Michael Pacino wysiadł z samochodu służbowego, który przywiózł go z Pentagonu do strefy bezpieczeństwa wokół suchych doków w Stoczni Marynarki Wojennej w Newport News. Wciąż głowił się nad tym, dlaczego projekt, nad którym ma pracować na prośbę Pattona, jest taki pilny. Co się dzieje, że Patton porwał go z żaglówki? I dlaczego potrzebuje właśnie jego, skoro ma tutaj tuziny inżynierów z dyplomami Instytutu Technologicznego Massachusetts?
Nie otrzymał odpowiedzi na te pytania w gabinecie szefa operacji morskich. Może tutaj coś się wyjaśni? – pomyślał. Patton poprosił go, żeby objął stanowisko dyrektora programu przebudowy SSNX-a. Okręt miał dysponować taką mocą, żeby mógł uciec przed najszybszymi torpedami, jakimi dysponowały floty wojenne świata.
– To niemożliwe – odpowiedział Pattonowi Pacino. – Żądasz ode mnie, żeby autobus Greyhounda był szybszy od motocykla. Tego się nie da zrobić.
Patton uśmiechnął się.
– Dałoby się, gdybyś przymocował do autobusu kilka rakiet, Patch – zażartował.
Pacino obiecał, że spróbuje, ale nie bardzo wierzył w sukces. Zanim wyszedł, Patton zapytał go, czy mógłby również pokierować programem konstrukcyjnym nowej, tajnej broni. Chodziło o torpedę Tigershark. Jak dotąd, zawodziła.
– To coś w rodzaju projektu Snarc, okrętu podwodnego, w którym zastosowaliśmy procesor węglowy. Nie wiedziałeś, że to zrobiliśmy, prawda?
Przez następne kilka minut Patton udzielał Pacinowi niezbędnych wyjaśnień, w końcu oznajmił:
– Projekt Tigershark jest trudniejszy. Próbowaliśmy zastosować w tej torpedzie procesor węglowy, ale to cholerstwo stale atakowało własny okręt. A komputery węglowe nie akceptują blokad ani zaprogramowanych instrukcji. Ta torpeda to zabójca, ale dopóki nie zapewnimy bezpieczeństwa wystrzeliwującemu okrętowi, jest do niczego.
Pacino zgodził się pokierować również programem Tigershark. Spędził wieczór nad planami przebudowy okrętu podwodnego SSNX i poznawał szczegóły obu projektów, dopóki nie zaczęło mu się kręcić w głowie od nowej wiedzy. Wiele godzin później, długo już po północy, stał na betonowym pomoście suchego doku numer dwa w Stoczni Marynarki Wojennej w Newport News i patrzył w górę na oświetlony kadłub okrętu podwodnego spoczywającego wysoko nad jego głową. Okręt był piękny i Pacino poczuł nagle smutek, że już nigdy nie wypłynie w morze. Ale postanowił dać załodze tego okrętu taki system bojowy, żeby mogła wypełniać swoje zadania i wracać do domu żywa.
Ów okręt był najpotężniejszą podwodną jednostką bojową, jaką kiedykolwiek skonstruowano, dopóki nie przepołowiły go torpedy z głowicami plazmowymi wystrzelone z ukraińskiego okrętu podwodnego czekającego w zasadzce. Podczas ataku zginęła większość załogi. Nad miejscem zatonięcia zebrały się jednostki ratownictwa morskiego, wydobyły wrak i przyholowały do stoczni. Niewiele części okrętu z wyjątkiem kadłuba nadawało się do ponownego wykorzystania. Ale ponieważ budowa kadłuba okrętu podwodnego jest droga i czasochłonna, stocznia w Newport News i dział elektryczności firmy DynaCorp zaczęły konstruować zupełnie nowy okręt podwodny na reanimowanym kadłubie. Nawet płyty pokładów poszły na złom. Kadłub naprawiono i pospawano, wycięto zniszczone śródokręcie i sprowadzono z Groton nowy moduł.
Wnętrzności mechaniczne – silnik elektryczny, główne silniki napędowe, turbiny zasilające, generatory pary i reaktor – usunięto przez dziury w kadłubie. Nowe mechanizmy przypłynęły z Groton. Zabrano je z tamtejszej linii montażowej, na której powstawały nowe okręty podwodne klasy Virginia. W pomieszczeniach części dziobowej zainstalowano nowe płyty pokładów, z Groton ściągnięto nowe konsole bojowe, wewnątrz okrętu poprowadzono nowe przewody elektryczne i rury. Przyspawano nowy kiosk i wstawiono nowe maszty. Po dwunastu miesiącach bezkształtny, zardzewiały wrak przeistoczył się w jednostkę pływającą gotową do ceremonii zwodowania.
Miesiąc później okręt mógłby być gotowy, uzbrojony i przekazany flocie. Ale rozkaz szefa operacji morskich, że SSNX ma być szybszy od nieprzyjacielskich torped, zahamował dalsze prace. Okręt czekał bezradnie w suchym doku, aż Pacino wymyśli sposób, jak zrobić z niego jednostkę torpedoodporną.
Również sprawa uzbrojenia SSNX-a utknęła w martwym punkcie. Projekt Tigershark miał wiele fatalnych wad. Niemal wszystkie wystrzelenia testowe kończyły się katastrofą. Większość zabójczych tigersharków naprowadzała się uparcie na własny okręt, zamiast na przeciwnika, tylko dwie torpedy dotarły do bezzałogowego celu. Tigersharki nadawały się jedynie do odpalania z samolotów, program należało uznać za całkowicie nieudany. Wyglądało na to, że nie ma sposobu nauczenia procesorów węglowych, że zanurzony obiekt za nimi to nie wróg, lecz ich macierzysty okręt podwodny, gdyż w przeciwieństwie do swoich krzemowych kuzynów nie mogły mieć zaprogramowanych blokad bezpieczeństwa. Jak dotąd, nikt nie potrafił powtórzyć sukcesu procesora węglowego Snarca w torpedach Tigershark. Powodem musi być brak miejsca, pomyślał Pacino. Mózg Snarca zajmował większą część pokładu w przedziale dziobowym. Tymczasem w tigersharku przestrzeń dla mózgu torpedy ograniczała się do trzydziestu centymetrów sześciennych.
Ale gdyby Pacino rozwiązał problem, SSNX z systemem Tigershark nie tylko powróciłby do roli najpotężniejszego okrętu podwodnego świata, lecz byłby lepszy niż przedtem. Skrót SSN oznaczał atomowy okręt podwodny, litera X – eksperymentalny. Okręt nazwano początkowo SSNX, gdyż był prototypem nowej klasy okrętów podwodnych, której w końcu nadano nazwę Virginia. Pacino wniósł swój wkład w projektowanie SSNX-a. Dzięki niemu powstał okręt, który stanowił rozwiązanie wszystkich problemów, z jakimi on sam zetknął się podczas siedemnastu lat podwodnej służby.
Pacino wspiął się po schodach ustawionych obok części rufowej, wyciągnął rękę i dotknął kadłuba oświetlonego mocnymi reflektorami. Chłodny metal miał zieloną barwę podkładowej nieorganicznej farby cynkowej. Okręt nosił zimną, bezosobową nazwę programu, SSNX, dopóki nie wypełniono ostatniej woli umierającego admirała Doncheza i admirał O’Shaughnessy nie ochrzcił go imieniem słynnego amerykańskiego okrętu podwodnego Devilfish. Tak nazywał się przed laty pierwszy okręt klasy Pirania dowodzony przez Pacina, który zatonął pod polarną powłoką lodową, gdy rosyjski admirał Nowskoj wystrzelił torpedę z głowicą nuklearną i zatopił Devilfisha, ale również jego własny okręt klasy Omega.
Po tamtym wydarzeniu Pacino odszedł z marynarki. Ale pewnego dnia admirał Donchez zawiadomił go, że okręt jego najlepszego przyjaciela wpadł w ręce czerwonych Chińczyków. Zanim Pacino się obejrzał, stał w sterowni Seawolfa sto metrów od chińskiego nabrzeża i kiedy wystrzelił pierwszy pocisk manewrujący, przestał myśleć o Devilfishu, przynajmniej do czasu, kiedy otrzymał naramienniki admirała i stanowisko dowódcy floty. Czerwoni zapanowali na Morzu Wschodniochińskim. Flotylla ich okrętów podwodnych posłała na dno amerykańskie jednostki pływające o łącznej wyporności miliona ton. Donchez nalegał, żeby SSNX-a nazwać Devilfish. Może to nie zaawansowane systemy sonarowe i siła ognia okrętu wygrały tamtą wojnę, pomyślał Pacino. Może to jego nazwa…
Teraz reanimowany okręt stał w suchym doku i znów nazywał się tylko SSNX. Zgodnie z tradycją marynarki wojennej okręt wydobyty z dna powinien być przechrzczony, żeby dawna, pechowa nazwa nie miała wpływu na jego dalszy los. Należało też polać pokład moczem dziewicy, ale tego zwyczaju z reguły nie przestrzegano. Pacino wiedział, jak nazwałby okręt, gdyby był admirałem dowodzącym siłami podwodnymi. Jeśli znów dano by mu jego dawne stanowisko, rozbiłby butelkę szampana o dziób okrętu, ochrzcił go USS Devilfish i miałby gdzieś marynarskie przesądy. Ale tylko on tak to widział i na trapie nadal widniał napis SSNX-1.
Pacino zerknął na swój porysowany zegarek Rolex Submariner. Minęła pierwsza nad ranem, był już wtorek. Doszedł do wniosku, że czas wracać do domu, dziś w nocy nie wymyślę, co zrobić z zawodnymi torpedami Tigershark i jak zwiększyć szybkość okrętu, powiedział sobie. Przejechał długą drogę do Sandbridge, miejscowości położonej na południe od Virginia Beach i wspiął się po schodach do drzwi swej nadmorskiej siedziby. Nie cierpiał pustki tego domu, ale wolał to niż bezosobowy pokój w hotelu niedaleko stoczni. Tutaj miał pamiątki po synu, Anthonym Michaelu. Żona Pacina, Colleen, przebywała w Waszyngtonie i do czasu gdy będzie mogła powrócić do Wirginii, mieszkała w domu w Annapolis.
Położył głowę na poduszce i spróbował zasnąć. Wrócił myślami do swojego jedynego dziecka. Anthony Michael miał być teraz w Kalifornii na wyższym kursie pilotażu w eskadrze myśliwskiej i odbywać loty treningowe z pilotami, których uwielbiał. Pacino tęsknił za synem. Nie widzieli się od miesięcy.
Zaczynał zasypiać, gdy na nocnym stoliku zadzwonił telefon. Pacino usiadł na łóżku i włączył monitor. Zobaczył surową minę swojej byłej żony, Janice Hillary Lakeland, matki Anthony’ego Michaela. Dwadzieścia lat temu była piękną kobietą, ale teraz wyglądała tak, jakby cała jej zewnętrzna gorycz wyciekała z niej przez skórę.
– Cześć, Janice – powiedział powoli Pacino.
Jej twarz przypomina chmurę gradową, pomyślał. Jak zwykle. Ciekawe, o co tym razem zrobi awanturę.
– Cześć, Mike – odparła.
To „Mike” zirytowało go natychmiast. Kiedy byli małżeństwem, zawsze mówiła do niego „Michael”. Pięć lat po rozwodzie zaczęła nagle używać zdrobnienia, choć wiedziała, że Pacino go nie cierpi. Ale w jej ustach obie formy brzmiały pejoratywnie, jakby mówiła „palant”.
– Widzę, że w końcu przekonałeś Anthony’ego Michaela, żeby poszedł w ślady swojego ojca – powiedziała. Kłócili się o to od lat, od momentu kiedy Tony postanowił pójść do Akademii Marynarki Wojennej.
– Czym mogę ci służyć, Janice? – zapytał Pacino apatycznym tonem.
– Chcę, żebyś zabrał Anthony’ego Michaela z atomowego okrętu podwodnego.
– Słucham?! – Pacino był zaskoczony. – O czym ty, do diabła, mówisz? Anthony jest na kursie pilotów myśliwskich pod San Diego. W tej chwili pewnie włóczy się z kumplami po nadmorskich knajpach.
– Dlaczego mnie okłamujesz, Michael? – Kiedy była naprawdę wściekła, wracała do jego pełnego imienia, ale ono także brzmiało jak epitet. – Tuż przed wyjazdem na kurs przysłał mi e-mail. Jest na okręcie podwodnym Pirania w jakiejś niebezpiecznej misji. Kiedy wpadł na ten idiotyczny pomysł, żeby pójść do Akademii Marynarki Wojennej, mówiłam ci, że nie chcę, żeby pływał na okrętach podwodnych. Obiecałeś mi, że zostanie inżynierem i będzie pracował gdzieś w bezpiecznym suchym doku.
Pacino odzyskał zimną krew.
– Sprawdzę to – obiecał. Mimo napastliwości matki Anthony’ego zgadzał się z nią. Nie chciał, żeby jego syn pływał na atomowym okręcie podwodnym.
– I nic nie zrobisz, jak zwykle – zadrwiła. – Ten jego podziw dla ojca bohatera kiedyś doprowadzi do jego śmierci. I co wtedy? – Jej oczy wypełniły się łzami. – Dla ciebie to nic, wypłynąć w morze, pójść z okrętem na dno i nigdy nie wrócić. – W ten sposób podsumowała serię kłótni, które doprowadziły do tego, że odeszła, pomyślał ponuro Pacino. – Ale to moje dziecko! Jest wszystkim, co mam.
Pacino chciał się wyłączyć, ale wiedział, że jego syn kocha matkę i kiedyś go osądzi za to, jak on ją traktował. Wziął głęboki oddech.
– Daj mi numer, pod którym będę cię mógł złapać za pół godziny – powiedział i spojrzał prosto w kamerę wideotelefonu.
Janice wyrecytowała numer swojego domu w Palm Beach. Pacino obiecał, że się do niej odezwie.
Zadzwonił do Pentagonu, omijając centralę telefoniczną obsługiwaną przez ochronę. Dochodziła druga nad ranem, więc musiałby się zadowolić zostawieniem wiadomości dla Pattona, bo ten wprawdzie stale urzędował do późna w nocy, ale o tej porze odpowiedziano by, że admirał jest w domu. Wyświetlacz pokazał go, Patton siedział za biurkiem z podwiniętymi rękawami, w krawacie „do pół masztu”. Na nosie miał okulary do czytania. Zapytał o SSNX-a i projekt Tigershark, ale Pacino uniósł dłoń.
– Próbuję ustalić, gdzie się ostatnio podziewa mój syn. Mógłbyś to sprawdzić?
– Jasne. – Patton poprawił okulary i przejrzał na ekranie dotykowym kilka paneli oprogramowania, po czym podniósł wzrok. – Jest na Piranii na jakichś ćwiczeniach floty. Mam tu meldunek od komandora Catardiego. Twój chłopak od razu zrobił wielkie wrażenie. Ruszył w rejs pełną wstecz i maksymalną naprzód, jak kiedyś jego stary.
Pacino zesztywniał, w ciągu kilku sekund doznał trzech kolejnych wstrząsów: Janice miała rację, mały Robby Catardi awansował na dowódcę okrętu podwodnego, ktoś noszący mundur miał coś dobrego do powiedzenia o jego synu.
Po tylu problemach Anthony’ego w Akademii Marynarki Wojennej, pomyślał Pacino. Jedno wykroczenie za drugim, aż w końcu zagrozili, że go wywalą. A teraz ma zaszczyt służyć na bojowym okręcie podwodnym pod rozkazami faceta, którego sam wyszkoliłem. Nie ma mowy, żebym mógł poprosić Pattona o ewakuowanie chłopaka tylko dlatego, że Janice panikuje. To ćwiczenia w czasie pokoju. Tylko co ja jej powiem, do cholery?
Podziękował Pattonowi i zadzwonił do Palm Beach.
– Przepraszam, Janice – powiedział, patrząc na jej wściekłą minę. – Miałaś rację. Anthony przez kilka tygodni będzie na morzu, ale zapewniam cię, że nic mu nie grozi. Jest na ćwiczeniach na Atlantyku.
– O Stingrayu twojego ojca też tak mówili.
Pacino przypomniał sobie, że nigdy nie powiedział Janice prawdy. Stingray nie poszedł na dno w pobliżu Azorów, lecz zatonął pod lodem. Pacino nie wyjawił też żonie, co się stało z Devilfishem.
– Wszystko będzie dobrze. Wróci za miesiąc. Osobiście ci to gwarantuję.
Pacino wyłączył się i poszedł spać. Zasnął, ale dręczyły go koszmary.
W jednym z nich kościotrup na harleyu ścigał autobus Greyhounda. Upiorny motocyklista wymachiwał maczugą. Kiedy był już blisko, autobus wysunął i odpalił kilka rakiet, po czym zniknął w kłębach dymu za horyzontem.
Pacino usiadł w łóżku i zaczął gryzmolić na bloczku do notatek. Pół godziny później miał już gotowy szkic systemu obrony przeciwtorpedowej.
Potem zamknął oczy, zasnął i spał lepiej niż kiedykolwiek w ciągu ostatniego roku.
Admirał John Patton spacerował po gabinecie szefa operacji morskich i zastanawiał się, jakim cudem aspirant trafił na okręt mający prowadzić działania wojenne. Ale znał odpowiedź – to był skutek jego własnego rozkazu, żeby nikomu nie zmieniać nagle przydziału z powodu mobilizacji. Każdy ruch floty obserwowali szpiedzy, którzy mogliby się zorientować, że okręt podwodny wychodzący w morze wyrusza na patrol bojowy, skoro nagle, w ostatniej chwili, wszyscy aspiranci zostali skreśleni z listy członków załogi. Pozostawienie wcześniejszych przydziałów bez zmian było ważne dla bezpieczeństwa operacji, ale Patton miał teraz problem – syn Patcha Pacino płynął na okręcie, który dostał rozkaz zaatakowania Snarca, a potem powinien walczyć na Oceanie Indyjskim. Patton musiał zorganizować potajemną ewakuację chłopaka – był to winien starszemu Pacino – w taki sposób, by nie utrudnić Piranii wykonania jej zadań. Ale jak miał to zrobić?