17

Trzydzieści osiem minut później znajdowała się na Rodeo Drive, gdzie w białym pokoju leżała przykryta prześcieradłem, a sześć oddzielnych strumieni bardzo gorącej pary z sykiem atakowało jej twarz.

– Przepraszam, ale czy ta para naprawdę jest w porządku? Wydaje mi się trochę…

– Nie, nie, zaufaj mi, jest idealna, dokładnie taka jak trzeba. Musimy wytworzyć promieniującą temperaturę, żeby mikroskopijnie zapadły się komórki epidermy, i stymulować…

– Tak. Ale nie zostaną mi po tym czerwone plamy na twarzy, prawda?

– Spokojnie. Będziesz wyglądała po prostu bosko.

Na całej twarzy odczuwała maleńkie ssanie, jakby opadło ją stado bezzębnych minipiranii, a pomagało im sześć bunsenowskich palników.

– Michael – odezwała się, zdecydowana wynieść jednak jakieś wymierne korzyści z koszmarnego, kosztującego ją czterysta piętnaście dolarów zabiegu. – Skąd znasz Travisa?

– Travisa? A kto to jest Travis?

– No wiesz, Travis. Ten facet, którego przedstawiłeś mi w Miami.

– Przyleciałaś tu z Miami? Odczuwasz jet-lag? Mogę ci zjonizować twarz.

– Nie, dziękuję. To zdaje się aktor łamane przez pisarz, tak?

– A, o niego chodzi. Tak.

– To on napisał scenariusz do filmu Feramo.

– Chyba żartujesz. Travis napisał film Feramo? Reflektujesz może na słoiczek Crème de Phylgie? Większy jest w doskonałej cenie – za jedyne czterysta pięćdziesiąt dolarów masz dwieście mililitrów.

– Nie, dziękuję. Czemu uważasz, że to niedobrze, że Travis napisał film? Au! Co robisz?

– Liftinguję pierwotny opór twojej epidermy. Naprawdę powinnaś poddać się jonizacji. Nawet jeżeli nie odczuwasz skutków zmiany czasu, jonizacja wspaniale odmładza, złuszczając naskórek, jest hypoalergiczna, całkowicie wolna od wolnych rodników…

– Nie, dziękuję.

– …i zawiera wyciągi roślinne wprowadzające równowagę biokoliczną – perorował dalej, ignorując ją zupełnie.

– Skąd znasz Travisa?

– Travisa? – Michael Monteroso roześmiał się. – Travisa?

– Co cię tak bawi?

– Travis odbiera z salonu gotówkę i odnosi do banku. Pracuje w firmie ochroniarskiej. Czy masz stałą kosmetyczkę?

– Nie, w zasadzie nie – odpowiedziała, na chwilę zapominając o interesującym ją temacie rozmowy.

– Jeżeli chcesz, dam ci przy wyjściu swoją wizytówkę. W zasadzie nie powinienem pracować poza salonem, ale specjalnych klientów mogę odwiedzać w domu.

– Bardzo to miłe z twojej strony, ale ja tu nie mieszkam na stałe.

Bunsenowskie palniki nagle się wyłączyły, a ona poczuła, jak pod wpływem kojącego zapachu olejku eukaliptusowego i bezsensownej paplaniny Michaela powoli ogarniają senność. Z wysiłkiem zaczęła z nią walczyć, chciała bowiem zachować przytomność umysłu.

– Mógłbym odwiedzić cię w hotelu.

– Nie. Powiedz mi, skąd się wszyscy znacie… mam na myśli wszystkich tych ludzi na przyjęciu?

– W zasadzie to ich nie znam. Po prostu robię im zabiegi przed imprezami. Sądzę, że część z nich poznała się w Hondurasie – Feramo ma tam posiadłość, gdzie można wspaniale ponurkować. Teraz nakładam ci eukaliptus i olejek rycynowy. Wykorzystuję szereg organicznych elementów testowanych dermatologicznie. Są całkowicie organiczne, bez żadnych dodatków. Dam ci trochę.

– Ile to kosztuje?

– Dwieście siedemdziesiąt pięć dolarów.

Olivia spróbowała się nie uśmiechnąć.

– Myślę, że wystarczy mi sam zabieg, dziękuję ci – powiedziała zdecydowanie.

Po wejściu do przebieralni spojrzała na siebie w lustrze i aż jęknęła z przerażenia. Całą twarz pokrywały jej niewielkie czerwone kółka, jak gdyby padła ofiarą ataku jakiegoś stworzenia uzbrojonego w macki lub maleńkich pasożytów, które wymachując ogonkami, rzuciły się ssać ją żarłocznie. Cóż, w zasadzie tak właśnie było.

Do szóstej pozostał kwadrans. Za czterdzieści pięć minut miała iść na kolację z Feramo. Ogarniał ją coraz większy strach, a twarz w dalszym ciągu szpeciły czerwone placki. Bogu niech będą dzięki za korektor. Piętnaście po szóstej placki stały się prawie całkowicie niewidoczne. Olivia ubrana, uczesana i starannie pomalowana, w zasadzie gotowa była do wyjścia, lecz były to tylko pozory zewnętrzne. Dłonie jej się pociły, a żołądek kurczył co chwilę w paroksyzmie strachu. Starała się opanować, oddychać, myśleć, zachować spokój. Próbowała wymyślać pozytywne scenariusze: Feramo nie miał pojęcia ojej telefonie ani o podsłuchu w jej pokoju. Może krył się za tym wścibski, nadmiernie gadatliwy boy hotelowy o wielkich muskułach i dziwacznym zaroście.

Może pracował dla jakichś brukowców i doszedł do wniosku, że w pokoju Olivii może zjawić się któraś z gwiazd, założył więc pluskwę, żeby potem donieść o wszystkim Melissie. Istniała też ewentualność, że Feramo wiedział o telefonie i chciał jej powiedzieć, iż doskonale rozumie jej podejrzenia, po czym wyjaśni jej, że tak naprawdę jest pół Sudańczykiem, pół Francuzem, naukowcem łamane przez doktor, produkcję filmów traktującym jako hobby, znużonym całym tym bezsensem i marzącym jedynie, by wraz z nią podróżować po Trzecim Świecie, leczyć ludzi i nurkować.

Gdy nadeszła pora wyjścia, zdołała całkowicie przekonać samą siebie, że wszystko jest w zupełnym porządku. Nic złego się nie działo. Spędzi miło wieczór, po czym wróci do Londynu, by ratować nędzne resztki swej dziennikarskiej kariery.

Wyszła z pokoju i znowu ogarnęła ją panika. Co ona najlepszego wyprawia? Czy już kompletnie zwariowała? Wybierała się na kolację, sama jedna, nie wiadomo dokąd, z terrorystą z Al-Kaidy, który na dodatek wiedział, że żywi wobec niego podejrzenia. Nie było mowy o pozytywnym scenariuszu. Feramo nie chciał zjeść z nią kolacji, on chciał na kolację zjeść j ą. No, przynajmniej czerwone placki przestały być widoczne.

Otworzyły się drzwi windy.

– O mój Boże, co ci się stało z twarzą?

Pytanie padło z ust Carol, pomarszczonej nauczycielki dykcji.

– Nic takiego. Byłam na zabiegu kosmetycznym – wyjaśniła Olivia, wchodząc do windy. – Pracowałaś z aktorami na przesłuchaniu?

– W zasadzie tak. Ale nie tylko z nimi.

Olivia obrzuciła ją szybkim spojrzeniem.

– Naprawdę? To znaczy, zajmujesz się nie tylko aktorami? – Postanowiła zaryzykować. – Z resztą zespołu także?

Carol popatrzyła jej prosto w oczy. Wyglądało na to, że nie może powiedzieć na głos tego, co myśli.

– Zawsze mi się wydawało, że tylko aktorzy potrzebują na- uczycieli dykcji – rzuciła Olivia niby to swobodnie.

– Jest wiele powodów, dla których ludzie chcą zmienić swój akcent, nie sądzisz?

Winda zatrzymała się na parterze. Przez otwarte drzwi ujrzały przechodzącą holem Surayę, która wspaniale prezentowała się na tle białych ścian.

– A o niej co myślisz? – spytała konspiracyjnie Olivia, gestem wskazując na hinduską piękność. – Malibu z lekką domieszką Bombaju?

– Hounslow – odparła Carol.

Nie miał to być żart.

– A Pierre Feramo? – szepnęła Olivia, gdy wychodziły z windy. – Kair? Chartum?

– Chyba nie mnie o tym sądzić – powiedziała Carol, ani na chwilę nie odrywając wzroku od Olivii. – Zresztą nieważne. Baw się dobrze. – Uśmiechnęła się przelotnie i zarzucając na ramiona sweter, ruszyła ku obsługującemu parking.

Загрузка...