9

– Dobrze się pani czuje?

Olivia skulona, z rękami wokół głowy, siedziała pod ścianą niskiego budynku, oddzielającego ją od portu i Oceans Apart. Podniosła wzrok i ujrzała nad sobą twarz młodego strażaka.

– Jest pani ranna?

– Chyba nie.

– Może pani wstać?

Podniosła się i zwymiotowała.

– Bardzo przepraszam – powiedziała i otarła usta. – Niezbyt piękny widok.

– Proszę to nałożyć – rzekł strażak i powiesił jej na szyi żółtą taśmę. – Zajmą się panią sanitariusze.

– Sądzę, że będą mieli ważniejsze sprawy.

Na drogach i mostach wszystko stanęło. Miasto zamarło. Wszędzie słychać było wycie syren alarmowych. Zewsząd nadlatywały ku nim helikoptery.

Strażak wyciągnął butelkę z wodą. Napiła się z niej trochę i oddała strażakowi.

– Proszę ją zatrzymać.

– Nie, nie, niech pan ją weźmie. – Skinęła w kierunku statku. – Musi pan tam wracać. Mnie nic nie jest.

– Na pewno?

– Na pewno.


*

Oparła się o ścianę i spojrzała w dół na siebie. Była czarna. Lewą dłoń miała poparzoną, choć nie odczuwała żadnego bólu. Włosy miała sztywne w dotyku, jak nadpalone, ale przynajmniej były – cud doprawdy, że utrwalacz nie stanął w płomieniach. Piekły ją oczy. Wszędzie walały się szczątki i kawałki poszarpanego metalu, w wielu miejscach płonął ogień. „Wszystko w porządku”, pomyślała. „To takie proste. Wejdę do wody, znajdę Elsie i Edwarda i wyciągnę ich na brzeg”.

Olivia obeszła budynek i przez chwilę spoglądała w stronę otwartego morza, na przystań pełną jachtów, błękitne niebo. Później obejrzała się na OceansApart i miała wrażenie, że przełączyła w telewizji kanał z programem wakacyjnym na film katastroficzny. Stojąca pionowo część statku gwałtownie tonęła, wprawiając wodę wokół we wrzenie. W kadłubie drugiej, niebezpiecznie przechylonej połowy zionęła gigantyczna poczerniała dziura. Wciąż dobywały się z niej płomienie i dym. Wśród pokrywających powierzchnię kanału płomieni unosiły się szczątki. Olivia z przerażeniem wpatrywała się w rozgrywającą się na jej oczach surrealistyczną scenę jatki, gdzie zmasakrowane ludzkie ciała mieszały się z porozrywanymi trupami rekinów i barrakud. Strażacy zaczęli zlewać płomienie i unoszące się pomiędzy nimi ciała pianą.

Nadjechali sanitariusze i zajęli się rozstawianiem punktu opatrunkowego. Nagle w wodzie niedaleko brzegu Olivia dostrzegła mężczyznę. Wystawała mu tylko głowa i widać było szeroko otwarte usta. Przerażony spoglądał ku brzegowi i nagle poszedł pod wodę. Olivia zrzuciła trampki i spodnie od dresu i weszła do wody. Poczuła, jak jej palce zanurzają się w gorącym mule. Woda także była gorąca, brudna i gęsta. Zbliżała się do miejsca, w którym zniknął mężczyzna, wzięła głęboki wdech i zanurkowała. Nic nie widziała, musiała więc szukać po omacku. Po zdającej się trwać wieki chwili wyczuła ciało mężczyzny. Był prawie nieprzytomny, na dodatek do ułomków nie należał. Objęła go w pasie ramionami i zaczęła ciągnąć w górę, aż znalazł się na powierzchni. Wtedy puściła go na chwilę, by samej zaczerpnąć powietrza, po czym złapała go za głowę. Zatkała mu nos i zaczęła robić sztuczne oddychanie. Z trudem jej to przychodziło, tym bardziej że niełatwo było utrzymać go na powierzchni. Obróciła się w stronę brzegu i pomachała, a potem reanimowała go dalej. Zachłysnął się powietrzem, zakaszlał, wypluwając fontannę wody, i zwymiotował. Odepchnęła od siebie plwociny, objęła go ramieniem za szyję, jak ją uczono, i zaczęła holować do brzegu. Na spotkanie wyszli sanitariusze i przejęli go od niej.

Spojrzała na kanał. Chyba coraz więcej ciał wydostawało się z wraku. Na brzegu zjawiła się grupa nurków. Podeszła do nich chwiejnym krokiem. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Poprosiła o maskę, płetwy i kamizelkę ratunkową. Facet, do którego się zwróciła, spojrzał na nią przelotnie.

– Nic ci nie jest?

– Nie. Potrafię nurkować.

– No i co?

– Chcę wam pomóc.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, oboje o krok od wywołanego przerażeniem ataku histerii.

– Masz uprawnienia?

– Tak, ale wolałabym pracować na powierzchni. Ale gdybyście potrzebowali dodatkowego nurka, możecie mnie wezwać.

– OK. Proszę – powiedział i podał jej płetwy oraz kamizelkę uzbrojoną w rurki i gwizdek. – Gdybyś potrzebowała pomocy, gwizdnij.

Wróciła na brzeg i włożyła kamizelkę, przez rurkę nadmuchując ją powietrzem. Gdy poczuła, że kamizelka przywiera jej ściśle do ciała, spuściła powietrze. Przez chwilę czuła podchodzące do gardła mdłości. Pomyślała, że na pewno odnajdzie Elsie i Edwarda, bo przecież ich balkon był od strony brzegu. Choć dopiero co ich poznała, czuła się przy nich spokojnie i bezpiecznie, jak w domu. Niejasno zdała sobie sprawę, że podejmując tę próbę uratowania ich, chce uleczyć przeszłość

– jeśli ich znajdzie i ocali, jakimś cudem uraz z przeszłości straci na swojej intensywności i wszystko znowu będzie dobrze.

Olivii udało się wyciągnąć na brzeg wielu ludzi, choć nie potrafiła powiedzieć, ilu dokładnie. Miała wrażenie, że działa jak automat; wszystko wydawało jej się nierealne. Jednej kobiety nie zdołała uratować; ujrzała, jak znika pod wodą, wypływa i znowu się zanurza. Gdy Olivia wyciągnęła ją na powierzchnię, twarz miała posiniałą, a wokół ust i nosa pojawiła się piana. Olivia nadmuchała kamizelkę, otarła pianę z nosa i posiniałych warg kobiety i zaczęła robić jej sztuczne oddychanie. Kobieta wciąż miała zawieszone na szyi przeciwsłoneczne okulary i biało-czerwony top frotte z kapturem. Po trzecim oddechu zakaszlała i zdawało się, że z tego wyjdzie; kiedy jednak Olivia holowała ją do brzegu, poczuła, jak umiera. Było to prawie niezauważalne, po prostu ciałem kobiety wstrząsnął dreszcz i na tym koniec. Sanitariusze zabrali ją na reanimację, Olivia jednak wiedziała, że starali się na próżno.

Nagle śmiertelnie znużona usiadła pod drzewem. Jeden z sanitariuszy przyniósł jej wodę, kazał jej włożyć spodnie, otulił ramiona ręcznikiem i rozmasował dłonie. Powiedział, że powinna pójść do punktu medycznego, i pomógł jej wstać. Gdy szli, w kieszeni jej spodni rozdzwonił się telefon.

– Hej, Olivio. Słuchaj, Oceans Apart…

– Cześć, Barry – powiedziała znużonym głosem. – Mówisz o OceansApart rozerwanym na strzępy.

– Słuchaj, jesteś tam? Co masz dla nas?

Przekazała mu wszystko, co wiedziała: to, co usłyszała od sanitariuszy, nurków i policji, fragmenty opowieści ludzi, których wyciągała na brzeg. Barry nieustannie wchodził jej w słowo.

– Dobrze. Masz jakichś świadków? Gdzie jesteś? Możesz z kimś porozmawiać tam, na miejscu?

Dostrzegła spojrzenie sanitariusza, który jej pomógł. Wziął od niej telefon, przez chwilę słuchał, po czym powiedział:

– Straszny musi być z pana dupek.

Wyłączył telefon i oddał go Olivii.

Olivia pozwoliła, by sanitariusze zbadali ją i opatrzyli jej rękę. Następnie z kocem zarzuconym na ramiona wstała i poszła się przejść. W centrum medycznym zobaczyła potwornie poparzonych ludzi, którzy omal nie utonęli, a także takich, których spotkało i jedno, i drugie. Później dostrzegła wnoszoną na noszach rudowłosą kobietę. Stała ogłuszona, czując, jak koszmar i cierpienie ostatnich godzin budzą ból, którego doświadczyła w przeszłości – jakby ktoś uderzył ją w ledwo zabliźnioną ranę. Znalazła sobie pusty kącik i przycupnęła w nim zwinięta w kłębek, z kocem naciągniętym na głowę. Po długiej chwili wyprostowała się i pięścią otarła twarz.

– Dobrze się czujesz, kochanie? – usłyszała czyjś głos. – Masz ochotę na filiżankę herbaty?

– Och, kochanie, za mocna będzie dla niej. Dolej kropelkę mleka.

Podniosła wzrok i ujrzała Elsie i Edwarda nachylających się nad nią z tacą.

Загрузка...