8

Kilka godzin później Austin był daleko od przytulnej kawiarni. Miał na sobie pękatą zbroję ochronną skafandra i znów zanurzał się w zimnym morzu u wybrzeży Wysp Owczych. Kiedy opadał w głębiny, uśmiechnął się. Wyobraził sobie, jak zareagowałby Becker, gdyby się dowiedział, że duński statek jest wykorzystywany do tego, żeby pomóc Marcusowi Ryanowi i organizacji. Mały biurokrata dostałby za swoje. Chichot Austina odbił się echem w hełmie.

Po rozstaniu z Therri Weld wrócił do hotelu, zadzwonił do kapitana Larsena i zapytał, czy mógłby jeszcze raz zanurkować z “Thora”. Powiedział, że chciałby dołączyć do raportu zdjęcia miejsca akcji ratowniczej, co częściowo było prawdą. Larsen zgodził się bez wahania. Wysłał nawet łódź po Austina. Ponieważ skafander pozostał na statku, wkrótce wszystko było gotowe.

Głębokościomierz wskazywał, że Austin zbliża się do dna. Zwolnił tempo opadania, kilkakrotnie na krótko włączając wirniki pionowe, i zawisnął jak koliber około piętnastu metrów nad częścią dziobową krążownika. Morze nie traciło czasu, żeby wziąć okręt w swoje posiadanie. Kadłub i nadbudówkę pokryła już roślinność, przypominająca kosmaty koc. Przez bulaje wpływały i wypływały ławice głębokowodnych ryb.

Austin sfotografował aparatem cyfrowym otwór wycięty przez “Sea Lampreya” podczas akcji ratowniczej. Potem zrobił zdjęcia trójkątnej dziury w kadłubie, spowodowanej uderzeniem “Sea Sentinela”. Wcześniej wypytał kapitana Larsena o ostatnią pozycję statku SOS w stosunku do krążownika i teraz popłynął w przewidywanym kierunku jego zatonięcia.

Poruszał się według standardowego wzorca poszukiwawczego po mniej więcej równoległych liniach prostych. W końcu jego reflektory wyłowiły z mroku jaskrawo pomalowany kadłub. Podobnie jak krążownik, “Sea Sentinel” był już porośnięty futrem podwodnej roślinności. Statek SOS wylądował na dnie na lewej burcie. Poza zmiażdżonym dziobem nie odniósł żadnych uszkodzeń.

Austin obejrzał przednią część wraka i przypomniał sobie zeznania Ryana. Podobno silniki zwariowały i nie reagowały na przekazywane do nich sygnały. Nie można było tego sprawdzić bez wejścia do wnętrza statku. Ale układ sterowniczy był łatwiej dostępny, bo częściowo znajdował się na zewnątrz. Nowoczesnym statkiem steruje się za pomocą elektroniki i hydrauliki. Jednak mimo komputerów, GPS-u i autopilota, sama istota sterowania nie zmieniła się od czasu, gdy Kolumb wyruszył na poszukiwanie Indii. Na jednym końcu jest koło sterowe lub rumpel, na drugim ster. Obrót koła wychyla ster i kieruje statek w żądaną stronę.

Austin wzniósł się nad rufę, zawrócił i opadł kilka metrów do poziomu steru wysokości człowieka.

Ciekawe.

Ster okazał się nietknięty, ale przymocowano do niego dwie liny, które biegły po obu stronach statku w kierunku dziobu. Austin popłynął wzdłuż prawej burty i znalazł stalową skrzynkę wielkości dużej walizki przyspawaną do dna. Wychodził z niej przewód elektryczny, który znikał we wnętrzu kadłuba.

Jeszcze ciekawsze.

Kabel i spawy wokół skrzynki lśniły i wyglądały na nowe. Austin wycofał się i dotarł wzdłuż drugiej liny do identycznego urządzenia na lewej burcie. Uniósł aparat fotograficzny i zrobił parę zdjęć. Skrzynki łączył kabel grubości kciuka w gumowej osłonie. Inny biegł w górę burty do punktu nad linią wodną statku. Na końcu kabla znajdował się płaski, plastikowy krążek o średnicy około piętnastu centymetrów. Austin nagle zrozumiał.

Wygląda na to, że ktoś jest panu winien przeprosiny, panie Ryan.

Zrobił kilka zdjęć, potem oderwał plastikowy krążek i umieścił go w pojemniku umocowanym na zewnątrz skafandra. Został na dole jeszcze dwadzieścia minut i zbadał każdy centymetr kwadratowy kadłuba. Nie znalazł już nic podejrzanego, więc włączył wirniki pionowe i rozpoczął podróż ku powierzchni. Po zdjęciu skafandra podziękował kapitanowi Larsenowi za udostępnienie “Thora” i popłynął łodzią do Thorshavn.

W pokoju hotelowym wyjął kasetę z aparatu fotograficznego i włożył ją do laptopa. Studiował na ekranie powiększone podwodne zdjęcia, dopóki nie wryły mu się w pamięć. Potem zadzwonił do Therri i umówił się z nią na spotkanie w tej samej kawiarni. Zjawił się tam wcześniej i ustawił na stoliku komputer. Po kilku minutach przyszła Therri.

– Dobra wiadomość czy zła? – zapytała.

– Obie. – Austin podsunął jej laptop. – Rozwiązałem jedną zagadkę, ale odkryłem następną.

Therri usiadła i wpatrzyła się w obraz na ekranie.

– Co to jest?

– Uważam, że jest to mechanizm zastępujący czy też omijający układ sterownania z mostka.

– Jesteś tego pewien?

– Raczej tak.

Austin kilkakrotnie kliknął myszą komputera, wyświetlając serię zdjęć ukazujących pod różnymi kątami skrzynki przyspawane do kadłuba.

– W tych obudowach mogą być kołowrotki linowe do poruszania sterem lub blokowania go. Spójrz tutaj. Ten kabel prowadzi do odbiornika powyżej linii wodnej. Ktoś mógł sterować statkiem na odległość.

Therri zmarszczyła brwi.

– Wygląda jak talerzyk do ciasta.

Austin sięgnął do kieszeni kurtki, wyjął plastikowy krążek, który oderwał od kadłuba, i położył na stoliku.

– Ten talerzyk jest anteną do odbierania sygnałów.

Therri zerknęła na ekran, potem wzięła krążek i obejrzała uważnie.

– To by wyjaśniało problemy Marcusa ze sterowaniem. A co z silnikami, których nie mógł wyłączyć?

– Gdybyśmy mogli wejść do wnętrza wraka, pewnie znaleźlibyśmy tam mechanizm do zdalnego regulowania szybkości statku.

– Znam wszystkich na “Sea Sentinelu”. Są absolutnie lojalni. – Wysunęła podbródek do przodu, jakby spodziewała się, że Austin zaoponuje. – Nikt z załogi nie dopuściłby się sabotażu.

– Nikogo nie oskarżam.

– Przepraszam – powiedziała. – Chyba nie powinnam wykluczać tego, że w sprawę może być zamieszany ktoś z naszych ludzi.

– Niekoniecznie. Pozwól, że zapytam cię jak ochrona lotniska: czy ktoś inny pakował ci bagaż, czy straciłaś go z oczu?

– Więc jednak uważasz, że sabotażu mógł dokonać ktoś z zewnątrz?

Austin przytaknął.

– Znalazłem kabel zasilający kołowrotki linowe, który wchodzi do kadłuba. Ktoś wewnątrz okrętu musiał podłączyć go do źródła mocy.

– Teraz, kiedy to powiedziałeś, przypomniałam sobie, że silniki wymagały jakiejś naprawy. Statek przez cztery dni stał w suchym doku na Wyspach Szetlandzkich.

– Kto go naprawiał?

– Marcus będzie wiedział. Zapytam go.

– To może być ważne. – Austin postukał w ekran. – Dzięki temu Ryan może uniknąć więzienia. Proponuję, żebyś skontaktowała się z facetem o nazwisku Becker. Mieszka w moim hotelu. Wygląda na to, że jest szarą eminencją w duńskim Departamencie Marynarki. Może będzie mógł pomóc.

– Nie rozumiem. Dlaczego Duńczycy mieliby pomagać Marcusowi po tym wszystkim, co o nim wygadywali?

– To na użytek publiczny. Naprawdę chodzi im tylko o to, żeby raz na zawsze wykopać Ryana z Wysp Owczych. Nie chcą, żeby tutaj rozrabiał, bo mogłoby to wystraszyć koncerny, które myślą o inwestycjach na wyspach. Przykro mi, jeśli pokrzyżuje to jego plany zostania męczennikiem.

– Nie przeczę, że ma nadzieję zrobić z tego głośną sprawę.

– Czy to nie ryzykowna strategia? Jeśli sprowokuje Duńczyków, mogą być zmuszeni do skazania go i wpakowania za kratki. Nie wygląda na lekkomyślnego faceta.

– Marcus nie jest lekkomyślny, ale podejmuje wkalkulowane ryzyko, kiedy uważa, że stawka jest tego warta. W tym wypadku będzie musiał rozważyć, czy opłaca się iść do więzienia za cenę powstrzymania grindu.

Austin wyjął z laptopa kasetę ze zdjęciami i wręczył Therri.

– Przekaż Beckerowi, że poświadczę, co widziałem, i potwierdzę, że zrobiłem te zdjęcia. Postaram się ustalić producenta tej anteny, ale możliwe, że ktoś złożył ją z powszechnie dostępnych części i nic nam to nie powie.

Therri wstała.

– Nie wiem, jak ci dziękować.

– Moja zwykła stawka to zaproszenie na kolację.

– Byłoby mi bardzo miło… – Urwała i zerknęła ponad ramieniem Austina na salę. – Kurt, znasz tamtego gościa? Przygląda ci się od jakiegoś czasu.

Austin odwrócił się i zobaczył łysiejącego mężczyznę po sześćdziesiątce z wydatną szczęką, który teraz szedł do ich stolika.

– Kurt Austin z NUMA, jeśli się nie mylę – zagrzmiał mężczyzna.

Austin wstał i wyciągnął rękę.

– Co za miłe spotkanie, profesorze Jorgensen. Nie widzieliśmy się chyba trzy lata.

– Cztery. Od czasu naszej wspólnej pracy nad tamtym projektem na Jukatanie. A to niespodzianka! Oglądałem reportaż o pańskiej wspaniałej akcji ratowniczej, ale myślałem, że już pan opuścił wyspy.

Profesor był wysoki i wąski w ramionach. Z dużymi kępkami włosów z boków piegowatej głowy przypominał łabędzia. Mówił po angielsku z oksfordzkim akcentem, w czym nie było nic dziwnego, ponieważ studiował na tym słynnym angielskim uniwersytecie.

– Zostałem, żeby pomóc pani Weld w pewnej sprawie. – Austin przedstawił Therri i wyjaśnił jej: – To profesor Peter Jorgensen, jeden z najlepszych fizjologów morskich na świecie.

– W ustach Kurta brzmi to dużo poważniej niż w rzeczywistości. Jestem po prostu rybim lekarzem. Co panią sprowadza na te peryferia cywilizacji?

– Jestem adwokatem. Studiuję duński system prawny.

– A pana, profesorze? – zapytał Austin. – Prowadzi pan tu jakieś badania?

– Tak, obserwuję pewne wyjątkowe zjawisko – odrzekł Jorgensen, nie odrywając oczu od Therri. – Nie chcę się narzucać, ale mam propozycję. Może zjedlibyśmy dziś razem kolację i opowiedziałbym wam, nad czym teraz pracuję?

– Pani Weld i ja mamy już plany na ten wieczór.

Therri zrobiła zbolałą minę.

– Och, Kurt, tak mi przykro. Niestety, nie mam dziś czasu. Muszę zająć się tym problemem prawnym, o którym dyskutowaliśmy.

Austin wzruszył ramionami.

– Wpadłem we własną pułapkę. Wygląda na to, że mamy randkę, profesorze.

– Doskonale! Spotkajmy się w restauracji hotelu Hania o siódmej, jeśli to panu odpowiada. – Jorgensen odwrócił się do Therri: – Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. – Pocałował ją w rękę.

– Czarujący – powiedziała Therri, kiedy profesor wyszedł. – Bardzo szarmancki, w starym stylu.

– Owszem – zgodził się Austin. – Ale wolałbym zjeść kolację z tobą.

– Może po powrocie do Stanów. – Jej oczy pociemniały. – Myślałam o twojej teorii, że ktoś sterował “Sea Sentinelem” na odległość. Jaki może być zasięg takiego urządzenia?

– Całkiem spory, ale ten ktoś na pewno był blisko, żeby widzieć, czy statek reaguje na polecenia. Podejrzewasz kogoś?

– W pobliżu były łodzie prasowe. Nawet helikopter.

– Statek mógł być sterowany z morza lub powietrza. Nie potrzeba do tego dużo sprzętu. Wystarczy nadajnik z joystickiem, jak do gier komputerowych. Pozostaje jednak pytanie: po co to zrobiono? Komu mogłoby zależeć na usunięciu Ryana?

– Marcus narobił sobie wrogów na całym świecie.

– Na początek ograniczmy się do Wysp Owczych.

– Na pierwszym miejscu postawiłabym wielorybników. Podchodzą do tej sprawy bardzo emocjonalnie. Ale w gruncie rzeczy to porządni ludzie. Nie wierzę, żeby zaatakowali okręt wojenny, który przysłano do ich ochrony. – Therri urwała na moment. – Jest jeszcze jedna możliwość, ale chyba zbyt mało prawdopodobna, żeby brać ją pod uwagę.

– Co takiego?

W skupieniu zmarszczyła czoło.

– Po operacji “Grindarap” Marcus i jego ludzie planowali urządzić akcję przy gospodarstwie rybnym, należącym do korporacji Oceanus. SOS jest przeciwna takim hodowlom na wielką skalę, bo szkodzą środowisku.

– Co wiesz o Oceanusie?

– Niewiele. To międzynarodowy dystrybutor produktów rybnych. Kiedyś po prostu kupowali ryby na całym świecie, ale od kilku lat zajmują się akwakulturą. Mają hodowle ryb wielkości niektórych farm w Stanach, zarządzanych przez koncerny spożywcze.

– Myślisz, że Oceanus mógłby zorganizować tę całą sprawę?

– Och, nie wiem, Kurt. Ale mieliby środki. I może motyw.

– Gdzie jest ta hodowla?

– Niedaleko stąd, w pobliżu miejscowości Skaalshavn. Marcus zamierzał pływać “Sea Sentinelem” tam i z powrotem przed tym gospodarstwem rybnym. Na użytek kamer. – Therri zerknęła na zegarek. – Muszę lecieć. Mam masę roboty.

Pożegnali się, obiecując sobie, że jeszcze się spotkają. Therri przeszła przez salę, zatrzymała się na moment i rzuciła przez ramię kokieteryjne spojrzenie. Zapewne miało to pocieszyć Austina, ale tylko pogorszyło mu humor.

Загрузка...