23

Ryan zaproponował spotkanie w miejscu odległym tylko o kilka minut drogi od centrali NUMA. Austin dojechał wzdłuż George Washington Parkway do znaku wskazującego Theodore Roosevelt Island. Zaparkował samochód, przeszedł przez most dla pieszych nad wąskim kanałem Little River i dotarł do Roosevelt Memorial, szerokiego placu, otoczonego niskimi ławkami. Ryan stał plecami do brązowego pomnika prezydenta i najwyraźniej wypatrywał Austina. Pomachał do niego.

– Dzięki, że przyszedłeś, Kurt.

Odwrócił się i spojrzał w górę na pomnik. Prezydent stał na szeroko rozstawionych nogach z zaciśniętą pięścią, uniesioną wysoko w górę.

– To stary Teddy na tym cokole wpakował mnie w ten zwariowany interes. Objął ochroną federalną miliony akrów ziemi, uratował zagrożone gatunki ptaków przed myśliwymi i zrobił z Wielkiego Kanionu park narodowy. Nie obawiał się naginania prawa, kiedy uważał, że działa dla dobra publicznego. Ilekroć mam wątpliwości na temat tego, co robię, myślę o tym facecie, patrzącym surowo na dzisiejszych ważniaków.

Austin nie mógł się pozbyć wrażenia, że Ryan pozuje do zdjęcia.

– Trudno uwierzyć, że masz wątpliwości na temat czegokolwiek, Marcus.

– Wierz mi, że mam. Zwłaszcza kiedy myślę o zadaniu, które sobie wyznaczyłem: o ochronie mórz i żyjących w nich stworzeń.

– O ile znam mitologię, stanowisko boga mórz jest zajęte od kilku tysięcy lat.

Ryan uśmiechnął się krzywo jak skarcone dziecko.

– Fakt, chyba czasami zachowuję się jak bóg. Ale mitologia mówi też, że bogowie zwykle sami zdobywali swoje stanowiska.

– Będę o tym pamiętał, jeśli kiedyś stracę posadę w NUMA. Therri powiedziała, że chcesz ze mną pogadać o czymś ważnym.

– Tak – odrzekł Ryan, patrząc ponad ramieniem Austina. – Zresztą ona już tu jest.

Therri szła przez plac z młodym, dwudziestoletnim mężczyzną. Miał czerwonawobrązową skórę, szeroką twarz i wystające kości policzkowe.

– Miło znów cię widzieć, Kurt – powiedziała Therri i wyciągnęła rękę. Przy świadkach zachowywała się jak na spotkaniu służbowym, ale jej oczy mówiły, że nie zapomniała pocałunku na dobranoc w Kopenhadze. Przynajmniej Austin miał taką nadzieję. – To Ben Nighthawk, asystent naukowy w naszym biurze.

Ryan zaproponował, żeby odeszli kawałek w bok od pomnika. Kiedy upewnił się, że są poza zasięgiem słuchu spacerujących turystów, przeszedł do rzeczy.

– Ben zdobył ważne informacje o Oceanusie.

Skinął głową i młody Indianin zaczął opowiadać.

– Pochodzę z maleńkiej wioski na północy Kanady. Leży na odludziu nad dużym jeziorem i zwykle jest tam bardzo spokojnie. Kilka miesięcy temu matka napisała mi w liście, że ktoś kupił cały teren po drugiej stronie jeziora. Jakaś duża korporacja. Po skończeniu college’u zamierzam walczyć z inwestycjami w kanadyjskich lasach, więc zainteresowała mnie wiadomość, że dzień i noc trwa tam budowa i całą dobę przylatują helikoptery i hydroplany. Poprosiłem matkę, żeby informowała mnie na bieżąco. Ostatni list przysłała ponad dwa tygodnie temu. Była bardzo zaniepokojona.

– Czym? – zapytał Austin.

– Nie wyjaśniła. Napisała tylko, że chodzi o to, co się dzieje po drugiej stronie jeziora. Pojechałem do domu, żeby to sprawdzić. Okazało się, że moja rodzina gdzieś przepadła.

– Zniknęła? – upewnił się Austin.

Nighthawk przytaknął.

– Jak wszyscy mieszkańcy wioski.

– Kanada to duży kraj, Ben. Gdzie dokładnie położona jest twoja wioska?

Nighthawk zerknął na Ryana.

– Po kolei, Kurt – powiedział Ryan. – Ben, opowiedz panu Austinowi, co było dalej.

– Zacząłem szukać mojej rodziny – ciągnął Nighthawk. – Odkryłem, że są przetrzymywani jako więźniowie po drugiej stronie jeziora. Faceci z bronią zmuszał i mężczyzn z mojej wioski do pracy, oczyszczania terenu wokół wielkiego budynku.

– Wiesz, co to za ludzie?

– Nigdy przedtem ich nie widziałem. Mieli czarne mundury. – Nighthawk znów spojrzał na Ryana, jakby szukał zachęty. – To jakiś obłęd. Kiedy tam podeszliśmy…

– My?

– Z Benem był mój zastępca – wyjaśnił Ryan. – Josh Green. Nie obawiaj się powiedzieć panu Austinowi wszystkiego, co widziałeś, Ben. Nieważne, że to może brzmieć niewiarygodnie.

Nighthawk wzruszył ramionami.

– Dobra. Kiedy tam podeszliśmy, najpierw zobaczyliśmy tylko las i teren, który oczyszczali. Potem nagle pojawił się jakby znikąd ogromny budynek. – Urwał, jakby spodziewał się, że Austin roześmieje się niedowierzająco.

Austin patrzył na niego niebieskozielonymi oczami.

– Mów dalej – zachęcił z obojętną miną.

– Zamiast drzew zobaczyliśmy gigantyczną kopułę. Josh i ja pomyśleliśmy, że wygląda jak igloo, tylko setki razy większe. Górna część otworzyła się w ten sposób… – Nighthawk ułożył dłonie jak otwartą skorupę – i okazało się, że to hangar dla sterowca.

– Takiego jak sterowiec Goodyeara? – zapytał Austin.

Nighthawk w zamyśleniu skrzywił usta.

– Nie. Ten był większy i dłuższy. Przypominał rakietę. Miał nawet nazwę na stateczniku. “Nietzsche”.

– Jak ten niemiecki filozof?

– Chyba tak – przyznał Ben. – Wylądował w hangarze i dach znów się zamknął. Potem wyszła drzwiami grupa ludzi. Wśród robotników był mój kuzyn. Próbował uciec i jeden z tych skurwieli zabił go. – Głos mu się załamał z emocji.

Ryan położył mu rękę na ramieniu.

– Na razie wystarczy, Ben.

– Chciałbym pomóc – powiedział Austin – ale potrzebuję więcej szczegółów.

– Chętnie ci ich dostarczymy – odrzekł Ryan. – Jednak informacje kosztują.

Austin uniósł brwi.

– Nie mam dziś drobnych, Marcus.

– Pieniądze nas nie interesują. Chcemy, żeby NUMA pomogła SOS wykończyć Oceanusa. Wymienimy się wiadomościami i włączysz nas do akcji.

Austin wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Lepiej wezwij marines, Ryan. NUMA to organizacja naukowa. Jej zadaniem jest gromadzenie wiedzy. To nie jednostka wojskowa.

– Daj spokój, Kurt, nie udawaj. Sprawdziliśmy, co robisz w NUMA. Ten twój zespół specjalny załatwił już sporo trudnych spraw. I nie rozprawami naukowymi waliłeś po głowach swych przeciwników.

– Przeceniasz mnie, Marcus. Nie jestem upoważniony do organizowania wspólnej akcji. Musiałbym uzgodnić to z górą.

– Wiedziałem, że się zgodzisz! – wykrzyknął triumfalnie Ryan. – Wielkie dzięki.

– Powoli. Nie zamierzam z tym iść do szefa.

– Dlaczego?

– NUMA naraziłaby na szwank swoją reputację, współpracując z taką ekstremistyczną organizacją, jak SOS. A ty pod parasolem NUMA zdobyłbyś poparcie opinii publicznej dla Strażników Morza. Wybacz, ale ten układ byłby korzystny tylko dla jednej strony.

Ryan odgarnął do tyłu włosy.

– Jeszcze nie powiedzieliśmy ci wszystkiego, Kurt. Mam osobisty powód do działania. Oprócz kuzyna Bena tamci zabili również Josha Greena.

– Z mojej winy – wtrącił się Nighthawk. – Pobiegłem do mego kuzyna, a on próbował mnie zatrzymać. Zastrzelili go.

– Każdy by tak zrobił na twoim miejscu – pocieszył go Ryan. – Josh był odważnym człowiekiem.

– Więc mamy już dwa zabójstwa – podsumował Austin. – Zawiadomiliście policję?

– Nie. Chcemy to załatwić sami. I może zmienisz zdanie, jeśli usłyszysz jeszcze coś. Wytropiliśmy, kto jest nowym właścicielem ziemi wokół jeziora Bena. Fikcyjna firma handlu nieruchomościami, założona przez… Oceanusa.

– Jesteś tego pewien?

– Owszem. Przyłączasz się?

Austin pokręcił głową.

– Zanim weźmiecie rewolwery i pojedziecie tam, pozwólcie, że przypomnę wam, na kogo się porywacie. Oceanus ma pieniądze, międzynarodowe powiązania i, jak sami przekonaliście się, nie waha się zabijać z zimną krwią. Rozgniecie was i całą SOS jak muchy. Współczuję wam z powodu zamordowania kuzyna Bena i twojego przyjaciela, ale ich śmierć stanowi tylko dowód na to, o czym mówię. Narazicie swoich ludzi na podobne niebezpieczeństwo.

Zerknął znacząco na Therri.

– Nasi ludzie podejmą każde ryzyko w obronie środowiska naturalnego – zapewnił Ryan. – Jednak NUMA najwyraźniej ma je gdzieś.

– Zamknij się, Marcus – wtrąciła się szybko Therri na widok groźnej miny Austina. – Kurt ma rację. Proponuję kompromis. SOS mogłaby współpracować z NUMA nieoficjalnie.

– Typowa postawa prawnika – mruknął Austin.

Therri nie spodziewała się takiej reakcji.

– Co to ma znaczyć? – zapytała chłodnym tonem.

– Podejrzewam, że bardziej tu chodzi o ambicje twojego szefa niż o wieloryby, morsy i zabitych przyjaciół. – Austin odwrócił się do Ryana. – Wciąż jesteś wkurzony po stracie “Sea Sentinela”. Był twoją dumą i radością. Zamierzałeś odgrywać męczennika przed kamerami kablówek, ale Duńczycy uziemili cię, kiedy wycofali oskarżenia i po cichu wykopali cię ze swojego kraju.

– To nieprawda – zaprotestowała Therri. – Marcus jest…

Ryan uciszył ją gestem.

– Szkoda słów. Widać wyraźnie, że Kurt to przyjaciel na dobre czasy.

– Lepszy taki przyjaciel niż żaden – odrzekł Austin i wskazał pomnik Roosevelta. – Może powinieneś jeszcze raz przeczytać życiorys tego faceta. Nie prosił innych, żeby nadstawiali głowy. Przykro mi z powodu śmierci twojego kuzyna, Ben, i Josha Greena. Miło było znów cię zobaczyć, Therri.

Austin miał dosyć Ryana i jego manii wielkości. Nabrał nadziei, gdy usłyszał opowieść Nighthawka, ale Ryan wszystko zepsuł. Nagle usłyszał za sobą kroki. Dogoniła go Therri.

– Kurt, proszę cię, przemyśl to. Marcus naprawdę potrzebuje twojej pomocy.

– Wiem. Ale nie mogę się zgodzić na jego warunki.

– Spróbujmy coś wymyślić – poprosiła błagalnie.

– Jeśli ty i Ben chcecie, żeby NUMA wam pomogła, musicie się odciąć od Ryana.

– Nie mogę tego zrobić – odrzekła, próbując go oczarować spojrzeniem pięknych oczu.

– Uważam, że możesz – odparł Austin, wpatrując się w nią równie intensywnie.

– Do jasnej cholery, Austin – wybuchnęła. – Ale z ciebie uparty skurwiel.

Austin zaśmiał się.

– Czy to znaczy, że nie pójdziesz ze mną na kolację?

Twarz Therri pociemniała z gniewu. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Austin patrzył za nią, dopóki nie zniknęła za zakrętem ścieżki. Pokręcił głową. Nikt tak jak on nie poświęca się dla dobra sprawy. Ruszył w kierunku parkingu, ale po minucie przystanął. Spomiędzy drzew wyłoniła się jakaś postać. Ben Nighthawk.

– Znalazłem wymówkę, żeby się na chwilę urwać – wysapał. – Powiedziałem Marcusowi, że muszę iść do toalety. Chciałbym z panem porozmawiać. Nie winię pana za to, że nie chce pan współpracować z SOS. Marcusowi uderza do głowy popularność. Uważa się za Wyatta Earpa. Jednak tamci faceci na moich oczach zabili mojego kuzyna i Josha. Próbowałem wytłumaczyć Marcusowi, na kogo się porywa, ale nie chciał mnie słuchać. Jeśli SOS wkroczy do akcji, moja rodzina zginie.

– Powiedz mi, gdzie oni są. Zrobię, co będę mógł.

– To trudno wytłumaczyć. Narysuję panu mapę. O, cholera…

W ich kierunku szedł z gniewną miną Ryan.

– Zadzwoń do mnie – powiedział Austin.

Ben skinął głową i skierował się w stronę Ryana. Wdali się w ostrą dyskusję. Potem Ryan otoczył Bena ramieniem i poprowadził z powrotem do pomnika. Obejrzał się raz i wściekle popatrzył na Austina. Kurt wzruszył ramionami i poszedł do samochodu.


Dwadzieścia minut później Austin wszedł do Muzeum Lotnictwa i Astronautyki na Independence Avenue. Wjechał windą na trzecie piętro i skierował się do biblioteki, gdy z bocznej sali wyłonił się mężczyzna w średnim wieku, w pogniecionym brązowym garniturze.

– Niech skonam! Kurt Austin! – wykrzyknął.

– Zastanawiałem się, czy na ciebie wpadnę, Mac.

– Tutaj zawsze jest taka szansa. Prawie nie opuszczam tych murów. Jak się miewa bohater NUMA?

– Świetnie. A jak się miewa smithsoniański odpowiednik St. Juliena Perlmuttera?

Wysoki i szczupły MacDougal zachichotał. Miał jasne włosy, orli nos i pociągłą twarz. Z wyglądu był przeciwieństwem pulchnego Perlmuttera. Jednak brak tuszy rekompensowała jego encyklopedyczna znajomość historii lotnictwa, odpowiadająca morskiej wiedzy Perlmuttera.

– St. Julien dźwiga dużo większy, hm… balast historyczny niż ja – powiedział z wesołym błyskiem w szarych oczach. – Co cię sprowadza do rozrzedzonej atmosfery Wydziału Archiwalnego?

– Prowadzę pewne badania nad starym statkiem powietrznym. Miałem nadzieję znaleźć coś w bibliotece.

– Nie ma potrzeby chodzić do archiwum. Idę na spotkanie, ale możemy pogadać po drodze.

– Natknąłeś się kiedykolwiek na wzmiankę o statku powietrznym “Nietzsche”? – zapytał Austin.

– Oczywiście. Był tylko jeden o takiej nazwie. Zaginął podczas tajnej wyprawy polarnej w roku 1935.

– Więc znasz ten sterowiec?

MacDougal przytaknął.

– Chodziły słuchy, że Niemcy wysłali go w tajnej misji na biegun północny. Gdyby ekspedycja się powiodła, nastraszyliby aliantów i rozsławili niemiecką Kultur w wojnie propagandowej. Niemcy zaprzeczali, ale nie potrafili wyjaśnić zaginięcia dwóch swoich pionierów podróży sterowcami – Heinricha Brauna i Hermana Lutza. Wybuchła wojna i sprawa poszła w zapomnienie.

– To wszystko?

– O, nie. Po wojnie znaleziono dokumenty, które wyraźnie wskazywały, że tamten lot rzeczywiście miał miejsce. Sterowiec był podobny do “Grafa Zeppelina”. Przypuszczalnie nadał wiadomość radiową z okolic bieguna. Załoga odkryła na lodzie coś ciekawego.

– Nie wyjaśnili, co to było?

– Nie. I niektórzy uważają, że to wszystko zostało sfabrykowane. Możliwe, że przez samego Josefa Goebbelsa.

– Ale ty w to nie wierzysz?

– Taka wyprawa była całkiem możliwa. Ówczesna technika na pewno na to pozwalała.

– Co mogło się stać z tym sterowcem?

– Jest mnóstwo możliwości. Awaria silnika. Nagła burza. Lód. Ludzki błąd. “Graf Zeppelin” był bardzo udaną konstrukcją, ale mówimy o ekstremalnych warunkach. Podobny los spotkał inne statki powietrzne. Sterowiec mógł się rozbić o powłokę lodową, a potem dryfować na krze setki mil i wpaść do morza, kiedy lód się roztopił. – MacDougala nagle olśniło. – Czyżbyś znalazł jego szczątki na dnie morza?

– Niestety, nie. Ktoś mi o nim wspomniał i… ciekawość wzięła górę.

– Dobrze znam to uczucie. – MacDougal zatrzymał się przed jakimiś drzwiami. – Tutaj mam spotkanie. Wpadnij jeszcze, to pogadamy dłużej.

– Dobra. Dzięki za pomoc.

Austin był zadowolony, że Mac nie pytał go o szczegóły. Nie lubił kręcić w rozmowach ze starymi przyjaciółmi. MacDougal położył rękę na klamce.

– Zabawne, że wspomniałeś o Arktyce. Tak się składa, że dziś wieczorem jest uroczyste otwarcie wielkiej wystawy kultury i sztuki eskimoskiej. Ludzie mroźnej północy, czy coś takiego. Wyścigi psich zaprzęgów i inne atrakcje.

– Wyścigi psich zaprzęgów w Waszyngtonie?

– Też się zdziwiłem, ale widocznie można to zorganizować. Wybierz tam, to zobaczysz.

– Chyba tak zrobię.

Wychodząc z muzeum, Austin przystanął przy stanowisku informacyjnym i wziął broszurę o wystawie. Nazywała się Mieszkańcy mroźnej północy. Wstęp na uroczyste otwarcie tylko z zaproszeniami. Austin spojrzał niżej i zauważył nazwę sponsora: Oceanus.

Wetknął broszurę do kieszeni i wrócił do swojego biura. Po kilku telefonach załatwił sobie zaproszenie. Popracował trochę nad raportem dla Gunna, potem pojechał do domu, żeby się przebrać. Kiedy mijał półki z książkami w swoim salonie-bibliotece, przesuwał palcami po grzbietach starannie ustawionych tomów. Wydawało mu się, że Arystoteles, Dante i Locke przemawiają do niego.

Wielcy filozofowie zafascynowali go jeszcze w college’u. Miał na to wpływ profesor, zmuszający studentów do myślenia. Później filozofia stała się dla Austina odpoczynkiem od pracy. Pomagała mu też zrozumieć ciemne strony ludzkiej natury. Podczas wykonywania swoich zadań Austin zabijał i ranił przeciwników. Poczucie obowiązku i sprawiedliwości oraz instynkt samozachowawczy chroniły go przed niebezpiecznymi wątpliwościami. Kiedy jednak potem zastanawiał się na słusznością swoich działań, filozofia służyła mu za kompas moralny.

Wziął gruby tom i włączył stereo. Z głośników popłynęły tony saksofonu Johna Coltrane’a. Wyszedł na pomost i usadowił się w fotelu. Przerzucił strony książki i szybko znalazł cytat, o którym myślał od chwili, gdy MacDougal wspomniał o sterowcu “Nietzsche”: Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stal się potworem. A kiedy zaglądasz w otchłań, ona również zagląda w ciebie.

Przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń. Czy widział otchłań? A może, co ważniejsze, ona patrzyła na niego? Zamknął książkę, odłożył na półkę i poszedł przygotować się do uroczystości.

Загрузка...