernie głupia sytuacja, pomyślał w panice, gdyby siedząc w nocy nad papierami Alameda usłyszała swe imię powtarzane uparcie przez śpiącego na dolnej koi faceta.
Obserwował uważnie jej twarz, szukając na niej jakichś dalszych wskazówek i znalazł je. Alameda podniosła słuchawkę telefonu wiszącą przy włazie do przedziału operacji specjalnych, a kiedy przyłożyła ją do ucha, znów uśmiechnęła się czule i obiecująco. Po ich wspólnej wachcie w sterowni chyba umalowała usta, bo jej wargi wydawały się teraz bardziej czerwone. Pacino przełknął z trudem ślinę, ale nie mógł powstrzymać odruchu i odwzajemnił uśmiech. Puls walił mu szaleńczo w skroniach, rozbolała go głowa.
Alameda włączyła sygnał dźwiękowy telefonu.
– Sterownia, oficer zanurzenia – odpowiedział głos.
– Tu główny mechanik. Proszę o pozwolenie na wejście do przedziału operacji specjalnych.
– Proszę zaczekać, pani inżynier.
Na linii zapadła cisza. OOD zawiadamiał Catardiego o prośbie Alamedy. Po wyrażeniu zgody przez kapitana oficer zanurzenia miał jej przekazać pozwolenie na wejście.
Kiedy czekali, Alameda sięgnęła do suwaka kombinezonu, opuściła go o kilka centymetrów i powachlowała twarz.
– Gorąco tutaj – powiedziała i posłała Pacinowi następny ujmujący uśmiech. Przełknął nerwowo ślinę. W klimatyzowanym przedziale okrętu było chłodno jak w listopadowy poranek na dworze.
– Główny mechanik, tu sterownia – zatrzeszczało w słuchawce telefonu.
– Tu główny mechanik.
– Pani inżynier, ma pani pozwolenie na wejście do przedziału operacji specjalnych. Proszę zawiadomić sterownię, kiedy przedział będzie zamknięty.
– Przyjęłam.
Alameda odwiesiła słuchawkę. Położyła obie ręce na kole ryglującym włazu i obróciła je. Duże metalowe wypusty w kształcie bananów wysunęły się z obramowania i cofnęły w kierunku środka ciężkiego stalowego włazu. Alameda pchnęła dźwignię w dół, otworzyła właz i weszła do ciemnego pomieszczenia. Pacino ruszył za nią. Przekręciła mosiężny włącznik obrotowy i zapaliła światło. Pacino sądził, że znaleźli się w jakiejś ogromnej komorze dla pojazdu głębokiego zanurzenia, ale zamiast tego zobaczył ciasną śluzę powietrzną średnicy dwóch i wysokości trzech metrów. W suficie był jeden właz, w przeciwległej przegrodzie drugi.
– Po co jest ten górny właz? – zapytał Pacino.
– To pomieszczenie można wykorzystać jako jeszcze jedną, oprócz dziobowej i rufowej, komorę ewakuacyjną. Ale przede wszystkim służy jako przejście do komory z pojazdem głębinowym. Nazywamy go DSV. To skrót od pojazdu głębokiego zanurzenia. Jeśli będziesz go nazywał dizzyvee, jak załoga, zdyskwalifikuję cię – ostrzegła Alameda i położyła mu dłoń na ramieniu. Poczuł dreszcz. Cofnęła rękę, zamknęła właz za ich plecami i obróciła koło ryglujące.
– Tak jest, pani porucznik.
– Mów mi Carrie, Patch. Otwórz ten właz.
Pacino obrócił koło ryglujące w taki sam sposób jak Alameda. Metalowe wypusty nie były widoczne z tej strony. Pociągnął właz i ku swemu zaskoczeniu zobaczył następny, okrągły oddalony zaledwie o metr. Miejsca było akurat tyle, żeby móc go otworzyć. Pacino spojrzał na Alamedę.
– Nazywamy to kołnierzem przejściowym. Przylega mocno do kadłuba okrętu i tworzy uszczelnienie wokół zewnętrznego włazu śluzy powietrznej. Wyciągnij teowy klucz nasadowy z uchwytu na włazie i włóż do otworu. Potem obracaj w prawo.
Ton głosu Alamedy stał się łagodny, nawet czuły. Pacino uświadomił sobie, że między nimi coś się dzieje i wbrew sobie chciał tego. Pragnął jej.
Wsunął klucz do otworu. Przypominało to podnoszenie samochodu na lewarku, ale łeb śruby łączył się z wałkiem, który obracał wewnętrzny mechanizm włazu, żeby cofnąć występy ryglujące. W końcu klucz napotkał opór.
– Teraz otwórz – szepnęła Alameda.
Pacino pociągnął masywny właz, mechanizm sprężynowy ułatwił mu zadanie. Otworzył właz na całą szerokość, aż do przegrody tunelu łączącego i spojrzał na Alamedę.
– Zapal światło. Włącznik jest na prawo, tuż za włazem.
Pacino sięgnął do wewnątrz. Myślał o Alamedzie. Zerknął na nią. Przestała niemal oddychać, miała rozszerzone źrenice. Na czoło wystąpił jej pot. Pacino poczuł przyjemny zapach, lekką woń perfum. Odwrócił się, żeby Alameda nie zauważyła, że ją obserwuje. Znalazł włącznik i zapalił światło. Zobaczył tylko następny tunel z włazami po obu stronach. Zastanawiał się przez moment, czy Alameda nie żartuje sobie z niego.
– To wewnętrzna komora powietrzna prowadząca do DSV-a. Wejdź do środka i zamknij właz do kołnierza przejściowego.
Pacino zamknął stalowe drzwi, potem obrócił koło ryglujące.
– Wejdź tamtędy do przedziału dziobowego DSV-a – poleciła Alameda i wskazała prawy właz.
Pacino otworzył go. Zobaczył ciasną przestrzeń wypełnioną panelami i konsolami. Na wprost instrumentów znajdowały się fotele do siedzenia w pozycji półleżącej. Przypominało to staromodną kapsułę kosmiczną.
– Idź w kierunku dziobu do środkowego fotela i usiądź tam. To miejsce dowódcy.
Pacino przecisnął się między panelami, wdrapał na niemal poziomy fotel i spojrzał w górę na szarą konsolę. Alameda roześmiała się.
– Usiadłeś tyłem. Odwróć się.
Pacino przekręcił ciało i usiadł odwrotnie. Był zadowolony, że Alameda nie widzi jego rumieńców. Ten koniec fotela bardziej nadawał się do działania. Spojrzał w górę na konsolę sterowniczą. Płaski panel wyginał się wokół jego głowy. Wyświetlacz był ciemny. Czarna krzywizna nad Pacinem otaczała jego twarz z obu stron.
– Przypnij się do fotela – powiedziała Alameda. Pacino sięgnął w dół i znalazł dziwny pas bezpieczeństwa. – To uprząż pięciopunktowa – wyjaśniła Alameda. – Przeciągnij pasy nad ramionami. I nie zapomnij o tym.
Wyciągnęła pas spomiędzy jego nóg i zapięła klamrę, ale nie cofnęła stamtąd ręki. Pacino zaczerwienił się jeszcze bardziej, czując jej dotyk w tym miejscu i czując, że jego ciało reaguje na jej bliskość. W końcu zabrała rękę i Pacino zakaszlał, żeby ukryć brak oddechu.
– Dzięki – wykrztusił drżącym głosem.
Alameda roześmiała się. Była wesoła i odprężona.
– W najgorszym wypadku można wykorzystać ten pojazd jako kapsułę ratunkową – powiedziała. – Jego kadłub wytrzymuje ciśnienie na głębokości sześciu tysięcy metrów, ale Pirania zgniotłaby nas po przekroczeniu sześciuset. Więc w razie kłopotów nie można po prostu wsiąść do DSV-a, opaść na dno i oczekiwać, że się z tego wyjdzie. Gotowy do dalszego zwiedzania? Złaź z fotela i chodź ze mną na rufę.
Pacino wstał i poszedł za Alamedą wąskim przejściem do włazu, którym wcześniej weszli. Dostali się w powrotem do komory powietrznej, a potem do następnego przedziału.
– Wszystkie cztery przedziały pojazdu głębinowego są sferyczne, choć na takie nie wyglądają, bo wykorzystujemy każdy centymetr sześcienny przestrzeni na rury, zawory, kable i zbiorniki. Ten przedział… – Alameda obróciła koło ryglujące następnego włazu i otworzyła go – jest właściwie pusty i służy do transportu sprzętu. Tamten właz w pokładzie prowadzi do dolnego przedziału zalewowego. To rodzaj dużej komory powietrznej. Część sprzętu przeznaczona do używania na zewnątrz opuszcza tamtędy pojazd. Głowice przechwytywania łączności i tak dalej. Pamiętaj, że to ściśle tajne. Po powrocie do domu nie możesz imponować swojej dziewczynie sensacyjnymi opowieściami o pojeździe głębinowym Agencji Bezpieczeństwa Narodowego.
– Wiem – odrzekł Pacino. – Ale nie mam dziewczyny.
Alameda uśmiechnęła się i poprowadziła go dalej w kierunku rufy do kolejnych włazów i następnego dużego, nieużywanego przedziału. Pacino spojrzał na nią w przyćmionym świetle. Rozwiązała koński ogon, rozpuściła długie włosy, pociągnęła suwak kombinezonu do samego dołu i rozpięła stanik z zapięciem z przodu. Wyciągnęła ramiona z rękawów i kombinezon opadł na pokład. Objęła Pacina, przywarła ustami do jego warg i wsunęła mu język do ust. Przymknął oczy i zaczął ją całować. Wiedział, że to, co robi, jest całkowicie sprzeczne z tym wszystkim, czego go uczono podczas szkolenia, ale pożądanie zdominowało wszystko, bardzo pragnął tej starszej od niego, pięknej, nieosiągalnej, zakazanej kobiety, czuł to głęboko w swoim wnętrzu. Przytulał ją i całował coraz mocniej. Dotykał jej piersi i penetrował językiem jej usta. W końcu odsunęła się i posłała mu spojrzenie, jakim dotąd tylko raz w życiu został obdarzony przez kobietę.
Sięgnął w dół, zdarł z niej majtki i przysunął ją do przegrody. Rozpięła mu kombinezon, chwyciła jego T-shirt przy szyi i rozerwała na pół. Szybko ściągnęła z niego koszulkę, dotarła palcami do bokserek i zsunęła je. Dotknęła go. Miała taką zimną rękę, że przeszedł go dreszcz. Nigdy nie czuł się lepiej. Znów ją pocałował. Dostrzegł jej zamknięte oczy i włosy opadające na gładkie ramiona. Trzymała rękę na jego nagich plecach i przyciągała go do siebie niecierpliwie. Dotknął jej twardego podbrzusza, opuścił dłoń niżej do ciepłego, mokrego miejsca i wszedł w nią mocno. Wygięła się do tyłu i jęknęła. Narastał w nim wewnętrzny krzyk – był z nią, widzianą w snach. Poruszał się coraz szybciej i całował ją zachłannie. Oddawała mu pocałunki. Ugryzła go w dolną wargę aż do krwi, jęczała coraz głośniej. Oplotła nogami jego biodra i mocno opasała szyję ramionami. Trzymał ją w górze i tak mocno dociskał do przegrody, że latarnia bojowa wysunęła się z uchwytu i upadła z hałasem na pokład. Jakby z oddali usłyszał jej głos: „O Boże, nie przestawaj, kochanie” i poczuł się tak, jakby do jego mózgu z opóźnieniem dotarł narkotyk. Zwolnił tempo, pieścił ją, torturował ich oboje. Wreszcie przez jej gorący oddech przedarło mu się do ucha: „Anthony Michael, kończ, kochanie”. Wbił się w nią i ból zmieszał się z gorącem, wchłonęła go i nie mógł się dłużej powstrzymywać.
Dostał konwulsji i silne dygotanie trwało, gdy w dole jego ciała zdawało się rozchodzić ciepło i czuł, że wlewa się w nią. Ona też zaczęła drżeć, potem rzucać się gwałtownie, gryzła go w ucho i powtarzała bez tchu jego imię. Świat na obrzeżach ogarnął mrok i Pacino doznał wrażenia, że oboje są jedną całością. Nogi trzęsły mu się z wysiłku i osunął się wolno na pokład, jej gładkie łydki nadal trzymały go w pasie. Przeczesał palcami jej włosy i pocałował ją znowu, tym razem delikatnie. Zaczęła wolniej oddychać i uśmiechnęła się anielsko.
Wciągnęła głęboko powietrze i zamknęła oczy, po czym otworzyła je i przyjrzała mu się uważnie, jakby chciała sprawdzić, co myśli. Uśmiechnął się i wymówił cicho jej imię.
– Było wspaniale – powiedziała, patrząc na niego półprzymkniętymi ciemnymi oczami spod długich rzęs.
Nagle pokład przechylił się mocno w lewo i opadł do przodu, latarnia bojowa zsunęła się w dół. Pomieszczenie zaczęło wibrować. Wyraz twarzy Alamedy natychmiast się zmienił. Rozmarzona kobieta zniknęła i powrócił główny mechanik.
– Co się dzieje? – zapytał Pacino.
– Skręcamy i schodzimy głębiej – odrzekła. Odsunęła się od niego i sięgnęła po swój kombinezon. – I przyspieszamy do maksymalnej. Takie drgania pojawiają się tylko przy pełnej szybkości.
Pokład wrócił do poziomu, ale wibracje wzrosły. Pacino szczękał zębami, kiedy wkładał kombinezon. Podniósł z pokładu majtki Alamedy i wepchnął do kieszeni. Potem schylił się po latarnię bojową.
– DSV, tu sterownia – zatrzeszczał nagle głośnik.
Kiedy Alameda włączyła mikrofon, Pacino poczuł się tak, jakby w ogóle zniknęła i był sam.
– Tu główny mechanik – zgłosiła się twardym tonem, który Pacino pamiętał z ich pierwszego spotkania.
– Pani inżynier, tu sterownia. OOD polecił, żeby zamknęła pani DSV i zameldowała się na stanowisku dowodzenia.
Pacino zamrugał. Starał się przystosować do nowej rzeczywistości. Przygładził włosy, zastanawiając się, czy ktoś się czegoś domyśli na jego widok. Alameda podciągnęła suwak kombinezonu pod szyję, wsunęła nogi w sportowe buty i znów włączyła mikrofon.
– Tu główny mechanik. Wyłączam zasilanie w DSV. – Spojrzała na Pacina nie jak kochanka, lecz jak porucznik na aspiranta. – Za mną.
Szybko sprawdziła listę i wygasiła wszystkie światła z wyjątkiem przyćmionej lampy przy włazie wewnętrznym. Pacino wszedł za nią do komory powietrznej i odsunął się na bok, gdy zamykała właz. Zerknęła na niego.
– Między nami oczywiście nic nie zaszło, panie Pacino – powiedziała oficjalnym tonem i weszła do tunelu.
Pacino ruszył za nią. Zamknęła właz. Dźwięk rygli zabrzmiał jak sygnał oznajmiający, że to, co przed chwilą stało się wewnątrz, jest już wyłącznie przeszłością, utraciło wszelki związek z teraźniejszością. Idąc tym rozjaśnionym ostrym światłem tunelem, Pacino doznał wrażenia, że wszystko to było snem.
– Sterownia, tu główny mechanik – odezwała się Alameda do mikrofonu umieszczonego na ścianie tunelu. – DSV bez zasilania i przygotowany do zanurzenia przeze mnie, sprawdzony przez aspiranta Pacina. Tunel zabezpieczony.
– Tu dowodzenie. Przyjąłem – zaskrzeczał głośnik.
Pacino poszedł za Alamedą do przedziału dziobowego. Nie mógł się powstrzymać od obserwowania jej ruchów. Żałował, że nie poznali się w innych okolicznościach. Miała rację, pomyślał. Nie mogą się przyznać do tego, co zaszło, nawet jedno wobec drugiego. Próbował sobie wmówić, że to był wyłącznie akt fizyczny, że ich ciała zaspokoiły po prostu ludzką potrzebę, ale wiedział, że było w tym coś więcej. A najgorsze, że czuł się teraz bardziej samotny niż kiedykolwiek przedtem.
Sterownia była zatłoczona. Pacino przestraszył się na moment, że sprawa się wydała, ale wszyscy oglądali jakieś wydruki. Kapitan Catardi stał w środku grupy oficerów. Spojrzał na wchodzącą dwójkę z poważną miną.
– NSA znalazła Snarca – oznajmił. – Oczywiście nie powiedzieli nam, jak. Ale wiedzą, że był przy wyspie Pico na Azorach i kieruje się na południe. Jeśli uda nam się do niego podkraść, zanim nas usłyszy, podziurawimy go jak sito i popłyniemy na Ocean Indyjski.
– Jak daleko jest stąd do Pico? – zapytała Alameda stanowczym, chłodnym tonem.
– Dwie godziny drogi z maksymalną szybkością – odpowiedział nawigator Crossfield.
– Gdzie zwolnimy? A może powinniśmy ściąć zakręt i spróbować przechwycić Snarca na jego południowej trasie?
– Właśnie o tym rozmawialiśmy – odrzekł Catardi i przeniósł wzrok z Alamedy na Crossfielda. – Nawigatorze, za piętnaście minut zbieramy się w mesie oficerskiej na odprawę operacyjną.
W momencie gdy Alameda wychodziła ze sterowni, Pacino napotkał jej spojrzenie, ale nadal jej twarz była twarzą głównego mechanika.
Victor Krivak wdrapał się ostrożnie na niemal poziomy fotel w module interfejsowym jeden i zamknął oczy. Doktor Wang włożył mu delikatnie na głowę hełm sprzęgający. Dookoła była tylko ciemność.
– Kiedy mnie połączysz? – zapytał Krivak.
– Już jesteś połączony, Victor. Ale ten interfejs nie jest wyświetlaczem skonstruowanym dla człowieka, to bardziej wgląd w część myśli Jeden Zero Siedem. Musisz być cierpliwy. Możesz zobaczyć dziwne rzeczy. Ale kiedy tylko przyzwyczaisz się do tego, będziesz zadowolony.
– Świetnie.
– Jeden – powiedział Wang – ta nowa jednostka ludzka to pan Krivak. Człowiek, o którym ci mówiłem.
Witam, panie Krivak.
– Mów mi po prostu Krivak, Jeden. – Krivak doznawał dziwnego uczucia, słysząc kaskadę dźwięków. – Słyszę sonar, Jeden. Ty też?
Mam to w tle, Krivak. Jeśli chcesz, mogą nas połączyć z modułem sonarowym.
– Byłbym wdzięczny, Jeden.
Krivak natychmiast znalazł się w innym świecie, wizualnym i słuchowym. Otoczenie, początkowo białe i nieokreślone, stało się nagle błękitną i zieloną głębią Atlantyku. Krivak mógł zobaczyć odległe dno morskie w dole i spód warstwy termicznej wysoko w górze. Miał doskonałą widoczność daleko we wszystkich kierunkach jednocześnie. Oprócz obrazu przestrzennego widział częstotliwości wszystkich zbliżających się dźwięków. Wyglądały jak wiele kolorów dodanych do spektrum. Przez pewien czas wydawało się to ciekawsze od jednolitej bieli, ale wkrótce zmęczył go nadmiar wrażeń.
– Odłącz mnie od modułu sonarowego, Jeden – poprosił.
Świat z powrotem przybrał poprzednią postać.
– Gdzie jesteśmy?
Przed Krivakiem ukazała się mapa morska z pulsującą pozycją Snarca pięćdziesiąt mil na południe od wyspy Pico.
– Doskonale. – Nadszedł czas, żeby skontaktować się z admirałem Czu i zawiadomić go, że Snarc został porwany.
– Panie i panowie oficerowie, przed odprawą mam dla was komunikat – zaczął kapitan Catardi. – Poruczniku Alameda, zechce pani stanąć tutaj?
Mesa oficerska była zatłoczona. Patch Pacino siedział na kanapce przy końcu stołu. Żołądek podszedł mu do gardła, kiedy Catardi wywołał Alamedę. Spojrzał na nią, ale patrzyła na kapitana.
Odgarnęła włosy z czoła i starała się zachować surowy wyraz twarzy.
– Poruczniku Alameda – oznajmił Catardi z bardziej wyraźnym bostońskim akcentem niż zwykle – pani poświęcenie dla Stanów Zjednoczonych, naszej marynarki wojennej i USS Piranii przynosi zaszczyt służbie morskiej i dowództwu tego okrętu. Zgodnie z moją rekomendacją, w dowód uznania pani zasług, szef Biura Personalnego Marynarki Wojennej awansował panią do stopnia komandora porucznika i upoważnił mnie do nadania pani tego stopnia z dniem dzisiejszym. XO, proszę o kopertę.
Schultz wręczyła mu kopertę biurową. Catardi wyjął z niej rozkaz awansu i położył dokument na stole, potem wytrząsnął złote liście dębowe. Alameda stała przed nim na baczność, czerwona na twarzy. Kapitan usunął z jej kołnierza dwie podwójne srebrne belki, żeby zastąpić je złotymi liśćmi dębowymi.
– Mam nadzieję, że się nie pokłuję – powiedział z szerokim uśmiechem, przypinając pierwszy liść. – To byłaby zemsta głównego mechanika, prawda, pani komandor?
Przypiął drugi liść dębowy i cofnął się.
– Panie i panowie oficerowie, przedstawiam wam komandora porucznika Carolyn Alamedę.
Rozległy się oklaski. Pacino bił brawo najgłośniej. Alameda uśmiechnęła się i skłoniła. Catardi uścisnął jej dłoń, potrząsał jej ręką i uśmiechał się szeroko. Porucznik Phelps zrobił zdjęcie.
– Jak zawsze w marynarce – powiedział Catardi – zasługi znacznie wyprzedzają awans, a awans znacznie wyprzedza podwyżkę żołdu. Mimo to wszyscy mamy nadzieję, że po otrzymaniu pierwszej nowej pensji pani komandor porucznik wyda najbardziej pamiętne przyjęcie od czasu powrotu Piranii z wojny japońskiej.
– Tak jest, sir – wykrztusiła Alameda. – Dziękuję, sir. Dziękuję wam wszystkim.
Gdy wróciła na swoje miejsce, Catardi usiadł w fotelu kapitańskim i spojrzał na Crossfielda.
– Zaczynamy odprawę, nawigatorze.
Pacino starał się skoncentrować, ale był w stanie myśleć tylko o nowej pani komandor porucznik.