– Wracaj do domu – powiedziała Kate z Londynu. – Wracaj do domu natychmiast. Zadzwoń do FBI i łap pierwszy samolot.
Rozdygotana Olivia siedziała na srebrzystym pufie, z całej siły dociśniętym do drzwi.
– Ale w czasie ostatniej rozmowy sama mi mówiłaś, że wyciągam zbyt pochopne wnioski.
– Bo wtedy umiałaś mi tylko powiedzieć, że on jest „ospały”. Jakoś dziwnie zapomniałaś wspomnieć, że na dzień przed wybuchem OceansApart starał się ciebie przekonać, żebyś tam nie szła.
– Wtedy nie zwróciłam na to uwagi. Myślałam po prostu, że chce mnie zbajerować, żebym zgodziła się zjeść z nim śniadanie. No wiesz, w stylu: „Mam do ciebie zadzwonić czy też przyjść od razu?”
– Słowo daję, jesteś niesamowita. Słuchaj. Okłamał cię. Powiedział ci, że jest Francuzem, a potem ni stąd, ni zowąd zaczyna gadać po arabsku.
– Nie przesadzaj. Powiedział raptem jedno słowo. A zresztą nawet jeżeli jest Arabem, wcale nie znaczy, że musi być od razu terrorystą. Może po prostu nie chciał, żebym się do niego uprzedziła. Piszę artykuł. „Elan” pokrywa moje koszty.
– Na pewno zrozumieją. Zawsze możesz im wszystko zwrócić. Wracaj do domu.
– Ludzie z Al-Kaidy nie piją szampana i nie otaczają się pięknymi, na wpół nagimi kobietami. Łażą w kraciastych koszulach i gnieżdżą się w ponurych mieszkaniach w Hamburgu.
– Nie wierzę własnym uszom. Zamknij się i słuchaj. Oślepłaś, bo on cię kręci, i marzysz, żeby cię przeleciał. Wsiadaj do pierwszego samolotu. Ja zadzwonię do FBI. I do MI6.
– Kate – powiedziała Olivia cicho. – To moja historia. Ja ją znalazłam.
Na sekundę zapadła cisza.
– O Jezu – jęknęła w końcu Kate. – Więc o to chodzi. To sprawka Barry'ego. On zdecydował, że autorstwo będzie wspólne. Kiedy zobaczyłam, co zrobił, zaraz do niego zadzwoniłam i powiedziałam mu, co o tym myślę.
„A do mnie dlaczego nie zadzwoniłaś?”
– Powiedział mi, że zdjął twoje nazwisko z powodu braku miejsca. Nie jesteś u nas na etacie. Naprawdę nie chcę ci ukraść historii, uwierz mi. Po prostu wracaj do domu. Chcę, żebyś była bezpieczna.
– Muszę kończyć – powiedziała Olivia. – Powinnam iść na przesłuchania.
Starając się chwilowo nie myśleć o rozmowie z Kate, z zapałem wzięła się do układania nowej listy, dzieląc ją na dwie części:
1. Powody, dla których przypuszczam, że Pierre Ferramo jest terrorystą z Al-Kaidy i chce wysadzić LA.
2. Powody, dla których sądzę, iż kieruje mną uprzedzenie, wybujała wyobraźnia i w ogóle mylę się, przypuszczając, że Pierre Ferramo jest terrorystą z Al-Kaidy i chce wysadzić LA.
Zamyśliła się, ssąc długopis. Uważała się za liberalnie egalitarną humanistkę. Poza tym, jak zresztą powiedziała Kate, Ferramo w niczym nie przypominał prawdziwego żołnierza dżihadu, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę upodobanie do luksusowego szampana, pięknych kobiet i kosztownych strojów.
Uśmiechnęła się ponuro, przypomniawszy sobie pewnego znajomego, który spotykał się zjedna z sióstr Bin Ladena, jeszcze zanim jego imię zaczęto wiązać z potwornościami terroryzmu. Bin Ladenowie byli wielką, bogatą, kulturalną rodziną o wspaniałych międzynarodowych powiązaniach, siostra zaś była prawdziwie elegancka. Znajomy zapytał ją kiedyś o brata, słynącego z reputacji czarnej owcy w rodzinie.
– Och, doprawdy – odparła siostra. – Najgorsze, co o Osamie można powiedzieć, to że jest nieco trudny towarzysko.