40

Olivia siedziała przy kominku w małej, przytulnej salce, patrząc na talerz pełen pokaźnych trufli obsypanych czekoladą. Wiedziała, że grzeczność nakazuje poczekać, ale nie mogła się oprzeć. Sięgnęła po jedną sztukę i wpakowała w całości do ust. Na wspomnienie nagranych rozmów z Feramo czuła się jak ostatnia menda. Żeby nie stracić zdrowego rozsądku, musiała bez przerwy przypominać sobie horror na OceansApart. Właśnie pochłaniała kolejnego trufla, gdy otworzyły się drzwi i do pokoju wmaszerował Widgett, a Scott Rich za nim.

– Ma pani coś w ustach, agentko Joules? – spytał Scott oschle i usiadł na kanapie, koło tacy z podwieczorkiem rozkładając mapy.

– Pozwól, że ja się tym zajmę, bo ty możesz ją odstraszyć – powiedział Widgett, po czym dodał, zwracając się już tylko do Olivii: – Ani nie lubi, ani nie rozumie Afryki.

– Trzeba by czegoś więcej, żeby mnie odstraszyć – uśmiechnęła się Olivia. – W Sudanie naprawdę mi się podobało.

– To świetnie. Tak. Cóż, tu mamy wzgórza nad Morzem Czerwonym. Teren zamieszkiwany jest głównie przez Arabów, ale sześć procent populacji stanowią Bedża. „Fuzzy-Wuzzy” Kiplinga. Banda przebiegłych nomadów, z cudacznymi sterczącymi włosami. Niesamowicie zaciekli i wytrzymali. Jeśli przeciągnie się ich na swoją stronę, na pewno pomogą w trudnej sytuacji. Uważać trzeba natomiast na beduińskich nomadów Raszida, tych z antenami satelitarnymi na namiotach i gigantycznymi SUV-ami, którzy pasą swoje wielbłądy. To przemytnicy. Nikt się nie może z nimi równać. Doprawdy wesoła gromadka. Zawsze miałem do nich słabość.

– Wydaje mi się, że tu właśnie mogą być jaskinie – powiedziała Olivia i kiwając głową, stuknęła palcem w mapę.

– Ach, Suakin, zrujnowany port koralowy. Cudowne miejsce.

– Feramo mi o nim opowiadał – rzekła Olivia. – Myślę, że tam się ukrywają ludzie Al-Kaidy. Prawdopodobnie w podwodnych jaskiniach, jak te w Hondurasie.

– Sprawdzamy to – wtrącił Scott Rich. – W połowie lat dziewięćdziesiątych Bin Laden miał całkiem niezłe układy z sudańskim reżimem.

– Wiem – powiedziała cicho Olivia.

– Kiedy w dziewięćdziesiątym szóstym Sudańczycy w końcu wyrzucili Bin Ladena, teoretycznie zlikwidowali też ich obozy i komórki, ale bardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że zeszli do podziemia.

– Albo pod wodę – podsunęła Olivia.

– Otóż to – powiedział Widgett z ożywieniem. – Tak więc przede wszystkim masz się dowiedzieć, w jaki sposób zagrażają południowej Kalifornii. Cel numer dwa: zdobyć informacje, kogo Feramo ukrywa albo kogo odwiedza.

– Jeszcze nie jest za późno i możesz się wycofać – zwrócił się do niej Scott Rich. – Ważne, żebyś miała świadomość, w co się pakujesz. Wciąż nie wiemy, kim naprawdę jest Feramo. Wiemy natomiast, z czyjej gościnności będziesz korzystać. Port Sudan – wskazał punkt na mapie – znajduje się dokładnie naprzeciwko Mekki. Iran dzierżawi bazy w Port Sudan i Suakin. Tak więc na północy szkolą się tysiące irańskich żołnierzy, są obozy rebeliantów i hydroelektrownie, które w każdej chwili mogą wylecieć w powietrze, na południu miesza Erytreja, w górach stada szalonych nomadów i, być może, Al-Kaida pod wodą. Nie przeszła cijeszcze ochota na romantyczną przygodę?

– Cóż, ostatnim razem świetnie się bawiłam! – powiedziała Olivia wesoło, żeby go zdenerwować. – Już nie mogę się doczekać. Zwłaszcza że wyposażyliście mnie w tyle wspaniałych zabaweczek.

– Wyśmienicie. Zjedz jeszcze czekoladkę – uśmiechnął się Widgett.

– Olivio, tam naprawdę nie jest bezpiecznie – Scott Rich nie dawał za wygraną.

– Bezpiecznie? – powtórzyła z błyskiem w oczach. – A gdzie jest? Daj spokój, przecież wiesz, jak to jest. To jak z nurkowaniem ze skały w oceanie.

– Tak – powiedział miękko. – Wiem. Czasem trzeba po prostu skoczyć z krawędzi, kochanie, i polecieć w dół.

Загрузка...