2

Ryan patrzył, jak krążownik zmienia kurs i kieruje się na statek SOS.

– Wygląda na to, że Hamlet w końcu podjął decyzję – powiedział do Chucka Mercera, swojego pierwszego oficera, stojącego przy kole sterowym.

“Sea Sentinel” próbował odpędzić wieloryby na pełne morze. Stado liczyło około pięćdziesięciu stworzeń. Niektóre samice trzymały się z tyłu z młodymi i spowalniały akcję ratowniczą. Statek SOS zygzakował niczym samotny kowboj, który chce zagonić rozproszone bydło do zagrody. Jednak nerwowe wieloryby niemal uniemożliwiały to zadanie.

Ryan wyszedł na prawe skrzydło mostka, żeby zobaczyć, jak daleko od stada są nadpływające łodzie wielorybnicze. Jeszcze nie widział tylu wyspiarzy uczestniczących w grindzie. Wydawało się, że opustoszały wszystkie porty na Wyspach Owczych. Z kilku kierunków mknęły kutry i łodzie różnej wielkości, od traulerów do zwykłych motorówek z doczepnymi silnikami. Ciemną wodę przecinały smugi ich kilwaterów.

Therri Weld obserwowała, jak zbiera się ta armada.

– Trzeba podziwiać ich upór – powiedziała.

Ryan skinął głową.

– Teraz wiem, co czuł Custer. Chyba wszyscy Farerowie wyruszyli w morze, żeby bronić swoich cholernych tradycji.

– To nie jest spontaniczny zryw – zaprzeczyła Therri. – Sądząc po tym, jaki utrzymują porządek, mają plan.

Ledwo skończyła mówić, flotylla – jakby na sygnał – zaczęła się rozdzielać w klasycznym wojskowym manewrze oskrzydlającym. Łodzie wzięły statek Ryana w kleszcze i odcięły powolne wieloryby od pełnego morza. Ustawiły się w tyralierę dziobami do brzegu i stado znalazło się między nimi i “Sea Sentinelem”. Końce tyraliery zaczęły powoli skręcać do wewnątrz. Wieloryby stłoczyły się razem i skierowały w stronę lądu.

Ryan obawiał się, że jeśli statek zostanie na miejscu, porani przerażone stworzenia lub rozbije rodziny. Niechętnie rozkazał sternikowi usunąć się z drogi.

Kiedy “Sea Sentinel” odpłynął na bok, wielorybnicy wydali głośny okrzyk triumfu. Łodzie zaczęły otaczać stado, zamykając je w morderczym uścisku. Zacieśniały półkole i spychały stworzenia do miejsca rzezi, gdzie czekały ostre noże i harpuny oprawców.

Ryan rozkazał Mercerowi skierować “Sea Sentinela” na pełne morze.

– Zbyt łatwo się poddajesz – zauważył pierwszy oficer.

– Zaczekaj, to zobaczysz – odparł Ryan z enigmatycznym uśmiechem.

Krążownik zrównał się z “Sea Sentinelem” niczym gliniarz eskortujący niesfornego kibica po piłkarskim meczu. Kiedy oddalili się o pół mili morskiej od strefy polowania, zaczął zostawać z tyłu. Ryan przejął ster, co chwila sprawdzając, gdzie jest jego prześladowca. W pewnym momencie podniósł słuchawkę telefonu do maszynowni.

– Cała naprzód – rozkazał.

“Sea Sentinel” był zdezelowaną, szeroką łajbą z wysokim dziobem i rufą. Jego sylwetka przypominała staromodną wannę. Powolny statek badawczy zaprojektowano głównie jako stabilną platformę do opuszczania pod wodę aparatury i sieci. Pierwszą rzeczą, jaką Ryan zrobił po kupieniu statku na aukcji, było wyposażenie maszynowni w potężne diesle, które zapewniały przyzwoitą szybkość.

Ryan skręcił koło sterowe do oporu w lewo. Kadłub zadrżał od naprężenia, statek zawrócił w wielkim półokręgu piany i pomknął z powrotem ku strefie polowania. Zaskoczony krążownik próbował zrobić to samo, ale nie mógł wykonać tak ciasnego skrętu, jak “Sea Sentinel”. Stracił cenne sekundy.

Obława była milę od brzegu, gdy “Sea Sentinel” dogonił stado i tyralierę naganiaczy. Statek SOS zrobił ostry zwrot i przeciął kilwatery łodzi wielorybniczych. Ryan pozostał za sterem. Zamierzał wziąć odpowiedzialność na siebie, gdyby coś się nie udało. Jego plan rozpędzenia obławy wymagał zręczności w sterowaniu. Zbyt szybkie i bliskie podejście wywróciłoby łodzie i ludzie wpadliby do lodowatej wody. Utrzymywał równą prędkość, wykorzystując szerokość kadłuba do stworzenia fali, która uderzyła w rufy łodzi i uniosła je do góry. Niektórym udało się popłynąć dalej, inne straciły szybkość i obróciły się dookoła w rozpaczliwej próbie uniknięcia wywrotki.

Tyraliera załamała się. Między łodziami powstały szerokie luki niczym szczerby między zębami. Ryan znów zakręcił kołem sterowym i wprowadził “Sea Sentinela” w następny ostry skręt. Statek ustawił się burtą do nadpływających wielorybów. Stado uciekające przed wyspiarzami wyczuło obecność statku, zawróciło i skierowało się w przeciwną stronę. Wieloryby zaczęły się wydostawać przez luki w linii myśliwych.

Załoga “Sea Sentinela” zaczęła wiwatować, ale radość nie trwała długo. Szybki krążownik dogonił statek SOS i był sto metrów od jego burty. Przez radio odezwał się głos mówiący po angielsku.

– Tu kapitan Petersen z okrętu “Leif Eriksson” do statku “Sea Sentinel”.

Ryan chwycił mikrofon.

– Tu kapitan Ryan. Czym mogę służyć, kapitanie Petersen?

– Proszę skierować swój statek na pełne morze.

– Działamy zgodnie z prawem międzynarodowym. – Ryan uśmiechnął się krzywo do TherTi. – Mam obok siebie mojego doradcę prawnego.

– Nie zamierzam dyskutować o szczegółach prawa z panem ani z pańskim doradcą, kapitanie Ryan. Zagraża pan duńskim rybakom. Jestem upoważniony do użycia siły. Jeśli natychmiast nie odpłynie pan stąd, zatopię pański statek.

Wieżyczka artyleryjska na pokładzie dziobowym fregaty obróciła się i lufy dział wycelowały w “Sea Sentinela”.

– Prowadzi pan niebezpieczną grę – odrzekł spokojnie Ryan. – Niecelny strzał może zatopić kogoś z rybaków, których stara się pan chronić.

– Wątpię, żebyśmy chybili z tej odległości – odparł Petersen – ale chcę uniknąć rozlewu krwi. Dostarczył pan kamerzystom telewizyjnym mnóstwo materiału. Wieloryby uciekły, polowanie się nie udało. Postawił pan na swoim i nie jest pan tu dłużej mile widziany.

Ryan zachichotał.

– Przyjemnie mieć do czynienia z rozsądnym człowiekiem. Nie to, co z pańskim poprzednikiem, miłośnikiem strzelania. Dobrze, odpłynę stąd, ale nie opuścimy tych wód. Mamy tu jeszcze coś do załatwienia.

– Może pan robić, co się panu podoba, dopóki nie łamie pan naszego prawa i nie zagraża naszej ludności.

Ryan odetchnął z ulgą. Udawał spokojnego, ale wiedział, że naraża na niebezpieczeństwo swoją załogę i dziennikarzy. Przekazał ster pierwszemu oficerowi i wydał rozkaz powolnego wycofania się. “Sea Sentinel” odpłynął z rejonu polowania i skierował się na morze. Ryan planował rzucić kotwicę kilka mil od brzegu i przygotować się do protestu przeciwko hodowli ryb.

Pamiętając o wcześniejszej sztuczce “Sea Sentinela”, Petersen trzymał się za krążownikiem trochę z tyłu. Był gotów natychmiast wejść do akcji i zablokować statek, gdyby Ryan spróbował się przebić.

Therri rozładowała napięcie w sterowni.

– Kapitan Petersen nawet nie wie, jakie miał szczęście – powiedziała z uśmiechem. – Jeden strzał i zaciągnęłabym go do sądu, a jego okręt poszedłby pod zastaw.

– Chyba bardziej bał się naszej śmieciowej katapulty – odrzekł Ryan.

Dobry nastrój zepsuły przekleństwa Mercera.

– Co jest, Chuck? – zapytał Ryan.

– Niech to szlag, Mark. – Pierwszy oficer stał z rękami na kole sterowym. – Musiałeś spieprzyć ster, kiedy szalałeś tak tą łajbą. – Zmarszczył brwi i cofnął się. – Masz, zobacz.

Ryan spróbował obrócić koło. Przesuwało się o parę centymetrów w każdą stronę, ale wyglądało na zablokowane. Nacisnął trochę mocniej, potem zrezygnował.

– To cholerstwo się zacięło – powiedział z mieszaniną złości i zdumienia.

Podniósł słuchawkę telefonu, rozkazał maszynowni zastopować silniki i z powrotem zajął się kołem. Zamiast zwolnić, statek w niewyjaśniony sposób nabrał szybkości. Ryan zaklął i znów zadzwonił na dół do maszynowni.

– Co jest, Cal? – warknął. – Ogłuchłeś od tych silników? Kazałem wytracić szybkość, nie zwiększyć.

Główny mechanik Ryana, Cal Rumson, był doświadczonym marynarzem.

– Wiem, do cholery, co kazałeś – odparł, wyraźnie zdenerwowany. – Zredukowałem szybkość. Ale silniki oszalały. Chyba nie działają przyrządy.

– Więc odetnij zasilanie – doradził Ryan.

– Próbuję, ale diesle dostają jeszcze większych obrotów.

– Próbuj dalej, Cal.

Ryan z trzaskiem odłożył słuchawkę na widełki. To jakiś obłęd! Statek jakby miał własny rozum. Ryan popatrzył na morze przed dziobem. Dobra wiadomość. Żadnego statku ani lądu na drodze. A jak im zabraknie paliwa na środku Atlantyku? Ryan podniósł mikrofon radia, żeby zawiadomić krążownik o sytuacji. Ale przeszkodził mu krzyk Mercera.

– Koło się obraca!

Mercer starał się utrzymać je w miejscu, ale powoli, stopniowo obracało się w prawo. Statek skręcał i kierował się na krążownik. Ryan rzucił się na pomoc Mercerowi i razem próbowali wrócić na kurs. Jednak koło sterowe wyślizgiwało się z ich spoconych rąk i “Sea Sentinel” zbliżał się do okrętu wojennego.

Duński krążownik zauważył zmianę kursu. W radiu zatrzeszczał znajomy głos.

– Zgłoś się, “Sea Sentinel”. Po co zmieniacie kurs?

– Mamy problemy ze sterowaniem. Ster jest zablokowany i nie możemy wyłączyć silników.

– Bzdury.

– Powiedz to temu statkowi!

Cisza. Potem Petersen zdecydował:

– Usuniemy się, żeby zrobić wam miejsce. Ostrzeżemy wszystkie statki w pobliżu.

– Dzięki. Wygląda na to, że spełni się twoje życzenie, żebyśmy opuścili te wody.

Zanim jednak duński okręt zdążył się oddalić, “Sea Sentinel” wykonał ostry zwrot, celując w jego burtę.

Na pokładzie krążownika marynarze gorączkowo machali rękami. Zawyła syrena okrętowa. Przez głośniki po duńsku i angielsku ogłoszono alarm.

Widząc, że do katastrofy pozostały sekundy, marynarze rzucili się do ucieczki.

W ostatniej desperackiej próbie uniknięcia kolizji Ryan naparł całym swoim ciężarem na koło. Nadal je trzymał, gdy statek uderzył w burtę krążownika. Ostry dziób “Sea Sentinela” przebił stalowe płyty kadłuba jak bagnet, a potem z przeraźliwym zgrzytem rozdzieranego metalu ześlizgnął się z płynącego okrętu.

“Sea Sentinel” osuwał się do morza niczym bokser po silnym ciosie w nos. Krążownik walczył o utrzymanie się na powierzchni, gdy tysiące litrów wody wlewały się przez dziurę w kadłubie. Stłoczona w szalupach załoga przygotowywała się do spuszczenia ich na zimne morze.

Wstrząs rzucił Therri na kolana. Ryan pomógł jej wstać i razem z innymi wybiegli ze sterówki na pokład. Przerażeni członkowie ekip telewizyjnych zorientowali się nagle, że są teraz bohaterami reportaży. Próbowali znaleźć kogoś, kto powie im, co robić. Byli posiniaczeni i słaniali się na nogach.

Ktoś przeraźliwie wzywał pomocy. Załoga i reporterzy wydobyli zakrwawione ciało z metalowej miazgi, jaka pozostała z części dziobowej.

Ryan wykrzykiwał rozkazy, żeby opuścić statek.

W hałasie i zamieszaniu nikt nie spojrzał w górę i nie zauważył helikoptera krążącego wysoko nad miejscem katastrofy. Śmigłowiec zatoczył kilka kręgów niczym głodny sęp i odleciał wzdłuż wybrzeża.

Загрузка...